Wiceminister Miłkowski o nowych refundacjach i bezpieczeństwie lekowym Polski
Panie ministrze, dostaje pan pytania o refundację leków z kardiologii, onkologii, diabetologii, alergologii i chorób rzadkich. Muszę spytać, czy po tych czterech latach pełnienia funkcji „ministra od leków” czuje się już pan tak, jakby skończył pan medycynę i miał kilka specjalizacji?
Oczywiście, że jeszcze nie... Jednak każda nowa rzecz, każda nowa terapia jest interesująca. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby ją umiejscowić w systemie ochrony zdrowia, to znaczy uzyskać informację, jakie korzyści daje dana terapia, jak zmienia rokowania pacjentów. Staram się bardzo dużo czytać na ten temat.
Przy okazji każdego wniosku refundacyjnego?
Tak, ponieważ firmy przygotowują wiele danych. Poza tym wypowiadają się eksperci i mamy bardzo szczegółowe analizy AOTMiT. Każda nowa terapia, każda zmiana jest bardzo interesująca.
Oczywiście gdy pojawia się kolejna terapia w danej dziedzinie, to jest już łatwiej, bo orientuję się w problemie. Jednak cały czas dochodzą nowe, w innych wskazaniach. Niedawno rozmawialiśmy np. o polipach nosa. Zupełnie nowe zagadnienie, pewnie ciekawe ponieważ są współistniejące jednostki chorobowe. Jeśli leczy się jedno schorzenie, to jednocześnie drugie. Często te same leki są skuteczne w wielu wskazaniach.
Podczas niedawnego Kongresu Wyzwań Zdrowotnych w Katowicach zapytany o marzenia na najbliższą przyszłość powiedział pan, żeby mieć jak najwięcej czasu na kolejne zmiany, gdyż będzie to z korzyścią dla pacjentów. Co chciałby pan jak najszybciej zmienić, na czym panu najbardziej zależy?
Cały czas staramy się porządkować programy lekowe – udało nam się to ostatnio np. w raku nerki i raku płuca. Ważne jest ujednolicenie struktury programów lekowych. Druga ważna rzecz to przeniesienie wszystkich leków, w przypadku których jest to możliwe, z programów lekowych do katalogu chemioterapii albo ewentualnie do innego systemu finansowania. Część leków nie powinna już być w programach lekowych.
Chciałbym też, by wnioski refundacyjne były rozpatrywane w miarę na bieżąco. Bardzo się o to stara również Departament Polityki Lekowej i Farmacji. Zgodnie z założeniem każdy wniosek powinien być procedowany maksymalnie przez pół roku, z wyjątkiem zastopowania czasu przez firmę. Staramy się tego terminu dotrzymywać.
Bardzo ważne jest dla mnie też zakończenie prac nad nowelizacją ustawy refundacyjnej.
Z czteroletniej praktyki doskonale widzi pan wady obecnej ustawy refundacyjnej. Co według pana powinno się zmienić w tej ustawie?
Najważniejsze jest usprawnienie procesów refundacyjnych. I tu dwie rzeczy. Pierwsza to uzgadnianie programów lekowych z ekspertami. Oczywiście firmy powinny mieć możliwość wniesienia swoich uwag. Jednak istotne jest, żeby była opcja niewszczynania procesów administracyjnych ze wszystkimi firmami. Dzięki temu będziemy mogli zdecydowanie szybciej poprawiać programy lekowe. Widzimy to teraz w przypadku RDTL (Ratunkowego Dostępu do Technologii Lekowych). Zdarza się, że pewna grupa pacjentów nie jest objęta refundacją w programie, gdyż nie było takiego wniosku refundacyjnego, natomiast dostają leki w ramach RDTL. Uważam, że lepiej jest zmienić program lekowy, objąć nim całą grupę pacjentów, niż żeby część dostawała lek w ramach programu, a część w ramach RDTL. A przecież firma dla dwóch-trzech pacjentów nie napisze nowego wniosku refundacyjnego.
Druga rzecz, na której mi zależy – mieć wytyczne poszczególnych towarzystw naukowych, dotyczące leczenia poszczególnych jednostek chorobowych: terapii, schematów leczenia (również off label), żeby większość z nich objąć refundacją.
Mamy bardzo wiele leków finansowanych przez pacjentów, nierefundowanych, ponieważ firmy nie mają dowodów naukowych, że terapie są skuteczne. To są „stare” leki, od dawna znajdujące się w wytycznych. Chciałbym, żebyśmy na siebie przejęli ich analizę, by nie było to po stronie firm.
Problemem jest też, że branża apteczna, jak również hurtownie farmaceutyczne mają coraz mniejszą rentowność. Trzeba wprowadzić zmiany dotyczące marż, by apteki i hurtownie nie musiały nadrabiać strat na lekach refundowanych lekami nierefundowanymi czy wyrobami medycznymi, gdzie nie ma obowiązującej marży.
Od pewnego czasu toczy się też w Polsce dyskusja na temat bezpieczeństwa lekowego, coraz bardziej gorąca w dobie pandemii i wojny toczącej się za naszymi granicami. Czy uważa pan, że Polska jest dziś krajem bezpiecznym lekowo? Czy pacjent może się czuć bezpiecznie, że będzie mógł kupić dla siebie leki, które stosuje na co dzień?
W ostatnich latach bardzo zmieniła się sytuacja geopolityczna, na co miały wpływ pandemia i wojna w Ukrainie. Mieliśmy już do czynienia z przerwanymi łańcuchami dostaw. Na dziś mogę powiedzieć, że Polska jest krajem bezpiecznym lekowo. Staramy się robić wszystko, by tak było. Sytuacja na świecie jest jednak niestabilna. Może to spowodować przerwanie łańcuchów dostaw. Cała Europa dziś pracuje nad tym, by na jej terenie było produkowanych więcej leków i substancji czynnych.
W Polsce powinno być produkowanych więcej leków?
Oczywiście, że tak. Obecnie mamy dużą produkcję leków w Polsce. Wiele leków jest sprzedawanych za granicę. Jednak zdecydowanie więcej jest sprowadzanych, zwłaszcza jeśli chodzi o leki refundowane, a także nowe cząsteczki. Na pewno warto byłoby produkować w Polsce więcej kluczowych leków, żeby mieć zabezpieczenie, gdyby sytuacja się pogorszyła.
Jednak bezpieczeństwo lekowe to nie tylko produkcja, ale też łańcuch dostaw do pacjentów – tu ważna jest m.in. rentowność hurtowni i aptek.
A jeśli chodzi o refundację, to jakie są priorytety na najbliższy czas: kardiologia, onkologia, neurologia, choroby rzadkie?
Staramy się skuteczne leki udostępniać pacjentom, zwłaszcza takie, które faktycznie zmieniają rokowanie. Na pewno bardzo zależy mi na uporządkowaniu leczenia nadciśnienia tętniczego. Są też wnioski w kardiologii. Część z nich dotyczy leków, które już były procedowane. Mam nadzieję, że teraz uda nam się pozytywnie zakończyć procesy refundacyjne. Cały czas pojawiają się wnioski o nowe leki w onkologii. Duże oczekiwania są m.in. w raku piersi. Są też propozycje w hematoonkologii, m.in. w szpiczaku. Czekają nowe terapie w chorobach rzadkich. Sądzę, że pojawi się w tym roku sporo zmian.
Medycyna idzie do przodu, wciąż pojawiają się nowe terapie, kolejne wnioski do refundacji. Z punktu widzenia ministra odpowiedzialnego za refundację do nowych leków – chciałby pan, żeby nowych leków było jak najwięcej?
Jeśli są skuteczne, to oczywiście tak, bo poprawia to sytuację pacjentów. Czasem problemem są jednak koszty; wiele zależy tu od elastyczności firm.
Wiceminister Maciej Miłkowski, był m.in. wicedyrektorem ds. ekonomicznych w Instytucie Matki i Dziecka, wicedyrektorem ds. ekonomicznych w Instytucie Kardiologii, zastępcą prezesa NFZ. Od czerwca 2018 roku pełni funkcję wiceministra zdrowia, a od stycznia 2019 roku odpowiada m.in. za politykę lekową.Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.