Prof. Gil, nowy prezes PTK: Skończmy z dostosowywaniem europejskich zaleceń do polskich warunków
Katarzyna Pinkosz, „Wprost”: „Polska kardiologia – europejskie standardy” – to Pana hasło jako Prezesa Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego (PTK). A konkretnie jak to miałoby wyglądać?
Prof. Robert J. Gil: Nie powinno się powoływać polskich grup eksperckich, które będą opracowywały tzw. polskie kryteria, jeśli chodzi o stosowanie leczenia u chorych. Musimy przestrzegać kryteriów europejskich: jeśli wytyczne Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego zakładają, że u pacjenta po zawale serca powinniśmy dążyć do stężenia cholesterolu LDL poniżej 55 mg/dl, to w naszych kryteriach włączenia do programu lekowego musi występować taka sama wartość, a nie np. 100 mg/dl.
Jeśli Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne jednoznacznie stwierdza, że flozyny są równie skuteczne u pacjentów z niewydolnością serca z zachowaną frakcją wyrzutową, to również ta grupa pacjentów powinna być w ten sposób leczona, a nie jedynie osoby z niewydolnością serca i zredukowaną frakcją wyrzutową, bo „na więcej nas nie stać”. Jeśli nie stać nas na więcej, to powiedzmy, że nas nie stać; nie twórzmy jednak „polskich wytycznych”.
Czyli – standardy muszą być takie same w Polsce jak w innych krajach?
Muszą być takie same. Jeśli lekarz nie zaproponuje pacjentowi z niewydolnością serca i zachowaną frakcją wyrzutową flozyn, to pogarsza jego rokowanie. Brak liberalizacji programu leczenia hiperlipidemii powoduje, że tylko niewielki procent pacjentów w Polsce może korzystać z nowoczesnych leków, co pogarsza ich rokowanie. Skończmy dostosowywanie europejskich zaleceń do polskich warunków.
Polska jest w Europie, dlaczego mamy tworzyć inne zalecenia, inne kryteria leczenia?
Rok temu Polskie Towarzystwo Kardiologiczne przedstawiło „Dekalog niezaspokojonych potrzeb polskiej kardiologii”. Część z nich została już zrealizowana, ale obejmując funkcję Prezesa PTK, pokazał Pan nowy „dekalog”. To program, który chciałby Pan zrealizować w ciągu 2 lat?
Tak; uważam, że są to rzeczy, które należy zmienić. W moim „dekalogu” znalazło się m.in. szybkie wprowadzanie nowych leków (m.in. w niewydolności serca, w kardiomiopatiach), a także nowych terapii nielekowych. Bardzo ważna jest też liberalizacja zasad włączenia pacjentów do programu leczenia hiperlipidemii i połączenie go z programem KOS-Zawał; pacjenci po zawale serca powinni automatycznie być włączani do programu leczenia hiperlipidemii. Bardzo zależy mi też na stworzeniu narodowego programu leczenia chorych ze wstrząsem kardiogennym oraz po nagłym zatrzymaniu krążenia, a także na stworzeniu systemu diagnostyki genetycznej na potrzeby kardiologii w Polsce. Chciałbym też zbudować mocniejszą pozycję PTK, m.in. poprzez stworzenie biura eksperckiego. PTK powinno być pierwszym, do którego wszystkie rządowe agendy będą zwracać się z prośbą o opinię i konsultację.
Do tego „dekalogu” dodałbym jeszcze jeden ważny punkt, a właściwie strategię – „kardiologia dla pokoleń”. Uważam, że nie możemy przez cały czas „gasić pożarów” – to znaczy tylko leczyć chorych. Oczywiście, to jest bardzo ważne, musimy jednak większy nacisk położyć na działania zabezpieczające przed wybuchem pożaru, czyli dużo więcej uwagi poświęcić dzieciom i młodzieży, zachęcać do aktywności fizycznej, a nie akceptować zwolnienia z WF. Mamy bardzo dobry system bilansów zdrowia dziecka, czy jednak ktoś przegląda je i wyciąga wnioski dla polityki zdrowotnej, projektowania wydatków?
Polacy mają większe ryzyko zachorowania na miażdżycę, większe ryzyko zawału serca niż mieszkańcy Francji czy Niemiec – Europejskie Towarzystwo Kardiologiczne uznaje Polskę za kraj wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego. To się zmieni?
Myślę, że tu jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia.
Uważam, że państwo powinno wiele zmienić, jeśli chodzi politykę cen artykułów spożywczych. Produkty zdrowe powinny być tańsze, a te, które nam szkodzą – bardzo drogie.
Temu miało służyć np. wprowadzenie podatku cukrowego.
Tak, ale podatek cukrowy obejmował zbyt mały zakres produktów. Druga sprawa – na co te środki są pożytkowane, co każdy z nas ma z podatku cukrowego? Owszem, jest program KOS-Bar, dotyczy on jednak bardzo niewielkiej liczby osób. Tym programem nie poradzimy sobie z problemem otyłości.
Jestem kardiologiem interwencyjnym, bardzo lubię wykonywać zabiegi, kocham moją pracę, to moja pasja, ale jestem realistą: nawet gdybym pracował 24 godziny na dobę, to nie wyleczę wszystkich. I wszyscy kardiolodzy interwencyjni nie wyleczą wszystkich pacjentów. A przecież zdarzają się powikłania, komplikacje, albo pacjent jest w takim stanie, że nie kwalifikuje się do tak ciężkiego zabiegu. Wielu tych ciężkich stadiów można by uniknąć, gdyby wcześniej, w sposób mądry zainwestować w profilaktykę. A działania prozdrowotne należy prowadzić już od przedszkola.
Wiemy, co jest zdrowe dla serca, ale nie zawsze udaje nam się wprowadzić wszystkie zasady w życie. A czy Panu udaje się dbać o serce?
Przyznam, że nie do końca, choć staram się to robić. Faktem jest, że dużo pracuję, wierzę w to, co robię, chcę pomagać pacjentom, zmieniać na lepsze medycynę, a przez to życie wielu ludzi. I uważam, że dam radę, co nie do końca jest słuszne. Na szczęście mogę powiedzieć, że mam dobre nawyki: nigdy nie paliłem papierosów, przez 12 lat trenowałem dżudo, byłem członkiem kadry narodowej, mistrzem Polski; to spowodowało, że mam pewne nawyki: kocham ruch, uwielbiam chodzić, biegać, zmęczyć się. Nie robię tego niestety regularnie i nie z taką częstotliwością, z jaką bym chciał. Staram się ograniczać słodycze, jem regularnie i raczej mniej niż więcej. Muszę powiedzieć też, że mam taki garnitur, który od czasu do czasu zakładam i… wiem, co muszę zrobić ze swoją wagą. Wtedy… intensyfikuję swoje działania.
Prof. dr hab. Robert J. Gil, kierownik Kliniki Kardiologii Państwowego Instytutu Medycznego-PIB w Warszawie, specjalista chorób wewnętrznych, kardiologii, angiologii i intensywnej terapii, Prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego na lata 2023-2025.