Oddziały szpitalne pełne dzieci. Pediatra: To nie sama gorączka powinna niepokoić

Dodano:
Grypa u dziecka Źródło: Shutterstock
– Do szpitali trafia coraz więcej dzieci z rozpoznaną grypą, zakażonych RSV i krztuścem – mówi prof. Aneta Nitsch-Osuch, pediatra. Grypa u dzieci może skończyć się groźnym powikłaniem. Jednym z niepokojących objawów jest określony tzw. tor gorączki.

– Zachorowań jest więcej w porównaniu do zeszłego roku. Oddziały są pełne – mówi w rozmowie z NewsMed prof. dr hab. n. med. Aneta Nitsch-Osuch, Kierownik Zakładu Medycyny Społecznej i Zdrowia Publicznego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, specjalista pediatra, epidemiolog.

Anna Kopras-Fijołek, NewsMed: Jak wygląda sytuacja w szpitalu, na oddziale, jeśli chodzi o zachorowania na grypę, krztusiec i RSV?

Prof. Aneta Nitsch-Osuch: W tej chwili możemy powiedzieć, że jesteśmy w pełni sezonu, jeśli chodzi o infekcje dróg oddechowych. Najwięcej pacjentów ma rozpoznawaną grypę, chociaż nadal trafiają do szpitala również osoby zakażone RSV oraz z krztuścem. Oddziały są pełne.

Mówi się o dramatycznych wręcz sytuacjach...

Niestety, zdarza się tak, że dzieci przyjmowane do oddziałów pediatrycznych z rozpoznaniem grypy trafiają z powodu nasilonych objawów chorobowych, które mogą manifestować się np. dusznością, trudnościami w oddychaniu czy bardzo nasilonym kaszlem, który utrudnia funkcjonowanie dziecka. Tutaj możemy mówić już o powikłaniach grypy w postaci zapalenia płuc, które – jak wiemy – w 20 proc. przypadków ma etiologię pierwotnie wirusową, to jest śródmiąższowe zapalenie płuc charakteryzujące się ciężkim przebiegiem, a w 80 proc. przypadków to zapalenie płuc jest spowodowane nadkażeniem bakteryjnym. Wiemy bowiem, że wirus grypy, podobnie jak i inne wirusy oddechowe, on uszkadza nabłonek dróg oddechowych, który bardzo długo się regeneruje. Taki uszkodzony nabłonek dróg oddechowych jest łatwo atakowany przez kolejne patogeny chorobotwórcze. W tym – i najczęściej – są to bakterie, w tym – i najczęściej – jest to pneumokok. Pneumokokowe zapalenie płuc – jak wiemy – leczy się długo, zwłaszcza kiedy spowodowane jest pneumokokiem wieloantybiotykoopornym, a ten problem również w populacji dziecięcej, także w naszym kraju narasta.

Są też dzieci, u których w przebiegu zachorowania na grypę dominującym objawem jest gorączka. Nieprawidłowo leczona doprowadza do drgawek gorączkowych. Pamiętajmy o tym, że drgawki gorączkowe są „powikłaniem” grypy, który występuje nawet u co trzeciego dziecka do piątego roku życia. W naszych, polskich warunkach te dzieci z drgawkami często albo zawsze są hospitalizowane.

To, na co często w tej chwili zwracamy uwagę i co skłania rodziców do bardzo szybkiej porady lekarskiej, a lekarzy do decyzji o hospitalizacji dziecka, to występujące u dzieci objawy bardzo dużego osłabienia albo bardzo nasilonych bólów mięśniowych, bólów kończyn, zwłaszcza dolnych. Zwłaszcza u małych dzieci manifestuje się to niechęcią do chodzenia. Jest to bardzo niepokojący objaw, przy tym to dosyć typowy, jeżeli w ogóle możemy mówić o typowych objawach grypy, bo wiemy, że one są podobne do objawów występujących w bardzo wielu innych zakażeniach oddechowych. Tym niemniej jednak te bóle mięśniowe utrudniające chodzenie, zniechęcające do chodzenia są dosyć charakterystyczne dla zachorowania wywołanego przez wirus grypy typu B u dzieci. No więc to są takie objawy, z którymi się rodzice zgłaszają i z którymi my tutaj dzieci mamy.

Przechorowanie grypy – uciążliwe dla dziecka, uciążliwe dla dorosłych – może skutkować poważnym powikłaniem w postaci zapalenia mięśnia sercowego...

Takie zapalenie mięśnia sercowego może objawiać się tym, że po przechorowaniu infekcji dróg oddechowych występuje utrzymujące się osłabienie dziecka, nietolerancja wysiłku fizycznego. W badaniach dodatkowych możemy stwierdzać zaburzenia rytmu serca w EKG. To też przez starsze dzieci może być po prostu odczuwane. Takie zapalenie mięśnia sercowego w niesprzyjających okolicznościach może zakończyć się tragicznie. Może dojść do kolejnego powikłania w postaci uszkodzenia mięśnia sercowego, czyli kardiomiopatii pozapalnej. To natomiast w skrajnych przypadkach może prowadzić do konieczności na przykład przeszczepu serca. To są rzadkie, ale bardzo, bardzo poważne powikłania.

Rzadkie, ale jakby rodzice muszą brać to pod uwagę i nie powinni lekceważyć niepokojących objawów. Jakie objawy szczególnie powinny rodziców zaniepokoić?

Grypa ma w większości przypadków charakter taki samoograniczający się. Objawy nawet mocno nasilone, po prostu ustępują, zwłaszcza kiedy zastosuje się właściwe leczenie objawowe, spoczynkowy tryb życia. Natomiast to, na co rodzice powinni zwrócić uwagę, co może świadczyć o pierwotnie ciężkim czy też progresywnym przebiegu, czyli takim systematycznie pogarszającym się przebiegu choroby, to na przykład wystąpienie duszności, szybko się nasilającej trudności w oddychaniu, takie już pierwsze objawy niewydolności oddechowej, co rodzic może zaobserwować jako używanie dodatkowych mięśni oddechowych, czyli wciąganie międzyżebrzy, wciąganie skrzydełek nosa. U dzieci takim objawem, który powinien zaniepokoić, to jest nadmierne osłabienie, bardzo duża niechęć do zabawy. U jeszcze młodszych dzieci – zdecydowana niechęć na przykład do jedzenia, apatia. Tego nie wolno lekceważyć, ponieważ to może wskazywać na pierwotnie ciężki, szybko pogarszający się przebieg grypy.

Najczęściej i najbardziej rodziców niepokoi wysoka gorączka u dziecka.

Ja to rozumiem, bo to rzeczywiście jest taki spektakularny objaw, ale wysokość gorączki nie wskazuje na możliwy ciężki przebieg grypy. Tę gorączkę po prostu trzeba prawidłowo leczyć. To jednak nie wysokość temperatury powinna nas niepokoić, a tor gorączkowy, czas utrzymywania się gorączki. Bardzo niepokojąca jest sytuacja, kiedy po pierwotnym okresie, kiedy gorączka w sposób typowy występuje, obserwowano krótki okres poprawy, po czym gorączka powraca albo jest jeszcze wyższa niż pierwotnie. To już jest objaw niepokojący, który może sugerować, że doszło już do nadkażenia bakteryjnego, a to wymaga antybiotykoterapii.

Do którego momentu można zachować spokój i nie wpadać w panikę?

Rodzic ma prawo do lęku o zdrowiu i życie swojego dziecka i rozumiem tego typu zachowania. Myślę, że to wiele zależy od wieku dziecka. Inaczej postępujemy w przypadku tych najmłodszych dzieci, niemowląt, dzieci do drugiego roku życia, a inaczej u starszych, u których objawy też mogą nie narastać tak szybko. Niemniej jednak, kiedy obserwujemy, że nasze dziecko jest bardzo osłabione, że zachowuje się inaczej w porównaniu do poprzednich infekcji, które już występowały, że jest bardziej markotne, to są objawy, które jednak powinny wskazywać na to, że konsultacja lekarska powinna nastąpić szybciej.

Czy zachorowania w tym sezonie różnią się od tych w poprzednim, jest ich więcej, są poważniejsze, pacjenci gorzej je przechodzą?

Mamy szczyt sezonu zachorowań na grypy. Te cosezonowe, coroczne epidemie grypy, występowały, występują i będą występować. Mamy lata, kiedy tych zachorowań jest więcej i mamy lata, kiedy jest ich nieco mniej. Teraz rzeczywiście mamy ich zdecydowanie więcej, nawet pięciokrotnie więcej w porównaniu do tego, co obserwowaliśmy w analogicznym okresie czasu rok temu. Tak, te zachorowania występują powiedziałabym częściej.

To jest może dobry skutek pandemii – jeżeli w ogóle można mówić o pozytywnych skutkach pandemii – nauczyliśmy się częściej korzystać z szybkich testów diagnostycznych. To widać i w szpitalach, i w placówkach ambulatoryjnych. Słyszę też, jak rozmawiam z rodzicami swoich pacjentów, że oni bardzo często sami kupują test w aptece i wykonują badania diagnostyczne, nie czekając albo jeszcze przed poradą lekarską. Jesteśmy bardziej świadomi i częściej po prostu dokonujemy nawet tej samodiagnostyki. Co nie zmienia faktu, że po prostu zachorowań jest więcej w porównaniu do zeszłego roku.

Jak wygląda sytuacja, jeżeli chodzi o ilość zajętych łóżek?

Szpitale, oddziały pediatryczne są pełne, ale to też jest charakterystyczne dla sezonu zimowego. Połowa pacjentów znajdujących się na oddziale ma grypę, połowa RSV. Generalnie dominuje grypa.

Na co warto zwrócić uwagę rodziców?

Zawsze, kiedy konsultuję dziecko z rozpoznaną grypą, rozmawiam o tym, że teraz doszło już do zachorowania, ale pytam o szczepienia. Zdarza się, że rodzice bardzo żałują, mówią „nie zdążyliśmy zaszczepić naszego dziecka, bo wyjeżdżaliśmy, bo ciągle np. było chore, więc były czasowe przeciwwskazania do szczepienia”, ale to się zdarza rzadko. Większość rodziców mówi jednak, że nie szczepiło swojego dziecka. To jest bardzo charakterystyczne dla polskiej populacji. Szczepi się 1-2 proc. dzieci w tym wieku. Bieżący sezon chociażby pokazuje, że dzieci bardzo często chorują, co jest uciążliwe dla nich, dla ich rodziców i wiąże się z ryzykiem powikłań. To, co bardzo mnie zasmuca, to sytuacja, kiedy mówię, że „mam nadzieję, że w przyszłym roku będziecie państwo już pamiętać o szczepieniach, żeby zachorowania uniknąć, widzą państwo, z czym to się wiąże” – i zapada cisza po drugiej stronie. Albo słyszę odpowiedź: „pomyślimy”. Pamiętajmy o tym, że szczepienia albo zmniejszają ryzyko zachorowania, albo zmniejszają ryzyko powikłań, albo zmniejszają ryzyko hospitalizacji. Naprawdę mają znaczenie.

Chcę zwrócić uwagę rodziców na to, że, owszem, my dysponujemy lekiem, który działa przyczynowo w stosunku do wirusa grypy. To są inhibitory neuraminidazy, ale te leki nie mogą być nadużywane, nie mogą być stosowane, nie powinny być stosowane u każdego pacjenta, który ma grypę z łagodnym przebiegiem. Gdy będziemy ich nadużywać, wytworzy się oporność wirusów grypy i nie będziemy mieli czym leczyć osób naprawdę ciężko chorych, z grup ryzyka. W związku z tym niesłuszne jest takie myślenie, że nie będę się szczepić, zachoruję, to otrzymam, czy moje dziecko otrzyma, leczenie. To nie zawsze jest możliwe. Są też pewne ograniczenia czasowe do zastosowania leków. Po prostu – zwracajmy większą uwagę na profilaktykę.

Źródło: NewsMed
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...