Prof. Gil: To udało się zrealizować z „Dekalogu potrzeb polskiej kardiologii”
Katarzyna Pinkosz: Jak zmieniła się polska kardiologia w ciągu ostatnich dwóch lat, kiedy pełni Pan funkcję Prezesa PTK? Co uważa pan za największe osiągnięcia, sukcesy?
Prof. Robert J. Gil, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego: Profesor Przemysław Mitkowski jako pierwszy ogłosił swój „Dekalog potrzeb polskiej kardiologii”. Mówimy o nim: wersja 1,0. Z kolei dziesięć punktów „Dekalogu”, które ogłosiłem na kongresie PTK w Poznaniu, czyli wersja 2,0, było dla mnie wyznacznikiem dalszych działań. Wydawało mi się, że to będą punkty, które trzeba będzie realizować, żeby utrzymać wysoką pozycji PTK w świecie towarzystw naukowych, w środowisku medycznym. Byłem wówczas przekonany, iż to właśnie one określają właściwe kierunku działania wręcz warunkując rozwój polskiej kardiologii.
Muszę powiedzieć, że nie spodziewałem się wtedy, że wiele rzeczy będzie wyglądać zupełnie inaczej niż ja planowałem.
Pod jakim względem: inaczej?
Profesor Mitkowski jako prezes PTK położył podwaliny pod refundację kilku urządzeń, związanych z leczeniem pacjentów kardiologicznych, a tym samym wyznaczył pewien kierunek działań. Naturalna sprawa było, że staraliśmy się o urealnienie wycen koszyka naszych procedur jak i refundacji naszych tych, które mają uzasadniony i udowodniony pozytywny wpływ na rokowanie pacjentów. Do tego chcieliśmy stworzyć szybką ścieżkę refundacji zarówno dla wyrobów medycznych, jak dla technologii lekowych.
Trzeba przyznać, że dyskusje na ten temat były bardzo zaawansowane. Była to końcówka rządów PiS i wydawało się, że wszystko dobrze się układa tylko trzeba jeszcze trochę czasu, by wszystko „zagrało”… Pozostanie na stanowisku wiceministra Miłkowskiego w nowym rządzie dawało takie nadzieje. Niestety, okazało się, że nowe Ministerstwo Zdrowia skoncentrowało się na swoich nowych zadaniach i nie udało się „domknąć” sprawy. W rezultacie trzy punkty z dekalogu nie miały możliwości jakiejkolwiek realizacji.
Zwykle wszyscy zaczynają od pochwał, od tego, co im się udało. Pan Profesor na początek mówi o tym, co się nie udało. Których punktów nie udało się zrealizować?
Pierwsza kwestia dotyczy wycen w zakresie kardiologii, zwłaszcza kardiologii interwencyjnej (punkt 2). Podczas spotkania w AOTMiT dowiedzieliśmy się, że agencja w ogóle nie dostała takiego zlecenia, a poza tym inne dziedziny medycyny mają dużo większe zaległości niż my, jeśli chodzi o wyceny, więc tam przede wszystkim trzeba dokonywać zmian. A teraz słyszymy, że być może wyceny w kardiologii w ogóle zostaną obniżone. Rozumiem, że w budżecie brakuje pieniędzy, ale nie chcielibyśmy, by ofiarą poszukiwania pieniędzy „padła” np. elektrofizjologia.
Tak na marginesie to przypomina mi się „cięcie” wycen procedur kardiologii interwencyjnej w 2014-2015. Takie podejście strasznie osłabiło kardiologię. Wówczas „ratowała” nas elektrofizjologia. Dzisiaj żaden z działów kardiologii nie da rady utrzymać finansów kardiologii…
Druga kwestia: chcieliśmy stworzyć szybka refundację procedur o udowodnionych korzyściach w poprawie rokowania pacjentów oraz szybką ścieżkę refundacji skutecznych leków i wyrobów medycznych (punkty 3 i 4 Dekalogu). Tego nie udało się zrealizować. Ministerstwo skupiło się na swoich priorytetach: na kwestii odwróconej piramidy świadczeń, nad zmianami pozycji ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS), podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) w celu odciążenia szpitalnictwa oraz nad Krajową Siecią Kardiologiczną.
Widząc, że część moich postulatów na razie nie ma szans być realizowana, postanowiłem zająć się pewnymi fundamentami, które pozwolą w kolejnych latach realizować kolejne punkty.
W mojej analizie punkty z Dekalogu dzielę na trzy części. W pierwszej były te, których na razie nie udało się zrealizować. W drugiej – które w dużej części udało się zrealizować, a i nagłośnić.
To powiedzmy: co się udało?
To np. punkt 5: „Przyjęcie kryteriów włączenia do programu NFZ leczenia hipercholesterolemii w oparciu o wytyczne Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego oraz połączenie go z programem KOS-Zawał”. Hipercholesterolemia jest najlepiej zidentyfikowanym czynnikiem ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Wiemy, że odpowiednio wczesne i skuteczne agresywne leczenie jest w stanie w zdecydowany sposób ograniczyć śmiertelność w naszej populacji. Jednak wcale nie było łatwo ten punkt zrealizować.
Cieszę się jednak, że po długich dyskusjach i przekonywaniach udało się zliberalizować kryteria wejścia do programu B101, co jest związane z możliwością stosowania nowoczesnych leków.
Paradoks polega na tym, że do tej pory – według zapisów programu – jeden zawał serca to było za mało, żeby spełnić kryteria wejścia do programu: trzeba było mieć drugi zawał serca albo zawał plus udar mózgu, by zostać zakwalifikowanym do nowoczesnej terapii. Rozmawialiśmy o tym z Ministerstwem Zdrowia. Ostatnie rozmowy pokazują, że te blokady zostaną ograniczone do pojedynczego epizodu sercowo-naczyniowego, jak również zostanie przyjęty poziom cholesterolu LDL 55 mg/dL jako docelowy. Uważam, że jesteśmy blisko realizacji tego punktu; mamy zapewnienie ważnych osób w Ministerstwie Zdrowia, że tak się stanie (zmiany w programie B.101 są szeroko wprowadzane od 1.10.2025 – przyp. red.).
Druga rzecz, w przypadku której wydawało się, że nic z tego nie wyjdzie, to punkt 6: „Stworzenie systemu umożliwiającego kardiologom szkolenie i nabywanie kompetencji w zakresie samodzielnego wykonywania i ocenianiu tomografii komputerowej i rezonansu magnetycznego w zakresie kardiologii”. Dziś te kompetencje należą do radiologów: ocena badań TK i rezonansu magnetycznego w zakresie układu sercowo-naczyniowego. Dla nas ten postulat jest bardzo ważny, ponieważ znamy klinicznie naszych pacjentów, a to bardzo pomaga w prawidłowej interpretacji wyniku. Oczywiście, współpraca z radiologami jest konieczna, żeby nie przeoczyć w badaniu innych jednostek chorobowych, np. procesów nowotworowych. Widzimy konieczność współpracy, jednak sami również chcielibyśmy mieć możliwość interpretacji badań. Podczas licznych rozmów i spotkań Ministerstwo Zdrowia nie chciało zaogniać sytuacji, a jednocześnie rozumiało potrzebę, żeby kardiolodzy mieli możliwość wykonywania tego typu badań. Mamy obietnicę, że uda się to zrealizować – co prawda była ona złożona przed poprzednią panią minister, mamy jednak nadzieję, że nowa pani minister przychyli się do naszego postulatu.
Punkt 8 Dekalogu zakładał stworzenie systemu diagnostyki genetycznej na potrzeby kardiologii. Stworzyliśmy stosowne rekomendacje, we współpracy z Polskim Towarzystwem Genetyki Człowieka. One powinny „ucywilizować” ten niezbędny obszar diagnostyki. Problemem jest to, że bardzo często diagnostyka genetyczna jest postrzegana przez pryzmat chorób rzadkich, a większość chorób sercowo-naczyniowych nie jest chorobami rzadkimi. Zapewne obawa, że kardiologia może za mocno obciążyć budżet, powoduje, że jesteśmy postrzegani przez pryzmat chorób rzadkich, co jest błędem.
Mamy gotowy program pilotażowy (autorką jest prof. Katarzyna Biernacka) dla wzorcowych pracowni genetycznych pracujących na rzecz kardiologii. Aktualnie szukamy finansów. No i wiadomość z ostatniej chwili. Udało się rozpocząć współpracę z Council on Cardiovascular Genomics Europejskiego Towarzystwa Kardiologicznego, co może zaowocować uruchomienia naszego pilotażu…
Dziś czas oczekiwania na badania genetyczne w kardiologii jest nie do przyjęcia: w normalnym trybie na badanie genetyczne trzeba czekać dwa lata, w przypadku pilnym – rok. W wyjątkowych sytuacjach, gdy jest to kwestia życia – 6 miesięcy. Mamy obietnicę, że to się zmieni. Na pewno w kolejnej kadencji trzeba będzie ten proces kontynuować.
Z realizacji których punktów Dekalogu jest Pan najbardziej zadowolony?
Pierwsza kwestia to uruchomienie Narodowego Programu Chorób Układu Krążenia (punkt 1 Dekalogu), co się udało dzięki ogromnemu zaangażowaniu profesora Adama Witkowskiego. Ten program stał się popularny i znany w środowisku, udało się też uruchomić pieniądze, które były przeznaczone na ten 10-letni Program – ok. 250 mln zł rocznie.
Kolejna rzecz – punkt 7 Dekalogu – to w zasadzie, pozwolę sobie na to – mój program, czyli Narodowy Program Leczenia Wstrząsu Kardiogennego. Leczenie pacjenta ze wstrząsem kardiogennym to nie tylko leczenie kardiologiczne.
W zespołach muszą być zarówno kardiolodzy, jak kardiochirurdzy, anestezjolodzy, specjaliści intensywnej terapii. Przedstawiciele tych dziedzin medycyny muszą wziąć na siebie diagnostykę i leczenie tych pacjentów. O takich zespołach mówi się Shock Teams. W maju rozpoczęliśmy pilotaż programu. Obejmuje on trójstopniowy model interwencji: ośrodki podstawowe (ang. spoke) pełnią rolę pierwszej linii, gdzie powinna być wykonywana przede wszystkim rewaskularyzacja przezskórna.
Ośrodki specjalistyczne, posiadające w swojej strukturze kardiochirurgię (ang. hub) mają zajmować się pacjentami, którym sama rewaskularyzacja nie pomogła, czyli wymagającymi specjalistycznej opieki, w tym czasowego mechanicznego wspomagania lewej komory. Zwieńczeniem systemu są ośrodki najwyższego poziomu (tzw. superhuby) mające przyjmować pacjentów na zaawansowane leczenie jak wszczepienie stałej pompy wspomagania serca czy potrzebujących przeszczepu serca. Wygląda na to, że system nie działa jeszcze w sensie pionowym, to znaczy nie działa sprawnie przenoszenie pacjentów z podstawowych ośrodków do hubów i superhubów. Wymaga to na pewno czasu i pewnych systemowych zmian, żeby ośrodki, które w to się zaangażują, nie traciły finansowo. Okazuje się jednak, że samo powołanie tych ośrodków i lepszy transfer chorych, a jednocześnie wypracowane procedury na różnych poziomach w szpitalu powodują, że śmiertelność we wstrząsie kardiogennym z 60% obniża się do 50%. Moim zdaniem, jeśli wdrożymy wszystkie procedury, to spadnie ona poniżej 40 proc. Jeśli uda nam się ten system w pełni wprowadzić, to uratujemy rocznie 6-10 tys. osób, czyli miasteczko rocznie. Jestem jednak realistą. Ten proces potrwa bo oprócz nauki własnej z naszej strony, nabywania doświadczenia chodzi jak zawsze o pieniądze…
Kolejny punkt dotyczy rozwoju kardiologii dziecięcej. W poprzednim roku mocno wspieraliśmy kardiologów dziecięcych. Dostali oni także wsparcie z Narodowego Programu Chorób Układu Krążenia. Trzymamy rękę na pulsie, żeby kardiologia dziecięca jako dziedzina wysoko specjalistyczna miała odpowiednie wsparcie.
Na początku swojej kadencji zapowiadał Pan też duże zmiany w Polskim Towarzystwie Kardiologicznym. Czy to się udało?
Punkt 10 Dekalogu dotyczył usprawnienia funkcjonowania Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, z demokratycznymi zmianami statutowymi. Chodziło o to, żeby przygotować PTK na nowe, bardzo wymagające czasy. Nasz statut powstał w latach 50. XX wieku; był pisany zupełnie innym językiem niż jest dziś. Zależało mi m.in. na wprowadzeniu zmiany do statutu polegającej na tym, żeby głosowanie na władze PTK odbywało się powszechnie. Okazało się, że na razie te zmiany są za bardzo rewolucyjne dla części delegatów, reprezentujących członków PTK, a bez ich zgody zmiany nie przechodzą. W efekcie tej sytuacji powstała uchwała Zarządu Głównego PTK, że w następnej kadencji cały statut zostanie zmieniony, uaktualniony. Podjął się tego zadania prof. Marek Gierlotka, dzisiaj Prezes-Elekt. Oczywiście nie poddałem się i jednak coś udało się pozmieniać… Poprawiliśmy, a nawet stworzyliśmy pewne regulaminy, obecnie w sposób bardziej przejrzysty, jednoznaczny i jasno określający również kwestie finansowe i prawne, jeśli chodzi o PTK.
Ustanowiliśmy tytuł „Fellow of the Polish Cardiac Society”; otrzymują go osoby z ogromnym doświadczeniem, to pewnego rodzaju elita. Na dziś mamy 18 osób, które uzyskały taki tytuł, 6 kolejnych czeka. Uzgodniliśmy również, że praca w Polskim Towarzystwie Kardiologicznym powinna być honorowana: ustanowiliśmy medale za zasługi dla PTK.
Powołaliśmy wiele nowych komisji, jak komisja do spraw chorób zawodowych w kardiologii, komisja historyczna, która dba i archiwizuje wydarzenia dotyczące PTK. Powstała komisja do spraw przestrzegania równości, ponieważ słyszymy głosy części kobiet, które uważają, że nie do końca są oceniane obiektywnie. Mamy wyniki ankiety i pewne wnioski, jak ułatwić kobietom odniesienie sukcesu w PTK. Powołaliśmy też szereg pełnomocników, m.in. d/s omawianej wyżej diagnostyki genetycznej, kardiologii dziecięcej, niewydolności serca, współpracy z parlamentarzystami i administracją państwową, z innymi towarzystwami naukowymi. Powołaliśmy również komisję pełnomocnika do spraw współpracy z Polskim Towarzystwem Onkologicznym. Uważam to za jedno z większych osiągnięć mojej kadencji: dosyć dąsów i wzajemnych oskarżeń. Musimy współpracować z onkologami dla dobra naszych wspólnych chorych. Poza tym, że jeśli chodzi o profilaktykę pierwotną, to mamy wspólne czynniki ryzyka. Dlaczego więc nie walczyć o jej rozwój wspólnie ?
Wiele można mówić o zmianach w obrębie PTK, ale warto wspomnieć, że pojawiło się coś takiego, co zostało nazwane „podatkiem Gila”.
Co taki podatek oznacza?
To jest 3 proc. odprowadzane do PTK od sumy grantu otrzymanego przez daną strukturę PTK, w sytuacji kiedy Zarząd Główny poprzez swoje biuro finansowe i prawne daje temu obsługę. Nie nowego i strasznego. Przecież koszty pośrednie są znanym obciążeniem, a 3 proc. kwoty nie zaburza realizacji projektu, natomiast nam pozwala to w pewien sposób zdobywać środki na wynagrodzenia osób, które pracują w biurze prawnym i finansowym.
Z innych kwestii: rozszerzyliśmy granty dla młodych kardiologów, granty naukowe – również we wsparciu z firmami farmaceutycznymi i sprzętowymi. Bardzo ważną kwestią było powołanie Sekcji Sztucznej Inteligencji i Rozwiązań Cyfrowych. W dzisiejszych czasach sztuczna inteligencja odgrywa coraz ważniejszą rolę, musimy mieć swoich specjalistów w tej dziedzinie.
O Polskim Towarzystwie Kardiologicznym było w ostatnich latach również głośno w mediach…
Myślę również, że dokonaliśmy pewnego przełomu, jeśli chodzi o współpracę z szeroko pojętymi mediami. Podpisaliśmy umowy o współpracy z Wprost i z Pulsem Medycyny, a także z częścią organizatorów dużych kongresów i konferencji poświęconych organizacji ochrony zdrowia. Dzięki temu na wielu konferencjach jesteśmy proszeni o głos ekspercki. Nasze głosy mają szansę dotrzeć do decydentów w innym wymiarze, z większą mocą.
Udało nam się też dobrze zorganizować obchody 70-lecia PTK; było o nich głośno, na konferencjach prasowych byli przedstawiciele ważnych mediów, wszystkich ważnych struktur, łącznie z Ministerstwem Zdrowia. Wspomagał nas wiceminister Wojciech Konieczny, współpracowaliśmy z przedstawicielami Sejmu, Senatu. Udało nam się również wykorzystać prezydencję Polski do propagowania kardiologii – dzięki współpracy z panią wiceminister Kacperczyk. Wspólnie z Ministerstwem Zdrowia i Europejskim Towarzystwem Kardiologicznym zorganizowaliśmy dużą konferencję, która zbudowała mocną pozycję PTK w Europejskim Towarzystwie Kardiologicznym. PTK jest dziś postrzegane jako Stowarzyszenie tworzone przez osoby, które mogą wyznaczać kierunki, wspomagać zmiany i potrafią współpracować, a nie jątrzyć i dbać o poklask. Mamy zadania, które chcemy wykonać; nie chcę głośno mówić o pewnych sprawach, ale moim zdaniem bliski realizacji jest plan wspomagający stworzenie osobnego budżetu dla chorób sercowo-naczyniowych w Europarlamencie. Tutaj doskonale współpracujemy z Europejskim Towarzystwem Kardiologicznym.
Z 10 punktów Dekalogu przez te 2 lata tak naprawdę udało się dużo zrealizować. W ostatnich latach naprawdę bardzo dużo zmieniło się w polskiej kardiologii, a jednocześnie pojawiło się też wiele nowych punktów, które dają otwarcie na przyszłość…
Początkowo miałem klasyczne podejście do Dekalogu; wyznaczam punkty, realizuję je, a po drodze patrzymy na kolejne rzeczy. Bardzo szybko jednak zorientowałem się, że w pewnych miejscach mam zamknięte drzwi. Stwierdziłem, że nie ma sensu podwyższać temperatury sporu, lepiej znaleźć wspólne mianowniki, żeby je współrealizować.
To czas bardzo intensywnej pracy, wyzwań, ale też dający dużo energii; widziałem, jak ludzie się zmieniają, jak można wpływać na to, żeby PTK stawało się silniejsze, skuteczniejsze.
Gdy dziś patrzę na to, z kim współpracujemy, jakie dostajemy propozycje do rozważenia, jak jesteśmy proszeni do pomoc ekspercką, to widzę, że nigdy wcześniej tak nie było. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że dziś na pewno Polskie Towarzystwo Kardiologiczne jest traktowane jeszcze bardziej poważnie niż kiedyś i do tego po partnersku. Jesteśmy postrzegani jako reformatorzy, ale realistyczni, jako bardzo spójne i pracowite środowisko.
Mimo że nie we wszystkim się zgadzamy, to jednak staramy się mówić jednym głosem. Widzimy jedną kardiologię i wiemy, że razem możemy zrobić więcej, jesteśmy bardziej skuteczni. Stworzenie pewnej spójności w działaniach „Trzech Muszkieterów” – czyli prezesa elekta, bieżącego prezesa i past prezesa – powoduje, że prof. Marek Gierlotka może kontynuować to, co ja rozpocząłem. A ja jednocześnie będę go wspierał zarówno w realizacji tego, co już rozpoczęliśmy, jak w realizacji jego nowych pomysłów.
Prof. dr hab. n. med. Robert J. Gil – prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego w latach 2023-25, kierownik Kliniki Kardiologii Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA w Warszawie, specjalista chorób wewnętrznych, kardiologii, angiologii i intensywnej terapii.