Prof. Artur Mamcarz: Serca nie ratują wyłącznie leki, ale i szczepienia

Dodano:
Prof. Artur Mamcarz Źródło: Archiwum prywatne
O jakości życia pacjentów decydują dziś nie tylko nowe terapie, lecz przede wszystkim profilaktyka: zdrowy styl życia i szczepienia, które mogą uratować i usprawnić życie seniorów – podkreśla prof. dr hab. Artur Mamcarz.

Anna Kopras-Fijołek, NewsMed, Wprost: Polacy są społeczeństwem z bardzo dużą wielochorobowością. Czy na starość można żyć w dobrej formie?

Prof. dr hab. Artur Mamcarz: To zależy od tego, jak radzimy sobie m.in. z wielochorobowością. Zarówno w kardiologii, jak i w pulmonologii, onkologii i w zespołach bólowych upływający czas wiąże się ze zwiększonym ryzykiem występowania danej choroby. Im więcej lat, tym prawdopodobieństwo wielu chorób, które współwystępują, jest większe.

Najczęstsze choroby współistniejące to choroby serca – szczególnie uskarżają się na nie seniorzy. Z jakimi konsekwencjami to się wiąże?

Rzadko zdarza się osoba starsza, która nie ma żadnej choroby układu sercowo-naczyniowego. Większość osób ma nadciśnienie tętnicze, zaburzenia lipidowe. To przyczyny przewlekłych zespołów wieńcowych, niewydolności serca, arytmii, powikłań zatorowo-zakrzepowych, zawałów. Dotykam kardiologii, ale trzeba powiedzieć również o nadwadze, otyłości, cukrzycy, problemach metabolicznych, pewnych patologiach dotyczących wątroby, ubytku funkcji nerek, zmianach zwyrodnieniowych w obrębie kręgosłupa i innych częściach układu kostno-stawowego.

Człowiek całe życie pracuje na to, jaka będzie jego starość. Właściwy styl życia determinuje dobrą jakość życia również w starości – wtedy prawdopodobieństwo wspomnianych chorób jest mniejsze. Jeśli na przykład ktoś jest szczupły, aktywny fizycznie całe życie, ma mniejsze prawdopodobieństwo wielu problemów. Jeśli ta refleksja przychodzi za późno i pewne problemy już się pojawiły, musimy znaleźć inne rozwiązania. Są nimi np. dobre decyzje zarówno w diagnostyce wielu chorób, jak i w ich terapii. Postęp w terapii jest ogromny i możemy dobierać leki, które nie tylko nie są uciążliwe, ale korygują wiele zaburzeń i dają poprawę jakości życia.

Poważnym problemem u osób z wielochorobowością są infekcje. Dlaczego?

Każda infekcja może spowodować zaostrzenie choroby przewlekłej. Sam proces zapalny może zdestabilizować blaszkę miażdżycową, gdyż infekcja jest stanem zapalnym, który ma wpływ na proces zapalny już wcześniej toczący się w organizmie. Pacjent, który miał dobrze kontrolowany przewlekły zespół wieńcowy, może się po infekcji „zdestabilizować”. Rośnie ryzyko zaostrzenia choroby, hospitalizacji.

Układ immunologiczny, który determinuje walkę z powszechnie występującymi drobnoustrojami, jest mniej sprawny w dwóch okresach życia. Kiedy jeszcze niewypracowane zostały mechanizmy obrony przed infekcjami, zwłaszcza u dzieci, np. urodzonych przedwcześnie. W starości wynika to z naturalnego ubytku biologicznego pewnych reakcji immunologicznych, funkcji ochronnych. Prawdopodobieństwo zarówno zachorowania, jak i ciężkiego przebiegu chorób jest większe. To prawdopodobieństwo zwiększa wielochorobowość. Jeśli ktoś choruje na otyłość, ma gorszą funkcję nerek, niewydolność serca, palił i ma przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, która występuje we współchorobowości w 30 proc. z niewydolnością serca, jest osobą w wieku 65-75 lat, już nie mówiąc o 90-latku, to infekcja wirusowa – która dla dwudziestoparolatka jest uciążliwa, daje pogorszenie jakości życia, ból głowy, kaszel, rozbicie – dla niego może być zagrożeniem życia. W związku z tym musimy poszukać rozwiązań, które to zmieniają. Takim rozwiązaniem jest szczepienie, szczepienie osób dorosłych.

Dlaczego szczepienia są tak ważne, szczególnie w grupie pacjentów ze schorzeniami sercowo-naczyniowymi?

Jestem ortodoksyjnym zwolennikiem szczepień. Jeśli prześledzimy sukcesy zdrowia publicznego, dorobek naukowców, to stwierdzamy, że szczepienia są jednym z największych osiągnięć zdrowia publicznego w historii medycyny, a wiele osób uważa, że największym. W mojej opinii uratowały zapewne najwięcej osób przed kalectwem i śmiercią. Jeśli mamy takie narzędzia, które są dostępne zarówno organizacyjnie, systemowo, jak i finansowo dla osób starszych, z wielochorobowością, to nieskorzystanie z nich jest po prostu błędem.

Drugim argumentem przemawiającym za szczepieniami jest bezpieczeństwo całej procedury. Każda terapia, wszystkie leki wiążą się z ryzykiem powikłań. Jeśli ktoś bierze lek przeciwkrzepliwy, który obniża ryzyko powikłań zakrzepowo-zatorowych, ma także większe ryzyko krwawienia, ale rekomendujemy to leczenie, które w warstwie korzyści jest 10 razy bardziej skuteczne niż ryzyko powikłania krwotocznego. W przypadku szczepienia jedyną obawą jest tak naprawdę ta przed bólem w miejscu wkłucia lub jakimś niezwykle rzadkim powikłaniem poszczepiennym. Nauczył nas tego również COVID-19 – podczas pandemii podano miliardy dawek, a istotne powikłania liczone były w dziesiątkach, może setkach na świecie. Nie ma bezpieczniejszej procedury.

Wiele mówi się o szczepieniach przeciw chorobom układu oddechowego. Dlaczego również ważne jest szczepienie przeciw półpaścowi? Czy ta choroba może mieć wpływ na przebieg schorzeń kardiologicznych?

Półpasiec jak każda choroba, która jest związana z infekcją, daje zaostrzenie chorób przewlekłych. Zespół bólowy generuje aktywację współczulną. Np. półpasiec wiąże się z bólem, daje pewne procesy biologiczne, immunologiczne, które mogą zaostrzać chorobę. Sam zespół bólowy może też generować przyspieszenie rytmu, wzrost ciśnienia. Blaszka miażdżycowa, która u każdego zaczyna się od pewnego wieku pojawiać, zawęża światła naczyń w sposób, który nie daje żadnych objawów. Tymczasem wzrost aktywności, przyspieszenie rytmu, wzrost ciśnienia i sam proces zapalny – każda infekcja zaostrza bowiem uogólnione zapalenie, które jest typowe dla miażdżycy – może spowodować pęknięcie takiej blaszki i wystąpienie powikłań ostrych w postaci zawału czy udaru.

Są dane, które mówią, że zaszczepienie się przeciwko półpaścowi spowalnia procesy otępienne albo im zapobiega. Tak więc wygenerowanie odporności przeciwko jednemu z problemów infekcyjnych czy półpaścowi powoduje także zmniejszenie ryzyka neurologicznego czy psychiatrycznego. Od niedawna dysponujemy skutecznymi szczepieniami przeciwko półpaścowi. Znajdujemy same zalety tego szczepienia.

Jak Polska wygląda na tle Europy, jeżeli chodzi o wielochorobowość?

Wymagałoby to przedstawienia statystyk, które porównywałyby skuteczność terapii – w przypadku chorób, którymi ja się zajmuję: nadciśnienia, niewydolności serca czy cukrzycy. Myślę, że coraz lepiej sobie radzimy. Coraz więcej wiemy, rekomendujemy terapie i rozwiązania terapeutyczne na podobnym poziomie co inne kraje, oczywiście wysoko rozwinięte.

Coraz więcej mówimy również o kwestii tzw. adherencji terapeutycznej. To dotyczy nie tylko metod terapii, ale także metod prewencji, którymi właśnie są szczepienia. U nas adherencja terapeutyczna pozostawia wiele do życzenia. Nie jesteśmy w czołówce europejskiej, jeśli chodzi o radzenie sobie z kontrolą ciśnienia, stosowanie leków przeciwkrzepliwych. Natomiast dostępność tych procedur jest na takim samym poziomie jak w Europie.

Adherencja to przestrzeganie zaleceń, stosowanie się przez pacjenta do rekomendacji, które przedstawia mu lekarz, a czasami nie tylko lekarz, ale zespół terapeutyczny: dietetyk, psychoterapeuta, fizjoterapeuta, pielęgniarka, ratownik. Dobrym przykładem, jak można sobie poradzić z takimi problemami, jest Półwysep Iberyjski. zwłaszcza Portugalia, która nawet wyprzedziła Hiszpanię w kontroli ciśnienia. Sześćdziesiąt parę procent ma tam dobrą kontrolę nadciśnienia tętniczego. To jest wynik absolutnie w czołówce. My mamy pewnie około 30 proc.; chciałbym wierzyć, że to jest 30 proc. Zakładając, że tak – tylko trzy osoby z dziesięciu, które chorują, mają rekomendowane wartości ciśnienia.

Ważna jest nie tylko zmiana stylu życia, ale także utrzymanie się w tej terapii...

Coś, co nazywamy persistence – uwierzyłem w to, że jestem chory, wiem, że należy coś zrobić i robię to tak naprawdę dla siebie. Utrzymuję się więc w terapii, modeluję swoje zachowania, przestaję palić, przyjmuję leki zgodnie z zaleceniami lekarza. Myślę o tym, że czas upływa i na starość, jeśli nawet wystąpi u mnie wielochorobowość, zmierzę się z nią skutecznie.

Ważna jest również prewencja – jeśli lekarz rekomenduje szczepienie przeciwko chorobom, na które można uzyskać odporność, zrobię to. Niestety, w tym zakresie jest także wiele do zrobienia, bo mamy zawstydzająco niskie wskaźniki szczepień przeciwko wirusom czy bakteriom.

Powiedzmy to sobie więc jeszcze raz jasno – jeśli ktoś ma 20 parę lat, jest aktywny fizycznie, nie pali, jest szczupły, wywodzi się z długowiecznej rodziny, to nawet jeśli zachoruje na RSV lub grypę, będzie miał przez parę dni trochę gorsze samopoczucie, ale prawdopodobieństwo ciężkich powikłań jest małe. Taka sama infekcja będzie jednak groźna w przypadku kogoś z cukrzycą, otyłością, przewlekłą obturacyjną chorobą płuc, palącego, po zawale serca, z niewydolnością serca. Banalne zachorowanie na jakąkolwiek infekcję będzie stanem zagrożenia życia. Dlatego trzeba, warto się szczepić. Liczba powikłań po szczepieniu jest naprawdę marginalna. Natomiast nieszczepienie się jest groźne i o tym trzeba głośno mówić.

Źródło: NewsMed
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...