W pandemii nowotwory rosły!
Nie sposób mówić o onkologii w oderwaniu od pandemii. Jednak słowo „pandemia” nie opisuje wszystkich czynników, które dziś wpływają na stan zdrowia poszczególnych ludzi i całych społeczeństw, a także tego, co się teraz dzieje w opiece zdrowotnej. Jaka jest diagnoza obecnej sytuacji?
Mamy w tej chwili nie tyle pandemię, ile syndemię – czyli synchroniczną pandemię, nałożenie się wielu negatywnych zjawisk chorobowych. Jest oczywiście COVID-19, ale jednocześnie obserwujemy w Polsce również zwiększenie liczby chorób cywilizacyjnych, m.in. nowotworów, chorób układu krążenia i chorób autoimmunologicznych.
Dzieje się tak z wielu różnych powodów. Nie tylko dlatego, że przez wiele miesięcy ludzie, obawiając się zakażenia, nie zgłaszali się do lekarzy, nie chcieli leczyć się w szpitalach, a same szpitale też niejednokrotnie były zamknięte lub ograniczały działalność. Pandemia COVID-19 spowodowała biednienie społeczeństw na całym świecie. A jak pokazały badania WHO, około 70 proc. nowotworów występuje w krajach o niskim i średnim poziomie ekonomicznym, a więc z niskim i średnim dochodem na obywatela. Przeprowadzone na świecie badania pokazują również inną korelację: choroba ciągnie w dół, ku ubóstwu, a ubóstwo ciągnie ku chorobie. Tak więc pauperyzacja społeczeństw w wyniku pandemii to prosta droga do nowotworów i innych chorób. Gdyby wzrastała zamożność ludzi i ich poziom szczęścia, jeśli byłoby mniej zmartwień związanych z obawami o własne zdrowie i finanse, to mielibyśmy tych chorób mniej.
Na obecną ogromną śmiertelność nie wpływa więc jeden czynnik, ale kilkanaście.
Pandemia wpłynęła również na nasz styl życia, od którego zależy zdrowie lub choroba…
Rzeczywiście, zmieniając swój styl życia, można zapobiegać chorobom nowotworowym. Według różnych szacunków od 30 do 50 proc. nowotworów jest związanych właśnie z naszymi zachowaniami. Ok. 27 proc. przypadków to nowotwory spowodowane paleniem papierosów i nadużywaniem alkoholu. Podczas pandemii nasz styl życia się pogorszył. Na przykład obserwujemy gigantyczne zwiększenie stosowania używek wśród młodego pokolenia, coraz młodsze dzieci sięgają po papierosy i środki odurząjące.
Gdybyśmy zainwestowali w prewencję pierwotną nowotworów – począwszy od promowania zdrowego stylu życia a skończywszy na skutecznym screeningu – to 1 złoty, zwróciłby się nam dziewięciokrotnie, bo wielu wydatków i kosztów można by uniknąć. Prewencja, edukacja, powinna się zaczynać już podczas edukacji szkolnej – chodzi o to, żeby młodzi ludzie zmienili swoje zachowania na prozdrowotne i byli świadomi, że ich własny los znajduje się w ich rękach, a nie wyłącznie w rękach systemu ochrony zdrowia, który w dobie pandemii jest zapracowany po łokcie. Wyedukowany pacjent traktowany jest w wielu krajach, np. skandynawskich czy w Holandii, jako aktywny uczestnik opieki wspomagający system ochrony zdrowia. Co więcej, taki pacjent często bierze udział w podejmowaniu decyzji klinicznych.
Podkreślam rolę prewencji, bo choroby nowotworowe mają wielki wymiar ekonomiczny – globalnie szacuje się go na 1 trylion 200 bilionów dolarów!
Jak więc dziś wygląda sytuacja w onkologii?
Na razie wszyscy mówią o COVID-19, ale onkologia i pacjenci onkologiczni w ostatnim czasie znacznie ucierpieli. Za chwilę zaleje nas tsunami onkologiczne. Szacuje się, że w 2020 r. na świecie było ok. 20 mln zgonów z powodu nowotworów. Można się spodziewać, że ta liczba w 2025 r będzie wyższa o 40-60 proc. W najbliższych dziesięcioleciach tylko co druga osoba nie będzie miała nowotworu w ciągu życia.
Dlatego spotkanie z onkologami klinicystami z wielu krajów, które odbyło się w dobie pandemii, miało głęboki sens. Uczestnicy naszego okrągłego stołu mogli zaprezentować sytuację w swoich ośrodkach i dokonać refleksji dotyczącej tego, co u nich się dzieje. Podczas spotkania staraliśmy się przedstawić kilka rekomendacji. To dobre praktyki, pomysły, które mogłyby mieć znacznie dla decydentów, wypracowane na podstawie tego, co się mówi na średnim poziomie kliniczno-zarządczym.
W onkologii wyjątkowo ważne jest wczesne wychwycenie nowotworu. Co eksperci rekomendują w sprawie badań screeningowych?
Wprowadzenie szybkich badań przesiewowych umożliwiających zidentyfikowanie pacjentów w jak najwcześniejszym stadium nowotworu jest jednym z najważniejszych elementów w onkologii. Podejście systemu do tych badań mogłoby być trochę inne, bo nie chodzi o to, aby odfajkować tę pracę, ale żeby znaleźć sposób na zachęcenie ludzi do ich przeprowadzania. Dziś 50-60 proc. społeczeństwa nie chce się badać i do tej pory nic z tym nie udało się zrobić.
Co mówią międzynarodowi eksperci o diagnostyce? Jakie są ich zalecenia?
Rekomendują tworzenie podmiotów wyspecjalizowanych w diagnostyce wybranych nowotworów i zapewnienie najwyższej jakości i standardów diagnostyki i leczenia. Komentarzem niech będzie taki przykład: w Wielkiej Brytanii podjęto decyzję o powołaniu wyspecjalizowanych centrów szybkiej diagnostyki, gdzie w ciągu kilku dni można przeprowadzić pełną diagnostykę pacjenta i poznać stadium nowotworu albo go wykluczyć. Tymczasem w Polsce czy w Europie Środkowo-Wschodniej proces diagnostyki trwa od kilku tygodni do kilku miesięcy. Tak więc pacjent, który początkowo ma wiele szans na uratowanie, po dwóch-trzech miesiącach znajduje się już w zupełnie innej sytuacji. Koszt jego leczenia staje się wyższy, a jego szanse znacznie się zmniejszają.
W kolejnej rekomendacji eksperci mówią o konieczności polepszenia jakości i zwiększenia dostępności diagnostyki molekularnej, zapewnienia wykwalifikowanej kadry medycznej na etapie diagnostyki, obrazowania, znieczulenia czy bronchoskopii, wdrożenia wspólnych, ustrukturyzowanych schematów diagnostycznych i opisów badań diagnostycznych.
I jak to wygląda u nas na tle innych krajów?
Według danych WHO połowa populacji na Ziemi ma utrudniony dostęp do świadczeń medycznych dotyczących nowotworów, największym problemem w krajach z niskim dochodem per capita są zaawansowana diagnostyka i radioterapia. W Polsce jest lepiej niż w krajach low income, ale wykorzystywana jest głównie diagnostyka obrazowa i patomorfologia, w której sytuacja ma się w najbliższych latach poprawić. W strategii onkologicznej jest mowa o przygotowywaniu certyfikacji ośrodków patomorfologicznych i ich doposażeniu, tak by były cyfrowe. To bardzo ważne, bo pozwoliłoby to na wyeliminowanie bardzo wielu błędów na tym etapie. Absolutnie powinien być również położony nacisk na diagnostykę genetyczną, molekularną, która także musi być cyfrowa i szeroko dostępna.
Cyfryzacja jest niezbędna już na etapie diagnostyki?
Jako Philips sądzimy, że najlepiej by było, żeby te trzy elementy - diagnostyka obrazowa, patomorfologiczna i genetyczna - były zebrane w jeden strumień danych i w ten sposób dostarczone do lekarza czy do całego konsylium. Cały strumień informacji trafiałby na jeden pulpit. Dzięki zaawansowanym algorytmom, które porównują dany przypadek z bazą np. 10 tys. przypadków, wyciągają wspólny mianownik i określają prawdopodobieństwo jakiegoś zdarzenia, lekarze uzyskiwaliby podpowiedź, np. w jakim stadium nowotworu znajduje się pacjent. Dzięki temu konsylium szybciej podejmowałoby decyzję, jak dalej leczyć, i ta decyzja prawdopodobnie byłaby bardziej trafna, bo obarczona mniejszym błędem. Jak wynika z badań opublikowanych w piśmie „Lancet”, jakość podejmowania decyzji przez „czynnik białkowy”, czyli człowieka, wspomaganego przez „czynnik krzemowy”, czyli zaawansowany algorytm czy sztuczną inteligencję, jest wyższa niż jakość decyzji podejmowanych tylko przez człowieka.
Jak obieg danych wygląda dziś w praktyce? Obecnie pacjenci z chorobą nowotworową odwiedzają wiele oddziałów, ale dane nie idą za pacjentem. Konieczna jest interoperacyjność między szpitalami po to, żeby mogły się wymieniać wszystkimi danymi o pacjencie, w tym różnymi danymi diagnostycznymi. Gdybyśmy mieli systemy szpitalne zintegrowane interoperacyjnie, informacja krążyłaby przed pacjentem, nie trzeba by było powtarzać badań, co opóźnia proces leczenia, a z drugiej strony naraża pacjenta np. na większe promieniowanie czy dyskomfort. Co nie mniej ważne – za kolejne badania płaci NFZ, co zwiększa koszt leczenia.
Dlaczego przy leczeniu nowotworów ważna jest digitalizacja nie tylko diagnostyki, ale też na etapie terapii? Do czego jest jeszcze potrzebna?
Dyskutowaliśmy także o infrastrukturze IT przy personalizacji leczenia, także poza szpitalem. Pojawiały się takie określenia jak sieć kompleksowej opieki onkologicznej – niby nic nowego, bo mówi się o tym od dawna, ale w dalszym ciągu jej nie ma. Mówi się również o ścieżce pacjenta, czyli wystandaryzowanym algorytmie postępowania klinicznego. Takie rozwiązania są już wdrożone w innych krajach. Philips współpracuje na przykład z wyspecjalizowanymi ośrodkami onkologicznymi w Stanach Zjednoczonych, jak Dana-Faber Cancer Institute, gdzie istnieją wystandaryzowane ścieżki postępowania z danym nowotworem i danym profilem nowotworu, bo nowotworów – w zależności od metodologii liczenia jest od 100 do 300.
Właśnie taka ścieżka pacjenta, która jest włączona do rozwiązania cyfrowego, podpowiada, w jaki sposób powinna przebiegać terapia czy diagnostyka. Takie wystandaryzowanie pozwala na zwiększenie szansy na to, że nie popełnimy pomyłki, nie zapomnimy o jakimś elemencie albo nie pominiemy czegoś, co może być niezwykle ważne w procesie diagnostyki i leczenia. Także te kwestie były podnoszone podczas onkologicznego „okrągłego stołu”.
Kolejna rzecz, o której rozmawialiśmy, to zbieranie danych medycznych z łóżka pacjenta na oddziale po to, by później służyły do analizy w ramach data warehouse’u, czyli zbioru dużych danych. Dane zgromadzone za pomocą np. monitorów, które są przy łóżku pacjenta, po przeanalizowaniu pozwoliłyby potem na lepsze sprawowanie nadzoru nad chorymi podczas terapii, predykcję pogorszenia się stanu zdrowia, analizę zasadności danej diagnostyki czy skuteczności terapii u danej kohorty pacjentów. Data lake’i czy data warehouse’y umożliwiałyby lepsze planowane leczenia, wprowadzanie do systemu ochrony zdrowia terapii o większej skuteczności, analizowanie, jak w przypadku danego nowotworu i konkretnej terapii zmienia się stan pacjenta. Takie analizy można byłoby przeprowadzać w skali mikro-, czyli szpitala, ale również w skali makro-, czyli NFZ, który by mógł się przekonać, np. czy wprowadzenie danej cząsteczki aktywnej zwiększa lub zmniejsza długość życia i poprawia jego jakość.
Następna sprawa to wprowadzenie zdigitalizowanych ankiet satysfakcji pacjentów. Takie ankiety kojarzą nam się raczej z handlem czy z usługami. W medycynie dzięki nim można by wychwycić, czy procesy diagnostyki i leczenia przebiegają prawidłowo. To bardzo ważne, bo satysfakcja pacjenta przekłada się również na jego dobre zdrowie i samopoczucie, co z kolei wpływa na poprawę wyników leczenia i zwiększa długość życia. To kolejna mała cegiełka, która dokłada się do sukcesu albo porażki terapeutycznej. Takich wątków jest zresztą znacznie więcej.
Jakie miejsce w onkologii zajmuje dziś - i jakie może zajmować w przyszłości - telemedycyna?
Telemedycyna i wdrożenie aplikacji pozwalających na wykrycie wczesnych objawów nowotworów były również tematem naszej dyskusji. Chodzi o proste aplikacje, które umożliwiałaby profesjonalne ankietowanie osób obarczonych wysokim ryzykiem nowotworu ze względu na np. wiek, obciążenie dziedziczne czy na pracę zmianową. Wiadomo chociażby, że kobiety pracujące na zmiany są narażone na wyższe ryzyko nowotworu piersi ze względu na zaburzenia rytmu dziennego. Ankieta w połączeniu z zaawansowanym algorytmem pozwoliłaby na wychwycenie tych osób, u których bardzo wstępne symptomy sugerują wysokie ryzyko wymagące konsultacji z lekarzem.
Jak te wszystkie rozwiązania mogłyby się przełożyć na wdrażanie opieki zdrowotnej opartej na wartości – czyli na podstawie efektów leczenia. Jak wprowadzić takie rozwiązania w onkologii?
Gdybyśmy wprowadzili te wszystkie rozwiązania: zaangażowanie pacjenta, włączenie go w proces podejmowania decyzji, badanie satysfakcji pacjenta, analizowanie wielkich zbiorów danych, jakości, szybkości i kosztów terapii, gdybyśmy wprowadzili koordynację diagnostyki w ramach zintegrowanego strumienia danych dla cyfrowych konsyliów, to razem dalibyśmy solidny technologiczny fundament dla value base health care – systemu opieki zdrowotnej opartej na wartościach. Jeśli bylibyśmy w stanie mierzyć kluczowe parametry związane z satysfakcją pacjenta, jakością leczenia, kosztami, to powinno się to przełożyć właśnie na transformację opieki zdrowotnej z ilościowej na jakościową. Bez wiarygodnych i pełnych danych zintegrowanych w celu pozyskania potrzebnej nam wiedzy nic nie zrobimy. Inwestowanie w wiedzę zawsze przynosiło korzyści, teraz jest czas, aby te korzyści szły na konto naszego zdrowia.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.