Będzie marsz milczenie po zabójstwie lekarza. „Komentarze są przerażające”.
6 maja środowiska medyczne ogłosiły dniem żałoby w reprezentowanych instytucjach, do apelu przyłączyła się m.in. Okręgowa Izba Lekarska w Krakowie i Porozumienie Rezydentów. 10 maja ulicami Warszawy ma przejść marsz milczenia – w proteście przeciw tragedii, która wydarzyła się w krakowskim szpitalu. Pytanie, czy to wystarczy, żeby ta sytuacja się nie powtórzyła?
Sebastian Goncerz, szef Porozumienia Rezydentów: Apelujemy, żeby6 majao godzinie 12.00przyłączyć się do nas, chcemy uczcić pamięć zmarłego kolegi, ale też zaprotestować przeciw agresji w stosunku do lekarzy. Oczywiście, to nie wszystko, będziemy informować, co dalej. Koniecznych jest wiele innych działań, ale nas wszystkich bardzo mocno poruszyła śmierć naszego kolegi po zaatakowaniu go nożem przez pacjenta. Ale poruszyły nas też niektóre komentarze pod artykułami w mediach: niektóre wręcz usprawiedliwiały sprawcę.
W szpitalu zdarza się Panu stykać z agresją – słowną, fizyczną – ze strony pacjentów?
Tak, choć ja muszę powiedzieć, że jestem w wyjątkowej sytuacji, ponieważ pracuję w szpitalu psychiatrycznym. Często zdarza się, że pacjenci, którzy do nas trafiają, są agresywni. Na co dzień nie myślę jednak o tym; oczywiście, to gdzieś tkwi z tyłu głowy, ale przede wszystkim jestem w pracy i wiem, muszę pacjentowi pomóc, podać leki, przyjąć na oddział.
Jednak po takim wydarzeniu jak to, do którego doszło we wtorek w Krakowie, coś się w nas zmienia; ono generuje lęk. I nie chodzi tylko o tę tragedię, ale też o komentarze w sieci, które niestety bywają wręcz pochwalne wobec takiego zachowania: „Pewnie sobie na to zasłużył”…
Dziś każdy zadaje sobie pytanie: co zrobić, by taka sytuacja się nie powtórzyła. A Pan mówi, że z agresją stykacie się często. To bardziej agresja ze strony pacjentów czy ich rodzin?
Do szpitala psychiatrycznego często przychodzą pacjenci pobudzeni, czasem skuci kajdankami, wymagają unieruchomienia w pasach. Jest to codzienność takich placówek, zwiększone ryzyko które bierze na siebie personel placówek psychiatrycznych. W sytuacjach takich jak teraz szczególnie zdajemy sobie sprawę z tego ryzyka, które na co dzień w wirze pracy nie jest tak odczuwalne.
Zachowanie pacjenta psychiatrycznego może być w pewien sposób „usprawiedliwione” chorobą albo środkami, które przyjął...
Oczywiście, jest to jest specyfika naszej pracy z której zdajemy sobie sprawę. Jednak powiem szczerze: po śmierci naszego kolegi zdecydowanie mniej bezpiecznie czuję się na przykład na izbie przyjęć. Niby obiektywnie nic się nie zmieniło, pacjenci są tacy sami, jednak zwracamy uwagę na nieco inne rzeczy, jesteśmy w większym niepokoju, czujemy się mniej bezpiecznie. Takie sytuacje pozostawiają na długo ślad w mentalności.
Została przekroczona granica, która wydawała się niewyobrażalna.
W pierwszym odruchu nagle zdałem sobie sprawę z tego, jaki jest układ gabinetu lekarskiego: gdy taka sytuacja zajdzie, to agresywny pacjent znajdzie między mną a drzwiami. Każdy gabinet jest tak zbudowany. Nigdy wcześniej nie zwracałem na to uwagi, że gdyby przytrafiła mi się podobna sytuacja, to nie miałbym jak uciec. Bo żeby wyjść, musiałbym wyminąć pacjenta, który ma nóż…
Marsz milczenia ma pokazać niezgodę lekarzy i wszystkich medyków na agresję?
W środowisku medycznym są ogromne emocje. To nie jest jednostkowy przypadek. Kilka miesięcy temu doszło do zabicia ratownika medycznego. Trzeba o tym mówić, dlatego organizujemy marsz 10 maja, który będzie też hołdem dla lekarza, który zmarł. Nie można pominąć emocji, lęku, gniewu, bezsilności, bo inaczej zmienią się w gorycz i pogłębią mur między medykami a pacjentami. Jesteśmy w momencie kryzysu zaufania lekarze-pacjenci.
Jako lekarze rezydenci: jak widzicie – jak tę sytuację zmienić? I jak zapewnić bezpieczeństwo lekarzy?
To bardzo trudne, w praktyce ciężko takim sytuacjom zapobiec. Pojawiają się różne postulaty, które są efektem braku poczucia bezpieczeństwa, szukaniem możliwości. Może mam pewne „skrzywienie” psychiatryczne, ale skupiam się nad tym, jak budowana jest narracja w mediach przez polityków.
Padają różne sformułowania: niedawno politycy wypowiadali się w temacie terapii daremnej; byliśmy wręcz oskarżani, że jesteśmy „mordercami w białych kitlach”. W pandemii pozwolono rozrastać się środowiskom antymedycznym: to z nich najczęściej pochodzi hejt i groźby w przestrzeni publicznej.
Jak czuje się medyk, jeśli przeczyta, że lekarz z Krakowa „pewnie sobie na to zasłużył”?
To straszne treści: sprowokowały nas do marszu milczenia – to forma sprzeciwu. Bo taka sytuacja braku wzajemnego zaufania buduje mur między nami a pacjentami: mur z lęku, poczuciu braku bezpieczeństwa, braku zaufania. Wiem, że dużo tych negatywnych komentarzy pisały boty, fałszywe konta, jednak mimo świadomości, że żyjemy w epoce dezinformacji, wstrząsnęły mną te komentarze…
Niestety, bardzo często przez polityków jesteśmy wskazywani jako źródło problemów w systemie ochrony zdrowia: to my, personel medyczny, mamy być źródłem zła, a nie – złe zarządzanie, najgorsze finansowanie opieki zdrowotnej w Europie. Ta sytuacja wywołała ogrom emocji w środowisku medycznym: nie mogą one pozostać bez odzewu, reakcji, bo przejdą w gorycz, frustrację, niechęć do systemu ochrony zdrowia, do pacjentów. A na to nie możemy sobie pozwolić.