Raka nie leczymy sami. Cukrzycy nie leczymy sami. Otyłości też nie leczmy sami

Dodano:
System nadal „nie widzi” tej choroby Źródło: FLO
Otyłość powoduje ponad 200 powikłań. Szybka diagnoza i podjęcie leczenia to ograniczenie ryzyka wystąpienia powikłań i większa skuteczność terapii. O tym, co jest ważne w diagnozowaniu, terapii, codziennej komunikacji, mówi Ewa Godlewska, prezes Fundacji na rzecz Leczenia Otyłości (FLO).

Anna Kopras-Fijołek, NewsMed, Wprost: Dlaczego ważne jest, by chorzy możliwie jak najszybciej diagnozowali i leczyli otyłość?

Ewa Godlewska: Otyłość jest chorobą tak jak każda inna, wymaga diagnostyki i leczenia. I tak jak w przypadku innych chorób – im wcześniej ją zdiagnozujemy i podejmiemy leczenie, tym mniejsze są szkody zdrowotne dla pacjenta.

Otyłość powoduje ponad 200 powikłań. Nie ma innej choroby, która aż tak rezonuje na cały organizm. Szybka diagnoza i podjęcie leczenia to ograniczenie ryzyka wystąpienia powikłań i większa skuteczność terapii.

Wyniki badań opublikowane w „The Lancet” mówią jasno: wczesne rozpoznanie otyłości to większa szansa na odwrócenie albo zahamowanie rozwoju chorób współistniejących takich jak cukrzyca tytuł 2, nadciśnienie, bezdech senny, choroby sercowo-naczyniowe. Redukcja masy ciała nawet o kilka procent – 5-10 procent – znacząco poprawia zarówno wskaźniki zdrowotne, metaboliczne, ale przede wszystkim jakość życia pacjenta.

Choroba otyłościowa mocno wpływa na każdą sferę życia pacjenta. W Polsce, niestety, kuleją szybka diagnostyka i leczenie otyłości. Wystarczy zestawić ze sobą dwa wskaźniki: 9 milionów chorych na otyłość dorosłych Polaków, a zdiagnozowanych i leczonych jest tylko 2 proc. Wiele więc jest jeszcze do zrobienia. To jest przedziwne, bo choroba wydaje się dość łatwa do rozpoznania. My, jako Fundacja na rzecz Leczenia Otyłości, mówimy że jest to choroba publicznie obnażająca. Gdy mijamy kogoś na ulicy, nie wiemy, na co jest chory. W przypadku otyłości od razu widać, że pacjent ma chorobę otyłościową. Dziwi więc bardzo, że ta choroba nie jest diagnozowana na wczesnym etapie i nie jest leczona. Owszem, ci pacjenci są aktywnymi beneficjentami systemu ochrony zdrowia, gdyż uczęszczają do różnych specjalistów – diabetologa, kardiologa, ortopedy, psychiatry etc. i leczą powikłania choroby otyłościowej. Natomiast otyłość zwykle nie jest uwzględniana ani w rozpoznaniu, ani w procesie terapeutycznym.

Pacjenci są „niewidzialni”...

Choroba publicznie obnaża, ale system jej „nie widzi”, a pacjenci wciąż są zdani sami na siebie... W tym roku dzięki decyzjom Ministerstwa Zdrowia zaczęto egzekwować m. in. obowiązek ważenia i mierzenia pacjenta w POZ-ach pierwszej wizycie w roku (z wyłączeniem teleporady). Tam jest też informacja dotycząca wyrobów tytoniowych. Te dane muszą być zbierane i sprawozdawane – w przeciwnym razie nie można rozliczyć świadczenia. Wierzę, iż zmiana ta spowoduje spowoduje, że ta choroba w końcu zacznie być dostrzegana. Spotkało się to z protestami ze strony lekarzy, bo to dodatkowy obowiązek ale Fundacja walczy o pacjentów. Uważamy, że pacjent musi usłyszeć w gabinecie lekarskim, że choruje na otyłość. Jeśli tego nie usłyszy, nie podejmie leczenia.

Z jednej strony, owszem, zajmuje to lekarzom kilka minut więcej, ale jak w porę sami też nie zaczną działać, wkrótce będą tego pacjenta mieć 10 razy częściej, bo przestanie sobie radzić ze wszystkimi dolegliwościami…

Tak, poza tym wydaje mi się, że w gabinecie lekarza POZ takie podstawowe parametry powinny być jednak sprawdzane przynajmniej raz w roku. Przecież mierzymy pacjentowi ciśnienie, poziom glukozy, robimy morfologię. Dlaczego nie mamy go zważyć i zmierzyć? Wydaje się, że to są podstawowe czynności, które powinien lekarz wykonać, żeby ocenić na poziomie POZ, w jakiej kondycji zdrowotnej jest pacjent i w którym kierunku powinna być podjęta interwencja.

Jak wspierać chorych na otyłość, by mogli czerpać większą motywację do walki o zdrowie?

Przede wszystkim powinniśmy się opierać na wiedzy medycznej, a nie stereotypach społecznych. Skuteczne wspieranie pacjentów wymaga empatii, zrozumienia, ale też – rozmowy opartej na faktach medycznych. Jeżeli bowiem pacjent poczuje się oceniany, nie podejmie leczenia. Tym bardziej, że ta grupa chorych jest w sposób szczególny stygmatyzowana, dyskryminowana. Wielu chorych doświadczyło przemocy słownej ze strony społeczeństwa, ale też, niestety, ze strony lekarzy czy personelu medycznego. To jest bardzo „pokaleczona” grupa pacjentów. Sama choroba także jest ogromnym obciążeniem. Jeżeli nie podejdziemy do tego profesjonalnie, medycznie, ale też ze zrozumieniem i będziemy tylko oskarżać pacjenta o brak silnej woli, o obżarstwo, o lenistwo, chory nie będzie zmotywowany do leczenia. Taki pacjent nie potrzebuje presji, oceniania czy obwiniania. Potrzebuje zrozumienia oraz planu na diagnostykę i na leczenie, potrzebuje dobrej relacji z lekarzem. To wszystko, zwłaszcza w chorobie przewlekłej i nawracającej jaką jest przecież otyłość, jest niezwykle istotne i może decydować o powodzeniu procesu terapeutycznego, a w przypadku nawrotu choroby o ponownej wizycie chorego w gabinecie lekarskim.

Choroba otyłościowa bardzo często zamyka chorych w domach. Odbiera pasje, możliwość pracy, możliwość ułożenia sobie życia rodzinnego, seksualnego, towarzyskiego. Powoduje wiele obciążeń zdrowotnych jak np. cukrzyca typu 2., choroby sercowo-naczyniowe, depresja, choroby układu kostno-stawowego i wiele innych. Pacjent musi poczuć że nie jest sam, musi odzyskać sprawczość. Jeśli np. w efekcie procesu leczenia może wejść po schodach bez zadyszki albo jeśli ma mniejszy ból kolan przy chodzeniu i może pozwolić sobie na dłuższy spacer, czuje się zmotywowany i podejmuje kolejne wyzwania terapeutyczne. To, co jeszcze może motywować pacjenta, to wiedza, że niektóre z powikłań można cofnąć. Dla wielu chorych bardzo przełomowym jest moment, kiedy dowiadują się, że – podejmując leczenie otyłości – mogą doprowadzić do remisji np. cukrzycy typu 2, poprawić kontrolę ciśnienia tętniczego, zmniejszyć stany depresyjne. Taki pacjent dowiaduje się, że jeszcze nie jest za późno, że jeszcze może o siebie zawalczyć, coś zmienić, poprawić jakość swojego życia.

Niezwykle ważna jest też rola grup wsparcia. Pacjenci otwierają się, słuchają historii innych osób, które podjęły już leczenie i zaczynają wierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone, że warto podjąć leczenie, że nie są sami z chorobą. Bardzo ważne jest wzajemne wsparcie, empatia i zrozumienie. To bardzo motywuje.

Dlaczego stygmatyzacja i wykluczenie mogą wpływać na brak decyzji o leczeniu?

Stygmatyzacja związana z chorobą otyłościową powoduje, że pacjenci unikają lekarzy. Zazwyczaj każdy chory podejmuje wiele prób zredukowania masy ciała, ale nie przynosi to długotrwałych efektów. Wtedy pojawia się frustracja, smutek, depresja, poczucie wstydu i wina, że „znowu zawiodłam/em”.

Właśnie dlatego chory, idąc do lekarza, oczekuje zrozumienia i wsparcia, potrzebuje motywacji i planu leczenia. Jeśli będzie narażony na stygmatyzację ze strony profesjonalisty, być może będzie to dla niego ostatnia wizyta i ostatnia szansa na zawalczenie o siebie, swoje życie i zdrowie. Chorzy na otyłość w Polsce są dyskryminowani – wiele placówek medycznych nie jest odpowiednio wyposażona np. w ciśnieniomierze o odpowiedniej długości rękawa, brakuje też krzeseł bariatrycznych, łóżek o odpowiedniej nośności, karetek bariatrycznych etc. Polski system ochrony zdrowia nie nadąża za tsunami otyłości i nie ma rozwiązań systemowych dla tych pacjentów.

Opublikowano badania, które mówią, że ponad 50 proc. chorych na otyłość doświadczyło przynajmniej jednej formy dyskryminacji ze względu na swoją masę ciała. To była dyskryminacja w pracy, w placówkach opieki zdrowotnej, ale też w rodzinie. Tacy chorzy zazwyczaj mają zaniżone poczucie własnej wartości i wycofują się społecznie, nie podejmują leczenia, natomiast podejmują próby odchudzania, które kończą się postępem choroby.

A jeśli się zgłasza, niejednokrotnie słyszy: – Weź się za siebie, więcej się ruszaj i mniej jedz. Jaki to przynosi skutek?

Dokładnie odwrotny. Każdy pacjent, który choruje na otyłość, wielokrotnie próbował mniej jeść i więcej się ruszać. Każdy. Otyłość wymaga kompleksowego podejścia i leczenia z udziałem wielu specjalistów, ponieważ prosty deficyt kaloryczny i ruch nie rozwiązują problemu. Potrzeba wielu zmian i to nie tylko na poziomie stylu życia i odżywiania. Potrzebne jest wsparcie psychologa, rehabilitanta, lekarza kardiologa, diabetologa, chirurga etc. w zależności od zaawansowania choroby i jej powikłań. Komunikat: – „Weź się za siebie, mniej jedz, więcej się ruszaj” brzmi dla chorego jako oskarżenie. Sugeruje, że otyłość jest winą i wyborem pacjenta, że wynika z lenistwa, obżarstwa, braku silnej woli. To jest obarczanie chorego winą za to, że zachorował. A przecież to jest choroba jak każda inna. Dlaczego nie oskarżamy pacjenta, który pali papierosy, że zachorował na raka? Mówimy mu: – Rzuć palenie, ale nie zostawiamy go samemu sobie, tylko podejmujemy leczenie. Taki pacjent może mieć operację, może mieć radioterapię, chemioterapię etc. System ochrony zdrowia „widzi” takiego chorego, oferuje mu systemowe rozwiązania. Natomiast w przypadku choroby otyłościowej mówi się pacjentowi tylko: – Mniej jedz, więcej się ruszaj, a nie podejmuje się leczenia zgodnie z najnowszą wiedza medyczną. A przecież choroba nie powinna czynić człowieka gorszym. Nie powinna go stygmatyzować. Nie ma chorób lepszych i gorszych. Każda powinna być diagnozowana i leczona.

Jak ważna jest inkluzywna komunikacja otyłości?

My, jako społeczeństwo – również środowisko medyczne – mamy lekcję do odrobienia. Musimy się w końcu nauczyć mówić o otyłości w sposób, który nie wyklucza, nie ocenia, nie stygmatyzuje. W sposób, który szanuje pacjenta i nie sprowadza jego choroby do wagi i wyglądu.

Inkluzywna komunikacja ma niebywałe znaczenie. To olbrzymia różnica dla chorego na otyłość, jeśli usłyszy: – Jesteś gruby, leniwy, puszysty, znowu przytyłeś i – jeśli usłyszy: chorujesz na otyłość, nie jesteś leniwy, to nie twoja wina. Chodzi o to, żeby tak prowadzić komunikację, tak zmieniać narrację społeczną, by pacjent czuł się zrozumiany i szanowany. To ważny element przeciwdziałania stygmatyzacji. Raporty, doniesienia z badań naukowych wskazują jasno, że inkluzywne komunikaty bardzo zwiększają zaangażowanie pacjenta w proces leczenia. Poprawiają relacje z lekarzem, redukują lęk pacjenta przed wizytą.

Medycyna idzie do przodu i dziś już wiemy, że sama diagnoza i leczenie to jest trochę mało, żeby osiągnąć pożądany efekt terapeutyczny. Coraz większego znaczenia, zwłaszcza w chorobach przewlekłych, nabiera relacja lekarza z pacjentem. Lekarze na studiach nie uczą się komunikacji z pacjentem. Polskie Towarzystwo Leczenia Otyłości (PTLO) i inne środowiska medyczne podejmują działania w tym kierunku, żeby to zmienić. Odpowiednia komunikacja jest ważna nie tylko dla chorych na otyłość, ale także dla innych pacjentów, choć w przypadku otyłości ma ona szczególne znaczenie, bo jest to choroba najbardziej stygmatyzująca.

Warto pamiętać, że słowa mają moc terapeutyczną. Mogą budować albo rujnować, mogą otwierać albo zamykać drzwi do leczenia. My, jako Fundacja na Rzecz Leczenia Otyłości, chcemy, żeby te drzwi były zawsze otwarte, żeby z powodu złej komunikacji pacjenci nie zamykali się w domach, bo w wielu przypadkach tak się dzieje. Chcielibyśmy, żeby pacjent został wyedukowany przez lekarza, że choruje na bardzo ciężką, nawracającą i przewlekłą chorobę, która – nieleczona prowadzi do powikłań i może doprowadzić do śmierci.

Dlaczego otyłości nie powinno się leczyć samemu, wzorując się na terapiach stosowanych przez np. znajomych?

Otyłość jest bardzo złożoną i wielowymiarową jednostką chorobową. Leczenie jej na własną rękę jest błędem i może prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji zdrowotnych.

Leczenie otyłości wymaga najpierw profesjonalnej diagnostyki, żeby ustalić jej przyczyny, a później planu leczenia, który jest oparty na najnowszej wiedzy medycznej i który uwzględnia stan pacjenta, jego możliwości, jego ograniczenia i jego potrzeb. Każdy pacjent jest inny.

Przerażający jest fakt, że pacjenci wypisują sobie sami leki przy użyciu receptomatów albo, co gorsze, kupują substancje, które nie są zarejestrowane jako leki i podają je sobie w nadziei na redukcję masy ciała. To jest niewyobrażalne, ale pokazuje, jak bardzo chorzy są zdesperowani. Nie tak powinno wyglądać leczenie choroby otyłościowej.

Dziś system leczenia choroby otyłościowej w Polsce nie istnieje. Nie ma ścieżki leczenia pacjenta. Nie ma refundowanych leków. Nie ma kompleksowej, wielospecjalistycznej opieki medycznej. Jedynym programem dla pacjentów z najbardziej zaawansowaną postacią choroby jest program pilotażowy KOS-BAR, który, można powiedzieć w uproszczeniu, został zakończony. Nowi pacjenci nie są obecnie kwalifikowani do leczenia, trwa jedynie (do końca czerwca 2026 roku) faza obserwacyjna tych chorych, którzy zdążyli skorzystać z pilotażu. Czekamy na jak najszybsze włączenie KOS-BAR-u do koszyka świadczeń gwarantowanych, co obiecało nam Ministerstwo Zdrowia.

Co do leczenia na własną rękę – jakiś czas temu jako fundacja mocno zareagowaliśmy na wspomniane już przeze mnie preparaty, nielegalnie sprzedawane jako „leki na otyłość”. Jeden z tych preparatów na etykiecie miał napis informujący, że nie jest to środek przeznaczony dla ludzi i może być używany wyłącznie w laboratorium. Z przerażeniem zauważyłam, że na grupie wsparcia, która liczyła kilkanaście tysięcy osób, pojawiały się porady, jak taki proszek rozpuścić, ile wody destylowanej do niego dolać, ile sobie „wstrzyknąć”, żeby uzyskać pożądaną redukcję masy ciała. Zgłosiliśmy ten fakt do Ministerstwa Zdrowia, do Rzecznika Praw Pacjenta. Podjęto interwencję w tej sprawie. Natomiast to pokazuje jedno – pacjent chce się leczyć, ale jest pozostawiony sam sobie i zdesperowany, dlatego sięga po rozwiązania, które są niesprawdzone, groźne dla zdrowia i życia.

Otyłość to choroba. Raka nie leczymy sami. Cukrzycy nie leczymy sami. Otyłości też nie leczmy sami. To wielki apel do pacjentów – leczenie powinno odbywać się pod okiem lekarza, po wnikliwej diagnozie i ustaleniu przyczyn choroby otyłościowej. Obecnie w Polsce mamy 6 leków zarejestrowanych w leczeniu otyłości, niestety, żaden z nich nie jest refundowany. Pacjenci czekają na zmiany i dostęp do leczenia.

Fundacja jest partnerem kampanii edukacyjnej Porozmawiajmy Szczerze o Otyłości. Jak ważna jest edukacja społeczna na temat otyłości? Jakie aspekty edukacji są kluczowe?

Edukacja jest fundamentem skutecznej walki z epidemią otyłości. Od 2 lat Fundacja FLO jest partnerem kampanii Porozmawiajmy Szczerze o Otyłości. Prowadzimy też swoją kampanię edukacyjną, gdyż jest to bardzo potrzebne.

Musimy się opierać na faktach, a nie na mitach. Musimy mówić pacjentowi, że jest chory, a nie gruby. Musimy się z nim odpowiednio komunikować, odpowiednio przekazywać wiedzę, nie obrażać, nie stygmatyzować. Musimy mówić o tym, czym otyłość jest, ale też o tym, czym nie jest. Czyli – że to nie jest wybór, to nie jest cecha wyglądu, to nie jest słabość, to nie jest zła wola pacjenta, to nie jest lenistwo ani obżarstwo. Jest to choroba i każdy pacjent z otyłością ma prawo do leczenia, do szacunku, do godności.

Źródło: NewsMed
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...