„Oddziały szpitalne zamieniają się w izby wytrzeźwień”. Eksperci o piciu alkoholu w Polsce
W siedzibie Naczelnej Izby Lekarskiej odbyła się debata ekspercka „Polska kraina trzeźwości” debata poświęcona skutkom społecznym i zdrowotnym nadmiernego spożycia alkoholu oraz konieczności wprowadzenia skutecznych narzędzi ograniczających jego dostępność.
Lekarze wskazują, że dostępność alkoholu przez całą dobę, jego niska cena i agresywny marketing prowadzą do rosnącej liczby pacjentów z powikłaniami somatycznymi i psychiatrycznymi. Dane przywołane podczas spotkania pokazują, że Polska należy do krajów o najwyższym spożyciu alkoholu w Europie – przeciętnie 11,9 l czystego alkoholu rocznie na osobę, a ponad połowę tego spożycia stanowi piwo.
Piwo to też alkohol
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasz Jankowski na wstępie podkreślił, że rada pod koniec września apelowała w sprawie wprowadzenia zakazu nocnej sprzedaży napojów alkoholowych. – Podkreśliliśmy, że miasta, które wprowadziły zakaz nocnej sprzedaży, odnotowały spadek liczby interwencji Policji i Straży Miejskiej, mniej przypadków medycznych związanych z alkoholem, jest tam też większe poczucie bezpieczeństwa mieszkańców, bo duży odsetek nocnych przyjęć na SORach i izbach przyjęć to osoby po alkoholu – mówił.
Jankowski podkreślił, że w polskim społeczeństwie pokutuje mit, że piwo nie jest alkoholem i lekarze muszą ten mit zwalczyć, bo 55 proc. spożywanego alkoholu w Polsce to piwo, a w sumie spożywamy go ponad 11 litrów na osobę.
Alkohol jest toksyną
– Alkohol to jest neurotoksyna. Każda kropla wypitego alkoholu zabija nam komórki nerwowe w mózgu i każdy ilość alkoholu to ryzyko uzależnieni. Więc wszystko, co ogranicza dostęp do alkoholu, będzie pochwalane przez psychiatrów – mówiła dr Magdalena Flaga-Łuczkiewicz – specjalistka psychiatrii.
– Uzależnienie to jest choroba, która często przykrywa inne choroby albo powoduje inne choroby, jak depresja czy zaburzenia lękowe, które nie są leczone i w pewnym momencie robi się błędne koło – podkreślała.
Ograniczenie dostępności to ochrona zdrowia
– Ograniczenie dostępności alkoholu w godzinach nocnych to nie restrykcja wobec dorosłych, ale element ochrony zdrowia publicznego – mówił podczas debaty prof. Leszek Czupryniak. – Widzimy na oddziałach ludzi w wieku 40–50 lat, wyniszczonych chorobami alkoholowymi. Państwo musi działać, nie tylko mówić – dodał.
– Jedna czwarta, może nawet jedna trzecia pacjentów, która leży w szpitalu na Banacha, leży tam dlatego, że ostro przewlekle pije. I ci, którzy tam trafiają, to nie są „narąbani jak Messerschmitty” i mają 3 promile alkoholu, ale w większości to są pacjenci, którzy mają somatyczne i psychiatryczne konsekwencje. Codziennie mamy na oddziale kogoś, kto ma marskość wątroby różnego stopnia, ostre zapalenie trzustki – podkreślał.
Prof. Czupryniak dodał, że po jednym jego wywiadzie głośny zrobił się fragment, w którym mówił, że „gdybyśmy nie leczyli pijaków, mielibyśmy wolne łóżka w szpitalu”. – Absolutnie tak. Dlatego, że to nie są krótkie pobyty, to nie są pacjenci, co przyjdą i leżą dwa dni do wytrzeźwienia, to są nawet czterotygodniowe pobyty – wyjaśnił.
Jankowski podsumował wypowiedź eksperta słowami, że często oddział szpitalny zamienia się w izbę wytrzeźwień.
Dr Maria Libura, ekspertka ds. zdrowia publicznego, podkreśliła, że ograniczenia dostępności alkoholu „mają służyć nie tylko ograniczeniu dostępu osobom już uzależnionym, ale też zatrzymaniu niebezpiecznych wzorców picia”.
– Jednym z objawów uzależnienia jest fakt, iż osoba nie panuje nad spożyciem – np. planuje sobie: dziś wypiję dwa piwa, po czym pije ich tyle, ile zdoła, aż padnie. W takiej sytuacji odcięcie dostępu w nocy zatrzyma to, będzie mniej takich przypadków, będziemy redukować szkody – dodała dr Magdalena Flaga-Łuczkiewicz.
NIL zwraca uwagę, że problem nadużywania alkoholu dotyka nie tylko oddziały internistyczne i toksykologiczne, lecz także psychiatrię. Jak pokazuje raport Porozumienia Rezydentów OZZL, personel szpitali psychiatrycznych często musi udzielać pomocy pacjentom w stanie ostrym, z powodu powikłań somatycznych wynikających z uzależnienia od alkoholu lub substancji psychoaktywnych.
Pacjenci totalnie wyniszczeni alkoholem
– Izby przyjęć szpitali psychiatrycznych pękają w szwach od agresywnych pacjentów pod wpływem alkoholu i substancji pobudzających, a także osób starszych z majaczeniem wynikającym ze złego stanu somatycznego – mówi dr Marcin Karolewski, wiceprezes Wielkopolskiej Izby Lekarskiej i kierownik Oddziału Wewnętrznego Psychosomatycznego Wojewódzkiego Szpitala „Dziekanka” w Gnieźnie.
Opowiedział, jak to wygląda sprawa pacjentów po alkoholu z punktu widzenia szpitali powiatowych. – Na oddziale internistycznym miałem w zeszłym tygodniu trzy reanimacje związane z alkoholem, w tym dwie dotyczyły osób poniżej 40 roku życia, tylko dwie z tych reanimacji były udane. W zeszłym roku mieliśmy około 400 toczeń krwi, przynajmniej jedna trzecia była związana z alkoholem. To byli pacjenci z marskością wątroby – powiedział. Dodał, że pacjenci trafiają na oddziały szpitalne „totalnie wyniszczeni”.
– To są pacjenci, którzy przez pół roku potrafią pić, nie jedzą, nie spożywają białek. My w nich ładujemy tonę leków, albumin, tonę witamin. My ich odżywiamy, krew dajemy, żeby ich odżywić, żeby ratować. To życie i zdrowie ludzkie, my nie przestaniemy tego robić, ale przyczyna jest alkoholowa – podkreślił.
– Z perspektywy lekarzy widzimy dziś skutki braku odwagi w podejmowaniu decyzji o ograniczeniu dostępności alkoholu – podkreśla Łukasz Jankowski, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. – To nie jest kwestia ideologii, tylko zdrowia i bezpieczeństwa obywateli. Alkohol trafia na izby przyjęć, na SOR-y, do oddziałów psychiatrycznych, na pogotowie. Każdy z tych przypadków to realny koszt dla systemu i tragedia dla rodziny. Państwo, które nie chroni swoich obywateli przed skutkami uzależnienia, samo przyczynia się do pogłębiania kryzysu zdrowotnego.
Naczelna Izba Lekarska podkreśla, że alkohol jest jednym z największych, a zarazem najbardziej bagatelizowanych problemów zdrowotnych w Polsce. Wpływy z akcyzy alkoholowej nie równoważą kosztów społecznych i zdrowotnych, które w 2024 r. przekroczyły 180 mld zł.
– Nie możemy dalej udawać, że to tylko „sprawa stylu życia”. To kwestia zdrowia publicznego, którą trzeba rozwiązać ustawowo – dodaje prezes Łukasz Jankowski.
W debacie udział wzięli:
- prof. dr hab. n. med. Leszek Czupryniak – diabetolog, Warszawski Uniwersytet Medyczny,
- dr Maria Libura – ekspertka ds. zdrowia publicznego, Uniwersytet Warmińsko-Mazurski,
- dr Marcin Karolewski – internista, wiceprezes ORL Wielkopolskiej Izby Lekarskiej,
- dr Magdalena Flaga-Łuczkiewicz, specjalistka psychiatrii, pełnomocniczka ds. Zdrowia Lekarzy i Lekarzy Dentystów OIL w Warszawie,
- Anna Gołębicka – ekonomistka, Centrum Adama Smitha.