Ekspert: Walka z nieprawidłowościami w telemedycynie przypomina polowanie na czarownice
NewsMed: Jak ocenia Pani aktualną sytuację na rynku teleporad w Polsce? Czy uważa Pani, że rozwój tej formy opieki medycznej odpowiada na potrzeby pacjentów, szczególnie w kontekście przeciążenia systemu ochrony zdrowia i długich kolejek do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej?
Małgorzata Suska, Dyrektor Generalny stowarzyszenia eKoalicja dla telemedycyny: W 2023 r. wg danych GUS udzielono ponad 312 mln porad lekarskich finansowanych ze środków publicznych. Zaledwie 9,5 proc. wizyt w podstawowej opiece zdrowotnej zrealizowano w formie teleporad (niewiele ponad 16 mln). Mimo iż rozwój serwisów telemedycznych pokazuje, że zastosowanie teleporad może być znacznie szersze i cieszy się ogromnym zainteresowaniem pacjentów, potencjał teleporad i telemedycyny pozostaje w Polsce niewykorzystany. Od czasu pandemii narracja wokół tej formy udzielania świadczeń jest negatywna. Wiele placówek nie przyjmowało wówczas pacjentów stacjonarnie bez względu na ich stan zdrowia, czyniąc z teleporady zło konieczne, a teraz komunikacja skupia się wokół tzw. receptomatów, opierając się najczęściej na niesprawdzonych informacjach lub pojedynczych przypadkach nieprawidłowości.
Zastanawiam się, czy uczestnicy tej dyskusji w ogóle wiedzą, o czym mówią, bo przecież np. receptomat.pl to nazwa portalu, który oferuje teleporady wyłącznie telefoniczne, a recepty na leki uzależniające nie uda się tam uzyskać.
Zamiast edukować pacjentów i rozwijać teleporady, bo są formą świadczeń dostępną kosztowo i geograficznie dla każdego, nawet niesamodzielnego pacjenta, budujemy przekonanie, że teleporada to patologia – środki uzależniające, fentanyl, marihuana i kupowanie recept. To ogromne uproszczenie. Wręcz absurdalne.
Teleporady stały się bardzo popularne w czasie pandemii. Czy uważa Pani, że dalszy rozwój telemedycyny wymaga pilnych zmian w regulacjach prawnych, aby zapewnić pacjentom bezpieczeństwo, a lekarzom jasne wytyczne co do odpowiedzialności?
W systemie ochrony zdrowia każdy musi czuć się bezpieczny – pacjent, mając pewność co do jakości i bezpieczeństwa świadczeń medycznych, które otrzymuje, i lekarz, wiedząc, w jakich ramach prawnych się porusza. Piętnowanie lekarzy podejmujących pracę w telemedycynie i poświęcających się rozwojowi tej formy świadczenia usług medycznych jest nieuczciwe. Nie dajemy lekarzom jasnych wytycznych, w jaki sposób pomagać pacjentowi poprzez teleporadę, a kiedy sami podejmują trud stworzenia praktyki w tym zakresie, straszymy ich sądem korporacyjnym. Jednocześnie musimy eliminować nieprawidłowości i piętnować nadużycia – należało to robić w okresie pandemii, kiedy bez podstawy prawnej lekarze odmawiali przyjmowania pacjentów w gabinetach i należy to robić teraz, kiedy świadczenia medyczne są udzielane z naruszeniem prawa lub niezgodne z aktualną wiedzą medyczną – tak stacjonarnie, jak i podczas teleporady.
Obecnie pojawia się wiele pytań wokół listy leków, które nie mogą być przepisywane podczas teleporad, szczególnie w kontekście decyzji Ministerstwa Zdrowia, które pozostawiło marihuanę leczniczą na tej liście. Jakie jest Państwa stanowisko w tej sprawie?
Uważam, że lista jest zbyt krótka i nie do końca odpowiada realiom. Znalazł się na niej np. fentanyl, który nie jest realnym problemem związanym z teleporadami, ale nie trafiły na nią leki z grupy benzodiazepin czy też tramadol, które bardzo często są przez pacjentów nadużywane. Jeśli w ogóle uznamy, że taka lista to dobre rozwiązanie, to powinna mieć szerszy zakres. Ten zakres powinien zostać skonsultowany przynajmniej największymi podmiotami świadczącymi usługi teleporad online, bo to one najlepiej wiedzą, jakie są potrzeby pacjentów. Tych potrzeb nie widać w pełni w statystykach wystawianych recept, bo lekarze udzielający porad w takich podmiotach leczniczych po prostu tych recept nie wystawiają, gdy nie ma do tego wskazań.
Teleporady mogą znacząco odciążyć system ochrony zdrowia, zwłaszcza w kontekście dostępności lekarzy pierwszego kontaktu. Jakie są, według Pani, największe zalety telemedycyny w kontekście redukcji kolejek do lekarzy POZ?
Rozwiązania telemedyczne pozwalają na elastyczne zrządzanie zasobami systemu ochrony zdrowia. Optymalizują pracę personelu medycznego, umożliwiają monitoring stanu zdrowia pacjentów, a w ogólnym rozliczeniu są tańsze niż tradycyjne procedury. Jeśli przyłożymy do telemedycyny właściwą wagę i wykorzystamy ją do udzielania świadczeń, które z korzyścią dla pacjenta mogą być świadczone w ten sposób, to mamy idealne rozwiązanie dla pacjentów niesamodzielnych, z ograniczeniami ruchowymi, z osłabioną odpornością, zamieszkujących obszary niezurbanizowane czy wreszcie dobre rozwiązanie dla każdego, kto potrzebuje szybkiej pomocy lekarskiej – za godzinę, a nie za tydzień.
Jakie zmiany w przepisach powinny zostać wprowadzone, aby lepiej regulować rynek teleporad, zarówno w kontekście jakości usług, jak i bezpieczeństwa pacjentów?
Brakuje nam systemowego podejścia do teleporady. Walka z nieprawidłowościami pojawiającymi się na rynku usług telemedycznych przypomina polowanie na czarownice – kontrolowane i ścigane są wybrane podmioty według nieokreślonych kryteriów. Niestety te punktowe działania sprzyjają rozwojowi szarej strefy, ponieważ pacjentów z kontrolowanych podmiotów natychmiast przejmują nowe portale telemedyczne, coraz bardziej oddalone od tego, co moglibyśmy nazwać standardem jakości i bezpieczeństwa.
Oczekiwałabym od decydentów pozytywnych regulacji porządkujących rynek i promujących dobrą telemedycynę, a nie kolejnych nakazów, zakazów i ścigania podmiotów według kryterium nazwy czy na podstawie doniesień medialnych, które często nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.
Część środowiska medycznego wskazuje na konieczność bardziej rygorystycznego monitorowania leków przepisywanych na teleporady. Jakie ryzyka wiążą się z obecnym podejściem do tego tematu? Czy widzi Pani potrzebę wprowadzenia bardziej szczegółowych regulacji w tej kwestii?
Telemedycyna nie jest lekiem na wszystkie bolączki systemu ochrony zdrowia, ale w wielu przypadkach pozwala obniżyć koszty i zwiększyć dostępność świadczeń dla pacjenta.
Jeśli będziemy wykorzystywać teleporady wtedy, kiedy jest to zasadne, nie będziemy musieli zastanawiać się, czy lek X albo Y powinien zostać dopisany na jakąś „czarną listę”. To nie jest najlepsze rozwiązanie, ponieważ nie ma co do niego jednolitego stanowiska w samym środowisku lekarskim i bardzo ciężko byłoby taka kompletną listę stworzyć.
Na rynku pojawia się coraz więcej prywatnych podmiotów oferujących usługi telemedycyny. Czy uważa Pani, że rynek teleporad powinien być bardziej uregulowany, aby zapobiec potencjalnym nadużyciom ze strony prywatnych firm, a jednocześnie zagwarantować pacjentom równy dostęp do tego typu opieki medycznej?
Pytanie co rozumiemy pod pojęciem nadużycia. W telemedycynie pracują ci sami lekarze, którzy pracują w stacjonarnej opiece medycznej. To, że wizyta stacjonarna trwa średnio 7 – 10 minut nie oznacza, że jest efektywniejsza niż 3-minutowa teleporada. Zarówno stacjonarnie, jak i zdalnie można pacjentowi tak samo pomóc jak i zaszkodzić. Prywatna opieka medyczna jest w Polsce powszechna i nie ma już odwrotu tak od teleporad, jak i prywatnej ochrony zdrowia.
Musimy edukować pacjentów, pokazywać im jak wybrać bezpieczną usługę telemedyczną a równolegle budować telemedyczny ekosystem, w tym regulacje prawne, które doprecyzują zasady udzielania teleporad gwarantujące jakość i bezpieczeństwo.
Wymóg rozmowy głosowej z pacjentem nie powinien być wymogiem narzucanym bez niekwestionowanej podstawy prawnej przez organy kontroli. Powinien zostać zapisany w prawie powszechnie obowiązującym i być egzekwowany od wszystkich podmiotów działających na rynku telemedycznym. Nie może być tak, że jednym podmiotom wolno prowadzić porady w formie czatów, SMS-ów czy e-maili, a tylko wybrani mają obowiązek dzwonienia do pacjentów. Wszyscy pacjenci mają równe prawo do świadczeń udzielanych zgodnie z aktualną wiedzą medyczną, bez względu na to, do której poradni się zgłoszą.