Prof. Maciej Banach: Na choroby sercowo-naczyniowe umiera w Polsce więcej osób niż na nowotwory

Dodano:
Prof. Maciej Banach
Mamy nowe leki, nowe połączenia lekowe, tymczasem nasze społeczeństwo nie odczuwa zaburzeń lipidowych jako czynnika ryzyka – mówi prof. dr hab. Maciej Banach.

– Boimy się nowotworów, które są drugim największym mordercą w Polsce, ale nie boimy się chorób sercowo-naczyniowych, na które umiera w Polsce rocznie 60% więcej osób! Jesteśmy coraz bardziej skuteczni w leczeniu chorób nowotworowych, ale ci pacjenci zaczynają umierać na choroby serca i naczyń.

Anna Kopras-Fijołek, NewsMed, Wprost: Zaburzenia gospodarki lipidowej są najbardziej rozpowszechnionym czynnikiem ryzyka sercowo-naczyniowego. Czy coś się zmienia?

Prof. dr hab. Maciej Banach, kardiolog: Niestety, nie. Moglibyśmy oczekiwać, że wiedza na ten temat jest większa. Mamy też większe możliwości i coraz więcej wiemy na temat właściwej diagnostyki i tego, jak skutecznie leczyć. Panel badań, by właściwie i bardzo dokładnie ocenić profil lipidowy, a w konsekwencji ryzyko sercowo-naczyniowe, jest już szeroki. To ogromny postęp w stosunku do tego, co było 10 lat temu. Mamy nowe leki, nowe połączenia lekowe, tymczasem nasze społeczeństwo nie odczuwa zaburzeń lipidowych jako czynnika ryzyka.

Dlaczego?

Zaburzenia lipidowe nie bolą. To jest najbardziej skryty czynnik ryzyka sercowo-naczyniowego i nie tylko. Zaburzenia lipidowe powodują również inne choroby cywilizacyjne, łącznie – pośrednio i bezpośrednio – z nowotworami. Jeśli bolą, to wtedy, kiedy jest już progresja procesu miażdżycy, powstaje blaszka miażdżycowa. Wtedy rzeczywiście pacjent może odczuwać szybsze męczenie się, kołatanie serca, pocenie się, niespecyficzne lub specyficzne bóle w klatce piersiowej, w zależności od tego, jak duże są zmiany miażdżycowe tętnic. Może dojść np. do udaru, choroby tętnic obwodowych, czyli bólów kończyn przy chodzeniu. To już jest porażka: pacjenta, ale przede wszystkim nasza, że nie rozpoznaliśmy tego odpowiednio wcześniej.

W jakim stopniu udaje się osiągać cele terapeutyczne?

Tu sytuacja wygląda troszkę lepiej, ale wciąż za mało jest edukacji. Nawet jak patrzymy na wyniki badania Da Vinci z 2019 roku, to zaledwie 24% pacjentów było w celu terapeutycznym (bez względu na ryzyko), a 17% miało prawidłowy poziom LDL dla pacjentów bardzo wysokiego ryzyka. Myślę, że w 2024 r. wciąż 70-80% osób ma niewłaściwy poziom cholesterolu LDL, czyli miażdżyca u nich narasta. Dane z największej bazy danych na świecie (Global Burden of Disease), które opublikowaliśmy w grudniu 2023 roku, pokazują, że wciąż mamy ok. 20 mln zgonów na świecie, z czego 4-4,5 mln zgonów jest z tego powodu, że pacjent nie ma właściwego stężenia cholesterolu LDL. W Polsce, jeżeli pacjent miałby właściwe stężenie cholesterolu LDL, byłoby rocznie ok. 30 tys. mniej zgonów z powodu chorób sercowo-naczyniowych, których obecnie jest ok. 160 tysięcy!

Co jeszcze jest ważne w osiąganiu celów terapeutycznych?

Ważna jest świadomość pacjenta. Trochę zaczyna się dziać w tym zakresie w Polsce. Mamy koordynowaną opiekę w prewencji pierwotnej, czyli w gabinecie POZ, natomiast brakuje tam kardiologii prewencyjnej, w tym diagnostyki i leczenia zaburzeń lipidowych. To można należy szybko poprawić. Bardzo dobrym pomysłem byłaby koordynowana opieka w prewencji pierwotnej; dawno wprowadziły to inne kraje europejskie. Tymczasem gdy np. pacjent w ramach programu Profilaktyka 40+ dostaje wynik, to dalej nic się z tym nie dzieje. Powinien natychmiast wrócić do lekarza POZ i otrzymać odpowiednią wiedzę. Jeżeli pacjent jest wyedukowany, to lepiej stosuje się do zaleceń lekarskich. Kolejny ważny element to inercja terapeutyczna: lekarze nie stosują maksymalnych dawek statyn, nie stosują leczenia skojarzonego, ignorują niewłaściwe stężenia LDL.

Z naszego badania przeprowadzonego w ubiegłym roku wynika, że jeżeli zastosowalibyśmy u pacjenta po zawale mięśnia sercowego natychmiastowe leczenie złożone statynami w najwyższych dawkach i ezetymibem, to jesteśmy w stanie uniknąć ok. 400 tysięcy zgonów na świecie. W Polsce byłoby to kilka tysięcy zgonów mniej (rocznie mamy ok. 80 tysięcy zawałów). Nieprawdopodobna możliwość, przy tak niewielkiej zmianie!

Jakie są przyczyny niskiej kontroli zaburzeń lipidowych?

Pacjent nie czuje, że to jest ważny czynnik ryzyka, lekarz też. Postuluję, by dążyć do tego, by jeśli lekarz rodzinny nie daje sobie rady z zaburzeniami lipidowymi u pacjenta, żeby skierował go do jednego z 600 certyfikowanych lipidologów, których łatwo znaleźć na stronie internetowej Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego. Nie można ignorować zaburzeń lipidowych jako czynnika ryzyka.

Zasada z LDL jest taka: „im niżej, tym lepiej”, „im dłużej (będziemy w celu terapeutycznym), tym lepiej”. A najważniejsza: „im wcześniej, tym lepiej”. Jeżeli wcześniej zapanujemy nad cholesterolem LDL, wydłużymy życie nawet o 16 lat i zmniejszymy ryzyko choroby sercowo-naczyniowej oraz powikłań o 60%! Nie ma bardziej skutecznej metody w kardiologii. Żadne leki przeciwnadciśnieniowe, żadne leki na otyłość, żadne leki stosowane u pacjenta z zawałem mięśnia sercowego nie redukują tak incydentów sercowo-naczyniowych, jak leki na zaburzenia lipidowe. To najprostsza metoda, żeby nie doszło do zawału (lub kolejnego zawału), udaru, groźnych powikłań czy zgonu.

Nowe możliwości terapeutyczne stwarza pitawastatyna...

Cieszę się, że ten lek wreszcie jest w Polsce, znany na świecie od kilkudziesięciu lat. Nikt przez lata nie potrafił mi odpowiedzieć, dlaczego pitawastatyna nie jest na rynku europejskim. Dlatego bardzo się cieszę, że udało mi się – bo ekspercko w tym pomagałem – doprowadzić do tego, że lek trafił do Polski i do Europy. To ważne, bo im więcej skutecznych leków, tym lepsza możliwość personalizacji leczenia i bardziej indywidualnego podejścia do pacjenta.

Pitawastatyna wymyka się trochę z efektu klasy statyn. Jest to lek, który ma najmniej działań niepożądanych. Czasem mówimy o tym, że niektóre statyny mogą powodować bóle mięśniowe. Po statynach występują one nie więcej niż u 10% pacjentów; w przypadku pitawastatyny – tylko u ok. 4%. Jednocześnie jest to lek, który ma inne działanie w kontekście zaburzeń metabolicznych. Niektóre statyny, szczególnie ich wysokie dawki, mogą zwiększać ryzyko cukrzycy (u pacjentów, którzy mają ryzyko cukrzycy, stan przedcukrzycowy, otyłość). Ten wzrost ryzyka cukrzycy i tak jest kilkukrotnie mniejszy niż korzyści wynikające z leczenia statynami, jeśli chodzi o redukcję incydentów sercowo-naczyniowych. Pitawastatyna jednak, poprzez swój mechanizm działania, może obniżać poziom glukozy i hemoglobiny glikowanej. Nie zwiększa ryzyka nowych przypadków cukrzycy. To więc kolejny lek, który warto rozważyć u osób, które mają zaburzenia metaboliczne.

Jest to trzecia najsilniejsza statyna, która daje możliwość personalizacji leczenia w ogromnej grupie pacjentów: z zaburzeniami metabolicznymi, stanem przedcukrzycowym, otyłością, u tych, którzy mają jakiekolwiek działania niepożądane mięśniowe czy związane z nietolerancją statyn. Te możliwości zastosowania pitawastatyny są najważniejsze.

Polska jest wciąż krajem bardzo wysokiego ryzyka sercowo-naczyniowego.

Rodzi się dziecko i już jest w grupie bardzo wysokiego ryzyka ze względu na występujące ryzyko populacyjne.

Czego brakuje?

Komunikacji. Wciąż boimy się nowotworów, które są drugim największym mordercą w Polsce, ale nie boimy się chorób sercowo-naczyniowych, na które umiera w Polsce rocznie 60% więcej osób! Jesteśmy coraz bardziej skuteczni w leczeniu chorób nowotworowych, ale ci pacjenci zaczynają umierać na choroby serca i naczyń. Potrafimy wyrwać ze szponów śmierci osobę, która miała chorobę nowotworową, a umiera ona na choroby serca i naczyń...

Zrobiłem badania, które wkrótce opublikuję – proszę sobie wyobrazić, że tylko kilka procent chorych leczonych na choroby nowotworowe ma badany cholesterol! Nie możemy zaniedbywać czynników ryzyka chorób sercowo-naczyniowych. Tym bardziej, że wiemy, jak uniknąć choroby sercowo-naczyniowej, jak do niej nie dopuścić. Polska jest krajem, w którym są najgorsze wyniki na świecie, jeśli chodzi o śmiertelność z powodu choroby tętnic obwodowych. Tych pacjentów nie diagnozujemy u lekarza rodzinnego, u kardiologa, nie mierzymy tzw. wskaźnika kostka-ramię. Pacjent jest diagnozowany, kiedy mamy krytyczne niedokrwienie kończyn z powodu miażdżycy, wysokiego cholesterolu. Pacjent trafia na oddział chirurgii naczyniowej. W Polsce mamy największy odsetek w Europie amputowanych nóg z powodu tych zaniedbań... Najwyższy czas, by zacząć o tym mówić, „obudzić” Ministerstwo Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia.

Profilaktyka, prewencja, edukacja: to tylko teoria?

Mówi się o tym, ale właściwie nic się nie dzieje. To ogromny zarzut do Ministerstwa Zdrowia i NFZ nie w kontekście ostatniego roku, ale za zaniedbania ostatnich 25 lat. Straciliśmy ogromny potencjał, który wykorzystały inne kraje. Teraz, nawet w kontekście naszej prezydencji, też niewiele się dzieje. Dlatego my, jako towarzystwo naukowe, jako eksperci musimy sami działać. W 2025 roku pojawią się najnowsze wytyczne Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego i 11 innych towarzystw – to będą chyba pierwsze tego typu wytyczne na świecie, gdzie 12 towarzystw będzie mówiło o zaburzeniach lipidowych, by zwiększyć świadomość. My ze swojej strony, jako eksperci, zrobimy wszystko. Natomiast bez pomocy w zakresie edukacji, skutecznych programów zdrowotnych, koordynowanej opieki wciąż nie będziemy efektywni. Mamy w Polsce jedne z najwybitniejszych grup badawczych. Chciałbym, żeby ministerstwo i rządzący potrafili wykorzystać tę ekspercką wiedzę.

Prof. dr hab. Maciej Banach, specjalista w dziedzinie kardiologii i lipidologii, kierownik Zakładu Kardiologii Prewencyjnej i Lipidologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, przewodniczący Polskiego Towarzystwa Lipidologicznego oraz Międzynarodowego Panelu Ekspertów Lipidowych.

Źródło: NewsMed
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...