Mija 39 lat od przełomu w polskiej medycynie. Religa: Przestaliśmy być zaściankiem
5 listopada to jedna z najważniejszych dat w historii polskiej medycyny. 39 lat temu, w 1985 r. prof. Zbigniew Religa przeprowadził pierwszą w Polsce udaną transplantację serca. Operacja odbyła się w Śląskim Centrum Chorób Serca (wówczas Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii) w Zabrzu.
Szanse wynosiły 50 proc.
– W latach osiemdziesiątych szanse powodzenia takiej operacji w Polsce wynosiły zaledwie 50 procent. Brakowało odpowiednio wyszkolonego personelu – wspominał po latach prof. Zbigniew Religa. Jednak się udało. Pacjentem był 62-latek z niewydolnością serca, przeżył dwa miesiące od operacji.
"5 listopada 1985 roku docent Zbigniew Religa w asyście dr. Andrzeja Bochenka podejmuje próbę przeszczepienia serca u biorcy z Krzepic — rodzinnego miasta dr. Mariana Zembali, który w tym czasie pobiera serce od dawcy w sali obok. Chorego znieczula dr Bogusław Kominek. Kilka godzin po zabiegu chory odzyskuje przytomność, zaczyna sprawnie, samodzielnie oddychać, jest świadomy i gotów do szybkiej rehabilitacji. Sukces" — pisał rok temu na FB prof. Michał Zembala, syn prof. (wtedy dr.) Mariana Zembali, który towarzyszył wtedy prof. Relidze.
„Pierwsze udane #przeszczepienie serca w Polsce miało miejsce 38 lat temu w Zabrzu. W małym budynku, który był pierwotnie przeznaczony na szpital psychiatryczny, a dopiero później przekształcony w Wojewódzki Ośrodek Kardiologii – WOK. Wielu z nas pamięta jeszcze czasy, gdy mówiono „o WOK-u” Religi. Złote czasy pionierów" – wyjaśniał w rocznicowym wpisie Zembala.
Przestaliśmy być zaściankiem
Przeszczep serca z 1985 r. to jedno z wielu przełomowych dokonań prof. Religi pioniera polskiej kardiochirurgii. Rok później wykonał pierwszy w Polsce przeszczep płuc i serca, w 1990 r. zaczął przeprowadzać zabiegi leczenia przewlekłej zatorowości płucnej. W 1991 r. stworzył prototyp sztucznego serca i zastawki biologicznej.
– Największym jego sukcesem było wprowadzenie polskiej kardiochirurgii na nowoczesny poziom. Przestaliśmy być gorsi, słabsi, zaściankowi, staliśmy się równoważnymi partnerami dla kolegów z Europy Zachodniej czy USA – mówił dla „Wprost” jego syn Grzegorz, także kardiochirurg.
– Druga rzecz – to zmiana sposobu myślenia o kierowaniu zespołem. W Polsce medycyna przez wiele lat była i często nadal jest zorganizowana w systemie niemieckim, ordynatorskim: jest jeden „mądry”, a wszyscy inni mają robić to, co on mówi. Ojciec zawsze był zwolennikiem anglosaskiego systemu konsultanckiego: jak lekarz zdobędzie specjalizację, to jest rzeczywiście samodzielny. To jest druga rzecz, na której mu w medycynie bardzo zależało, i to się teraz dokonuje – dodawał młodszy prof. Religa.
Syn Zbygniewa Religi podkreśla, że prof. miał wiele cech, które pozwalały mu dokonywać tego, co sobie zaplanował. – Stawiał sobie cele, do których dążył, niezależnie od tego, co działo się wokół. Z reguły udawało mu się je zrealizować. To nie tylko transplantacje serca, ale też np. mechaniczne wspomaganie serca. Miał to szczęście, że w latach 70. i 80. był w Stanach i zobaczył, jak może wyglądać kardiochirurgia. Uważał, że nie ma powodu, żeby ludzie w Polsce mieli inną, gorszą jakość służby zdrowia niż na świecie i starał się to zmienić – mówił prof. Grzegorz Religa.
W ubiegłym roku „Wprost” uznał prof. Zbigniewa Religę za najważniejszą osobę w ciągu ostatnich 40 lat w polskiej nauce i medycynie.