Chłoniaki to nowotwory wywodzące się z tkanki chłonnej. Pod względem częstości zachorowań na nowotwory zajmują piąte miejsce u kobiet, a szóste u mężczyzn. – Chłoniaki można generalnie podzielić na takie, które mają przebieg agresywny lub powolny. Te pierwsze cechuje szybki postęp choroby. Właśnie takim nowotworem jest chłoniak rozlany z dużych komórek B (DLBCL), najczęstszy chłoniak występujący u dorosłych. Jeśli pacjenta nie będziemy leczyć, to czas jego przeżycia można liczyć w miesiącach, czasami nawet w tygodniach. Dobrą wiadomością jest jednak to, że leczymy chorych z intencją wyleczenia – mówi prof. Iwona Hus, kierująca Oddziałem Chorób Układu Chłonnego w Instytucie Hematologii i Transfuzjologii w Warszawie, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów.
Na chłoniaka z dużych komórek B najczęściej chorują osoby po 60. roku życia, choć zachorowania zdarzają się też u młodszych. Niepokojące objawy to powiększenie węzłów chłonnych, powiększenie wątroby, śledziony, a także objawy ogólne (gorączka, poty nocne, chudnięcie, zmęczenie, częste infekcje). Objawy często zależą od lokalizacji chłoniaka.
Pierwsza linia leczenie jest, a co dalej?
Leczenie polega początkowo na zastosowaniu immunochemioterapii, czyli przeciwciała monoklonalnego (rytuksymabu), wraz z chemioterapią. – 60 proc. chorych jesteśmy w stanie w ten sposób wyleczyć. Problem jest z pozostałymi 40 procentami pacjentów, u których choroba jest albo oporna, albo powraca. Niestety, w takim przypadku staje się znacznie trudniejsza do opanowania – mówi prof. Hus. Młodszym pacjentom, w dobrym stanie ogólnym, można w takiej sytuacji zaproponować wysokodawkowaną chemioterapię i przeszczepienie szpiku. – Niestety skuteczność wysokodawkowej chemioterapii, wspomaganej przeszczepieniem komórek macierzystych, jest dziś o wiele mniej skuteczna niż 10-20 lat temu, kiedy potrafiliśmy w ten sposób uratować połowę chorych. Obecnie możemy pomóc nie więcej niż 20 proc. chorych – zaznacza prof. Wojciech Jurczak, kierujący Pododdziałem Leczenia Nowotworów Układu Chłonnego w Klinice Onkologii Klinicznej Narodowego Instytutu Onkologii w Krakowie. Dlatego zarówno eksperci, jak środowiska pacjentów od dawna postulowały o możliwość zastosowania nowych terapii, już zarejestrowanych w Europie. Od maja dwie znalazły się w programie lekowym i mają być dostępne dla pacjentów.
Chemioterapia, która działa w komórce nowotworowej
Pierwsza z nowych terapii na majowej liście refundacyjnej dla chorych na DLBCL to polatuzumab wedotyny. – To celowana chemioterapia, czyli cytostatyk sprzężony z przeciwciałem monoklonalnym – tłumaczy prof. Jurczak. – To lek nowej generacji: przeciwciało monoklonalne ma doprowadzić cytostatyk do komórki nowotworowej, gdzie zostaje on wchłonięty, a następnie niszczy komórki chłoniaka – dodaje prof. Hus.
Dzięki temu, że chemioterapia zaczyna działać dopiero w komórce nowotworowej, nie powoduje poważnych działań niepożądanych. – To bardzo ważne, ponieważ dzięki temu możemy podać większą dawkę leku, co byłoby zbyt toksyczne dla organizmu, gdyby podawać ją doustnie lub dożylnie – zaznacza prof. Jurczak. Takie leczenie okazuje się bardzo efektywne. – Rejestracja leków w onkologii często jest możliwa, jeśli przedłużają życie o kilka miesięcy. W przypadku polatuzumabu wedotyny to nie jest kilka miesięcy; to jest wręcz nokaut w porównaniu z klasyczną chemioterapią: mamy ponad dwukrotne wydłużenie przeżycia wolnego od choroby. Atutem jest też to, że lek możemy podać zarówno pacjentom, którzy nie mogą być poddani przeszczepieniu szpiku, jak tym, u których przeszczepienie się nie powiodło – tłumaczy prof. Jurczak.
Polatuzumab wedotyny działa podobnie jak inny lek, z powodzeniem już stosowany od kilku lat w chłoniaku Hodgkina. – Obydwa zawierają ten sam cytotatyk (aurystynę), różnią się tylko przeciwciałem. W przypadku brentuksymabu wedotyny przeciwciało jest skierowane przeciw antygenowi CD30, obecnemu na powierzchni komórek chłoniaka Hodgkina; w przypadku polatuzumabu: przeciw antygenowi CD79, obecnemu na powierzchni komórek chłoniaka rozlanego z dużych komórek B. To jest kontynuacja rewolucji w onkologii, gdzie klasyczna chemioterapia jest zastępowana przez celowaną – dodaje prof. Jurczak. – Bardzo cieszymy się z refundacji polatuzumabu wedotyny dla pacjentów; to kolejna „biała plama” w hematoonkologii, która zostaje zapełniona. To lek przedłużający życie chorych – mówi Katarzyna Lisowska ze stowarzyszenia Hematoonkologiczni.
Dla kogo nowoczesne leczenie
Od maja dla chorych na DLBCL, u których doszło do nawrotu, będzie również refundowana bardzo nowoczesna terapia komórkami CAR-T. – To bardzo dobra wiadomość, choć problem polega na tym, że zarówno polatuzumb wedotyny jak terapia CAR-T zostały zapisane do refundacji w sposób zgodny z Charakterystyką Produktu Leczniczego (ChPL), bez żadnych ograniczeń, co oznacza, że powinni móc je otrzymać wszyscy pacjenci, którzy mają wskazania do leczenia – mówi prof. Jurczak. To nowość w programach lekowych, w których zwykle jest szereg ograniczeń, zawężających grupy leczonych pacjentów.
Prof. Jurczak zwraca jednak uwagę na to, że jak na razie w Polsce są jedynie trzy ośrodki będące w stanie wykonać procedurę CAR-T (od chorego pobiera się jego limfocyty T, następnie są one modyfikowane genetycznie i podawane z powrotem choremu). – Trudno mi wyobrazić sobie sytuację, żeby była możliwość leczenia w ten sposób więcej niż 40-50 pacjentów rocznie. W przypadku polatuzumabu wedotyny nie ma takiego problemu, możemy leczyć wszystkich, a szacujemy, że będzie to ok. 500 chorych rocznie. Wyzwaniem jest jednak finansowanie programu – mówi prof. Jurczak. Okazuje się, że obydwie nowe metody leczenia zostały dopisane do już istniejącego programu DLBCL; otwarte pozostaje pytanie, czy znajdą się dodatkowe środki na leczenie.
– Cieszę się, że nowe leki znalazły się w programie, jednak to, czy będziemy mogli w ten sposób leczyć dużą liczbę pacjentów, zależy od podejścia NFZ do przekazywania środków na program terapeutyczny. Mamy nadzieję, że ten nowy sposób refundacji leków, bez ograniczeń grup pacjentów, będzie również dotyczył finansowania, a NFZ nadąży za intencją ustawodawcy i renegocjuje kontrakty na program lekowy dla ośrodków prowadzących terapię. Inaczej to szpitale musiałyby kredytować leczenie, czekając na zwrot pieniędzy, a lekarze w praktyce musieliby „wybierać” pacjentów, którym leki zostaną podane. Mamy nadzieję, że tak się nie stanie – dodaje prof. Jurczak. – Mamy nadzieję, że szpitale szybko zorganizują przetargi, a pacjenci szybko dostaną lek i będzie on dostępny dla wszystkich chorych, którzy tego potrzebują. W tej chorobie bardzo liczy się czas, z leczeniem nie można czekać, pacjent potrzebuje natychmiast leczenia, gdyż jest to choroba o bardzo agresywnym przebiegu. Są szpitale, które mają już wytypowanych pacjentów do takiego leczenia, ważne, żeby jak najszybciej je dostali – dodaje Katarzyna Lisowska.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.