Dr Zimnoch: Każdemu młodemu mężczyźnie gratuluję, że zdobył się na odwagę i przyszedł do urologa

Dr Zimnoch: Każdemu młodemu mężczyźnie gratuluję, że zdobył się na odwagę i przyszedł do urologa

Dodano: 
Dr Przemysław Zimnoch: Do urologa przychodzą coraz młodsi mężczyźni. Zawsze, gdy pojawiają się niepokojące objawy, warto iść do lekarza.
Dr Przemysław Zimnoch: Do urologa przychodzą coraz młodsi mężczyźni. Zawsze, gdy pojawiają się niepokojące objawy, warto iść do lekarza. Źródło: Archiwum prywatne
– Mężczyźni są dziś odważniejsi, rzadziej wstydzą się przyjść do urologa. Lepiej przyjść wcześniej niż martwić się i mieć poważniejsze schorzenia – mówi dr n. med. Przemysław Zimnoch, urolog z Kliniki Urologii szpitala CSK MSWiA i kliniki Viva Derm w Warszawie.

Mężczyźni dbają o swoje zdrowie? Nie wstydzą się już przyjść na wizytę do urologa?

Muszę powiedzieć, że to się zmienia. W ciągu 20 lat mojej pracy spotykałem mężczyzn, którzy przychodzili późno, gdy choroba była już rozwinięta. Teraz jednak coraz częściej przychodzą młodsi, i to niekoniecznie z problemami dotyczącymi prostaty bądź nerek, częściej z problemami związanymi z jądrami, prąciem, chorobami narządów intymnych. Często są to młodzi mężczyźni, w wieku 20 lat, a nawet młodsi, gdyż coś „wybadali” sobie sami. Myślę, że obserwowana wcześniej wstydliwość w społeczeństwie powoli ustępuje.

18-20-latkowie przychodzą, bo faktycznie mają problem?

Różnie. Czasami nie mają kogo spytać, czy to coś niepokojącego, więc sięgają do komputera. A w Internecie zwykle mówi się o skrajnych sytuacjach, dlatego zazwyczaj dowiadują się, że mają nowotwór, są poważnie chorzy, wymagają pilnej operacji… Przychodzą do lekarza, bo są przerażeni. To bardzo dobrze, że przychodzą: każdemu nastolatkowi i każdemu młodemu mężczyźnie gratuluję, że zdobył się na odwagę i przyszedł, bo w niektórych środowiskach jest to jeszcze różnie postrzegane. Zdecydowanie lepiej przyjść wcześniej niż później martwić się i mieć poważniejsze schorzenia.

Kiedy mężczyzna powinien przyjść do urologa? Jakie objawy powinny zaniepokoić?

Zawsze, kiedy zauważył, że dzieje się coś niepokojącego: np. pojawia się infekcja w okolicach intymnych, bóle w okolicy lędźwiowej, krwiomocz. Dodatkowo każdy mężczyzna ok. 40-45. roku życia powinien przebadać się w kierunku raka prostaty. Jeśli wszystko będzie w porządku, to kolejna wizyta kontrolna może być np. za 4 lata. Lepiej pytać, jeśli się ma jakiekolwiek wątpliwości, niż czekać.

U młodych mężczyzn zdarzają się nowotwory urologiczne?

Rak może się zdarzyć w każdym wieku. U młodych mężczyzn w pierwszej kolejności może się pojawić rak jądra. Są to różne typy guzów, które różnie mogą być leczone. Jeśli mężczyzna wyczuje w jądrze nieprawidłową strukturę, która nie jest bolesna, to warto przyjść do urologa. Nie musi to jednak oznaczać guza jądra, ponieważ mogą to być też torbiele nasienne, wodniaki, deformacje jądra po urazach w dzieciństwie.

Jeżeli natomiast występuje ból jądra, to na pewno trzeba zgłosić się do urologa. Ból jądra nie musi być związany z nowotworem. Nagły i silny ból jądra, szczególnie w godzinach porannych, może być spowodowany skrętem jądra. Skręt jądra, zapalenie jądra, żylaki powrózka nasiennego mogą powodować dolegliwości bólowe, które manifestują się bólem. Sam pacjent nie jest w stanie zróżnicować tych stanów chorobowych, natomiast konsekwencje mogą być poważne. Przy skręcie jądra jest tylko 8 godzin, by je okręcić. Później jądro ulega martwicy i trzeba je usunąć.

W przypadku wystąpienia nagłego bólu, trzeba jechać do szpitala?

Tak, na szpitalny oddział ratunkowy, a nie do poradni urologicznej. Najlepiej jechać do szpitala, w którym jest oddział urologii. Jeżeli nie ma takiej możliwości, to do szpitala, gdzie jest oddział chirurgiczny.

8 godzin to niewiele…

Jądra są bardzo wrażliwe na bodźce, w związku z tym ból może być bardzo intensywny. Pacjent go nie zlekceważy, ważne, żeby najszybciej przyjechał na SOR.

W przypadku nowotworu jądra, ból może być bardzo dyskretny, dlatego zdarza się, że mężczyźni go ignorują. Warto jednak tego nie robić. Podobnie gdy jedno jądro różni się od drugiego, to też trzeba iść do urologa.

Kobietom zaleca się samobadanie piersi raz w miesiącu. A mężczyznom sprawdzenie jądra – też tak często?

Nie; jądra są bardzo wrażliwe na dotyk, na urazy, dlatego zbyt częste ich badanie mogłoby doprowadzić do zespołu bólowego miednicy małej, który będzie się manifestował bólem jadra nawet wtedy, gdy nie ma żadnego schorzenia. Jeżeli nie ma czynników ryzyka, nikt z rodziny nie chorował, to samobadanie raz w roku powinno być wystarczające. Oczywiście, jeśli pojawiają się niepokojące objawy, to nie można czekać, tylko jak najszybciej iść do urologa. Warto pamiętać, że guz jądra może wystąpić w każdy wieku.

Mężczyznom po czterdziestce często dokucza przerost prostaty. Największy lęk budzi jednak rak prostaty. Kiedy zacząć się badać?

W 40-45. roku życia warto zgłosić się do urologa: zbada prostatę, poprosi o oznaczenie czynnika PSA. Przestrzegam jednak, aby nie przychodzić już z wynikiem PSA, tylko poczekać na zlecenie urologa. Ten marker nie jest charakterystyczny tylko dla raka prostaty. PSA rośnie również po badaniu per rectum, przy stanach chorobowych w miednicy małej, przeroście gruczołu krokowego, zapaleniu pęcherza, zapaleniu gruczołu krokowego. Zdarzało mi się, że pacjent przychodził do mnie po leczeniu antybiotykiem z powodu częstomoczu i infekcji dolnych dróg moczowych. Przychodził z wynikiem PSA, który wynosił 20 ng/ml, a wcześniej wpisywał ten wynik do Internetu i dowiadywał się, że przy takim wyniku to ma już rozsiany proces nowotworowy. Kiedyś pacjent (z PSA 50 ng/ml) przyszedł z żoną i zapytał, ile czasu życia mu zostało. Kilkutygodniowa kuracja antybiotykiem z powodu ostrego stanu zapalnego prostaty wyleczyła go, i wartość PSA wróciła do normy.

Tak więc uważałbym na sytuacje, kiedy oznaczamy PSA. Jeżeli dzieje się coś niepokojącego, to lepiej najpierw zgłosić się do lekarza, aby ten upewnił się, z jaką jednostką chorobową mamy do czynienia i zastosował odpowiednie leczenie. Dopiero później można oceniać ten marker.

Pacjent na pewno oddycha z ulgą, jeśli okazuje się, że to „tylko” infekcja, a nie rak. Często jednak przychodzą też mężczyźni w bardzo zaawansowanym stadium choroby, bo coś przeoczyli?

Tak, się zdarza. Jeśli jednak chodzi o raka prostaty, to nawet jeżeli mamy chorobę uogólnioną, przerzuty do węzłów chłonnych, do kości, to jest jeszcze możliwość leczenia. Nie jest tak, że pacjent jest już skazany. Rak prostaty może mieć różne stopnie złośliwości. Jeśli jest to forma bardziej złośliwa, to wtedy rzeczywiście postępowanie musi być agresywne i rozpoczęte jak najszybciej.

Zdarza się jednak, że rozpoznania raka prostaty leczymy zachowawczo.

Zachowawczo, to znaczy?

To dość dziwna sytuacja dla pacjentów: proponuje im się nie leczyć raka prostaty. Mogę tak zrobić, jeśli wiem, że nowotwór jest w niskim stopniu złośliwości, będzie się rozwijał w organizmie jeszcze przez kilka lat, natomiast mężczyzna jest młody i chciałby uniknąć powikłań leczenia operacyjnego. Najpierw trzeba wykonać biopsję i sprawdzić, z jakim nowotworem mamy do czynienia. Jeśli jest on mniej złośliwy, to zdarza się, że zalecamy tylko obserwację. Jest to ogólnie dostępna metoda, proces włączenia leczenia agresywnego możemy odwlec o kilka lat, a pacjent na tym nie ucierpi. Oczywiście, to nie jest tak, że pacjenta zostawiamy. On jest obserwowany, ma częściej robione PSA, obligatoryjnie co pół roku biopsję. Musi być też przekonany, że takie postępowanie jest dla niego najlepsze. Jeśli ma wątpliwości, to zawsze ma możliwość zasięgnięcia opinii u innego lekarza.

Z tym sposobem leczenia jest też związana druga strona medalu: czy pacjent jest w stanie żyć ze świadomością, że ma nowotwór. Jeśli będzie ciągle o nim myślał, to nie będzie w stanie normalnie funkcjonować; a to też należy wziąć pod uwagę.

Często proponuje się odroczenie leczenia?

Coraz częściej. Diagnostyka idzie do przodu, wykrywamy coraz mniejsze nowotwory. A wiemy, że rak prostaty rozwija się 10-15 lat, zanim stanie się istotny klinicznie. “Mniej złośliwa” postać nowotworu, odpowiednio obserwowana, nie skraca życia mężczyzny, natomiast leczenie operacyjne może doprowadzić do tego, że mężczyzna nie będzie miał wzwodu, pojawi się nietrzymanie moczu, a w związku z tym komfort i jakość życia pogorszy się. Taka operacja nie przyniesie korzyści wynikających z pozbycia się choroby nowotworowej, a może przysporzyć problemów. Dziś lekarz nie narzuca formy leczenia, pacjent ma prawo i może sam decydować.

Obecnie dużo się mówi o leczeniu raka prostaty za pomocą robota da Vinci, gdzie nie ma dużego ryzyka powikłań.

Z pomocą robota widzimy wszystko dokładniej, ruchy są precyzyjne. Efekt końcowy onkologiczny będzie taki sam, jak przy operacji wykonanej klasycznie czy laparoskopowo, jednak powikłań będzie mniej. Ta metoda operowania (z pomocą da Vinci) jest lepsza dla lekarza i dla pacjenta, trzeba jednak umieć operować też w sposób klasyczny, gdyż na każdym etapie może być konieczne przejście na operację klasyczną.

Większość Pana pacjentów urologicznych to nie są jednak pacjenci nowotworowi?

Niestety, muszę powiedzieć, że 2 lata pandemii doprowadziło do sytuacji, że częściej mam do czynienia z pacjentami z chorobą nowotworową. Przychodzą mężczyźni z bardziej zaawansowanymi nowotworami, często są to nowotwory o takim zaawansowaniu, jakie ostatnio widziałem 15 lat temu. Niestety, strach przed pandemią powodował, że bagatelizowaliśmy inne zagrożenia. Często badania odkładaliśmy na później i dziś widać tego konsekwencje.