Prof. Radziszewski: Ta diagnoza to nie wyrok. Mężczyzna nadal może mieć radość z seksu

Prof. Radziszewski: Ta diagnoza to nie wyrok. Mężczyzna nadal może mieć radość z seksu

Dodano: 
Mężczyzna w gabinecie lekarskim
Mężczyzna w gabinecie lekarskim Źródło: Shutterstock / Image Point Fr
– Chciał,bym żebyśmy przestali leczyć naszą „polską ścieżką”. Leczmy tak, jak na świecie – przekonuje prof. Piotr Radziszewski. Mówi też, jak powinno wyglądać leczenie raka prostaty, by żyć kilkanaście lat dłużej, a przy tym czuć się w pełni mężczyzną. I dlaczego po czterdziestce każdy mężczyzna powinien zaprzyjaźnić się z urologiem.

Katarzyna Pinkosz, „Wprost”: Kończy się listopad: miesiąc akcji Movember, kiedy dużo mówi się o nowotworach męskich, w tym raku prostaty. To wciąż nowotwór wstydliwy. Czy to się zmienia? Kiedy będzie tak, że mężczyźni zamiast się wstydzić, pójdą do urologa? Tak jak kobiety w przypadku raka piersi, który już nie jest tematem tabu?

Prof. Piotr Radziszewski: Rak prostaty nadal jest tematem tabu w Polsce. W niektórych krajach już nie: tam, gdzie od lat są wdrażane programy wykrywania i leczenia na wczesnym etapie. Żeby tak się stało w Polsce, konieczne jest przełamanie barier, zwłaszcza mitu, że rak prostaty spowoduje, że mężczyzna przestaje być mężczyzną. To dlatego panowie odraczają moment pójścia do urologa, jak to tylko możliwe. A przecież nowoczesne metody leczenia – np. dzięki zastosowaniu robota da Vinci – powodują, że męskość nie jest zagrożona. Nadal możemy czerpać radość z seksu.

Drugi problem – rak prostaty wiąże się pejoratywnie z określeniem „kastracja”. Rzeczywiście, to rak zależny od męskich hormonów. Kiedyś, gdy nie było leków, leczono go poprzez kastrację jąder. Ale to dawne czasy. Już dawno wprowadzono leki, które to zastąpiły. Obecnie mamy nowoczesne metody leczenia hormonalnego, które wydłużają życie i pozwalają mężczyznom zachować jakość życia. Mężczyźni wiedzą, że powinni badać prostatę. Powinni jednak też wiedzieć, że rak prostaty to nie wyrok, że nawet w stadium rozsianym może być chorobą przewlekłą.

Zaskoczył mnie Pan, mówiąc, że mężczyźni wiedzą, że powinni się badać. Jednak statystyki nie są optymistyczne: rak prostaty jest już nowotworem numer 1 pod względem liczby zachorowań u mężczyzn.

Nie oznacza to jednak, że obecnie więcej mężczyzn zachorowuje. Po prostu częściej i wcześniej rak prostaty jest wykrywany. Takie „piki” zachorowań obserwowano w Stanach w pierwszej dekadzie XXI wieku, kiedy rosła wykrywalność. W Polsce też będzie ona rosła, aż dojdzie do pewnej stabilizacji liczby zachorowań, a potem może ona nawet spadać. Tak jest obecnie w Stanach, jeśli chodzi o przyrost odsetkowy nowych przypadków.

Czytaj też:
Przełomy w leczeniu, oczekiwania pacjentów: choroby cywilizacyjne – debata Wprost z wiceministrem Miłkowskim

Mężczyźni dziś częściej się badają niż kiedyś?

Zdecydowanie! Jednak nadal widać strach przed badaniem, żeby przypadkiem niczego nie znaleźć.

A nie trzeba się bać?

Nie.

Jeśli rak prostaty zostanie wykryty wcześnie, to jest możliwe wyleczenie. To warunek.

Ostatnio przyszedł do mnie 47-latek, z nowotworem wcześnie wykrytym, niskiego ryzyka. Porozmawialiśmy, zdecydowaliśmy o leczeniu operacyjnym. To był wcześnie wykryty nowotwór, w jednym płacie, można było zastosować operację oszczędzającą pęczki naczyniowo-nerwowe. Taka operacja to nie tylko szansa na wyleczenie z raka prostaty, ale też zwiększenie szansy na zachowanie erekcji.

Kiedy mówimy o raku, na szali jest życie, warto myśleć o zaburzeniach erekcji?

Warto. W Polsce leczenie zaburzeń erekcji od lat wywołuje uśmiech. To temat tabu, skrzętnie omijany. Jednak to duży problem, między innymi wielu mężczyzn po prostatektomii radykalnej, którzy mają zaburzenia erekcji. U części z nich aż prosiłoby się, żeby założyć protezę prącia. Ale ten zabieg jest nierefundowany, a nie każdego stać wykonać go prywatnie. Ale czy dla 47-latka zaburzenia erekcji – albo powiem wprost, choć tych słów nie lubię: „bycie impotentem” – nie spowodują w przyszłości depresji, nie zmniejszą chęci do życia?

Czytaj też:
Prof. Chłosta: Nieoptymalne leczenie raka prostaty to... ani po rycersku, ani po lekarsku

Kiedy więc mężczyzna powinien pomyśleć o prostacie?

Powinien zaprzyjaźnić się z urologiem po 40. roku życia, a jeśli w rodzinie występował rak prostaty (np. chorował ojciec, dziadek), to nawet już po 35. roku życia. Wtedy trzeba zrobić pierwszy raz badanie w kierunku PSA i pokazać je urologowi. On zadecyduje, co dalej.

Ile lat miał najmłodszy Pana pacjent z rakiem prostaty?

35 lat. U niego w rodzinie były zachorowania na raka prostaty. Dlatego naprawdę z tym badaniem nie można czekać.

Mężczyzna, który słyszy dziś taką diagnozę, jest przerażony…

Powinien raczej myśleć, że to choroba przewlekła, pod warunkiem odpowiedniego leczenia. Nieleczona cukrzyca też jest chorobą śmiertelną, nieleczone nadciśnienie tętnicze także. Podobnie jest z rakiem prostaty. Najważniejsze, żeby zgłosić się do urologa, a potem odpowiednio często kontrolować się.

Druga rzecz, o której marzymy: żeby lekarz miał szansę wdrażać odpowiednie sposoby leczenia.

Czytaj też:
Jak zmniejszyć liczbę zgonów z powodu nowotworów: debata Wprost z wiceministrem Miłkowskim

A ma dziś taką możliwość?

Te możliwości bardzo się zwiększyły. Od tego roku jest już możliwość refundacji operacji robotowych da Vinci: bardzo się z tego cieszymy, to kolosalna zmiana, bo zabieg prostatektomii radykalnej można wykonać tak, że jest znacznie mniejsze ryzyko pojawienia się np. zaburzeń erekcji. Bardzo się też cieszymy z tego, że od marca mamy możliwość stosowania nowoczesnych leków w zaawansowanym raku gruczołu krokowego. Na te zmiany czekaliśmy 7-8 lat. tyle wynosiło opóźnienie w leczeniu raka gruczołu krokowego w stosunku do reszty świata. Dziś wynosi ono tylko cztery lata; choć dla pacjenta to nie są „tylko” cztery lata; to „aż” cztery lata.

Na czym polegało ta marcowa zmiana w możliwościach leczenia?

W marcu mieliśmy niesamowitą zmianę w programie lekowym. Wcześniej pacjenci z opornym na kastrację rakiem gruczołu krokowego, którzy nie mieli jeszcze przerzutów, musieli czekać, aż one się pojawią, by dostać innowacyjne leczenie. Proszę posłuchać, jak to brzmi: „musieli czekać na przerzuty”. Jak czuje się pacjent, który musi czekać na przerzuty, żeby dostać nowoczesne leczenie?

Od marca dostaje nowoczesne leki, gdy ma opornego na kastrację raka gruczołu krokowego, choć nie ma jeszcze nowych przerzutów, choroba jest kontrolowana.

Na czym polega to zapóźnienie „aż” albo „tylko” cztery lata?

Na tym, że te nowoczesne leki powinien otrzymać też pacjent, który ma raka prostaty nadal wrażliwego na hormonoterapię. To jest ostatnie opóźnienie, które mamy do nadrobienia, w stosunku do światowych zaleceń.

Gdybyśmy mogli te leki zastosować wcześniej, to nawet o długie lata możemy odsunąć pojawienie się oporności na leczenie i przerzutów. Jesteśmy w stanie wydłużyć życie – o kilka, kilkanaście lat.

Gdyby spojrzał Pan na leczenie mężczyzny z tym nowotworem: co powinno się jak najszybciej zmienić?

Na dziś marzyłbym o lepszej współpracy lekarza podstawowej opieki zdrowotnej z lekarzem urologiem. Lekarze rodzinni powinni zalecać wykonywanie badań PSA, a potem pacjent powinien być kierowany do urologa. Zbyt często badanie PSA jest nadinterpretowane przez lekarzy rodzinnych.

Od tego roku mamy już możliwość wykonywania operacji prostatektomii radykalnej z użyciem robota da Vinci. Są one refundowane: czekaliśmy na to 20 lat i cieszymy się każdą wykonaną w ten sposób operacją. Jednak należałoby zmienić niektóre przepisy, które ograniczają wykonywanie takich operacji. Sądzę, że w przyszłym roku powinniśmy porozmawiać z Ministerstwem Zdrowia, NFZ, AOTMiT i przeanalizować ten problem. Podobnie warto byłoby przeanalizować programy terapeutyczne. Niektóre zapisy należałoby zmienić, gdyż często powodują zbyt szybkie wyłączenie pacjentów z leczenia.

Bardzo bym chciał, żebyśmy przestali leczyć naszą „polską ścieżką”, tylko stosowali międzynarodowe wytyczne, oparte o wyniki dużych, randomizowanych badań klinicznych. Leczmy tak, jak to się robi na świecie. Nie próbujmy modyfikować wytycznych na naszą polską modlę.

Prof. Piotr Radziszewski jest kierownikiem Kliniki Urologii Ogólnej, Onkologicznej i Czynnościowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Czytaj też:
Rock i rak. Znany polski urolog chwyta za gitarę i przekonuje: Nie skazuj siebie na straty
Czytaj też:
Mimo postępów w leczeniu rośnie śmiertelność z powodu tej choroby. Nie tylko Polska ma problem

Cały wywiad dostępny jest w najnowszym wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.