Nawet 4,5 mln dorosłych Polaków mogą dotyczyć choroby nerek. Niestety, większość z nich o tym nie wie.
– To nie jest zjawisko typowe tylko dla Polski. Tak jest na całym świecie. Przewlekła choroba nerek (PChN) jest niedodiagnozowana, mimo że jest bardzo powszechna, bo dotyczy prawie co dziesiątej osoby na świecie, czyli 800 mln osób – mówi prof. dr hab. n. med. Magdalena Krajewska, kierownik Katedry i Klinki Nefrologii i Medycyny Transplantacyjnej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, prezes Polskiego Towarzystwa Nefrologicznego.
Proste badanie ratuje życie
Dlaczego tak się dzieje? – Przewlekła choroba nerek w swoich początkowych etapach jest bezobjawowa albo skąpo objawowa – tłumaczy prof. Krajewska. Pacjenci nie odczuwają żadnych dolegliwości, więc nie zwracają się do lekarza. Czasami PChN jest wykrywana przy okazji diagnostyki innych chorób lub podczas okresowych badań pracowniczych. Tak było w przypadku prof. Rajmunda Michalskiego, szefa Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Moje Nerki.
– Kiedy miałem 29 lat, w ramach rutynowych badań pracowniczych wykryto u mnie białko w moczu. Okazało się, że procentowo ponad połowa nerek nie pracowała, wydajność kłębuszków nerkowych była bardzo mała. Nie zdawałem sobie z tego sprawy, bo nerki mnie nie bolały. Czułem się jedynie zmęczony, przygnębiony, ale myślałem, że może to wpływ wieku, może tempo życia, może jesień, pogoda…
W wykryciu przewlekłej choroby nerek mogą pomóc dwa badania. Pierwsze to oznaczenie stężenie kreatyniny w surowicy krwi. Na jego podstawie jest obliczany tzw. wskaźnik filtracji kłębuszkowej GFR (Glomerular Filtration Rate), który służy do oceny stopnia zaawansowania PChN. Drugie badanie to badanie ogólne moczu z oceną albuminurii (białka w moczu).
– Te powszechnie dostępne, proste i niedrogie badania, wykonywane w każdym laboratorium, pozwolą rozpoznać tę chorobę– podkreśla prof. Krajewska.
Niestety oba badania są wykonywane zbyt rzadko, skoro – jak się szacuje – aż dziewięć na dziesięć osób z PChN nie jest świadomych tej choroby, nawet przez okres 20–30 lat.
– Nie ma niestety aktywnego poszukiwania przewlekłej choroby nerek, jest diagnozowana dopiero wtedy, gdy pojawiają się objawy, a one pojawiają się w przebiegu tej choroby późno – mówi prof. Magdalena Krajewska.
Warto przynajmniej raz na dwa lata sprawdzić stan swoich nerek. Zachęcają do tego nie tylko lekarze, ale także Ogólnopolskie Stowarzyszenie „Moje Nerki”. – Na podstawie tych prostych badań możemy się dowiedzieć, jak funkcjonują nasze nerki. Bo jeśli chorujemy na nerki, to im wcześniej się o tym dowiemy, tym więcej możemy zrobić, żeby dłużej żyć normalnie, wydłużyć sobie życie w całkiem dobrej jakości – mówi szef stowarzyszenia, prof. Rajmund Michalski. – Jako stowarzyszenie apelujemy do Ministra Zdrowia, by w ramach rutynowych badań wykonywanych w miejscu zatrudnienia znalazło się oznaczanie tego prostego parametru, jakim jest poziom kreatyniny – dodaje.
Ważne, żeby te rutynowe badania (stężenie kreatyniny i badanie moczu z oznaczeniem albuminurii) wykonywały regularnie co dwa lata osoby, które znajdują się w grupach ryzyka przewlekłej choroby nerek. To ludzie z nadciśnieniem tętniczym, cukrzycą, osoby otyłe, palące papierosy, a także te, w których rodzinach występują choroby nerek.
Nerki a serce
Nierozpoznana lub nieskutecznie leczona przewlekła choroba nerek skutkuje rozwinięciem się niewydolności nerek, groźnymi powikłaniami, w tym przedwczesnymi zgonami.
Jednym z najczęstszych powikłań są choroby sercowo-naczyniowe. Podczas gdy niemal wszyscy wiedzą, że czynnikami ryzyka chorób układu krążenia jest np. palenie, brak ruchu, nadciśnienie tętnicze czy wysoki poziom cholesterolu, wiedza o chorobach nerek jako czynniku ryzyka chorób sercowo-naczyniowych jest w społeczeństwie znikoma.
– Powszechnie wiadomo, że hipercholesterolemia jest czynnikiem ryzyka rozwoju patologii sercowo-naczyniowej. Nie ma jednak świadomości, że ubytek filtracji w postaci zwyżki stężenia kreatyniny jest również takim czynnikiem ryzyka i że w przypadku ubytku filtracji ryzyko sercowo–naczyniowe wzrasta wielokrotnie – tłumaczy prof. Krajewska. – Choroby sercowo-naczyniowe są główną przyczyną śmierci chorych na przewlekłą choroby nerek. Chorzy, którzy mają PChN, umierają głównie na schorzenia układu sercowo-naczyniowego, czyli na udary i zawały – dodaje prof. Magdalena Krajewska.
Anemia nerkopochodna
Nerki są nie tylko wielkim filtrem oczyszczającym nasz organizm – przepływa przez nie w ciągu doby 1500 litrów krwi; mają też wpływ na prawidłowe ciśnienie krwi i układ kostny. Co więcej, to właśnie w nich produkowana jest również erytropoetyna (EPO), hormon, który stymuluje komórki krwiotwórcze szpiku do wytwarzania erytrocytów, czyli krwinek czerwonych, odpowiedzialnych za dostarczanie tlenu do tkanek. Jednym z najczęstszych następstw przewlekłej choroby nerek jest anemia (niedokrwistość). Za mechanizmem jej powstawania stoi przede wszystkim niedostateczne wydzielanie erytropoetyny przez niewydolne nerki.
– W zaawansowanych stadiach przewlekłej choroby nerek, w których jest wymagane leczenie nerkozastępcze, właściwie niemal 100 proc. chorych ma niedokrwistość – mówi prof. Magdalena Krajewska.
We wczesnych stadiach choroby anemię może mieć co 10. chory. Niedokrwistość nerkopochodna, podobnie jak inne jej rodzaje, objawia się osłabieniem, zmniejszoną tolerancją wysiłku, sennością, bladością, męczliwością. – Powoduje, że chorzy stają się coraz bardziej zmęczeni, apatyczni i trudno im normalnie funkcjonować – tłumaczy Rajmund Michalski. – Mogą się również pojawić zaburzenia poznawcze i wyraźny spadek kondycji fizycznej – dodaje.
Nieleczona niedokrwistość w przebiegu PChN powoduje dalszy postęp choroby i przyspiesza konieczność rozpoczęcia dializoterapii; często prowadzi do niepełnosprawności chorych.
– Niedokrwistość nerkopochodna jest objawem przewlekłej choroby nerek. Jej nieleczenie pogarsza objawy, które i tak występują w przebiegu choroby. Niewątpliwie niedokrwistość ma wpływ na układ sercowo-naczyniowy i powoduje zwiększenie ryzyka chorób sercowo-naczyniowych, które są główną przyczyną śmierci chorych na PChN. Dodatkowo w wyniku niedokrwistości jakość życia tych pacjentów znacznie się pogarsza – mówi prof. Magdalena Krajewska.
Dawniej przy niedokrwistości w przewlekłej chorobie nerek pacjentom przetaczano krew. To już jednak przeszłość.
– Od wielu lat mamy dostępną rekombinowaną erytropoetynę. Jest podawana pozajelitowo i normalizuje pacjentowi stężenie hemoglobiny, do takich wartości, do których wiemy, że powinniśmy dążyć – mówi prof. Magdalena Krajewska. – Podawanie rekombinowanej ertytropoetyny to leczenie substytucyjne, możemy je porównać do podawania insuliny w cukrzycy.
Chorzy na anemię nerkopochodną w okresie, kiedy nie wymagają jeszcze leczenia nerkozastępczego, są włączeni do programu lekowego leczenia anemii w przebiegu PChN. W latach 2012-2022 liczba nowo włączonych chorych do tego programu malała, a także zmniejszała się liczba chorych aktywnie leczonych w programie (lata 2014-2022). Od 1 września na liście refundacyjnej pojawiła się nowa terapia stosowana w leczeniu anemii nerkopochodnej. Toroksadustat, inhibitor hydroksylazy prolinowej. Jest pierwszą od prawie 30 lat zarejestrowaną cząsteczką o innowacyjnym mechanizmie działania, który dotyczy wielu przyczyn niedokrwistości w przebiegu PChN.
– To lek o całkiem nowym mechanizmie działania. Ma inne objawy uboczne, może działać u pacjentów, u których stosowanie rekombinowanej erytropoetyny jest przeciwwskazane albo jest nieskuteczne – tłumaczy prof. Krajewska.
Dla samych pacjentów szczególnie ważne jest to, że nowa terapia jest podawana w formie tabletek, a nie pozajelitowo. Podawanie środków stymulujących erytropoezę (proces powstawania krwinek czerwonych) – preparatów rekombinowanej erytropoetyny oznacza bowiem konieczność jednodniowego pobytu w szpitalu – pacjent dostaje wtedy zastrzyki.
– Dzięki nowej terapii komfort życia pacjentów się zwiększa. To bardzo istotne z naszego punktu widzenia – mówi Rajmund Michalski. – Erytropoetyna uratowała życie wielu pacjentom, ale poza tym my też chcielibyśmy normalnie żyć. Brak konieczności podawania nowego leku dożylnie to moim zdaniem rewolucja i wielki postęp. I poprawa komfortu życia – dodaje szef Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Moje Nerki.
Lekarze zaznaczają, że dzięki włączeniu nowego leku do programu lekowego leczenie anemii nerkopochodnej w Polsce będzie zgodne z międzynarodowymi wytycznymi.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.