Katarzyna Pinkosz, Wprost: Pandemia, wojna w Ukrainie: takich wyzwań trzy lata temu nikt się nie spodziewał. Czy nasz system ochrony zdrowia sobie z nimi poradził?
Wiktor Janicki: Jeśli chodzi o pandemię, to pewnie nie poradziliśmy sobie tak, jakbyśmy chcieli, szczególnie patrząc na liczbę nadmiarowych zgonów. Pandemia pokazała, że nasz system ochrony zdrowia nie jest odporny na tego typu szoki. Patrzę na to z perspektywy pytania, co powinniśmy zrobić, aby taka sytuacja nie powtórzyła się w przyszłości. Nie chciałbym, by zostało to odebrane jako krytyka naszego systemu, ciężko było o lepsze przejście przez pandemię. Myślę jednak, że to był sygnał alarmowy do zastanowienia się, w jaki sposób zadbać o dalszy wzrost kadry medycznej, wzrost nakładów na ochronę zdrowia i mądre jego wykorzystanie.
Jeżeli chodzi o wojnę w Ukrainie, to wydaje mi się, że zdaliśmy egzamin na bardzo wysoką ocenę. Były obawy, jak nasz system ochrony zdrowia poradzi sobie z dodatkowymi pacjentami, którzy napłynęli do Polski. Mam wrażenie, że dzięki podjęciu szybkich decyzji i jasności, w jaki sposób pacjenci ukraińscy będą traktowani w naszym systemie, nie odczuliśmy zaburzenia jego działania. Jestem z natury optymistą, więc chciałbym powiedzieć, że polski system ochrony zdrowia uodparnia się na szoki i uczymy się szybkiego podejmowania decyzji, kiedy stajemy twarzą w twarz z tego typu wydarzeniami.
Jakie największe wyzwania widzi Pan na 2023 rok?
Na pewno wyzwań nam nie zabraknie. Jednym z nich jest dług zdrowotny. Ważnym, a niedocenianym elementem, jest kwestia chorób przewlekłych, a w szczególności diagnostyka i opieka nad już zdiagnozowanymi pacjentami z chorobami przewlekłymi. Niedawno ukazał się raport OECD Health at a Glance, w którym Polska była na drugim miejscu, jeśli chodzi o procent pacjentów, u których występują co najmniej dwie choroby przewlekłe – ponad 65% Polaków jest dotkniętych taką sytuacją. Na pewno będzie to olbrzymim obciążeniem dla systemu.
Drugim obszarem wyzwań jest onkologia. Cały czas widzimy zwiększającą się zapadalność na niektóre nowotwory, a wskaźniki pięcioletnich przeżyć w Polsce są wciąż gorsze niż w innych krajach Unii Europejskiej. Wydaje się, że wykonano dużo pracy, jeśli chodzi o lepszą koordynację opieki nad pacjentami onkologicznymi, zostało też zrefundowanych sporo nowych cząsteczek. Niestety statystyki nadal nie są satysfakcjonujące: poprawiają się, jednak świat pędzi do przodu. Dlatego powinniśmy cały czas myśleć, co można poprawić.
Trzecie wyzwanie to dostępność do terapii dla pacjentów z obszaru chorób rzadkich i ultrarzadkch. Mamy świadomość, że spośród siedmiu tysięcy chorób, które już dzisiaj mamy zidentyfikowane, zaledwie na niecałe 5% z nich jest dostępne jakiekolwiek zarejestrowane leczenie. Osiągnęliśmy już taki poziom rozwoju cywilizacyjnego, że nie możemy pozostawić bez leczenia pacjentów, których po prostu spotkał gorszy los. To trudny obszar diagnostycznie, ale również jeśli chodzi o podejmowanie decyzji systemowych dotyczących organizacji leczenia czy kwestii refundacyjnych. W Polsce mamy jednak świetne osiągnięcia, np. w leczeniu SMA; i to jest inspiracją dla nas wszystkich. Są jednak obszary, w których jest jeszcze dużo do zrobienia takie jak: neurofibromatoza, deficyt kwaśnej lipazy lizosomalnej, hipofosfatazja gdzie nie mamy dostępu do żadnego leczenia. Są też obszary, gdzie leczenie jest dostępne np.: nocna napadowa hemoglobinuria czy atypowy zespół hemolityczno-mocznicowy, ale pojawiły się nowe opcje terapeutyczne, które mogłyby zdecydowanie poprawić jakość życia pacjenta.
Wspomniał Pan o trzech obszarach wyzwań, wśród nich nie było jednak chorób zakaźnych…
To wyraz mojej nadziei, że najgorszy czas już za nami. Myślę, że w obszarze chorób zakaźnych mamy teraz nieco inne wyzwania: nadal jest pewna grupa osób, szczególnie narażonych. To osoby z obniżonym działaniem systemu immunologicznego np. pacjenci hematoonkologiczni, czekający na przeszczep, po przeszczepach. Mamy tu jeszcze sporo do zrobienia, zarówno jeśli chodzi o COVID-19, jak i inne choroby zakaźne. Ci pacjenci nie mają możliwości odpowiedzi na szczepienia, gdyż ich system immunologiczny nie wytwarza przeciwciał, ponieważ jest osłabiony bądź wyłączony farmakologicznie. Powinniśmy poszukać dla nich rozwiązań. To są osoby wciąż wyłączone z życia codziennego, często obawiają się nadal wyjść do sklepu, gdyż każda infekcja jest dla nich bardzo poważna, może ich zabić. Nie chciałbym, abyśmy o nich zapominali.
Porozmawiajmy o wyzwaniach. Duża część nadmiarowych zgonów w czasie pandemii dotknęła pacjentów z chorobami przewlekłymi. Z raportu, o którym Pan wspomniał, wynika, że takich osób jest bardzo wiele. Jak je chronić?
Po pierwsze, konieczna jest lepsza diagnostyka. Wielu pacjentów jest niezdiagnozowanych. Przykładem jest przewlekła choroba nerek, która podstępnie pozbawia Polaków zdrowia. Ujawnia się na bardzo późnym etapie, który często kończy się dializoterapią. W Polsce jest zdiagnozowanych obecnie ok. 200 tysięcy pacjentów z przewlekłą chorobą nerek, a szacuje się, że jest ich ponad 4 miliony. Tak więc widzimy wierzchołek góry lodowej. Wydaje mi się, że nadal w Polsce jest zbyt słabo rozwinięta profilaktyka i świadomość zdrowotna.
Drugą kwestią jest opieka koordynowana. Cieszy bardzo jej wdrażanie w Podstawowej Opiece Zdrowotnej. Kluczowe natomiast będzie to, jak w model opieki koordynowanej wejdą specjaliści z różnych dziedzin. Na pewno potrzebujemy przemyślenia, w jaki sposób zapewnić ich konsultacje, by pacjenci mogli na poziomie POZ być optymalnie prowadzeni. Opiekę koordynowaną rozumiemy nie tylko poprzez kwestie skutecznej diagnostyki i farmakoterapii. To szersze zagadnienie: wsparcie w zmianie stylu życia, rozpoznanie chorób współistniejących i zarządzenia polipragmazją.
Wczesne rozpoznawanie chorób jest też ważne w onkologii? To z późnym rozpoznaniem w dużej mierze wiążą się gorsze wyniki leczenia w Polsce?
W dużej mierze tak, co widzimy na przykładzie raka płuca, który cały czas w Polsce jest olbrzymim problemem, jeśli chodzi o umieralność. Diagnozowanie raka płuca w Polsce przebiega późno. Problemem jest też szybki dostęp do celowanej diagnostyki molekularnej, która może określić najlepszy sposób leczenia. Wydaje się, że kluczowym obszarem jest lepsza współpraca między pulmonologami a onkologami. To jest obszar, nad którym pracują obie specjalizacje, jednak cały czas ten „przepływ” pacjentów między pulmonologiem a onkologiem wymaga poprawy, tak by pacjenci trafiali jak najwcześniej do wyspecjalizowanych ośrodków onkologicznych i mogli otrzymać nowoczesne leczenie.
Czytaj też:
Innowator Wprost w kategorii farmacja: Koń trojański, który pokonuje raka piersi
Wspomniał Pan też o ogromnym wyzwaniu, jakim są choroby rzadkie. Rzeczywiście jest mało leków w chorobach rzadkich, a te, które się pojawiają, są bardzo kosztowne. Jak z perspektywy firmy farmaceutycznej te leki udostępniać?
To bardzo trudny obszar; badania kliniczne są kosztowne, leki rozwijane są dokładnie w tym samym reżimie bezpieczeństwa jak leki powszechnie stosowane. Dlatego musimy poszukiwać sposobu na takie zarządzanie, żeby znaleźć instrumenty podziału ryzyka pomiędzy Ministerstwem Zdrowia a firmą farmaceutyczną. Oczywiście tych instrumentów ryzyka może być kilka: np. możemy rozmawiać o tym, w jaki sposób firma przejmie na siebie zaopiekowanie się częścią populacji, czy np. w jaki sposób nałożyć limit na wydatki NFZ w leczeniu danego schorzenia. Na pewno jako firma musimy stale poszukiwać metody pomiaru efektywności leczenia, by finalnie NFZ płacił za pacjentów, którzy rzeczywiście odpowiadają na leczenie i jest ono u nich skuteczne. Jest potrzebna poważna dyskusja, jak mierzyć efektywność. Myślę, że firmy, które udowodniły skuteczność leków w badaniach klinicznych, są otwarte na to, żeby tę skuteczność dalej potwierdzać w rzeczywistych warunkach i poszukiwać takich instrumentów finansowych, które spowodują, że wydatki będą do udźwignięcia dla Narodowego Funduszu Zdrowia.
Wydaje się, że najgorszym wyjściem byłoby niepodejmowanie dyskusji i powodowanie, że osoby, które i tak wylosowały „gorszy los”, dodatkowo nie mogłyby skorzystać z czegoś, co ma szansę wydłużyć ich życie, poprawić jego jakość.
Jak ocenia Pan 2022 rok pod względem polityki lekowej i refundacji? To był rekordowy rok, jeśli chodzi o liczbę udostępnionych cząsteczek. Czy z perspektywy firmy to też było zauważalne?
Zdecydowanie tak. Ministerstwo Zdrowia dokonało dużego skoku, jeśli chodzi o doganianie średniej europejskiej w dostępności leków. Widzieliśmy przełomowe decyzje m.in. w niewydolności serca, przewlekłej chorobie nerek, w szeregu wskazań onkologicznych czy hematoonkologicznych. Oczywiście zawsze jest apetyt na więcej.
Podejście Ministerstwa Zdrowia, które otwiera kolejne obszary terapeutyczne i dokonuje kompleksowych zmian, np. w programach lekowych, powoduje, że mamy skokową zmianę jakościową. Bardzo ważne jest rozwiązywanie problemów w sposób kompleksowy w poszczególnych obszarach terapeutycznych, gdyż pozwala to spojrzeć lekarzom na całą paletę dostępnych leków w danym obszarze. Zmienia się też jakość leczenia pacjenta. To wszystko pozwala również dopasowywać inne rozwiązania systemowe.
Długoterminowe planowanie kolejnych obszarów, w których będą udostępniane leki zdaje egzamin i powoduje, że sytuacja diametralnie się zmienia z perspektywy pacjenta. Widzimy to chociażby w decyzjach dotyczących raka płuca; ten obszar na koniec 2022 roku został spektakularnie przebudowany.
Czytaj też:
Prezes Janicki na debacie Wprost: Warto budować system odporny na kryzysy
W jakich obszarach z perspektywy firmy kluczowe będzie udostępnianie nowych terapii w 2023 roku?
Jako firma koncentrujemy się przede wszystkich na tych obszarach, gdzie jest niezaspokojona potrzeba medyczna, czyli tam, gdzie proponujemy pierwszy lek w danym obszarze terapeutycznym, oraz na obszarach, w których mamy przełomową terapię, mocno zmieniającą przebieg choroby. Takimi obszarami będą w 2023 roku na pewno choroby rzadkie, gdzie w kilku obszarach chcielibyśmy zaproponować rozwiązania dla pacjentów, którzy dziś albo nie mają możliwości innowacyjnego leczenia, albo w dużym stopniu utrudnia ono im życie, np. wymaga częstych hospitalizacji. Chcielibyśmy iść w takim kierunku, aby pacjenci z chorobami rzadkimi mogli rzeczywiście prowadzić jak najbardziej aktywne życie.
Myślimy również o obszarach, w których do tej pory nie było innowacyjnego leczenia, jak np. toczeń rumieniowaty układowy. Chorują stosunkowo młode osoby, a czas stawiania diagnozy wynosi często wiele lat, gdyż choroba jest niełatwa do zdiagnozowania. W tak trudnej chorobie warto byłoby udostępnić nowoczesne leczenie dla tych pacjentów.
Trzeci obszar to rak piersi. Wydawało się, że w tym obszarze wszystko jest już jak należy, ale trzeba pamiętać, że pojawiają się nowe cząsteczki, które w sposób spektakularny zmieniają przebieg nawet bardzo zaawansowanej choroby. Na pewno chcielibyśmy, aby polskie pacjentki były leczone zgodnie z najnowszą wiedzą medyczną i miały dostęp do tych największych przełomów.
AstraZeneca angażuje się też w projekt Warsaw Health Innovation Hub. Dlaczego to tak ważne i czy są już znane plany na 2023 rok?
Angażujemy się szerzej we wspieranie przemian w systemie ochrony zdrowia, ponieważ uważamy, że jako firmy farmaceutyczne powinniśmy brać pewną odpowiedzialność za system. Funkcjonujemy w Polsce już od kilkudziesięciu lat, wierzymy, że na nas też spoczywa część współodpowiedzialności za tworzenie systemu ochrony zdrowia. Mamy wiedzę, ekspertyzę i zasoby, żeby tworzyć innowacyjne rozwiązania w Polsce, ale także podpatrywać najlepsze praktyki z innych krajów i starać się nimi inspirować w Polsce. Świetnym przykładem partnerstwa publiczno-prywatnego jest Warsaw Health Innovation Hub, w ramach którego w 2022 roku wdrożyliśmy pierwszy projekt związany z nowoczesnymi metodami diagnostyki i opieki nad pacjentami z przewlekłą chorobą nerek – #Nephrohero. W tym roku chcielibyśmy skoncentrować się na diagnostyce raka płuca i na nowoczesnych technologiach, które mogą ten proces wesprzeć. Chcielibyśmy wykorzystać sztuczną inteligencję, aby rozwijać dostępne technologie obrazowe (rezonans magnetyczny, tomografia komputerowa, RTG) i wcześniej wykrywać zmiany, które mogą świadczyć o podejrzeniu raka płuca. Sztuczna inteligencja będzie analizować obrazy i podpowiadać, gdzie są widoczne zmiany, które mogą nasuwać podejrzenie choroby. Oczywiście ostateczną diagnozę postawi lekarz, ale sztuczna inteligencja może w tym pomóc.
Drugim naszym bardzo ważnym projektem jest Young Health Programme, w którym staramy się wesprzeć psychicznie najmłodszych. Po pandemii obciążenie emocjonalne, szczególnie młodzieży, jest bardzo duże. Wraz z fundacją „Szkoła z klasą” staramy się pomagać nastolatkom, wpierać ich psychologicznie. Za sprawą kampanii „Krople uważności” kierujemy się w stronę nauczycieli, uczymy ich technik uważności, które kadra nauczycielska może potem wdrażać w codziennej praktyce szkolnej. Projekt jest planowany na trzy lata. Jesteśmy z niego dumni. Nasza firma nie jest obecna w obszarze psychiatrycznym, jeśli chodzi o leki; prowadzimy ten program z poczucia odpowiedzialności za system ochrony zdrowia, za młodzież.
Będziemy też szukać rozwiązań, jeśli chodzi o kwestię prewencji i diagnostyki. Chcielibyśmy w 2023 roku przeznaczyć milion dolarów w Polsce na poprawę wczesnej diagnostyki chorób przewlekłych i onkologicznych; szukać nowoczesnych rozwiązań, które pozwolą wcześniej rozpoznać te choroby.
Późne rozpoznanie generuje dodatkowe koszty i obciążenie dla systemu, a także dużo gorsze wyniki leczenia. Chcemy wesprzeć wczesną diagnostykę nowotworów, będziemy też współpracować z Polskim Towarzystwem Medycyny Rodzinnej, żeby poszukiwać rozwiązań, które z perspektywy lekarzy mają największy sens. Staramy się szukać rozwiązań wspólnie z lekarzami praktykami, gdyż to oni najlepiej wiedzą, jakie z nich mogą być najskuteczniejsze.
Jakie są plany, jeśli chodzi o działalność AstraZeneca w Polsce?
W 2022 roku uzyskaliśmy refundację ośmiu nowych leków bądź rozszerzeń o nowe wskazania. To konkretny wymiar przybliżania dostępu do przełomowych terapii dla pacjentów. Jednocześnie rozwijamy naszą obecność, jeśli chodzi o działy globalne. Na koniec 2022 roku w Polsce pracowało już blisko 3000 osób. Zwiększamy nasze zaangażowanie w Polsce, gdyż wierzymy, że nasze koleżanki i koledzy mają potencjał, który jest w stanie zmieniać rzeczywistość AstraZeneca i pacjentów na całym świecie. Stąd nasze zaangażowanie m.in. w obszarze badań klinicznych, finansów, zasobów ludzkich i IT.
2023 rok będzie dobry dla polskiego systemu ochrony zdrowia i polskich pacjentów?
Wierzę, że będzie to dobry rok, natomiast na pewno niepozbawiony wyzwań. Mam poczucie, że sprawy idą w dobrym kierunku. Jeżeli byśmy spojrzeli na rzeczywistość pacjenta pięć lat temu i dziś, to jest ona naprawdę dużo lepsza. Jestem przekonany, że jeśli w 2023 roku nie będzie kolejnej eskalacji wojny czy pandemii, to dokonamy kolejnych pozytywnych zmian. Nie ukrywam, że duże nadzieje wiążę z koordynacją leczenia, bo to jest proces, którego bardzo potrzebowaliśmy. Wierzę, że pozwoli to polskim pacjentom na lepszy i szybszy dostęp do opieki zdrowotnej, a lekarzom na lepsze leczenie. Finalnie powinno mieć to odzwierciedlenie w lepszym zdrowiu pacjentów.
Będzie to rok, w którym będziemy powoli wychodzić z długu postpandemicznego?
Wierzę, że tak. Największym wyzwaniem jest postawienie odpowiedniej ambicji, jeśli chodzi o tempo wychodzenia z tego długu. Mamy wojnę w Ukrainie i potrzebę przeznaczenia większego procentu PKB na obronę narodową; to są pokusy, żeby ochronę zdrowia po kilku latach wzrostu potraktować jak obszar, w którym już osiągnęliśmy takie wyniki, jakie chcemy. Tu widziałbym zagrożenie, że zdrowie może nie być takim priorytetem, jak w ostatnich latach. Przyzwyczailiśmy się trochę do tego, że mamy dług zdrowotny i damy sobie czas na jego spłacenie. Moim zdaniem dług zdrowotny – jeśli nie będzie spłacany – to będzie się multiplikował, a „odsetki” staną się tak duże, że będziemy niewypłacalni. Mam nadzieję, że tak się nie stanie.
Czytaj też:
Prezes Janicki: Potrzebny jest zrównoważony i odporny na kryzysy system ochrony zdrowia