Sepsa gorsza niż zawał. Zabija częściej niż cztery najczęstsze nowotwory

Sepsa gorsza niż zawał. Zabija częściej niż cztery najczęstsze nowotwory

Dodano: 
Dr Konstanty Szułdrzyński
Dr Konstanty Szułdrzyński Źródło: Grzegorz Samoraj/ PIM MSWiA
Do końca życia nie zapomnę 18-latki, która zmarła, bo zbyt długo czekała na pomoc. W sepsie liczy się czas, jak w przypadku zawału czy udaru – mówi dr Konstanty Szułdrzyński, szef Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA.

Katarzyna Pinkosz, NewsMed Wprost: Sepsa potrafi zabić w ciągu kilku godzin? Jak zawał?

Dr Konstany Szudrzyński: Pamiętam wiele takich sytuacji. Zazwyczaj tak dynamiczny przebieg sepsy obserwujemy u małych dzieci oraz u osób z obniżoną odpornością w przebiegu leczenia chorób nowotworowych, na przykład hematologicznych. Najwięcej moich wspomnień o pacjentach, których przyjmowaliśmy przytomnych, rozmawiających z rodziną, a żegnaliśmy kilka godzin później dotyczy właśnie osób z nowotoworami hematologicznymi. Z drugiej strony w ubiegłym roku przez Polskę przeszła fala zapaleń płuc wywołanych paciorkowcami powodującymi ciężką sepsę.

Do śmierci nie zapomnę 18-latki, która zbyt długo czekała na pomoc i nie przeżyła sepsy, mając ciężką niewydolność oddechową.

Dużo mówimy o raku, zawale serca. Sepsa wydaje się czymś występującym bardzo rzadko. To prawda, że co roku w Polsce z powodu sepsy umiera 25 tys. osób: więcej niż z powodu zawału serca?

Dużo więcej. Dane, które mamy (Państwowego Zakładu Higieny), są zaniżone; mówią o tzw. posocznicy, czyli uogólnionym zakażeniu, kiedy zidentyfikowano drobnoustrój. To odpowiada za 40-50 proc. przypadków sepsy.

Szacuje się, że 1 na 5 zgonów na świecie jest spowodowany sepsą. Jest to główna przyczyna zgonów w szpitalach. W USA uznaje się, że sepsa jest przyczyną większej liczby zgonów niż cztery największe nowotwory razem wzięte (płuca, piersi, jelita grubego, prostaty).

Sepsa może być spowodowana różnego rodzaju zakażeniami. Podobnie jak w przypadku zawału serca czy udaru mózgu, skuteczność leczenia zależy od czasu pomiędzy wystąpieniem objawów a włączeniem skutecznego leczenia.

W zawale serca, jeśli w odpowiednim czasie nie przetkamy zatkanej tętnicy wieńcowej, to część mięśnia sercowego umrze; jest to proces nieodwracalny. W udarze mózgu, jeśli nie odetkamy zatkanego naczynia w mózgu, to część mózgu nieodwracalnie stracimy. Podobnie jest w sepsie – jeśli w odpowiednim czasie nie zastosujemy leczenia, to zmiany będą nieodwracalne.

Do tej pory o sepsie w Polsce głównie mówili anestezjolodzy do anestezjologów. A to nie wystarczy, gdyż akurat oni doskonale wiedzą, jak leczyć sepsę; w naszym oddziale sepsa jest przyczyną niemal 50 proc. przyjęć; mamy leki, wiemy, jak leczyć. Najważniejsze jest, żeby wcześniej pomyśleć o sepsie. Wspaniałą akcję rozpoczął Pan Jurek Owsiak, który w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zbierał pieniądze na diagnostykę sepsy i zakupił duże ilości sprzętu diagnostycznego. Problem w tym, że ktoś musi zlecić to badanie i pomyśleć o sepsie.

Czytaj też:
Dziewczynka zmarła, NFZ wykrył poważne uchybienia w szpitalu

Kiedy trzeba podejrzewać sepsę?

Bardzo ważna jest kwestia zwiększenia świadomości sepsy. W zawale serca mamy markery; jeśli pacjent ma podwyższony poziom troponiny i dodatkowo ból w klatce piersiowej, czy zmiany EKG, oznacza to zawał. Nie ma natomiast markeru sepsy, który pozwoliłyby z całą pewnością postawić rozpoznanie. Sepsa wbrew temu, co się potocznie uważa, to nie jest zakażenie bardzo złośliwą bakterią, która niszczy organizm.

Tym, co uszkadza organizm, nie jest drobnoustrój, tylko rozszalały układ odpornościowy, który zamiast eliminować bakterię czy wirusa, niszczy swoje własne tkanki. Tak, jakby armia, broniąc własnego terytorium, stosowała technikę spalonej ziemi i niszczyła wszystko. To oczywiście znaczne uproszczenie, ale w przybliżeniu oddaje sytuację.

Dlaczego układ odpornościowy tak wariuje?

Nie wiemy. To zależy od konfiguracji wielu czynników; od tego, jak działa nasz układ odpornościowy, w jakim jesteśmy stanie zdrowia, jak jesteśmy odżywieni, czy mieliśmy ostatnio infekcję, na co jesteśmy zaszczepieni, czy braliśmy wcześniej antybiotyki. W mniejszym stopniu zależy również od drobnoustroju. Na rozwój i przebieg sepsy pewien wpływ ma także flora jelitowa; od niej zależy to, jak pracuje nasz układ odpornościowy. Ilość czynników, które próbuje się zidentyfikować jako wpływające na przebieg sepsy, jest tak duża, że trudno powiedzieć, kto jest zagrożony sepsą. Może to być niemowlę, ale także młody, zdrowy mężczyzna czy starszy człowiek.

Sepsa nie ma objawów charakterystycznych. Można wyróżnić takie objawy, jak: zaburzenia mowy, zaburzenia świadomości, gorączka, bóle mięśni, dreszcze, zmniejszenie ilości oddawanego moczu, duszność (zazwyczaj z przyspieszeniem oddechu), lęk przed śmiercią. Osoby z ciężką sepsą mają świadomość nadchodzącej katastrofy, bardzo ciężkiej choroby. Objawem sepsy są również zmiany zabarwienia skóry: to taka bladosina skóra, układająca się w siateczkowy wzór. Jednak skojarzenie tych objawów u osoby, z którą często nie ma kontaktu, bywa niełatwe. Ważne, żeby pomyśleć o sepsie, bo dopiero wtedy zastosowanie nowoczesnych metod pomoże postawić rozpoznanie.

Nie zawsze te objawy występują od razu wszystkie?

Tak, jednak najważniejsze jest, żeby jeśli występują, pomyśleć o sepsie. Bardzo ważne, żeby pomyśleli o niej lekarze rodzinni, lekarze z izb przyjęć czy szpitalnych oddziałów ratunkowych. Te miejsca są najważniejsze, aby nie było opóźnienia w rozpoczęciu leczenia. Pacjent z zawałem serca tak szybko, jak to możliwe, ma wykonywaną koronarografię i podejmuje się próbę udrożnienia naczynia. Nic podobnego nie spotyka pacjenta z sepsą.

Czytaj też:
Prof. Witkowski dla NewsMed: Chcemy zmniejszyć umieralność Polaków

Gdy pacjent ma zawał serca, udar mózgu; od razu wiadomo, jak postąpić. To samo powinno dotyczyć sepsy: konieczne jest wdrożenie odpowiedniego postępowania i utorowania drogi pacjenta w systemie. Kolejna rzecz to dane: nie wiemy nic na temat częstości sepsy w Polsce. Mamy dane dotyczące posocznicy, ale nie każdy pacjent z posocznicą ma też sepsę. I odwrotnie: nie każdy pacjent z sepsą ma posocznicę. Nie wiemy, ile osób rocznie ma w Polsce sepsę, ile umiera, ile staje się inwalidami. Z powodu sepsy można umrzeć, ale wiele osób wraca do domu, będąc osobami niepełnosprawnymi. Nie wracają do pracy, swoich funkcji rodzinnych. Sepsa to ogromny problem, którego skali nie mamy świadomości ani wiedzy.

Co może zrobić pacjent? A właściwie jego rodzina...

Pacjent i jego otoczenie nie powinno zwlekać. Jeśli bliski ma zaburzenia świadomości, mowy, spadek ciśnienia krwi, gorączkę (choć ona nie zawsze występuje), oddaje mniej moczu, ma bladosiną skórę, to należy niezwłocznie zgłosić się lub wezwać lekarza, szczególnie jeśli dotyczy to osoby starszej bądź małego dziecka. Jeśli objawy są silne, np. pacjent traci przytomność, trzeba niezwłocznie wezwać pogotowie.

Pacjent powinien jak najszybciej trafić do szpitala, na izbę przyjęć. Ważne, żeby nie czekał 8 godzin na SOR. Pacjent z sepsą powinien mieć pierwszeństwo. Nie może czekać na leczenie, bo szkody mogą być nieodwracalne.

To powinien być specjalistyczny szpital?

Nie ma takiej potrzeby. Każdy szpital, który ma oddziały internistyczne, anestezjologii i intensywnej terapii zazwyczaj poradzi sobie z leczeniem sepsy. 99,9 proc. technik, które są potrzebne do leczenia sepsy, jest dostępnych w najbliższym szpitalu dysponującym SOR, izbą przyjęć i oddziałem intensywnej terapii. Ważne, żeby zgłosić się do najbliższego szpitala, bo strata czasu to ryzyko utraty życia.

Najczęściej pacjent z podejrzeniem sepsy dostaje antybiotyk. Słusznie, czy najpierw trzeba zrobić badania, który będzie najbardziej skuteczny?

Zidentyfikowanie drobnoustroju, który spowodował sepsę, jest możliwe w ok. 50 proc. przypadków sepsy, a nawet mniej. Rutynowe leczenie polega na podaniu antybiotyków z największym prawdopodobieństwem zabijających drobnoustrój, który mógł spowodować taką infekcję. Dajemy antybiotyki, które powinny sobie poradzić z zakażeniem; ich skuteczność nie wynosi 100%, ale jest duża. Rolę odgrywa czas, dlatego trzeba pacjentowi podać antybiotyk jak najwcześniej, jednocześnie pobierając wszystkie możliwe materiały do badań, aby wykryć, jaki to drobnoustrój. Równie ważne jest to, żeby wykryć wszystkie możliwe do wyeliminowania źródła infekcji (ropnie, wyrostek robaczkowy, pęcherzyk żółciowy) i je usunąć chirurgicznie. Trzeba to zrobić jak najszybciej, a równocześnie pacjent potrzebuje leczenia, które utrzyma czynność narządów, czyli zapewni odpowiednie ciśnienie krwi, odpowiednią ilość tlenu, będzie podtrzymywać lub zastępować pracę nerek. Tym z kolei zajmuje się intensywna terapia. Nie każdy pacjent, który ma sepsę, wymaga intensywnej terapii, jednak dobrze, aby pacjenci z sepsą trafiali do ośrodków, gdzie jest oddział intensywnej terapii. Przewożenie pacjenta z ciężką sepsą stanowi niepotrzebną stratę czasu i zagrożenie dla życia.

W niektórych przypadkach sepsa przebiega błyskawicznie. Np. spowodowana przez meningokoki u dzieci.

U niektórych osób sepsa może bardzo szybko przebiegać, np. u małych dzieci. Ok. 40% przypadków sepsy na świecie występuje u dzieci poniżej 5. roku życia.

Bardzo ważne są szczepienia, również u osób starszych, narażonych na upośledzenie odporności, czyli mających przewlekłe choroby, będących po leczeniu choroby nowotworowej, po przeszczepach narządów. Możemy temu zapobiec, jeśli będziemy się szczepić. Szczepionki są dostępne, bezpieczne i zmniejszają ryzyko ciężkiego przebiegu, czyli śmierci i trwałych powikłań.

Wspomniał Pan, że nawet połowa pacjentów przyjmowanych na OIOM ma sepsę. Mimo ciężkiego stanu udaje się często pacjentów uratować?

Oczywiście, udaje się to w większości przypadków. Wiele zależy od szybkiego wdrożenia leczenia. Pamiętam 40-latka, który nigdy wcześniej na nic nie chorował. Zgłosił się kilka dni po sylwestrze, przesłany z innego szpitala z dziwnymi objawami w postaci zmniejszenia ilości oddawanego moczu i niskiego ciśnienia tętniczego. Okazało się, że w sylwestra wszedł na szklane drzwi, które rozcięły mu udo. Pojawił się stan zapalny, ropny, który po kilku dniach doprowadził do sepsy i stanu zagrożenia życia. Udało się jednak w kilka godzin go opanować. Jeśli pacjenta odpowiednio się zbada, poda leczenie, to można bardzo szybko wyleczyć i zapobiec nieszczęściu.

Ale są też przypadki tragedii, gdy podejrzenie sepsy zostało postawione za późno?

Niestety tak. Dotyczy to często ludzi młodych, którzy są w stanie bardzo długo kompensować zły stan. Wydaje się, że nic im nie jest. Gdy ich stan gwałtownie się pogarsza, często jest już za późno.


Dr n. med. Konstanty Szułdrzyński, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii, specjalista chorób wewnętrznych, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii oraz zastępca dyrektora Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA ds. medycznych.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.