Armagedon w przychodniach. Dr Sutkowski: Takiego sezonu infekcji jeszcze nie widziałem, a najgorsze przed nami

Armagedon w przychodniach. Dr Sutkowski: Takiego sezonu infekcji jeszcze nie widziałem, a najgorsze przed nami

Dodano: 
Kolejka w przychodni
Kolejka w przychodni Źródło: Shutterstock / Elzbieta Krzysztof
– Mamy epidemie wyrównawcze, które są konsekwencją ostrego lockdownu. Lockdown jest potrzebny, ale nie tak ostry, co widać dziś po Chinach. Jednak nasza sytuacja jest bardzo podobna. To ostatni dzwonek, by się szczepić – mówi dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych.

Katarzyna Pinkosz, „Wprost”: Nie sposób dostać się do lekarza, zapełnione przychodnie, oddziały dziecięce. Ile osób codziennie Pan przyjmuje?

Dr Michał Sutkowski: Kilkadziesiąt. Bardzo dużo osób choruje. Od wielu lat pracuję jako lekarz i jeszcze takiego sezonu infekcyjnego nie widziałem. Choruje bardzo dużo dzieci – co też jest zadziwiające, bo zwykle w przychodniach lekarzy rodzinnych proporcje układały się tak, że wśród pacjentów przeważali dorośli. Dziś jest bardzo dużo zachorowań szczególnie u dzieci.

Dlaczego ten sezon jest tak wyjątkowy pod względem liczby zachorowań? To efekt lockdownu i mniejszej liczby zachorowań na choroby inne niż COVID-19 w ostatnich dwóch latach?

To jest epidemia wyrównawcza, związana z tym, że wtedy, kiedy izolowaliśmy się i chodziliśmy w maseczkach, zachorowań na wszystkie choroby infekcyjne było mniej. To są konsekwencje ostrego lockdownu. Lockdown jest potrzebny w czasie epidemii, ale nie tak ostry. Widać do choćby dziś na przykładzie Chin. Polityka „zero tolerancji dla COVID-19” powoduje, że teraz będzie tam bardzo wiele zachorowań, zwłaszcza że stosunkowo niewielki procent osób jest tam zaszczepionych.

Sytuację w Chinach można dziś porównać do sytuacji w której jesteśmy: mamy relatywnie małą liczbę osób zaszczepionych przeciw COVID-19, szczególnie w grupach osób starszych, a przecież ta szczepionka jest przede wszystkim ważna dla nich. Niewiele osób jest zaszczepionych przeciw grypie: do dziś to ok. 650 tys. osób. Dramatycznie mało.

Dziś ta duża liczba zachorowań to grypa czy COVID?

Jest bardzo dużo infekcji grypopodobnych, chorób przeziębieniowych. Mamy 130-180 tys. zakażeń tygodniowo: bardzo dużo jak na koniec grudnia. Są zachorowania na COVID-19, grypę, jednak najwięcej jest zakażeń RSV, „starymi” koronawirusami, przeważa paragrypa, wirus Coxackie.

RSV jest niezwykle niebezpiecznym wirusem, gdyż atakuje dolne drogi oddechowe – szczególnie u dzieci i osób starszych. Jest bardzo niebezpieczny: u małych dzieci może powodować zapalenie oskrzelików, a także zapalenie płuc. Zapalenie oskrzelików to bardzo ciężka choroba, u małego dziecka nawet cięższa niż zapalenie płuc. Bardzo dużo mamy takich pacjentów w poradni, wiele osób testujemy: bardzo przydaje się możliwość zastosowania szybkich testów, jak Strep test (w kierunku paciorkowca), CRP, wykonujemy też testy covidowe.

Czytaj też:
Rekord zachorowań na grypę w grudniu. Najgorzej w dwóch województwach

600 tys. osób zaszczepionych przeciw grypie to faktycznie niewiele. Dlaczego tak bardzo nie chcemy się szczepić? W 2020 roku, gdy nie było jeszcze szczepionek przeciw COVID-19, na szczepionki przeciw grypie trzeba było się zapisywać w aptekach. Każdy chciał się zaszczepić.

Niestety, przewidywałem, że tak będzie.

Jako społeczeństwo mamy tak „serdecznie dosyć” szczepień, infekcji, pandemii, , że kompletnie sobie „odpuściliśmy”.

Ze smutkiem stwierdzam, że miałem rację. Psychologicznie jest to uzasadnione, to element wyparcia, jednak medycznie to zupełnie nieuzasadnione. Powinniśmy się szczepić, bo było wiadomo, że przyjdzie epidemia wyrównawcza, zarówno infekcji niecovidowych, jak COVID-19. Dlatego jesteśmy w bardzo podobnej sytuacji jak Chińczycy. A to, co najgorsze, jeszcze przed nami.

To już ostatni moment, żeby się zaszczepić.

Czy nie jest już za późno? Nie lepiej już teraz „przeczekać”, bo najlepszy czas na zaszczepienie był w październiku?

Nie jest za późno. Powinniśmy szczepić się przeciw grypie, a osoby powyżej 50. roku życia powinny zaszczepić się przeciw pneumokokom, uzupełnić kalendarz szczepienia dzieci. Powinniśmy też zwiększać swoją odporność, właściwie lecząc swoje choroby przewlekłe – nadciśnienie, cukrzycę, choroby serca, niewydolność nerek. Właściwe leczenie chorób przewlekłych to budowanie odporności.

Konieczna jest też właściwa dieta, dużo ruchu, jak najwięcej przebywania na świeżym powietrzu, dbałość o sen. Trzeba to robić na co dzień, nie ma innej możliwości budowania swojej odporności. To proste rzeczy, ale najważniejsze.

Teraz szczepionka będzie nas jeszcze bardziej chronić niż gdybyśmy zaszczepili się na początku października, ponieważ liczba przeciwciał odpornościowych zmniejsza się z miesiąca na miesiąc. Zaszczepienie się przeciw grypie teraz ma sens, gdyż grypa – prawdziwa grypa, nie paragrypa – dopiero przed nami.

Czytaj też:
Najciężej chorują dzieci i seniorzy. Coraz więcej hospitalizacji i zgonów z powodu grypy

Jakie szczepienie poleciłby Pan osobie, która jeszcze w tym sezonie się nie zaszczepiła? Tych polecanych jest kilka. Która jest najważniejsza? Grypa, COVID-19, pneumokoki – jeśli jest to osoba starsza?

Można zaszczepić się równocześnie szczepionką przeciw grypie i przeciw COVID-19, a później – przeciw pneumokokom. Nie ma się czego obawiać, przecież np. dzieci szczepimy często równocześnie przeciw pięciu, sześciu chorobom. Jeśli ktoś się obawia, może zrobić dwutygodniowy odstęp między szczepionką przeciw grypie i przeciw COVID-19, choć tak naprawdę nie ma to medycznego uzasadnienia.

Dawki szczepień przeciw COVID-19 trzeba uzupełniać, gdyż liczba przeciwciał spada.

Powinniśmy się szczepić, powinniśmy też szczepić dzieci, tymczasem w punkach szczepień mamy zero zainteresowania. Tak jakbyśmy uważali, że problem się skończył, że epidemia i zakażenia to już jest temat, który przerobiliśmy i na najbliższe 20 lat mamy spokój!

Nic bardziej błędnego, życie płynie dalej, wirusy świetnie się przystosowują, będziemy mieć jeszcze dużo niespodzianek. Popatrzmy na to, co dzieje się w Chinach, na symulacje, które mówią o milionie zgonów, bo liczba osób zaszczepionych jest niewielka, a polityka lockdownu była zbyt restrykcyjna.

Powinniśmy się uczyć. Jak mówił Nelson Mandela: człowiek albo wygrywa albo się uczy. Jeśli nie możemy wygrać z wirusami, to chociaż się uczmy.

Czytaj też:
Nie pomyl grypy z przeziębieniem! Może cię to kosztować życie

Wiele osób nie szczepi się z obawy, że zachoruje albo uważa, że szczepionka nic nie da. Jak przekonałby Pan osobę, która obawia się szczepienia, do zaszczepienia się?

Zawsze podaję argumenty medyczne. Kluczem jest bezpośrednia rozmowa, żeby pacjent poczuł, że chcę go przekonać dla jego dobra, że robię tak samo: szczepię siebie, swoją rodzinę. Atmosfera takiej rozmowy potrafi wiele zmienić. A zatem najważniejsza jest merytoryczna rozmowa o korzyściach, ale też powiedzenie, że nawet po szczepieniu można zachorować na grypę, jednak przebieg będzie łagodniejszy, nie będzie po niej powikłań, np. kardiologicznych, pulmonologicznych, neurologicznych – bo takie mogą się pojawić po grypie. Innej osobie do przekonania się potrzebne emocje, czasem nawet mocne. Np. powiedzenie, że na moich rękach umierał pacjent, który miał 35 lat i niewydolność serca z powodu zapalenia mięśnia sercowego po grypie.

Lekarz rodzinny, znając życie i swoich pacjentów, jest w stanie do każdego znaleźć jakąś furtkę. Problemem jest to, że do 30-40 proc. osób jako lekarze rodzinni nie docieramy. Dlatego o zdrowiu, o tym jak o nie dbać, powinni mówić wszyscy: lekarze, media, ale też może np. koło gospodyń wiejskich, ksiądz…

Trzeba znaleźć klucz do tych osób, do których jeszcze nie dotarliśmy.

Czytaj też:
Chorujemy z własnej winy. Infekcje mają coraz cięższy przebieg
Czytaj też:
Grypa, rotawirusy, RSV. Dlaczego chorujemy bardziej, niż przed pandemią?

Cały wywiad dostępny jest w najnowszym wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.