Katarzyna Pinkosz, NewsMed: 2025 rok dobrze zaczął się dla polskiej kardiologii? Na nowej liście leków refundowanych znalazły się tzw. leki o ugruntowanej wartości klinicznej, długo oczekiwane. Pacjenci będą je mogli kupić taniej…
Prof. Robert Gil, kierownik Kliniki Kardiologii Państwowego Instytutu Medycznego MSWiA, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego: To prawda, na nowej liście pojawiło się sześć leków, zawierających substancje o ugruntowanej skuteczności w kardiologii (rywaroksaban, dabigatran, eplerenon, torasemid, trimetazydyna, metyldopa). Są wśród nich leki stosowane w profilaktyce udarów i zatorowości obwodowej u pacjentów z migotaniem przedsionków, leczeniu niewydolności serca, leczeniu objawowych pacjentów z dławicą piersiową, a także nadciśnienia w okresie ciąży.
Warto przypomnieć, że mówimy o 30 proc. odpłatności i że jest to pozytywny wpływ na leczenie około 3 mln pacjentów (!). Oczywiście odnotowaliśmy też „pewne straty”, bowiem niektóre z wcześniej wprowadzonych na listę leków zniknęły z jej najnowszej wersji, jednak należą one do stosunkowo „starych” leków, kiedyś bardzo szeroko wykorzystywanych do leczenia dławicy piersiowej, nadciśnienia tętniczego czy zaburzeń lipidowych i pewnie dlatego nikt za nimi za bardzo nie płacze. Podsumowując,
uważam te decyzje za pozytywne, choć nie ukrywam, że chciałoby się, żeby na tej liście było znacznie więcej nowoczesnych leków stosowanych u pacjentów ze schorzeniami sercowo-naczyniowymi. Żeby być bardziej zrozumiałym, to powiem tak: to zaledwie kilka cegieł, a my dziś powinniśmy myśleć o budowie wręcz całego nowego domu....
Z drugiej strony widzimy, że kolejki w kardiologii niestety wydłużają się…
Dla mnie w 2025 roku największym wyzwaniem jest to, jaki będzie sposób naszej pracy w czwartym kwartale. Powiem z perspektywy Instytutu, w którym pracuję: jeśli mamy dziś niezapłacone ogromne pieniądze za tzw. nadwykonania za 2024 rok, a dostajemy na 2025 rok kontrakt w takiej samej wysokości jak w 2024 roku, to oznacza, że albo powinniśmy od samego początku zwolnić naszą działalność, czyli przeprowadzać mniej zabiegów planowych, albo nie wystarczy nam pieniędzy na ostatni kwartał.
A to będzie oznaczać, że kolejki nie będą się skracały, bo liczbę zabiegów siłą rzeczy trzeba będzie ograniczyć do poziomu płatności. A jak „oszczędzać” na pacjentach z ostrymi zachorowaniami? Również jeśli chodzi o planowe zabiegi, które są kontynuacją leczenia, to nie można ich odciągać w nieskończoność.
Drugim wyzwaniem jest presja płacowa ze strony pracowników ochrony zdrowia, która wcale nie jest mniejsza w stosunku do ostatnich 2-3 lat. A jeśli dochody jednostek ochrony zdrowia nie będą większe, to z czego płacić jakiekolwiek podwyżki?
Czytaj też:
„Polska kardiologia, ale standardy europejskie”. Prof. Gil: To hasło jest zawsze aktualne
Mówię o przyziemnych sprawach, choć jestem osobą, która zawsze widzi szklankę do połowy pełną, a nie do połowy pustą.
Jestem optymistą, dlatego wciąż wierzę, że ten problem zostanie zauważony, nadwykonania z opóźnieniem, ale jednak będą zapłacone, a my będziemy mogli normalnie pracować, bez przejmowania odpowiedzialności decyzyjnej, którzy pacjenci mogą jeszcze poczekać, a którzy nie.
Jak ocenia Pan w tej chwili długość kolejek do planowych zabiegów w kardiologii?
Jeśli chodzi o naszą klinikę, to jest trudne do określenia, wszystko zależy od stanu pacjenta i procedury, jaką ma mieć wykonaną.
W naszej klinice to nie jest jedna kolejka, gdyż staramy się, by z tego ogromnego stosu skierowań wybierać w pierwszej kolejności skierowania tych pacjentów, których sytuacja jest najtrudniejsza, najwyższe jest prawdopodobieństwo złego scenariusza – ci pacjenci jak gdyby „przeskakują” tych, którzy są w lepszym stanie.
Poza kolejnością są także operowane osoby, które nagle zachorowały, a także pacjenci kontynuujący proces leczenia, którzy nie mogą tracić efektu pierwszego etapu. Ci, którzy są w stanie stabilnym, czekają dłużej, ale – jak wspominałem – oni też nie powinni czekać zbyt długo.
Czytaj też:
Coraz dłużej czekamy na wizytę u lekarza. „Najgorszy wynik od 2012 roku”
Powiem tak: na początku roku 2024 wydawało się, że kolejki zaczynają się skracać, jednak po wakacjach zaczęliśmy obserwować ich ponowne wydłużanie. Pacjenci, którzy mają czekać wiele tygodni, często przychodzą na SOR, zgłaszają się z pogorszeniem stanu zdrowia, również po to, by szybciej mieć wykonany zabieg.
Czytaj też:
Sieć w całej Polsce, diagnostyka genetyczna. 2025 rok może być przełomowy dla polskiej kardiologii