Krajowy Plan Odbudowy miał być impulsem rozwojowym dla polskiej ochrony zdrowia, szczególnie w obszarach, gdzie braki sprzętowe i infrastrukturalne od lat są odczuwalne. W przypadku onkologii – kluczowej w walce o życie tysięcy pacjentów – oczekiwania były ogromne. Jak się okazuje, nie wszystkie placówki, nawet te o strategicznym znaczeniu, otrzymały wsparcie.
Potrzebują np. fotele do chemioterapii
Jak relacjonuje na X dr Jakub Kosikowski, lekarz rezydent onkologii klinicznej, jego oddział nie dostał środków na tak podstawowe wyposażenie jak nowe fotele do chemioterapii, pompy do leków czy aparaty USG. – Naprawdę są nam potrzebne, a szpital ma ponad 200 milionów złotych długu – podkreśla lekarz.
Problem dotyczy nie tylko jednej placówki. Pozytywną ocenę wniosku otrzymały m.in. ośrodki z Lublina, Opola, Brzozowa, Warszawy, Bydgoszczy i Kielc – jednak w ostatecznym rozdaniu środków nie zostały one rekomendowane do dofinansowania. Decydenci uznali, że inne szpitale potrzebują wsparcia bardziej.
– Nie odezwałem się słowem, bo widać nie było tyle pieniędzy dla wszystkich – komentuje dr Kosikowski. – Ale gdy nagle znajdują się środki na to, co dziś wypływa w mediach, to nie mogę siedzieć cicho.
Jachty jako "dywersyfikacja działalności"
W przestrzeni publicznej pojawiły się informacje o wydatkach z KPO, które trudno uznać za priorytetowe. Wśród nich wymienia się m.in. zakup jachtów w ramach „dywersyfikacji działalności” czy ekspresy do kawy. Wątpliwości budzi finansowanie m. in. projektów niezwiązanych bezpośrednio z leczeniem pacjentów.
Lekarz z goryczą zauważa, że Narodowy Instytut Onkologii – koordynujący leczenie nowotworów w całej Polsce – nie otrzymał 125 mln zł, mimo pozytywnej oceny wniosku. – To źle postawione priorytety – ocenia. Wskazuje, że szpital sterujący całą polską onkologią przegrywa w wyścigu o środki z pizzerią, która otwiera wypożyczalnię jachtów i solarium.
Potrzebne są przejrzyste i logiczne kryteria
Resort zdrowia tłumaczy, że różne projekty były finansowane z odmiennych pul środków i programów, a wydatki były zgodne z zapisami konkursów. Nie zmienia to jednak faktu, że w opinii wielu lekarzy i pacjentów pieniądze te mogły zostać wydane w sposób znacznie bardziej racjonalny.
W obliczu rosnącej liczby chorych na raka i niedoborów kadrowych w onkologii, brak inwestycji w kluczowe ośrodki to sygnał, że system finansowania wymaga nie tylko większych nakładów, ale też bardziej przejrzystych i logicznych kryteriów przyznawania środków. Jak podkreślają eksperci, priorytetem powinno być wsparcie placówek, które codziennie walczą o życie pacjentów – a nie projekty, które z ochroną zdrowia mają niewiele wspólnego.
Czytaj też:
NIO: Cyfrowa rewolucja w onkologii. Inwestycja w jakość opieki nad chorymiCzytaj też:
NIO stawia na prewencję nowotworów. Nowa pracownia wzmocni profilaktykę raka