Zabiją więcej osób niż nowotwory. „Są bardziej inteligentne niż my”

Zabiją więcej osób niż nowotwory. „Są bardziej inteligentne niż my”

Dodano: 
Bakterie
Bakterie Źródło: Shutterstock
Za 30 lat więcej osób będzie umierać rocznie osób z powodu infekcji, na które nie będą działać antybiotyki, niż z powodu wszystkich razem nowotworów – prognozuje Światowa Organizacja Zdrowia. – Drobnoustroje nabywają szybciej inteligencji niż my i wygląda, że w tej walce o życie są bardziej zdeterminowani – mówi prof. Waleria Hryniewicz z Narodowego Instytutu Leków.

Prof. Hryniewicz wie, co mówi, uznając, że bakterie są bardziej inteligentne niż my: całe życie zawodowe poświęciła zrozumieniu, jak funkcjonują, i widzi, jak systematycznie przegrywamy. Antybiotyki, uznawane za jeden z 10 największych przełomów w medycynie, okazują się być coraz mniej skuteczne. – To, co się dzieje, to katastrofa, którą można porównywać do katastrofy klimatycznej. W 2019 roku ok. 5 mln osób na świecie zmarło z powodu antybiotykoodporności bakterii, w tym 1,5 mln osób z powodu zapalenia płuc wywołanego przez bakterie, którego nie udało się wyleczyć antybiotykiem – mówi prof. Hryniewicz.

W walce o życie okazują się sprytniejsze od nas, bo nadużywamy broni, jaką są antybiotyki: przyjmując je przy infekcjach wirusowych, profilaktycznie, na wszelki wypadek.

Winowajcą jest też wykorzystywanie antybiotyków podczas hodowli zwierząt. W efekcie czego zjadamy tony antybiotyków, nawet o tym nie wiedząc.

Wyścig przemysłu z bakteriami

Pierwsze wielolekooporne szczepy bakterii, na które nie działały antybiotyki, pokazały się już w 1950 roku. Od tego czasu rozpoczął się swoisty wyścig między przemysłem farmaceutycznym, który opracowywał kolejne antybiotyki, a szczepami drobnoustrojów, które przystosowywały się do kolejnych leków. – Trzeba zauważyć, że coraz bardziej skraca się czas między wynalezieniem kolejnego antybiotyku a pojawieniem się szczepów na niego opornych.

Po 1990 roku przez ponad 20 lat nie udało się stworzyć żadnego nowego antybiotyku – alarmuje prof. Andrzej Fal, prezes Polskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego.

Bakteriom łatwiej jest uodpornić się na stosowany antybiotyk, niż firmom farmaceutycznym wyprodukować nowy. Niektóre drobnoustroje same wytwarzają antybiotyki, mają więc mechanizm, który pozwala im żyć w obecności antybiotyków. Nadmierne ich stosowanie w lecznictwie i hodowli zwierząt spowodowało, że bakterie przekazywały te mechanizmy kolejnym patogenom. – Potrafią zmienić niektóre swoje szlaki metaboliczne i walczyć z antybiotykami – tłumaczy prof. Hryniewicz. Dlatego dziś coraz częściej poważne infekcje nie dają się wyleczyć.

Czytaj też:
Polacy leczą przeziębienie antybiotykami. Alarmujący raport

– WHO alarmuje, że jeśli to się nie zmieni, w 2050 roku z powodu infekcji antybiotykoopornych może umierać nawet 10 mln osób rocznie, czyli więcej niż na wszystkie nowotworu razem – mówi prof. Andrzej Fal.

Zamiast brać antybiotyk, poczekaj 48-72 godziny

Antybiotyki zwalczają bakterie, są jednak bezbronne w stosunku do wirusów, dlatego nie powinny być stosowane w przypadku infekcji wirusowych. – Wirusy nie maja żadnego punktu uchwytu dla antybiotyku, dlatego nie działa on na nie. Mimo to 35 proc. osób leczących się z powodu choroby wirusowej jako lek numer jeden dostaje antybiotyk – mówi prof. Fal.

Zdarza się, że pacjenci proszą lekarza o antybiotyki, żeby szybciej wyzdrowieć i wrócić do pracy. Zbyt często przepisują go lekarze. – Antybiotyk pokazuje trochę stan naszego systemu ochrony zdrowia. Gdyby bez problemu można było dostać się na wizytę, to lekarz przy objawach infekcji u dziecka zaleciłby leki objawowe i powiedział rodzicowi, żeby się nie martwił, ale przyszedł jeszcze raz na wizytę w razie pogorszenia stanu zdrowia.

Ale jak wiemy: trudno dostać się do lekarza, więc często na wszelki wypadek zapisuje on antybiotyk – mówi prof. Ernest Kuchar, kierownik Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym WUM.

Tymczasem u dzieci ponad 90 proc. infekcji to infekcje wirusowe. – W przypadku infekcji wirusowej przez pierwsze 2-3 dni dominują objawy ogólne: uczucie rozbicia, bóle stawowo-mięśniowe. Potem pojawia się katar, kaszel, objawy strony dróg oddechowych. Cechą zakażeń wirusowych jest zajęcie całych dróg oddechowych, stąd jednocześnie katar, zapalenie spojówek, ból gardła, kaszel. Zakażenia bakteryjne są cięższe, ale raczej zlokalizowane – np. przy bakteryjnym zapaleniu gardła jest bardzo silny ból gardła, ale nie ma kataru czy zapalenie spojówek – wyjaśnia prof. Kuchar.

W odróżnieniu infekcji wirusowej od bakteryjnej pomocne są też testy diagnostyczne, które może zlecić lekarz rodzinny, np. strep testy w kierunku paciorkowca lub pediatra (np. szybkie testy CRP). Czasem z zastosowaniem antybiotyku warto poczekać 48-72 godz., sprawdzając, czy będzie się ona dalej rozwijać, czy samoograniczać.

– Jeśli leczymy antybiotykiem infekcję wirusową, to zwykle dochodzi do wyleczenia, tyle że infekcja wirusowa ma z natury charakter samoograniczający się, więc w większości przypadków i tak doszłoby do wyleczenia, choćby pacjent nic nie stosował. Jeśli jednak pomaga antybiotyk, to pacjent wyciąga błędny wniosek, że pomógł antybiotyk i trzeba go wziąć następnym razem – zaznacza prof. Kuchar.

Do nadużywania antybiotyków bardzo przyczyniła się też epidemia COVID-19: początkowo antybiotyki były zalecane wręcz jako leki pierwszego rzutu. Szczególnie w Polsce, gdzie dominowały teleporady.

– W Europie Zachodniej nie zwiększyła się oporność na antybiotyki, w Polsce: nawet o 20 proc. w najbardziej poważnych zakażeniach, co szczególnie groźne – mówi prof. Hryniewicz.

Niepotrzebne stosowanie antybiotyków powoduje pojawianie się lekooporności: wiele osób umrze, gdyż leczenie nie będzie u nich skuteczne przy poważnej infekcji. Drugą konsekwencją niepotrzebnego stosowania antybiotyków – którą może odczuć każdy – jest osłabienie odporności. Antybiotyki zabijają korzystne bakterie, niszcząc równowagę mikroflory bakteryjnej, co powoduje podatność na kolejne infekcje. Dlatego zawsze warto porozmawiać z lekarzem, czy antybiotyk faktycznie jest potrzebny.

Antybiotyki u zwierząt

Nie tylko stosowanie antybiotyków u ludzi przyczynia się do pojawienia się antybiotykoodporności. Jeszcze większym problemem jest ich stosowanie w hodowli zwierząt, którym podaje się je „profilaktycznie”, zwłaszcza w dużych hodowlach. Są często dodawane do pasz, by zwierzęta nie chorowały, co naraziłoby hodowlę na straty. Po apelach WHO do producentów skala problemu nieco się zmniejsza, jednak nadal jest ogromna.

– W skali globalnej u zwierząt gospodarskich stosuje się rocznie 63,1±1,5 tony antybiotyków. Szacuje się, że ponad 80 proc. zwierząt przeznaczonych do produkcji żywności jest obecnie leczonych tymi związkami – pisze Krystyna Knypl w ostatniej „Gazecie dla Lekarzy”, powołując się na Veterinary World z marca 2022.

Co nam pozostaje? Czy staniemy się bardziej inteligentni niż bakterie? Na pewno potrzebne są globalne kampanie w stylu Światowego Tygodnia Wiedzy o Antybiotykach. A w skali indywidualnej warto mieć świadomość tego, co się je. Warto jeść mniej mięsa, zwłaszcza pochodzącego z dużych hodowli. I nie nadużywać antybiotyków, także w trosce o własną odporność. Również dlatego, że każdy z nas może zachorować na poważną infekcję, której nie zwalczy antybiotyk, rozszyfrowany przez bakterie.

Czytaj też:
Pan Tabletka: Ludzie nie potrzebują farmaceutów, wystarczą im reklamy
Czytaj też:
Co to jest antybiotyk trzydniowy? „Nierzadko robi więcej spustoszenia, niż dłuższe kuracje”