Panie Profesorze, jak dziś ocenia Pan leczenie szpiczaka w Polsce?
Prof. Krzysztof Giannopoulos, prezes Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów: W ostatnich latach leczenie szpiczaka bardzo się zmieniło. Widzimy wiele przełomów w leczeniu, które dotarły również do Polski. Oczywiście, czekamy na kolejne: dla pacjentów to zawsze bardzo dobra informacja, ponieważ mamy kolejne opcje terapeutyczne.
Na dziś pilną potrzebą w szpiczaku jest na pewno technologia CAR-T. Wiemy, że od stycznia toczy się jeden proces refundacyjny dotyczący CAR-T; liczymy, że ta terapia będzie dostępna dla pacjentów – zapewne stanie się to na początku przyszłego roku. To na pewno będzie przełom. W przyszłym roku będziemy też mówili o modyfikacji leczenia w pierwszej linii: chodzi o schematy czterolekowe, które mogą być dostępne nawet dla pacjentów niekwalifikujących się do przeszczepienia szpiku. To nowość, ponieważ do tej pory schematy czterolekowe były zarezerwowane dla pacjentów kwalifikujących się do przeszczepienia. Teraz mogą być oferowane także pacjentom, którzy z różnych względów nie kwalifikują się do przeszczepienia szpiku. Okazuje się, że jest to tak bezpieczna kombinacja leków, że może być zastosowana również u pacjentów w starszym wieku. Schemat daratumumab, bortezomib, lenidomid i deksametazon: to obecnie najbardziej aktywny schemat stosowany w pierwszej linii.
Widzimy również potrzebę optymalizacji leczenia w drugiej linii.
Jak wówczas powinno wyglądać leczenie od drugiej linii, czyli po nawrocie choroby?
Mamy już nową rejestrację dwóch schematów terapeutycznych od drugiej linii, czyli od pierwszego nawrotu. Pierwszy schemat to belantamab mafodotin w skojarzeniu z bortezomibem i deksametazonem (schemat BVd). Drugi: belantamab mafodotin z pomalidomidem i deksametazonem (BPd).
Belantamab mafodotyny to nowa cząsteczka – choć ją już znamy, gdyż wcześniej była rejestrowana w szpiczaku. To była jednak rejestracja w monoterapii, w dalszych liniach leczenia. Jej historia była dosyć burzliwa, ponieważ została wyrejestrowana. Wyrejestrowanie było związane z wyjątkowo dobrymi wynikami komparatora.
Obecnie jest ona w schematach trójlekowych. W badaniu klinicznym porównywano schemat belantamab mafodotyny, lenalidomid, deksametazon (BVd) ze schematem zawierającym daratumumab, czyli przeciwciało anty CD38 (badanie kliniczne DREAMM-7 – przyp. red.).
Skuteczność schematu z belantamabem była istotnie wyższa, zarówno jeśli chodzi o przedłużenie czasu do progresji choroby, jak czasu całkowitego przeżycia. To są bardzo dobre wyniki, szczególnie że nowy schemat porównywano ze schematem, w którym znajduje się tak silny lek jak daratumumab.
Przede wszystkim jednak, jeśli w pierwszej linii będziemy stosować daratubumab, to bardzo potrzebna jest skuteczna terapia od drugiej linii. Wydaje się, że obydwa schematy z belantamabem mafodotyny będą przełomowe. Prace na temat obydwu nowych schematów leczenia z belantamabem zostały opublikowane w New England of Medecine, czasopiśmie, które przyjmuje tylko publikacje zmieniające standard leczenia. Faktycznie, jest to przełom.
Belantamab mafodotyny to bardzo ciekawa cząsteczka, immunotoksyna. Immmunotoksyny są już stosowane w hematoonkologii, ale w innych wskazaniach. W szpiczaku do tej pory nie było tego typu terapii.
Czym charakteryzuje się immunotoksyna?
Ta immunotoksyna składa się z przeciwciała monoklonalnego BCMA skoniugowanego z cytotoksyną o nazwie aurystatyna F. Jest to więc chemioterapeutyk dodany do przeciwciała. Chemioterapeutyk podany prosto w cel będzie zabijał tylko komórki nieprawidłowe. A ponieważ składową leku jest przeciwciało, to nie tracimy efektu immunologicznego, czyli nadal wykorzystujemy układ immunologiczny. To bardzo ciekawa opcja terapeutyczna, bazująca nie tylko na immunoterapii, ale też na cytostatyku, który zabija komórki nowotworowe.
Dla jakich pacjentów taka terapia jest najbardziej wskazana?
To jest terapia szeroko zarejestrowana – od drugiej linii. Wydaje mi się, że w praktyce będzie to bardzo dobra opcja terapeutyczna po daratumumabie, który jest już właściwie standardem w leczeniu pierwszej linii. Będzie też dobrą opcją dla pacjentów, którzy otrzymywali lenalidomid w leczeniu podtrzymującym, czyli po przeszczepieniu. Dla tych pacjentów poszukiwano dobrych i skutecznych terapii.
Uderzenie w inny cel terapeutyczny, czyli w BCMA, antygen dojrzewania komórek B, jest bardzo dobrym celem, uniwersalnym. Myślę, że z tego leczenia skorzystają zarówno młodsi, jak starsi pacjenci.
Lek jest dosyć ciekawy pod kątem profilu bezpieczeństwa – ma dosyć nietypową toksyczność oczną: może pojawić się keratopatia. U 80 proc. pacjentów była one przejściowa, jednak na pewno leczenie będzie wymagało ścisłej współpracy z okulistami. Mając doświadczenie z badań klinicznych – w Polsce bardzo aktywnie rekrutowaliśmy pacjentów do badań klinicznych z belantamabem – wiemy, jak ważna w przypadku tej terapii jest współpraca okulista-hematolog. Zaczęła ona bardzo dobrze funkcjonować już w wielu ośrodkach. Jest to pewna nowość, ponieważ zwykle wcześniej mówiliśmy o powikłaniach infekcyjnych, hematologicznych, neurologicznych. Obecnie mamy do czynienia z toksycznością oczną. Bardzo ważne jest dla nas to, żeby można było lek bezpiecznie podawać.
W niektórych przypadkach z powodu toksyczności ocznych trzeba było na pewien czas przerywać leczenie. Okazało się jednak, że powrót do leczenia nie powodował utraty kontroli nad chorobą. Myślę, że to jest unikalne dla tego leku.
Lek trzeba będzie przyjmować w sposób ciągły?
Wydaje się, że tak. W szpiczaku wydaje się, że w przypadku politerapii, ciągła kontrola choroby jest optymalnym rozwiązaniem.
Dzięki tym nowym opcjom leczenia szpiczak wydaje się chorobą coraz częściej przewlekłą?
Zdecydowanie. Już teraz mediana przeżycia pacjentów nowo rozpoznawanych przekroczyła 10 lat. Są to dane z Europy Zachodniej i Stanów. Mam nadzieję, że podobne wyniki będziemy już niedługo obserwować w Polsce.
Czytaj też:
Trwa rewolucja w leczeniu szpiczaka. „Te leki są obecnie najważniejsze”