O systemie ochrony zdrowia w Indiach, o tym, co warto byłoby wprowadzić Polsce, opowiada prof. Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, profesor medycyny klinicznej, specjalista kardiologii, chorób wewnętrznych i koordynowanej ochrony zdrowia, z doświadczeniem w Polsce, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii. Profesor reprezentował Polskę i Polską Federację Szpitali, a także Światową Federację Szpitali International Hospital Federation podczas międzynarodowej konferencji Transformacja Ochrony Zdrowia przez Informatyzację w New Delhi.
W wydarzeniu wzięli udział przedstawiciele ponad 100 krajów z różnych stron świata.
Anna Kopras-Fijołek, NewsMed, Wprost: Co ciekawego, wartościowego, godnego naśladowania jest w systemie ochrony zdrowia w Indiach, który poznał pan profesor podczas konferencji?
Prof. Jarosław J. Fedorowski: Skala porównań jest nieproporcjonalna, bo jest to największy pod względem ludności kraj na świecie. Liczy ok. 1,4 miliarda ludzi. W Indiach dyskusja na temat ochrony zdrowia właściwie toczy się w odwrotnym kierunku niż u nas. Dotyczy poprawy i optymalizacji współpracy podmiotów publicznych z prywatnymi, partnerstwa publiczno-prywatnego. U nas dyskusja dotyczy odseparowania, oddzielenia tych sektorów. Hindusi dostrzegają potencjał, korzyści ze współpracy sektorów publicznych i prywatnych i bardzo mocno pracują, aby ją polepszyć.
W 2017 roku w Indiach została przyjęta przez rząd inicjatywa o nazwie Long Live India (Długo Żyjące Indie). Dokonano wtedy reformy systemu ochrony zdrowia, w której przyjęto trochę inne założenia niż w wielu krajach europejskich. Najpierw zajęto się ubezpieczeniem ogólnodostępnym, ale dla najbiedniejszych obywateli. Następnie dołączono do tej grupy seniorów 70+. Program, który został stworzony – dostępności i poprawy stanu zdrowia tych obywateli, szczególnej troski, jest trochę inaczej zorganizowany niż w Polsce. My mamy podejście „koszykowe” – ten, kto jest ubezpieczony powszechnie i ma kartę NFZ-u, ma koszyk usług, który jest bardzo szeroki. W Indiach natomiast wyszli z innego założenia, trochę podobnego do tego w Stanach Zjednoczonych – najpierw należy objąć maksymalną opieką osoby najbiedniejsze i najstarsze. Stworzono program o nazwie Ayushman Bharat. Kwota pieniędzy – jak na polski rynek pewnie mało imponująca – wynosi około 26 tysięcy złotych rocznie. Na rynku hinduskim to jest jednak kwota całkiem spora. Uprawnia ona do opieki ambulatoryjnej, specjalistycznej oraz szpitalnej, także w szpitalach prywatnych. Można powiedzieć, że to taki bon zdrowotny czy też po prostu pewna kwota do wydania. Ma też specjalną formę – wygląda jak karta ubezpieczeniowa albo karta kredytowa.
Takie rozwiązanie przełożyłby pan profesor na naszą ochronę zdrowia?
Można by się zastanowić, czy takie podejście – przeznaczenie pewnej kwoty do wydania na zdrowie – nie byłoby sensowne w kwestii profilaktyki zdrowotnej. Zamiast więc nawoływać, zachęcać ludzi do badań diagnostycznych, które są finansowane albo przez specjalne programy zdrowotne albo po prostu przez NFZ, można by przyznawać takie właśnie bony profilaktyczne – jeżeli nie zostałyby wydane, po prostu by przepadały.
Czytaj też:
Prof. Fedorowski: Szpitale powinny być wynagradzane za wynik leczenia
Co jeszcze może inspirować?
Podział na tzw. szpitale kluczowe. My mamy sieć szpitali, natomiast w Indiach funkcjonują placówki o trzech stopniach referencyjności, których myśmy nie stworzyli. Na poziomie regionów mają także ciekawe stanowisko – menadżerów informacji zdrowotnej.
Kolejną sprawą, która mnie zaciekawiła w Indiach, była kwestia medycyny naturalnej – wiadomo, że w Indiach, podobnie jak w Chinach, ludzie z niej korzystają.
Okazuje się, że oni nie odżegnują się całkowicie od tego. Nie jest to refundowane w żaden sposób, ale jest regulowane poprzez specjalne ministerstwo – Ministerstwo ds. Terapii Naturalnych. Co ciekawe – Ministerstwo Zdrowia nosi tu nazwę Ministerstwo Zdrowia, Opieki Społecznej, Środków Chemicznych i Nawozów Sztucznych.
Czytaj też:
Prof. Fedorowski o reformie szpitali: Te elementy należałoby poprawić
Jak wygląda kwestia kształcenia lekarzy?
Tutaj liczby są zupełnie dla nas abstrakcyjne – Indie kształcą ok. miliona medyków rocznie. Wśród nich są: lekarze i pielęgniarki, a także farmaceuci i fizjoterapeuci. Można więc powiedzieć, że Indie są „dostawcą” kadry medycznej dla całego anglojęzycznego świata i nie tylko.
Jakie jeszcze rozwiązania zwróciły uwagę pana profesora?
Podkreślano tam bardzo synergię pomiędzy przemysłem, uniwersytetami, różnymi instytucjami zajmującymi się regulacjami oraz instytucjami rządowymi i samym rządem. Hindusi bardzo mocno stawiają na takie wdrożenia, żeby innowacje były bardzo praktyczne.
Mają też bardzo mocno rozwinięty tzw. Narodowy Serwis Telemedyczny. Obejmuje on opieką 370 milionów pacjentów i wykonuje 300 tysięcy konsultacji dziennych. Hindusi postawili sobie za punkt honoru, żeby zapewnić jak najlepszą dostępność do leczenia pacjentom z mniejszych miejscowości i odległych wiosek. Pomimo biedy i wszechobecnych śmieci, nawet ludzie, którzy wśród tych śmieci się poruszają, mają smartfony. Sieć komórkowa jest tam bardzo dobra.
Postawiono też na wielodyscyplinarne wspieranie centrów opieki podstawowej, których jest kilkaset tysięcy. To jest model, w którym dużą rolę pełnią pielęgniarki środowiskowe.
Ministerstwo Zdrowia jest od wytyczania polityki zdrowotnej. Natomiast większość działań, szpitalnictwo, także zdrowie publiczne jest delegowane do władz regionalnych, stanowych, lokalnych. Zdrowie jest w gestii samorządów. Może też warto się nad tym zastanowić, bo u nas Ministerstwo Zdrowia jest od niemalże wszystkiego w ochronie zdrowia, a już na pewno od podejmowania większości kluczowych decyzji, także finansowych.
Czytaj też:
Prof. Fedorowski: Ponad 5 tysięcy takich osób mogłoby zostać zatrudnionych w polskich szpitalach
Jak wygląda finansowanie ochrony zdrowia w Indiach?
W porównaniu z Polską widoczna jest kolosalna różnica, jeżeli chodzi o nakłady. W Indiach całkowite PKB wynosi 3,8, a publiczne 2,2. Co ciekawe, te dochody nie rosną co roku, np. w 2023 roku były niższe, wynosiły 1,9 PKB. Mówimy o nakładach publicznych, tutaj nie ma tej takiej dynamiki, natomiast per capita przeznacza się całościowo tylko 300 zł rocznie. U nas przeznacza się już prawie 8 tysięcy i wydaje nam się, że to jest absolutnie bardzo mało.
Nakłady całkowite na ochronę zdrowia w Indiach wynoszą około 110 miliardów dolarów, czyli ok. 440 miliardów złotych. W Polsce te nakłady w 2025 roku wyniosą prawie 300 miliardów złotych. Kraj liczący 1,4 miliarda ludzi wydaje 440 miliardów złotych, a my mamy 38 milionów i inwestujemy 300 miliardów. W stosunku do takich krajów, jak Indie, jesteśmy naprawdę bardzo zaawansowani. Liczba łóżek wynosi 2 miliony, łącznie z łóżkami opieki długoterminowej, 12 proc. łóżek znajduje się w szpitalach prywatnych.
Czego moglibyśmy się nauczyć od Indii?
Tego, że – aby wzmocnić markę systemu ochrony zdrowia – nie wystarcza krajowa akredytacja szpitali. Tu chyba jesteśmy w gorszej sytuacji, bo w Polsce nie ma żadnego szpitala, który byłby akredytowany przez Joint Commission International (JCI). W Indiach akredytowanych szpitali już jest prawie sto. To są certyfikacje akredytacyjne najwyższej, światowej jakości. Dlatego obserwuje się turystykę medyczną z krajów sąsiednich. My nie mamy ani takiej marki zbudowanej, ani tych certyfikatów. Nigdzie w Polsce.
Ta kwestia w Indiach została dostrzeżona i uznana przez rząd jako korzystna dla rozwoju i podnoszenia jakości w całej ochronie zdrowia, nie tylko w tych szpitalach, które są akredytowane przez najlepsze instytucje. To nie jest tylko Joint Commission International, ale też takie instytucje jak np. Accreditation Canada, też tam obecna.
Czytaj też:
Prof. Jarosław Fedorowski: W szpitalach trzeba zlikwidować oddziały z małą liczbą pacjentów
Podczas pobytu w Indiach miał pan profesor okazję zwiedzić także szpital.
To był szpital prywatny, ale w 30 proc. jest własnością rządu, a więc de facto oglądaliśmy placówkę PPP. Są ich w Indiach setki, w Polsce – tylko jeden szpital, w Żywcu. Szpital, który zwiedziliśmy, świadczy usługi najwyższej jakości. Ma akredytację – a więc zewnętrzne świadectwo wysokiej jakości – Joint Commission. Placówka ma aparaturę na najwyższym poziomie, łącznie z jedynym urządzeniem w całych Indiach, do tzw. radiochirurgii, precyzyjnego leczenia nowotworów bardzo skoncentrowanymi promieniami.
Szpital jest w ogóle ciekawie zorganizowany, ułożony według stopni natężenia terapii pacjentów. Na czerwonej platformie znajdują się szpitalny oddział ratunkowy oraz intensywna terapia i bloki operacyjne. Kolejne piętro to terapia progresywna, ale wielodyscyplinarna, nie podzielona na oddziały jak u nas według specjalizacji lekarskich, ale właśnie według stopnia natężenia opieki nad pacjentem. Terapia progresywna to stopień poniżej intensywnej terapii, gdzie pacjent nie wymaga już np. respiratora. Wyżej, na kilku piętrach, znajdują się tzw. ogólne szpitalne przestrzenie łóżkowe, jak oni je nazywają. Sale są różne, jedno- i dwuosobowe, ale najczęściej dwuosobowe.
SOR też zorganizowany jest inaczej niż u nas. To jest otwarta stacja lekarsko-pielęgniarska z pokojami pacjentów ułożonymi w planie kwadratu. To pozwala na lepsze kontrolowanie sytuacji. Wydaje mi się, że moglibyśmy pomyśleć o takim rozwiązaniu.
W szpitalach są apteki?
To też ciekawe spostrzeżenie – u nas szpital nie może prowadzić własnej apteki (mówimy, oczywiście, o placówce otwartej). Wynajmuje przestrzeń aptece zewnętrznej. Tam nie stanowi to problemu, żeby na terenie szpitala działała apteka wydająca leki pacjentom, którzy wychodzą z poradni szpitalnej z receptą czy też są wypisywani i też mają do wykupienia lekarstwa.
Podczas konferencji odbyła się m. in. sesja dotycząca sztucznej inteligencji.
Pokazano ciekawe rozwiązania np. aparat fotograficzny w smartfonie potrafiący monitorować, oznaczać stężenie hemoglobiny, także hemoglobiny glikowanej oraz tętna i ciśnienia tętniczego poprzez kilkuminutowe filmowanie twarzy pacjenta.
Pokazano nam nowoczesne technologie, które już wchodzą, do zbierania wywiadów lekarskich, pielęgniarskich. „Podsłuchują” one rozmowę lekarza z pacjentem i przygotowują raporty (Ambient Clinical Intelligence, ACI).
Polska mogłaby być bardziej aktywna jako kraj, promować nasze rozwiązania telemedyczne. Mamy przecież kilka ciekawych rozwiązań, firmy, które oferują urządzenia do noszenia przez pacjentów.
Co ciekawe jeszcze, w Indiach minister zdrowia nie miał żadnego problemu, żeby być osobiście na konferencji zorganizowanej przez prywatną grupę szpitali, działającą w partnerstwie publiczno-prywatnym. Docenia się prywatne i publiczne konsorcja, współpracę między nimi, otwarcie mówi się, że ochrona zdrowia jest ponad podziałami i warto inwestować we wspólne działania.
Pan Profesor wystąpił również z prezentacją – dotyczyła polskich osiągnięć w informatyzacji ochrony zdrowia. Mamy się czym pochwalić na globalnej scenie?
O tak, podałem przykłady rozwiązań dotyczących sztucznej inteligencji. Omówiłem regulacje w Unii Europejskiej. To wzbudziło zainteresowanie. U nich prace nad tym trwają.
Mówiłem o naszym systemie recept i skierowań elektronicznych oraz – co też im się bardzo podobało – bankowości internetowej, która umożliwia zatwierdzanie i podpisywanie dokumentów, potwierdzanie tożsamości. To, oczywiście, ma zastosowanie także w ochronie zdrowia, więc nasze rozwiązania dotyczące podpisu zaufanego rzeczywiście wzbudziły spore zainteresowanie. Mówiłem też o polskim startupie, które ma już wypracowane narzędzia do zbierania wywiadu lekarskiego.
Był pan profesor także na posiedzeniu zarządu Światowej Federacji Szpitali, w którym pełni pan funkcję skarbnika i członka komitetu wykonawczego. Jakie ustalenia zapadły?
Jestem dumny, że reprezentuję Polskę na globalnym forum szpitali i to na podium – IHF Treasurer (skarbnik) to niejako trzecia najważniejsza osoba w światowym szpitalnictwie. Światowa Federacja Szpitali IHF działa od 1929 roku i przede mną nie było tam żadnego Polaka.
Mieliśmy okazję zatwierdzić wstępnie program Światowego Kongresu Szpitali w Genewie, flagowego wydarzenia IHF, które odbędzie się 10-13 listopada bieżącego roku. Już jest bardzo duże zainteresowanie, pierwsze rejestracje, zgłoszono dużo prac do zaprezentowania. Warto, żebyśmy jako Polacy jak najliczniej byli w gronie globalnych liderów szpitali i ochrony zdrowia. Ma to wymiar nie tylko prestiżowy, ale stwarza możliwości rozwoju, poprawy jakości i budowania marki naszej ochrony zdrowia w wymiarze międzynarodowym.
Światowa Federacja Szpitali jest liderem zrównoważonego rozwoju w ochronie zdrowia. Podczas zebrania nt. nowoczesnych rozwiązań w tym obszarze omawiano konkretne rozwiązania. Proces certyfikacji oraz narzędzia monitorujące i poprawiające efektywność energetyczną szpitali prezentowane były przez Genewskie Centrum Zrównoważonego Rozwoju działające przy Światowej Federacji Szpitali. Uczestnicy posiedzenia dobrze wspominali ubiegłoroczne zebranie Zarządu IHF w Krakowie, które – jak mówili, świetnie zorganizowaliśmy jako Polska Federacja Szpitali.