Sieć szpitali wymaga reformy. – Bez reformy, szerszej jednak niż szpitalnej – jak widać z obecnej sytuacji – nie będziemy, jako sektor ochrony zdrowia spełniać potrzeb naszych pacjentów i naszych pracowników – mówi dla NewsMed Jarosław J. Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali, profesor medycyny klinicznej, specjalista kardiologii i chorób wewnętrznych.
Temat miał być omawiany podczas wtorkowego posiedzenia Rady Ministrów. Został jednak przeniesiony na kolejne posiedzenie, które zaplanowano w przyszłym tygodniu.
Anna Kopras-Fijołek, NewsMed, Wprost: Jak ocenia pan profesor propozycje dotyczące reformy szpitali?
Prof. Jarosław J. Fedorowski: Propozycje Ministerstwa Zdrowia, które zostały teraz zgłoszone na posiedzenie rządu, wychodzą ze słusznego założenia, że mamy fragmentaryzację systemu, rozproszone zasoby. Należałoby to poprawić. Jest kilka założeń propozycji MZ, które wychodzą naprzeciw tej diagnozie – konsolidacja na poziomie lokalnym, zapisy o współpracy różnych podmiotów leczniczych, plany naprawcze uwzględniające działalność leczniczą i współpracę z innymi podmiotami leczniczymi, czy możliwość łączenia się niektórych szpitali. To są kierunki, które warte są dalszego procedowania i wspierania. Kilka z nich dopisano do pierwotnego projektu na wniosek m.in. Polskiej Federacji Szpitali. Nasz głos jest słyszalny i chcemy wspierać działania MZ w kierunku integracji elementów systemu.
Co budzi obawy?
Chyba największe obawy budzą tzw. profile kwalifikujące – wydaje się, że opieranie się na włączaniu do nowej sieci szpitali na postawie specjalizacji lekarskich– których w Polsce mamy za dużo, chyba większość z nas o tym wie i mówi – może spowodować dalszą fragmentaryzację zamiast orientowania naszej działalności według natężenia opieki nad pacjentami, bo to determinuje konieczność wykorzystania różnych zasobów. Dobrym przykładem są oddziały intensywnej terapii – przecież nie ma znaczenia, z jakiego powodu pacjent trafia na ten oddział. Znaczenie ma, jaki jest stopień natężenia opieki lekarskiej i pielęgniarskiej, w tym przypadku wymagającej intensywnej terapii, czyli o najwyższym natężeniu.
Droga do racjonalizacji, konsolidacji, optymalizacji naszych zasobów jest raczej w scalaniu naszej działalności. Pomysł profili kwalifikujących, które są de facto w dalszym ciągu utrwalają podział szpitali na zbyt liczne oddziały i pododdziały, a to z kolei wymaga zatrudnienia określonej liczby i o określonych kwalifikacjach personelu oraz odpowiedniej infrastruktury. Za tym idą wymagania sanitarne i oczywiście – płatnika, czyli Narodowego Funduszu Zdrowia. Zachęcalibyśmy reformy obecnej sieci szpitali poprzez stworzenie stopni referencyjności określającej zasady współpracy pomiędzy różnymi szpitalami oraz do ułatwiania tworzenia oddziałów wieloprofilowych, a może i wprowadzenia funkcji lekarzy hospitalistów, czyli szpitalnych lekarzy prowadzących o szerokich kompetencjach.
Czytaj też:
Wzrosną ceny leków. Dyrektywa ściekowa przyjęta mimo sprzeciwu Polski
Na co jeszcze zwraca uwagę Polska Federacja Szpitali?
Sygnowaliśmy też, aby zastanowić się nad budowaniem organizacji koordynowanej ochrony zdrowia np. w formie konsorcjów. Takim delikatnym, a zarazem politycznym tematem są zawsze sprawy własnościowe – w projekcie zapisano możliwość łączenia się SPZOZ, jak i szpitalnych spółek prawa handlowego oraz programy naprawcze także dla szpitali spółek pod pewnymi warunkami: minimum 51 proc. udziału czynnika publicznego. Dla Polskiej Federacji Szpitali jako organizacji zrzeszającej szpitale o bardzo różnych modelach własnościowych, a także z tego co słyszymy od pacjentów, kwestia modelu własności szpitala jest w sumie drugorzędna.
Najpierw powinniśmy stworzyć ramy współpracy różnych podmiotów leczniczych, wśród których przecież jest wiele prywatnych. Przecież Podstawowa Opieka Zdrowotna i Ambulatoryjna Opieka Specjalistyczna są w dużym stopniu prywatne. Nawet w obecnej sieci szpitali na pierwszym i drugim poziomie zabezpieczenia leczenie prowadzi około 70 szpitali z udziałem kapitału prywatnego. Łączenie tego w jakiś jeden organizm własnościowy jest, w naszych warunkach, skazane raczej na niepowodzenie. Lepszym sposobem jest stworzenie mechanizmów zachęcających te podmioty do współpracy.
Pierwszym krokiem mogą być wspomniane stopnie referencyjności, a kolejnym organizacje koordynowanej ochrony zdrowia czy inne sposoby współpracy, w formie konsorcjów, czy w ramach umowy o współpracy. Coś, czemu mógłby patronować Narodowy Fundusz Zdrowia, który premiowałby – jako te dostarczające wyższej wartości pacjentom – podmioty współpracujące ze sobą i zapewniające szeroką opiekę koordynowaną, ciągłość opieki nad pacjentem i utrzymywanie obywateli w jak najlepszym zdrowiu. Ale to wszystko wymaga zgody politycznej ponad podziałami, co w dzisiejszych czasach i nie tylko w naszym kraju jest bardzo trudne do osiągnięcia.