Dziś Dzień Dziecka. Czy nasze dzieci są bezpieczne? Co mówi ekspert?

Dziś Dzień Dziecka. Czy nasze dzieci są bezpieczne? Co mówi ekspert?

Dodano: 
Świadkowie widzą, że dzieje się coś złego, ale bywa – i to nierzadko – że nikt nie reaguje, nie pomaga, nie mówi: – Stop!
Świadkowie widzą, że dzieje się coś złego, ale bywa – i to nierzadko – że nikt nie reaguje, nie pomaga, nie mówi: – Stop! 
Tragedie, które wydarzyły się m. in. w Krakowie, w Warszawie, poruszyły całą Polskę. Sprawiły też, że zaczęliśmy rozmawiać o bezpieczeństwie – w pracy, na ulicy, w szkole. Także – o bezpieczeństwie naszych dzieci.

Anna Kopras-Fijołek, NewsMed, Wprost: Wiele mówi się i pisze ostatnio o aktach przemocy, o agresji. Takie sytuacje mają cały czas miejsce również wśród ludzi młodych. Prowadzi pan profesor badania na ten temat. Czy – jako społeczeństwo – radzimy sobie z tym problemem?

Dr hab. Jacek Pyżalski: Odpowiedź nie jest łatwa. „Radzimy sobie” – może bowiem znaczyć dwie rzeczy. Z jednej strony – czy umiemy reagować, czy mamy procedury, jak gdzieś coś poważnego się dzieje. Kiedy w szkole dzieje się poważna przemoc, zakłóca to poważnie jej funkcjonowanie. To też istotna krzywda dla osoby, która tego doświadcza. Emocje, które temu często towarzyszą, są bardzo silne i dotyczą zarówno dzieci i ich rodziców, jak i nauczycieli. Z radzeniem sobie w takich sytuacjach jest jednak dość dobrze, bo wtedy najczęściej zaangażowana jest nie tylko szkoła, ale również często policja i sąd oraz inne instytucje

Większym problemem jest zapobieganie, żeby do takich sytuacji nie dochodziło. Pytanie – czy umiemy robić takie rzeczy w nowych grupach, w nowych klasach, żeby one zaczynały z czasem tworzyć na tyle dobrą wspólnotę, żeby sobie nie robić poważnej krzywdy. Z moich obserwacji i badań wynika, że z tym jest trochę trudniej. Jesteśmy trochę przyzwyczajeni do reagowania na problem dopiero, jak on wystąpi w poważnym natężeniu. Nie mamy natomiast najczęściej pomysłów na zapobieganie takim zjawiskom.

Jak młodzież radzi sobie z reagowaniem na sytuację, kiedy ta przemoc, kiedy agresja występuje? Reaguje, nie reaguje, boi się?

Młodzi ludzie czasami doświadczają takiej poważnej przemocy, która się nazywa bullyingiem. To jest trwała, stała przemoc, odbywa się długo. Robi to stała grupa przeciwko danej osobie. To nie jest jakiś incydent, tylko to jest długotrwałe złe traktowanie kogoś ze złą intencją i z dużą przewagą sił. Bardzo często ten, kto tego doświadcza, w ogóle przestaje się bronić. To jest zresztą charakterystyczna cecha takiej przemocy – ci, którzy jej doświadczają, nie umieją sobie z nią sami poradzić.

Świadkowie natomiast, ci, którzy są na zewnątrz, generalnie mogą przyjmować kilka ról. Mogą wzmacniać tego, kto dokonuje przemocy, kto krzywdzi. Biją mu brawo. Bywa też tak, że świadkowie są obojętni. Mówią: – To nie jest mój kolega, to nie jest moja koleżanka. Przyglądają się i nic nie robią.

Ale świadkowie mogą pomóc i wtedy robią dwie rzeczy czynnie. Po pierwsze mogą postawić się jakoś temu sprawcy. Z drugiej strony mogą wesprzeć jakoś osobę, która tego doświadcza. Takich młodych ludzi jest stosunkowo mało.

Inne badania pokazują jednak, że młodym ludziom generalnie w większości nie podoba się, jak ktoś kogoś krzywdzi.

Dlaczego tak mało ludzi działa w takich sytuacjach?

To trochę to jest tak, jakbyśmy się zastanawiali, dlaczego dorośli tak rzadko działają. Jak pokazują badania, powody są dość podobne. Np. ludzie nie działają, bo się boją, że oni też doświadczą przemocy, kiedy zaczną działać, jak zaczną komuś pomagać. Boją się, że ci, którzy to robią, będą ich źle traktowali.

Czasem nie działają, bo po prostu nie wiedzą, co zrobić.

Program IMPACT, który kiedyś realizowaliśmy wspólnie z fundacją Dajemy Dzieciom Siłę i który jest prowadzony w niektórych polskich szkołach, jest właśnie nastawiony na aktywizowanie świadków. Na to, żeby ci, którzy są obok, nie patrzyli tylko, nie przyglądali się wyłącznie, tylko żeby działali. Wiedzieli, jak reagować.

Jak rodzice mogą przygotować dzieci na radzenie sobie w takich sytuacjach, kiedy widzą, że komuś dzieje się krzywda? Tak żeby zrobić to w bezpieczny dla tej osoby sposób, ale też nie pozostać obojętnym.

Tutaj nie ma takiej prostej recepty. Natomiast to, co chyba jest najistotniejsze – nawet, jak się nie ma na tyle odwagi, żeby zrobić dużą rzecz, np. ostro postawić się temu sprawcy, to nawet jak się zrobi małą rzecz, da się jakiś gest wsparcia temu, który tego doświadcza, to dla niego to już jest dużo.

Rodzice powinni przede wszystkim interesować się relacjami rówieśniczymi dzieci. Rozmawiać o tym, nawet jeśli jakieś problemy nie dotyczą bezpośrednio naszego dziecka. Słyszeć, jeśli opowiada nam, że komuś w klasie, w grupie, dzieje się krzywda. Warto pytać, jak to dziecko w takiej klasie, grupie funkcjonuje. Co robi, jak się zachowuje.

Trzeba też zauważać takie rzeczy, że np. dziecko zmienia bardzo szybko w jakimś okresie relacje rówieśnicze. Z kimś się zadaje, nagle się nie zadaje. Mówi, że już się nie spotka z kimś itd. Mogą za tym „stać” różne rzeczy. Krótko mówiąc – najistotniejszą rzeczą jest, żeby interesować się tą sferą życia młodych ludzi, sferą relacji rówieśniczych.

Niejednokrotnie słyszałam, jak jakiś rodzic opowiadał, że w klasie jego dziecka ktoś jest np. wyśmiewany, odsuwany od grupy – z różnych powodów...

Chodzi właśnie o to, żeby się tym też interesować. Jako rodzice spodziewamy się, że inne dzieci, inni ludzie zareagują, kiedy coś złego będzie się działo naszemu dziecku. Musimy więc uczyć tego również swoje dziecko, swoją córkę, swojego syna – żeby oni pomagali innym.

Jeśli to dziecko będzie niemym świadkiem tego, że komuś się dzieje krzywda, za chwilę ta przemoc może jego spotkać. Po drugie, jak będzie w tym tkwił, będzie mu trudniej stanąć po tej dobrej stronie...

To prawda. Badania pokazują, że tych różnych emocjonalnych konsekwencji, na przykład przemocy w szkole, doświadczają też dzieci, które są świadkami. To nie jest tak, że jak ja ciągle jestem w klasie, w której ktoś komuś robi krzywdę, ja nie jestem ani sprawcą przemocy, ani tym, który jej doświadcza, to mi nic nie dzieje. To wszystko zostaje w mojej głowie.

(…) Krzywda nie zawsze jest fizyczna. Krzywda może polegać na obrażaniu, dogadywaniu, wyśmiewaniu się z jakiejś cechy wyglądu czy charakteru. Może także polegać na celowym i długotrwałym wykluczaniu z grupy. Często sprawcy są dość bezrefleksyjni – nie do końca robią krzywdę po to, żeby skrzywdzić. Robią to dla swojej lepszej pozycji w grupie, żeby inni np. się śmiali. Potrzebne jest im poparcie.

Często osoba, która decyduje się na przemoc, agresję, ma satysfakcję, jak ma audytorium...

Prawie zawsze jest. Akty przemocy rówieśniczej prawie nigdy nie odbywają się bez publiczności. Sprawca lubi mieć po prostu jakiś poklask, zainteresowanie tym co robi. Świadkowie dla sprawcy są tak samo ważni, jak ofiara.

Czytaj też:
Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej: Kara wobec sprawców takich czynów musi być

Na co warto trzeba szczególnie uwrażliwić młodzież – przyszłych dorosłych? Powinni być czujni i uważni. Powinni też myśleć – kiedy komuś innemu dzieje się krzywda i nikt nie reaguje – czy sami chcieliby coś takiego przeżywać?…

Tak. To dotyczy także dorosłych. Wiele sytuacji mobbingowych np. w miejscu pracy też nie znajduje zainteresowania świadków. Świadkowie widzą, że to się dzieje, ale bywa – i to nierzadko – że nikt nie reaguje, nie pomaga, nie mówi: stop. Patrzymy z boku i mówimy: – Jak się wtrącę, to będzie problem.

Czasem wystarczy powiedzieć: – Nie rób tego. Odejdź. Skończ. To może jednak więcej nas „kosztować”. Czasem wystarczy, że usiądę koło ofiary. Ta osoba zobaczy, że kogoś obchodzi co się z nią dzieje, ktoś się nią interesuje.

Jeśli sprawca widzi, że grupa jest obojętna na to, co on robi, nie przyklaskuje mu albo wręcz jest przeciwna, jeśli ten odbiór społeczny jest negatywny, w końcu często odpuszcza.

Często zdarza się brak reakcji na zło, przemoc, agresję?

Znam mnóstwo sytuacji, kiedy coś się działo złego i było dużo świadków, którzy „tylko” lajkowali. To właściwie dzieje się prawie w każdym przypadku publicznej cyberprzemocy. Piszą np. tylko 3 osoby, ale lajkuje już 100. Ci drudzy niby nie są sprawcami, oni są tylko lajkującymi, ale w gruncie rzeczy są półsprawcami czy ćwierćsprawcami. Osobami, które dają wzmocnienie sprawcy.

Lajkowanie tego, że ktoś komuś robi krzywdę, to też jest udział w przemocy.

Oczywiście, i lajkowanie, i udostępnianie takich treści.

Pozytywne jest to, że nie wszyscy zachowują się jakby byli z kamienia…

To nie są sytuacje spektakularne, ale zdarza się, że ktoś, kto widzi coś złego, zwraca uwagę: – Daj mu spokój, bo to już staje się nudne. Jeżeli to powie osoba z autorytetem, to bardzo często ten, który to robi, widzi, że nie ma za bardzo zainteresowania jego „wyczynami”, coś tam jęknie, coś chrząknie, ale przestanie. To są drobne rzeczy, ale – bardzo ważne.

Prof. UAM, dr hab. Jacek Pyżalski – pedagog specjalny, prof. Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (Zakład Specjalnych Potrzeb Edukacyjnych). Uczestnik i koordynator ok. 60 krajowych i międzynarodowych projektów badawczych. Autor licznych publikacji. Trener w obszarze komunikowania i trudnych zachowań oraz ekspert w zakresie edukacji medialnej. Zainteresowania badawcze związane z zagadnieniami: agresji elektronicznej, nowych mediów, komunikacji w szkole, promocji zdrowia, cyber/przemocy wśród młodzieży.

Czytaj też:
„Nie możemy przerażeni przychodzić do pracy. Nie możemy bać się, że spotka nas przemoc”