Rak wątrobowokomórkowy to jeden z najtrudniejszych w leczeniu nowotworów. Co roku jest on diagnozowany u ok. 2 tys. osób w Polsce i mniej więcej tyle każdego roku z tego powodu umiera. – Jest on trudny do leczenia przede wszystkim dlatego, że od początku mamy do czynienia z dwiema chorobami: pacjent ma jednocześnie nowotwór i marskość wątroby, na której tle rozwija się rak. To tak, jakby pacjent z innym nowotworem od razu miał niewydolność narządową – tłumaczy dr Leszek Kraj z Kliniki Onkologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Marskość wątroby rozwija się latami, długo nie daje żadnych objawów. Czynnikami ryzyka jest nie tylko – jak powszechnie się uważa – nadużywanie alkoholu i niewłaściwe odżywianie, ale przede wszystkim niewykryte zakażenia wirusowym zapaleniem wątroby typu B lub C. – Wcześnie wykryte nowotwory wątroby są wykrywane przypadkowo, np. przy okazji wykonywania USG. Wtedy możemy zaproponować pacjentowi radykalne formy leczenia: od chirurgii przez techniki miejscowe po transplantację – mówi dr Leszek Kraj. Zwykle jednak rak wątrobowokomórkowy jest rozpoznawany już w stadium zaawansowanym, kiedy nie ma szans na zastosowanie leczenia radykalnego, dającego szansę na wyleczenie.
Współpraca buduje, czyli przełom w leczeniu
W przypadku zaawansowanego raka wątrobowokomórkowego można zastosować jedynie leczenie systemowe. To nowotwór oporny na chemioterapię; jest ona w jego przypadku nieskuteczna. W wielu nowotworach w ostatnich latach pojawił się szereg nowych terapii, w przypadku raka wątrobowokomórkowego poprawę przyniosły inhibitory kinazy tyrozynowej. – Sorafenib, inhibitor kinazy tyrozynowej, do niedawna był jedynym lekiem, który powodował wydłużenie czasu do progresji choroby, a który mogliśmy stosować w pierwszej linii u części pacjentów. W drugiej linii mogliśmy od ubiegłego roku stosować inny inhibitor: kabozantynib. I to było w zasadzie wszystko – mówi dr Joanna Streb. Duże nadzieje wiązano z immunoterapią, która jest przełomem w leczeniu wielu nowotworów, m.in. czerniaka czy raka płuca, jednak jej zastosowanie w raku wątroby nie było przełomem. – Okazało się jednak, że… współpraca buduje! Przełomem w leczeniu raka wątrobowokomórkowego jest połączenie dwóch leków: immunoterapii (atezolizumabu) z bewacyzumabem, czyli lekiem antyangiogennym, hamującym proces unaczynienia nowotworu. To jest już dziś nowy standard leczenia, jedna z większych zmian ostatnich lat w onkologii, a w przypadku raka wątrobowokomórkowego: rewolucja – mówi dr Kraj.
Przełomowe okazały się wyniki badania IMbrave150, prezentowane przed dwoma laty podczas kongresów ASCO (American Society of Clinical Oncology) i ESMO (European Society for Medical Oncology). Badanie wykazało, że zastosowanie leczenia skojarzonego atezolizomabem i bewacyzumabem w pierwszej linii jest skuteczniejsze niż zastosowanie sorafenibu. – Uzyskano wysoki odsetek obiektywnych odpowiedzi na leczenie, a u ok. 10 proc. pacjentów: całkowitą remisję; do tej pory takich wyników leczenia raka wątrobowokomórkowego nie było – mówi dr Joanna Streb. – Samo leczenie antyangiogenne nie działało lub działało słabo, sama immunoterapia nie przynosiła spektakularnych wyników, natomiast gdy te leki zostały połączone, okazało się, że efekt sumaryczny jest dużo większy niż wynikałoby to z korzyści zastosowania obydwu tych leków osobno – dodaje dr Kraj. Efekty stosowania tych leków okazały się tak spektakularne, że są one obecnie zalecane przez Europejskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej (ESMO) jako standard leczenia w pierwszej linii.
Nowa era w onkologii
Dlaczego połączenie tych dwóch leków jest tak skuteczne? – Rak wątrobowokomórkowy jest nowotworem wyjątkowo mocno unaczynionym. Prawdopodobnie mikrośrodowisko guza, poprzez tworzoną patologiczną sieć naczyń krwionośnych, nie stwarza warunków, by układ immunologiczny mógł aktywnie zwalczać nowotwór. Jeśli uszkadzamy tę patologiczną sieć naczyń krwionośnych, dochodzi do spadku ciśnienia śródtkankowego, co poprawia efekt działania immunoterapii – dodaje dr Kraj. Zwraca uwagę, że tego typu leki to nowość w leczeniu onkologicznym, gdyż żaden z nich nie działa bezpośrednio na komórki nowotworowe, a mimo to ich łączne zastosowanie przynosi tak spektakularne efekty, a w dodatku nie powoduje nasilenia działań niepożądanych.
– Do tej pory nasze możliwości leczenia raka wątrobowokomókrowego w Polsce były bardzo ograniczone, dlatego bardzo cieszymy się z zapowiedzi wiceministra Miłkowskiego, że od maja połączenie tych dwóch leków będzie dostępne dla polskich pacjentów. Cieszymy się też z innych zapowiadanych, kompleksowych zmian w programie lekowym, gdyż do tej pory właściwie nie mogliśmy leczyć chorych na raka wątrobowokomórkowego, którzy mieli zmiany poza wątrobą nawet, jeśli byli w dobrym stanie. To były bardzo trudne rozmowy z pacjentami, kiedy nie mogliśmy zaoferować im leczenia dającego szansę na wydłużenie życia, dlatego bardzo czekamy na maj i zapowiedziane zmiany – mówi dr Leszek Kraj.
Wcześnie wykryć lub zapobiegać: ważne badania w kierunku HCV
Eksperci podkreślają, że bardzo ważne byłoby wczesne wykrywanie oraz profilaktyka raka wątrobowokomórkowego. Poprawę przyniosłaby możliwość wczesnego wykrycia zakażenia HCV, które często prowadzi do rozwoju marskości wątroby. Szacuje się, że w Polsce nawet kilkaset tysięcy osób jest zakażonych HCV, a tylko ok. 15 proc. ma tego świadomość.
Na zakażenie szczególnie narażone są osoby, które były często hospitalizowane, miały przetoczenia krwi przed 1992 rokiem (dopiero wtedy zaczęto badać dawców krwi w kierunku HCV), miały wykonywane procedury przebiegające z naruszeniem ciągłości skóry, przyjmowały środki narkotyczne, zwłaszcza drogą dożylną. Eksperci chcieliby, żeby każdy pacjent miał możliwość wykonania badania w kierunku zakażenia HCV, a skierowanie mógł wypisać każdy lekarz rodzinny.