Prof. Wyleżoł: Mamy dziś możliwości leczenia choroby otyłościowej. „To nie jest wina chorego”

Prof. Wyleżoł: Mamy dziś możliwości leczenia choroby otyłościowej. „To nie jest wina chorego”

Dodano: 
Otyłość - ilustracja
Otyłość - ilustracja Źródło: 123RF / bowie15
Brak wydzielania poposiłkowego GLP-1, nadmiar greliny: to dwa zaburzenia hormonalne, które mogą być przyczyną rozwoju choroby otyłościowej. Takich zaburzeń może być znacznie więcej. Chorobę otyłościową trzeba leczyć, a nie odchudzać się – mówi prof. Mariusz Wyleżoł, który od lat leczy tę chorobę chirurgicznie.

Badania wykonane na potrzeby kampanii „Porozmawiajmy szczerze o otyłości”, wykazały, że co druga osoba chorująca na otyłość doświadczyła dyskryminacji w szkole, a co czwarta została wykluczona ze swojego środowiska ze względu na otyłość. Dlaczego tak się dzieje? Jak to się dzieje, że osoby chorujące na otyłość są i czują się dyskryminowane?

Uważam, że te dane są mocno niedoszacowane. Moje doświadczenia chirurga zajmującego się głównie leczeniem chirurgicznym chorych na otyłość są takie, że wszyscy chorzy są dyskryminowani i stygmatyzowani. Jest to zjawisko powszechne w miejscu zamieszkania, w pracy, szkole, w szpitalu.

Z czego to wynika?

Myślę, że z tego, że tak naprawdę to nie wierzymy, że otyłość jest chorobą. Proszę sobie wyobrazić: jest lato, upał, jedzie Pani autobusem, na przystanku otwierają się drzwi, wchodzi kobieta 150 kg. Co Pani pomyśli?

Że ma duży problem….

A tak naprawdę? Większość osób pomyśli: „Oby tylko koło mnie nie usiadła”. A z drugiej strony: proszę wyobrazić sobie chorego na nowotwór przewodu pokarmowego, który musiał być operowany, w związku z niedrożnością przewodu pokarmowego i układu moczowego. Musiał mieć wyłonioną kolostomię, czyli sztuczny odbyt, urostomię. Jestem przekonany, że taki chory będzie doświadczał współczucia, zrozumienia ze strony innych osób. A czego doświadczają chorzy na otyłość? Powszechnej dyskryminacji. Nie wierzymy, że to jest choroba. Zresztą, mówimy nie o samej chorobie, tylko o jej podstawowym objawie, czyli otyłości. Bo otyłość, czyli popularnie mówiąc: „grubość”, jest objawem.

Gdy pada słowo „otyłość”, to myśli się, że ktoś jest gruby.

Bo to pierwsze skojarzenie.

Nikt nie myśli, co dzieje się w organizmie, jak to się stało, że doszło do tego podstawowego objawu, jakim jest nadmierne nagromadzenie się tkanki tłuszczowej. A z wyników badań naukowych wiemy, że dochodzi do tego, gdyż u chorych na otyłość zaburzone są naturalne mechanizmy równowagi energetycznej organizmu dotyczące zarówno spożycia pokarmów, jak wydatku energetycznego. Przykładowo wiemy, że brak jest wydzielania poposiłkowego hormonu GLP-1. Oznacza to, że chory na otyłość, jeżeli spożywa nadmiar pokarmu, to dlatego, że nie odczuwa sytości. A nie odczuwa go, bo po posiłku nie wydziela się GLP-1. Wiele osób chorujących na otyłość mówi: „Mam wrażenie, że pęknę, a dalej chce mi się jeść”. „Dopiero co skończyłem jeść, a znów bym coś zjadł”. Wiemy też, że u podłoża choroby otyłościowej leży zaburzona funkcja kolejnego hormonu: greliny.

Nikt, komu wstrzyknąłbym zastrzyk z greliną, nie powstrzymałby się od jedzenia. A to są tylko dwa przykłady zaburzeń hormonalnych, które znane są współczesnej nauce, a które mogą być przyczyną rozwoju choroby otyłościowej. Tych zaburzeń może być znacznie więcej, przecież spożycie pokarmu nie jest tylko kwestią równowagi energetycznej, ale także substratowej. Człowiek nie dysponuje innymi możliwościami dostarczenia do organizmu mikro- i makroelementów. A przecież każde z zaburzeń homeostazy w tym obszarze może skutkować nadmiernym nagromadzeniem tkanki tłuszczowej w organizmie. Przyczyn rozwoju otyłości zatem jest wiele i zaczynamy je dopiero poznawać. Kluczem do zrozumienia tej choroby i zaprzestania dyskryminacji chorych na otyłość jest myślenie nie o tym, że ktoś jest gruby, ale o tym, jakie zaburzone mechanizmy autoregulacji naszego organizmu do tego doprowadzają.

Proszę sobie wyobrazić, że czuje się Pani cały czas głodna. Wszyscy mówią: „Zrób coś ze sobą, co robisz, ogarnij się!”. Lekarz: „Proszę do mnie przyjść po schudnięciu”. W sklepie: „Znowu ta gruba przyszła, żeby się najeść”. Nie wejdzie się do restauracji, bo wszyscy zabiją wzrokiem. Tak wygląda życie, a jednocześnie cały czas czuje się głód, bo tak działają hormony. A ile razy można odmówić sobie jedzenia, jeżeli czujemy się głodni? Tymczasem chory na otyłość cały czas czuje głód, nie dlatego, że ma słabą wolę, tylko dlatego, że ma na przykład nadmiar greliny, hormonu, który powoduje głód. A jak spożywa jedzenie, to i tak nie odczuwa sytości, ponieważ nie ma poposiłkowego wydzielania GLP-1, co wiemy z badań naukowych.

Otyłość to choroba trudna do leczenia dla lekarza?

Tak, to choroba najłatwiejsza do rozpoznania, gdyż objaw jest oczywisty, ale najtrudniejsza do leczenia. Obecnie wiele chorób nowotworowych potrafimy znacznie skuteczniej leczyć.

Jeżeli chodzi o otyłość, to w rzeczywistości dotychczas większość lekarzy jej nie leczyła, a koncentrowała się jedynie na powikłaniach: cukrzycy typu 2 czy też chorobach serca. Oznacza to, że otyłość była leczona jedynie paliatywnie poprzez łagodzenie skutków, a przecież kluczem do sukcesu jest w medycynie leczenie przyczynowe. Zastanawiające jest także to, że większość osób nie wierzy, nie dopuszcza nawet tego, że otyłość jest chorobą, a jednocześnie istnieje powszechne zrozumienie dla leczenia chorób nowotworowych. Tymczasem choroba otyłościowa zwiększa o 40 proc. ryzyko rozwoju nowotworów złośliwych, jak również wielu innych chorób. Dostrzegamy potrzebę leczenia cukrzycy typu 2, finansujemy jej leczenie miliardami złotych rocznie, a jednocześnie marginalizujemy leczenie jej przyczyny, czyli choroby otyłościowej. Wszystko dlatego, że jak już wspomniałem istnieje błędne przekonanie, że otyłość jest wynikiem zaniedbania.

A nie jest wynikiem zaniedbania, poluzowania?

Nie, nie jest! Choroba otyłościowa jest taką samą chorobą jak każda inna; to zaburzenie homeostazy organizmu, w tym wypadku homeostazy energetycznej.

Skoro otyłość to choroba tak łatwa do rozpoznania, to dlaczego średnio mija aż 5 lat, zanim u co drugiej osoby zostaje ona zdiagnozowana? To dane ze Stanów, w Polsce zapewne jest dużo gorzej…

Myślę, że jedną z przyczyn było to, że dotychczas nie było żadnego skutecznego leczenia choroby otyłościowej. Jeszcze kilka lat temu chory miał jedynie alternatywę: albo decydował się na operację bariatryczną, która przecież jest zarezerwowana dla najbardziej zaawansowanych postaci choroby otyłościowej, albo wmawiano mu, że ma doprowadzić do samowyleczenia, czyli musi mniej jeść, a więcej się ruszać. Dzisiaj wiemy z badań naukowych, że takie postępowanie, tzn. stosowanie diet restrykcyjnych jest nie tylko nieskuteczne, ale wręcz szkodliwe i prowadzi do dalszego postępu choroby otyłościowej. Nie oznacza to, że możemy marginalizować rolę odpowiedniego żywienia w leczeniu tej choroby. Rola dietetyków jest ogromna, ale nie poprzez proponowanie chorym „cudownych, rzekomo zindywidualizowanych diet”, a poprzez ustawiczną edukację żywieniową, gdyż wiedza ta jest obecnie mocno zaburzona w wyniku błędnych informacji przekazywanych powszechnie w mediach, przez najbliższe otoczenie, a niejednokrotnie niestety także przez personel medyczny.

W chwili obecnej obserwuję coraz większe zainteresowanie lekarzy leczeniem choroby otyłościowej, gdyż w ostatnich latach dokonuje się ogromny przełom w jej leczeniu farmakologicznym, a zatem dysponujemy możliwościami rzetelnej pomocy choremu: z jednej strony odpowiednimi lekami, a jeśli potrzeba, to leczeniem chirurgicznym.

Kiedy konieczne jest chirurgiczne leczenie otyłości?

Wskazaniem do wykonania operacji jest otyłość olbrzymia, czyli BMI powyżej 40 (lub BMI powyżej 35, ale równocześnie występujące powikłania otyłości, lub BMI 30-35 oraz cukrzyca typu 2). Proszę pamiętać jednak, że jeżeli dysponujemy możliwościami leczenia farmakologicznego to zawsze powinien być to nasz pierwszy wybór ze względu na znacznie mniejsze ryzyko powikłań. Zatem każdy chory przed podjęciem decyzji o leczeniu chirurgicznym powinien zostać poinformowany o możliwości leczenia farmakologicznego tej choroby. Z moich doświadczeń wynika, że dziewięciu na dziesięciu chorych zgłaszających się do leczenia otyłości nie ma pojęcia, że istnieją takie leki. Niestety, obecnie leczenie farmakologiczne nie jest w żadnym stopniu finansowane ze środków publicznych, a leczenie chirurgiczne – tak. Sytuacja ta ma niejednokrotnie wpływ na podejmowane przez chorych decyzje, stąd też uważam, że powinniśmy podjąć wysiłek określenia grupy docelowej, dla której leki przeciwotyłościowe będą finansowane ze środków publicznych – dla wspólnego dobra: chorych w celu leczenia choroby i systemu opieki zdrowotnej w celu zmniejszenia nakładów finansowych na leczenie powikłań. W przypadku nieskuteczności leczenia zachowawczego, w tym farmakologicznego, choremu powinno być zalecane leczenie chirurgiczne otyłości, gdyż odstąpienie od tego zwiększa ryzyko zgonu w ciągu 10 lat aż o 80 procent.

Nie ma jednak możliwości, by zoperować kilkaset tysięcy osób…

Rzeczywiście, wydaje się to mało realne. Nie ulega jednak wątpliwości, że wszyscy ci chorzy powinni być zdiagnozowani i leczeni. Niewykluczone, że lecząc chorych – ale lecząc, a nie mówiąc: „Jedz mniej, więcej się ruszaj” – uniknęlibyśmy konieczności wykonania wielu operacji. Musimy jednak chorobę otyłościową rozpoznać i leczyć.

Dr hab. Mariusz Wyleżoł, kierownik Warszawskiego Centrum Kompleksowego Leczenia Otyłości i Chirurgii Bariatrycznej w Szpitalu Czerniakowskim w Warszawie, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości