Dr Gałązka-Sobotka: polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. Winne nie są geny

Dr Gałązka-Sobotka: polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. Winne nie są geny

Dodano: 
Dr n. ekon. Małgorzata Gałązka-Sobotka
Dr n. ekon. Małgorzata Gałązka-Sobotka Źródło: Archiwum prywatne
Co trzecie dziecko w Polsce ma nadmierną wagę, a tempo narastania otyłości jest jednym z najwyższych w Europie. Winne są nie tylko geny, ale przede wszystkim środowisko – niezdrowa dieta, brak ruchu i agresywny marketing – podkreśla dr Małgorzata Gałązka-Sobotka.

Anna Kopras-Fijołek, NewsMed, Wprost: Liczba osób z otyłością w Polsce z roku na rok wzrasta. Najbardziej zatrważająca jest dynamika wzrostu zjawiska otyłości wśród dzieci – jedna z najwyższych w Europie. Co jest główną przyczyną?

Dr n. ekon. Małgorzata Gałązka-Sobotka: Otyłość jest chorobą, która naprawdę jest łatwa do diagnozowania, nie wymaga zaawansowanych narzędzi. Daje jednoznaczne symptomy, a jednocześnie stała się chorobą najbardziej niewidoczną w polskim systemie ochrony zdrowia. Wymknęła się nam spod kontroli, spod takiego nadzoru i interwencji, które mogłyby ograniczyć zapadalność zarówno w grupie dorosłych, ale przede wszystkim dzieci i młodzieży. Polskie dzieci tyją najszybciej w Europie. Choroba jaką jest otyłość, będzie odciskała piętno na całym ich życiu, jeżeli nie będzie w odpowiednim momencie wychwycona i wyleczona. Mierzymy się więc dziś z naprawdę ogromnym wyzwaniem.

Badania naukowe jednoznacznie wskazują, że u wielu dzieci znaczenie mają pewne naturalne genetyczne predyspozycje, ale one warunkują tylko częściowo rozwój choroby. Często myślimy: „Jeżeli mam ten gen, to cóż, jestem „skazana”, „nic nie mogę zrobić”. Jest dokładnie odwrotnie. Jeśli nawet dziecko ma naturalne rodzinne predyspozycje, zobowiązuje nas to do jeszcze większej staranności, by – stosując pewne wybory i zachowania dotyczące stylu życia, zmniejszyć ryzyko aktywizacji tych predyspozycji i ograniczyć ryzyko rozwoju chorób współistniejących.

Drugą grupą czynników, które mają największe oddziaływanie na rozwój otyłości wśród dzieci i młodzieży, ale również osób dorosłych, są czynniki środowiskowe i to im właśnie przypisuje się dzisiaj rolę największą. Determinantom środowiskowym powinniśmy poświęcić zdecydowanie więcej uwagi. Żyjemy w środowisku obesogennym – środowisko naszego życia po prostu sprzyja, wręcz stymuluje rozwój otyłości, już od najmłodszych lat. Współczesne dzieci żyją w środowisku, które bardzo mocno zwiększa ryzyko otyłości.

Co nie sprzyja zdrowiu? Dzieci wpadają w ten trend, bo gdzie nie spojrzą – czekoladki, batoniki, przetworzone jedzenie?

Dokładnie tak. Gdy popatrzymy na najbliższe środowisko naszego życia, nasze dzielnice, ulice, miasteczka, duże aglomeracje, widzimy, że jesteśmy wręcz osaczeni ogromną liczbą punktów sprzedaży żywności. Liczba sklepów na kilometr kwadratowy w Polsce wydaje się być rekordowa na świecie. W sklepach, niestety, jest ogrom albo zdecydowana przewaga wysoko przetworzonej, bardzo kalorycznej żywności, bogatej w cukier, w sól, nasycone kwasy tłuszczowe, tłuszcze trans, a, niestety, ubogiej w składniki odżywcze. Demokratyzacja cen, która pozwalałaby osobom bez względu na ich zamożność, stan wiedzy o właściwych postawach żywieniowych, naprawdę dokonywać właściwych wyborów w tym sklepie, jest bardzo zaburzona. Wszechobecne są słodycze, przekąski, fast foody. Producenci tych produktów prowadzą bardzo agresywne działania marketingowe – zarówno w przestrzeni sklepu, ale także w przestrzeni miejskiej i cyfrowej. Media są nasycone, „zalane” reklamą produktów, które szkodzą naszemu zdrowiu.

Obecnie dużo mówimy o zakazie reklamy tytoniu, zakazie reklamy alkoholu, ale nie dotykamy w ogóle w dyskusji o zdrowiu publicznym o bardzo agresywnej reklamy wysoko przetworzonych i bardzo niezdrowych produktów spożywczych, których konsumpcja ma przełożenie na relatywny wzrost otyłości, a zatem także rozwoju wielu innych chorób towarzyszących chorobie matce. Trudno nie sięgać, nie skusić się na te niezdrowe produkty, jeżeli mieszczą się na linii naszego wzroku i przyciągają promocjami cenowymi. To szczególnie trudne dla dzieci. Trudno jest „przebić się” warzywom, owocom, zdrowym przekąskom, ponieważ ich miejsce zarówno na półce, jak również w drabinie cenowej jest mało atrakcyjne..

Nadmierną wagę ma coraz więcej małych dzieci...

Badania COSI prowadzone przez ostatnie lata systematycznie w krajach OECD pokazują, że co trzecie dziecko w wieku wczesnoszkolnym w Polsce ma nadmierną wagę. Niestety, jest to zjawisko, które jest spuścizną postępu cywilizacyjnego. Z jednej strony bardzo się z niego cieszymy, ale z drugiej strony ten postęp cywilizacyjny wystawia nam bardzo wysoki rachunek. To bardzo słaba, pogarszająca się z dekady na dekadę kondycja zdrowotna dzieci i młodzieży, przyszłego pokolenia Polaków.

Do tego stylu odżywiania się dochodzi relatywnie niska i obniżająca się aktywność fizyczna. Na przestrzeni ostatnich kilku dekad nasz styl życia zmienił się radykalnie. W latach 60-tych XX wieku większość społeczeństwa pracowała fizycznie. Przykładowo w Stanach było to ok. 50 proc. aktywnych zawodowo osób. Dzisiaj jest to zupełnie odwrócone. Pracujących fizycznie jest ok. 20 proc. społeczeństwa. Zdecydowana większość „przyspawana” jest wręcz do fotela. Mówi się wręcz o cywilizacji fotelowej, siedzącej.

Siedzimy w szkole. Szkoła stała się mało aktywizująca dzieci do spontanicznego ruchu. Mamy fotel w pracy, w domu – przed telewizorem. To też diametralnie wpływa przede wszystkim na nasz bilans energetyczny. Wkładamy do naszego organizmu dużo więcej energii, a poprzez styl siedzący konsumujemy tej energii dużo mniej. Te nożyce energetyczne bardzo nam się rozchodzą. Spożywamy tej energii niewspółmiernie więcej w stosunku do możliwości jej zużycia.

Postępująca cyfryzacja sprawia, niestety, że mniej jest skłonności do aktywizacji ruchowej. Ponadto nowe media mają dużo większą skuteczność w dotarciu do klienta z reklamą i wzmacniają niezdrowe nawyki. Coraz więcej jest elementów w naszym środowisku, które nie sprzyjają zdrowiu. Wpadliśmy w pętlę destrukcji zdrowotnej. To środowisko obesogenne to jest pętla, która zaciska się na naszych kostkach, zaciska się na naszych kolanach, zaciska się na naszej szyi i powoduje degradację naszego zdrowia. My możemy się oprzeć obesogennemu środowisku, ale warunkiem jest świadomość, a podstawą świadomości – wiedza.

Pętla zaciska się na naszym sercu, zaciska się na naszym mózgu, sprawia, że zapadamy na choroby cywilizacyjne. W ostatnich latach podejmowane były przeróżne działania edukacyjne mające na celu budowanie społecznej świadomości otyłości. To za mało? Czego jeszcze potrzeba, aby nastąpiła realna zmiana?

Tych działań jest za mało. Polska należy na mapie krajów OECD do państwa, które wydaje na profilaktykę, w tym na edukację zdrowotną – najmniej. Jesteśmy na czele państw, które poprzez alokacje środków finansowych dają dowód na lekceważenie znaczenia promocji zdrowia, która wymaga szerokich, powszechnych kampanii społecznych, personalizowanych, nakierowanych na poszczególne mniejsze populacje, subkultury, grupy. Robimy dużo, ale to jest kropla w morzu tego, co trzeba zrobić, aby zatrzymać niekorzystne trendy epidemiologiczne i wrócić na ścieżkę zdrowia. Potrzeba rewolucji w polityce państwa, która stanie się kompasem dla obywateli. Zachęci ich, aby wyszli z dotychczasowych schematów i aktywnie podeszli do ochrony zdrowia swojego i najbliższych. Warto promować wśród Polaków zdrowszy styl życia, zaczynając od prostych nawyków. Zamiast wozić dzieci do szkoły samochodem, wybierzmy rower. Dajmy przykład aktywności fizycznej – to najlepszy sposób, by zaszczepić ją w dzieciach. Wysiądźmy z autobusu kilka przystanków wcześniej i przejdźmy kawałek pieszo. Zaparkujmy dalej od szkoły, by wspólnie z dzieckiem zrobić dodatkowe kroki przed lekcjami. To drobne gesty, które w perspektywie całego życia stają się ogromną inwestycją w zdrowie.

Narodowy Test Zdrowia Polaków pokazuje, że nawyki żywieniowe nawet się nam pogarszają w stosunku do tego, co mieliśmy w pandemii. Polacy wybierają fast foody. Rodzice żyją w biegu, mają ogrom obowiązków, są w ogromnym stresie, często dając kieszonkowe dziecku, pozwalają mu dokonać samodzielnego wyboru przekąski. Dziecko sięga po przekąskę w automacie – nie zawsze zdrową albo biegnie podczas przerwy do sklepu osiedlowego i tam ma pełną swobodę. fundamentem tego wolnego wyboru nie jest wiedza, lecz najczęściej reklama, kusząca ekspozycja. W rezultacie bardzo często to dziecko, niestety, dokonuje niewłaściwego wyboru.

Musimy dzisiaj dokonać zmian w prawie, przeprowadzić publiczną dyskusję o łatwym dostępie dzieci do wysoko przetworzonej żywności. Być może – rozważyć inwestycje w żywienie dzieci w placówkach oświatowych, tak jak to się dzieje w Skandynawii i Japonii. Tam każde dziecko w szkole ma bezpłatny dostęp do wyżywienia. Wtedy mamy gwarancję, że wszystkie dzieci jedzą. Nie tylko dbamy o to, żeby zjadły zdrowo, jadły regularnie, ale żeby zaopiekowane były też dzieci zagrożone niedożywieniem. Mamy bowiem dwa skrajne zjawiska: nadwagę, otyłość, które wynikają właśnie z przekarmienia, z nadmiaru spożywanych posiłków o niewłaściwym składzie i niewłaściwej wartości odżywczej, a z drugiej strony – niedożywienie wielu dzieci. Musimy zdecydowanie promować aktywność fizyczną – zarówno poprzez zmianę standardów lekcji wychowania fizycznego w szkołach, jak i popularyzację ruchu spontanicznego na co dzień. Kluczowe jest wprowadzenie prostych nawyków, które naturalnie włączają aktywność fizyczną do naszego codziennego życia. Potrzebne są szeroko zakrojone działania edukacyjne, które już istnieją, ale wciąż są niewystarczające. Dlatego konieczne jest prowadzenie intensywnych, ogólnokrajowych kampanii, które realnie zmienią nasze podejście do ruchu i zdrowia. Jednym z przykładów jest kampania #TwójRuchdlaZdrowia zainicjowana przez Partnerstwo na rzecz Profilaktyki i Leczenia Otyłości STOP OTYŁOŚCI, która od marca 2025 r. promuje chodzenie po schodach zamiast nawykowe wybieranie windy.

Bardzo kibicuję także kampanii społecznej firmy Eli Lilly Polska pod hasłem: „Zdrowie zaczyna się od zrozumienia. Zrozumieć otyłość”. Na stronie www.zrozumieciotyłość.pl można znaleźć mnóstwo informacji, które porządkują wiedzę o naturze choroby, sposobie radzenia sobie z nią. Jest mnóstwo porad, które dotyczą odpowiedniej diety, aktywności fizycznej, ale także takie kwestionariusze, które pomagają przygotować się do trudnej rozmowy o otyłości.

Konieczne są zmiany systemowe, które ułatwią wprowadzanie w życie nowych, zdrowych nawyków oraz skuteczne leczenie otyłości. W 2024 roku powstało Partnerstwo na rzecz Profilaktyki i Leczenia Otyłości STOP OTYŁOŚCI. Wyzwań jest wiele. Co udało się już zrealizować?

Po pierwsze zachęciliśmy miliony ludzi do tego, żeby odważyli się rozmawiać ze swoimi lekarzami o swoim problemie. Po drugie – zmobilizowaliśmy personel medyczny do tego, żeby nazwać chorobę chorobą, bowiem przez lata personel medyczny nie stawiając diagnozy marginalizował to groźne schorzenie.

Partnerstwo to dzisiaj największy, nie mający swojego odpowiednika, ruch społeczny zorientowany na profilaktykę otyłości, ale także będący głosem milionów chorych i ich bliskich. Integruje ponad 100 organizacji z całej Polski, w tym: organizacje społeczne, samorządowe, biznesowe, administrację, uczelnie medyczne, środowiska akademickie, fundacje, Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Prawa Pacjenta, Rzecznika Praw Dziecka, uniwersytety, AWF-y, ponad 100 samorządów. Społeczność Partnerstwa łączy świadomość konieczności zmian, które muszą być wdrożone na poziomie lokalnym i centralnym, które muszą być projektowane zgodnie z zasadą systemowego podejścia do otyłości – Whole System Approach to Obesity (WSA). Zdrowie musi stać się odnośnikiem wszystkich działań, zarówno na poziomie polityki krajowej, jak i lokalnej. Otyłość bowiem jest wyjątkową chorobą. Po pierwsze – generuje ponad 200 powikłań. Po drugie – jest chorobą, która w dużym stopniu odzwierciedla destrukcyjne środowisko życia, które stworzyliśmy własnymi rękoma w pogoni za zyskiem. Tę obesogenność sami żeśmy sobie zbudowali.

Jakie są kolejne plany?

Musimy postawić na powszechną promocję zdrowia poprzez edukację – od poczęcia i powszechnie. Musimy rozmawiać o tym, jakiej edukacji zdrowotnej potrzebujemy w całym cyklu życia człowieka. Jeśli nawet dzisiaj dużo dzieci rezygnuje z lekcji o zdrowiu, powinniśmy usiąść i odpowiedzieć sobie na pytanie, jak włożyć elementy tej edukacji do biologii, geografii, matematyki. To nie jest tak, że nie możemy nic zrobić. Jesteśmy zmuszeni do dalszej, zdeterminowanej walki o to, aby kolejne pokolenia Polaków były wykształcone i miały wysokie kompetencje zdrowotne. Chwilowa porażka dobrowolnej lekcji o zdrowiu powinna zmobilizować nas do szukania odpowiedzieć na pytanie, jak inaczej tę wiedzę o zdrowiu „przemycić” do polskiej szkoły, do polskiego żłobka czy do polskiego przedszkola.

Musimy rozmawiać o roli i znaczeniu samorządów, pracodawców w kształtowaniu prozdrowotnego stylu życia. Musimy rozmawiać z biznesem, o jego odpowiedzialności, motywować do modyfikacji swojej oferty, tak, aby oferowane produkty były zdrowsze, bowiem, na zdrowiu można zarobić więcej.

W Partnerstwie na rzecz Profilaktyki i Leczenia Otyłości STOP OTYŁOŚCI stworzyliśmy model ekosystemu, który będzie sprzyjał redukcji otyłości. Stawiamy jednoznaczną tezę, że tylko interwencje we wszystkich elementach ekosystemu przyniosą nam spodziewany efekt w krótkiej perspektywie. Jeżeli my nie będziemy reagowali i modyfikowali naszych zachowań w środowisku rodziny, szkoły, miejsca pracy, nie zredefiniujemy reguł sektora ochrony zdrowia, polityki kulturalnej, medialnej, fiskalnej, infrastrukturalnej, rolnej, w zakresie badań naukowych, działania dotyczące tylko i wyłącznie edukacji będą niewystarczające. Co z tego, że będziemy edukować, jeśli na półkach nadal będziemy mieli w większości żywność przetworzoną, media będą zalewały jej reklamy, a VAT na wodę będzie wyższy niż na napoje słodzone?

Partnerstwo ma na celu zintegrowanie działań, które pozwolą nam osiągnąć realną zmianę w zdrowiu publicznym, skupienie się na profilaktyce pierwotnej, na zmianie warunków życia społeczeństwa. To pozwoli zatrzymać pandemię, nie tylko otyłości, ale także wielu innych chorób cywilizacyjnych uwarunkowanych stylem życia. Bardzo mocno akcentujemy również znaczenie poprawy diagnostyki, kompleksowego leczenia tych, którzy są chorzy. Nie zapominajmy o tym, że dziewięć milionów Polaków choruje już dzisiaj na otyłość, dla których możliwości leczenia w ramach ubezpieczenia publicznego są bardzo ograniczone. Grzmimy, gdy słyszymy niektórych polityków, którzy mówią: – „Dobrze, widzimy, że jest otyłość, to teraz skupmy się na profilaktyce”. To nie są alternatywy, to działania, którą muszą być realizowane równolegle, musimy się skupić równocześnie na profilaktyce, a także na diagnostyce i leczeniu tych, którzy już dzisiaj tej pomocy potrzebują.

Wśród dziewięciu milionów Polaków, tylko około dwa miliony pacjentów usłyszało w systemie publicznym diagnozę. Widać wyraźnie, jak nieczuły i niewrażliwy na ten problem jest system opieki publicznej, w milczeniu przechodzi obok choroby, która skraca życie, obniża jego jakość, wyłącza lub istotnie ogranicza produktywność. Trzeba alarmować, bo to znaczy, że pacjent z otyłością nadal jest niezauważony w systemie ubezpieczenia publicznego. Jeżeli jego choroba jest niezdiagnozowana, wiemy doskonale, że nie jest leczona.

Co możemy zrobić we własnym zakresie, aby zatrzymać epidemię otyłości?

Musimy powiedzieć stanowcze: STOP otyłości. Potrzebujemy nowego podejścia do życia naszych rodzin. Świadome wybory żywieniowe powinny zaczynać się w domu – przy wspólnym stole, w atmosferze rozmowy i uważności. Warto angażować dzieci w przygotowywanie posiłków, by od najmłodszych lat uczyły się, jak ważne jest to, co trafia na talerz. Musimy odejść od impulsywnego jedzenia – szybkiego, bez refleksji, prosto z lodówki. To nawyk, który szkodzi zdrowiu. Czas wrócić do jedzenia rozważnego, świadomego, które daje energię i buduje dobre relacje.

Partnerstwo bardzo mocno promuje ruch spontaniczny, czyli chodzenie po schodach. Na naszej uczelni krąży anegdota, że w czteropiętrowym budynku od tygodni na windzie wisi kartka „Awaria”. Niektórzy żartują, że to mój sabotaż – i dobrze! Na początku wejście na czwarte piętro było wyzwaniem, dziś nikt się nie zasapuje. Kilka miesięcy wystarczyło, by każdy poczuł różnicę. Takie drobne nawyki naprawdę mają znaczenie.

Zadbajmy też o zdrowy sen – przed snem warto wyjść na świeże powietrze, odłożyć ekran, telewizor, laptop czy smartfon. To proste kroki, które poprawiają jakość życia.

Polacy sami muszą też zrozumieć, że nie robią tego dla kogoś w ministerstwie, w rządzie czy w Sejmie. Muszą zrozumieć, że batalia toczy się o ich własne zdrowie, a – biorąc pod uwagę powikłania choroby otyłościowej – również życie...

Największy wpływ na nasze zdrowie mają nasze osobiste wybory. Już dziś każdy z nas może zrobić coś więcej dla siebie, zaczynając od prostych kroków: wkładać do koszyka produkty, które naprawdę chcemy mieć na talerzu, czytać etykiety, wybierać żywność mniej przetworzoną i naturalną. Warto poznać zasady „talerza zdrowego odżywiania” i zadbać o właściwe proporcje – bo często mamy dobre produkty, ale w niewłaściwej ilości. Sięgajmy po sprawdzone źródła wiedzy, jak Narodowe Centrum Edukacji Żywieniowej czy kampanię „Zdrowie zaczyna się od zrozumienia”. Zrozumienie otyłości to pierwszy krok. Dbajmy też o codzienny ruch – wybierajmy schody zamiast windy, wprowadzajmy aktywność spontaniczną do naszego dnia.

Uczmy naszych bliskich zdrowych nawyków, dzielmy się tą wiedzą, motywujmy się wzajemnie do tego, żebyśmy razem gdzieś wyszli, wybrali się na rower, na basen, poszli na spacer, spotkali się i ugotowali coś zdrowego. Małe decyzje tworzą wielką zmianę.

Dr n. ekon. Małgorzata Gałązka-Sobotka, dziekan Centrum Kształcenia Podyplomowego, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego, w latach 2015-2025 wiceprzewodnicząca Rady Narodowego Funduszu Zdrowia.