Dla kogo COVID-19 jest dziś groźny? Eksperci ostrzegają: te grupy powinny szczególnie uważać

Dla kogo COVID-19 jest dziś groźny? Eksperci ostrzegają: te grupy powinny szczególnie uważać

Dodano: 
Szpital – zdjęcie ilustracyjne
Szpital – zdjęcie ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Spotmatik Ltd
500-600 pozytywnych testów dziennie, kilka osób zmarło – dziś COVID-19 wydaje się nie być dużym zagrożeniem. Nie jest to jednak prawda. U niektórych wciąż stanowi zagrożenie życia, innym może je skrócić pośrednio. Nie zawsze też szczepionki są wystarczającą ochroną.

Pandemia wyraźnie przycichła, Ministerstwo Zdrowia raportuje o maksymalnie kilkuset pozytywnych testach dziennie i pojedynczych zgonach z powodu COVID-19. Często są to chorzy, którzy mają choroby współistniejące, źle wyrównaną cukrzycę, nadciśnienie tętnicze, chorobę onkologiczną. Wydaje się, że o epidemii zapomnieliśmy i pamiętamy o niej tylko w placówkach medycznych, gdzie wciąż jest obowiązek noszenia maseczek. Dla części osób COVID-19 nadal jest jednak dużym zagrożeniem.

Pani Grażyna, 56 lat, na rencie z powodu cukrzycy. Jeszcze do niedawna udzielała korepetycji z fizyki uczniom w liceum. Przyjmowała insulinę, jednak wahania poziomu cukru były bardzo duże. Gdy dopadła ją infekcja, wydawało się, że to zwykłe przeziębienie, jednak po kilku dniach pojawiła się duszność. Testy na COVID-19 okazał się pozytywny. Pogotowie zabrało ją do szpitala. Doszło do sepsy. Ze szpitala już nie wróciła.

Specjaliści chorób zakaźnych przestrzegają, że dla niektórych grup COVID-19 nadal jest groźny. To seniorzy powyżej 75. roku życia, dla których każda infekcja jest poważna. Grupą zagrożoną są osoby z niewyrównaną przez lata cukrzycą typu 2, gdyż ta choroba przez lata uszkadza naczynia krwionośne, osoby po przeszczepach. I duża grupa chorych na raka.

Czytaj też:
Psy bezbłędnie wskazały chorych na COVID-19. Będą pracować na imprezach masowych?

Osłabiona odporność

Grupą bardzo zagrożoną są osoby z niedoborami odporności. To przede wszystkim osoby chorujące na nowotwory, szczególnie hematologiczne. To oni dziś są najczęstszymi pacjentami na oddziałach zakaźnych z powodu COVID-19. Osłabieni chorobą nowotworową i stosowanym leczeniem, często nie mają siły walczyć z infekcją.

– W szczególności chodzi o pacjentów z przewlekłą białaczką limfocytową, chłoniakami, szpiczakiem plazmocytowym, makroglobulinemią Waldenstroma – mówi prof. Iwona Hus, prezes Polskiego Towarzystwa Hematologów i Transfuzjologów.

To choroby, które powodują duży spadek odporności (częste, nawracające infekcje mogą być jednym z objawów tych chorób). Dlatego osoby chorujące na nowotwory hematoonkologiczne powinny zaszczepić się przeciw COVID-19, i to nie tylko dawkami podstawowymi, ale też przypominającymi. Niestety, ci chorzy słabiej reagują na szczepienia: wytwarzają mniej przeciwciał odpornościowych, szybciej też one zanikają. Mimo to powinni się jednak szczepić, gdyż wobec infekcji są bezbronni, szczególnie jeśli są aktualnie leczeni.

– Pacjenci hematoonkologiczni mają duże niedobory odporności związane z chorobą. Wytwarzanie przeciwciał ochronnych dodatkowo pogarsza leczenie, np. terapia z przeciwciałami anty CD20, które hamują i niszczą limfocyty B. A to właśnie z linii limfocytów B tworzone są komórki, które wytwarzają przeciwciała odpornościowe – mówi prof. Krzysztof Giannopoulos.

Gorzej reagują na szczepienia również chorzy w krótkim czasie po transplantacji szpiku, a także po terapii CAR-T. Dla nich również wskazane są szczepienia, choć nie w pełni chronią przed COVID-19.

Przyjmowanie kolejnych dawek szczepienia przeciw COVID-19 jest polecane wszystkim osobom chorującym na nowotwory, również na nowotwory lite (np. płuca, piersi, jelita grubego, jajnika). – Ci pacjenci reagują na szczepienia podobnie jak osoby zdrowe, dlatego szczepionka przeciw COVID-19 dobrze chroni ich przed ciężkim przebiegiem zakażenia. W trudniejszej sytuacji są chorzy leczeni intensywną chemioterapią. Powinni się zaszczepić, jednak nie zawsze szczepionka będzie ich w pełni chronić przed ciężkim przebiegiem zakażenia – mówi prof. Piotr Rutkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego.

Ryzyko nie tylko ciężkiego stanu COVID

Dla chorych na nowotwory, którzy są w trakcie leczenia, infekcja COVID-19 jest groźna również dlatego, że może odroczyć w czasie leczenie.

– Nie możemy np. wykonać znieczulenia ogólnego czy operacji, gdy chory ma aktywną infekcję. To za duże ryzyko zakażenia ogólnego. Dlatego przed przyjęciem do szpitala testujemy chorych: jeśli mają infekcję COVID-19, odraczamy leczenie. Podobnie nie możemy podać intensywnej chemioterapii. Dlatego tak bardzo zalecamy pacjentom szczepienia: COVID-19 jest dla nich groźny nie tylko dlatego, że może mieć ciężki przebieg i spowodować ryzyko zgonu, ale też dlatego, że infekcja może spowodować odsunięcie w czasie planowego leczenia, a to może pogorszyć jego wyniki – dodaje prof. Piotr Rutkowski.

Szczepienia: niestety mało popularne

Mimo że lekarze zachęcają do szczepień i przyjmowania kolejnych dawek, część pacjentów się nie szczepi. – Niestety, o ile pierwsze trzy dawki znaczna część pacjentów przyjęła, to kolejne dawki przypominające – już niekoniecznie. Zapewne dlatego, że o COVID-19 mniej się mówi, widzimy powrót do normalnego życia ogółu społeczeństwa, jest pewne rozprężenie. Może to spowodować, że pewne grupy pacjentów nie wykorzystają tej formy uodpornienia, jaką są szczepienia – dodaje prof. Giannopoulos.

Lekarze przypominają też o zachowywaniu zasad DDM: dystans, dezynfekcja, maseczki. Szczególnie że zbliża się sezon zachorowań na grypę, a dla chorych każda infekcja może być groźna.

Przeciwciała ochronią?

Dla pacjentów hematoonkologicznych a także dla chorych na nowotwory leczonych intensywną chemioterapią, chorym po przeszczepach w wielu krajach podaje się profilaktycznie gotowy koktajl przeciwciał odpornościowych przeciw COVID-19. To dodatkowa ochrona: poza szczepieniami. Niestety, jak na razie w Polsce nie ma możliwości takiego leczenia refundowanego.

Czytaj też:
Polacy przestali bać się COVID-19? Zaszczepieni boją się bardziej
Czytaj też:
Chorował na COVID-19 ponad rok. Lekarze w końcu go wyleczyli