– Po konsultacji pacjenta farmaceuta podejmuje decyzję, czy taka recepta powinna zostać wystawiona, czy pacjent jednak nie powinien udać się do lekarza – mówi dr n. farm. Mikołaj Konstanty, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
– Chcielibyśmy, żeby wzorem innych krajów europejskich recepta farmaceutyczna była rozwiązaniem pomocy doraźnej. Nie jest rolą farmaceuty zastąpienie lekarza, natomiast wiemy, że dostępność do lekarzy jest stosunkowo mniejsza niż do aptek.
Jest ich bowiem w Polsce 11,5 tysiąca, w każdej z nich jest dostępny farmaceuta.
- Nic więc nie stoi na przeszkodzie, żeby farmaceuta miał tę kompetencję. Co więcej, farmaceuci mają poszerzoną w tej chwili jeszcze możliwość wystawienia recepty pro familiae i pro auctore, czyli dla rodziny i dla siebie, które to mogą wystawić nawet jako recepty refundowane
– dodaje wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.
– Te recepty, o których mówiłem wcześniej, mają charakter recept pełnopłatnych i ich wystawienie takiej recepty nie jest obowiązkiem farmaceuty. Ta usługa może mieć charakter komercyjny – płatny dla pacjenta. – To jest usługa jak każde inne świadczenie, za które powinno być wynagradzane – mówi dr Mikołaj Konstanty.
Wysokość opłat nie jest określona, może być różna. Farmaceuta podejmuje decyzję, jakiego wynagrodzenia oczekuje. Najczęściej oscylują one w granicach 30-50 zł. Często zbliżone są do opłat za usługę wystawienia recepty w tzw. „receptomatach”. Te są bardzo zróżnicowane – w zależności m. in. od tego, co to jest za lek.
- Nie ukrywam, że jako samorząd chcielibyśmy, żeby w przyszłości była to usługa refundowana, aby każdy pacjent mógł uzyskać taką receptę refundowaną – jako świadczenie
– dodaje wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.