Bezpieczeństwo militarne to nie wszystko. „Nie możemy pozostać bez leków”

Bezpieczeństwo militarne to nie wszystko. „Nie możemy pozostać bez leków”

Dodano: 
Produkty apteczne
Produkty apteczne Źródło: Pexels / Pixabay
W tracie trzeciej fali COVID-19 dzwonili przerażeni dyrektorzy szpitali, że nie mają leków dla pacjentów. Teraz sytuacja może się powtórzyć z powodu fali uchodźców z Ukrainy – mówi "Wprost" Barbara Misiewicz-Jagielak, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Firm Farmaceutycznych. I tłumaczy, że nie da się tak po prostu – jak powiedział minister zdrowia – zwiększyć zapasów leków, potrzebne są działania na rzecz bezpieczeństwa lekowego.

Katarzyna Pinkosz, Wprost: Trwa wojna na Ukrainie, w Polsce jest już ok. 1,5 mln uchodźców., a chorzy są też transportowani do polskich szpitali. Czy nie zabraknie nam leków w aptekach i szpitalach dla tak nagle zwiększonej liczby pacjentów?

Barbara Misiewicz-Jagielak: Na razie nie widzimy dużego zwiększenia zapotrzebowania na leki, słyszymy jednak, że całe oddziały szpitalne są transportowane do Polski. Jeśli tak będzie, to będziemy mieć zdecydowanie więcej pacjentów. Jeśli wcześniej się do tego nie przygotujemy, to faktycznie może pojawić się problem z dostępnością do niektórych leków. Epidemia COVID-19 nauczyła nas, że musimy być bardziej elastyczni, jeśli chodzi o produkcję leków.

Rząd nie pomaga?

Nie mamy dostępu do informacji z rządu, jak sytuacja się zmienia, żebyśmy mogli zareagować i np. zabezpieczyć więcej leków. Chcemy pomóc, ale musimy mieć informacje, że są planowane przyjęcia pacjentów z określonymi schorzeniami z Ukrainy. Na razie przyjeżdżają głównie matki z dziećmi, dlatego staramy się zapewnić więcej leków dla dzieci, np. przeciwinfekcyjnych, zwłaszcza że większość uchodźców jest niezaszczepiona przeciw COVID-19. Mieliśmy jedno spotkanie z ministrem zdrowia, który powiedział nam, żebyśmy zwiększyli zapasy wszystkich naszych leków. Ale to nie jest możliwe.

Czytaj też:
Jak oswoić lęk zwązany z wojną w Ukrainie? Odpowiada psycholog-traumatolog

Dlaczego to nie jest możliwe? Nie wystarczy zwiększenie produkcji? Dla firm to przecież korzystne, więcej zarobią.

Nie do końca. W sytuacjach kryzysowych kupujemy substancje czynne czy substancje pomocnicze niezbędne do produkcji leków, w zupełnie innych cenach, poza tym oznacza to też pracę po godzinach, w weekendy.

Jeśli zwiększylibyśmy zapasy wszystkich leków, to podejrzewam, że połowa byłaby do utylizacji.

Zamrozilibyśmy niepotrzebnie część pieniędzy i nie moglibyśmy zareagować na realne potrzeby. Dlatego żadna firma nie robi zapasów wszystkich leków. Konsultujemy się z lekarzami, śledzimy media, żeby ta zwiększona produkcja miała sens.

Lekarze podpowiadają, na które leki zapotrzebowanie może być większe?

Lekarze traktują nas jak partnerów, wiedzą, że bez leków nie jest możliwe leczenie, i że z dnia na dzień nie jesteśmy w stanie zwiększyć produkcji. Pamiętam, jak przy trzeciej fali COVID-19 przerażeni dyrektorzy szpitali dzwonili, że nie ma leków dla pacjentów, których było tak wielu: zapotrzebowanie na niektóre leki zwiększyło się o kilkaset procent. Mamy ogromne szczęście, że firmy działające w Polsce to firmy z ogromnym doświadczeniem, działają z ogromnym zaangażowaniem, z pełnym poczuciem odpowiedzialności. W większości firm ustalono priorytety, które nie miały uzasadnienia biznesowego. Zabezpieczyliśmy dla Polski leki ratujące życie, antybiotyki, leki niezbędne do leczenia pacjentów z COVID-19, mimo że można było sprzedać je dużo drożej za granicą. Dzięki temu udało nam się sprostać wyzwaniom.

Im więcej jednak mamy informacji na temat potencjalnych pacjentów, tym możemy skuteczniej działać.

Naprawdę wszystkie firmy chcą pomóc, co widać po pomocy dla Ukrainy. Wszystkie firmy dają, co mogą. Oczywiście tak, żeby nie zabrakło leków dla polskich pacjentów.

Jak wygląda pomoc firm dla pacjentów dla Ukrainy?

Wysyłamy leki przez RARS (Rządową Agencję Rezerw Strategicznych - red.) są to leki szpitalne z listy Ministerstwa Zdrowia polskiego, ukraińskiego. Decyzje zapadały błyskawicznie. We wszystkich fabrykach są prowadzone akcje wolontariackie, koordynowane z urzędami miast, z organizacjami pozarządowymi.

Czytaj też:
Polacy wolą leki produkowane w kraju. Niektórzy są nawet gotowi zapłacić za nie więcej

Czy dziś z powodu wojny na Ukrainie istnieje ryzyko, że zostaną przerwane łańcuchy dostaw z Chin: substancji czynnych, leków?

Dziś nie widać takich problemów, mam nadzieję, że sytuacja polityczna tego nie zmieni. Chiny przede wszystkim patrzą na biznes.

To wszystko pokazuje jednak, że jak najwięcej leków i substancji czynnych powinno być produkowanych w Polsce.

Pokazała to zarówno epidemia COVID-19, jak obecnie sytuacja związana z wojną na Ukrainie. Zawsze powtarzamy, że bezpieczeństwo lekowe jest nie mniej ważne jak bezpieczeństwo militarne. bo pacjenci potrzebują leków. Nie tylko tych najbardziej innowacyjnych, ale też tych, których używają na co dzień: na nadciśnienie tętnicze, cukrzycę, wysoki poziom cholesterolu itp.

Nie potrzebujemy już więcej dowodów na to, że produkcja w Polsce jest podstawą budowy bezpieczeństwa lekowego. Trzeba powołać jak najpilniej pełnomocnika rządu, który zacznie realizować projekt zainicjowany przez Mateusza Morawieckiego, żeby produkcja farmaceutyczna w Polsce była traktowana priorytetowo.

Sytuacja związana z wojną na Ukrainie nie jest usprawiedliwieniem braku działań, jeśli chodzi o bezpieczeństwo lekowe?

Nie, szczególnie w tym momencie bezpieczeństwo lekowe jest priorytetem, żeby w naszych aptekach i szpitalach nie zabrakło leków. W Polsce wciąż nie ma konkretnych zachęt dla rozwoju przemysłu farmaceutycznego, poza słowami, że „chcemy, żeby produkcja leków w Polsce zwiększyła się”. Za tymi słowami nic nie poszło. Bezpieczeństwo lekowe nie może być pozostawione tylko w rękach przedsiębiorców, to zadanie państwa.

Czytaj też:
Eksperci dla „Wprost”: Skończmy z tłumaczeniem braku działań pandemią”