- U części kobiet, u których wykrywamy raka w screeningu, chorobę, której się nie wyczuwa, której pacjentka sama nie zauważyła, udało się ją zauważyć dzięki mammografii, wycinamy zmiany bardzo wczesne, tzw. raka in situ, przedinwazyjnego albo bardzo małe nowotwory inwazyjne
– mówi prof. Michał Jarząb.
- One w zasadzie nie pozostawiają ryzyka. Mimo że pacjentka będzie potrzebowała stosować hormonoterapię, ogromną część wyleczenia zapewnia chirurgia.
Ryzyko nawrotu ciągnie się przez wiele lat
Duża część raków piersi jest wychwytywana przez same kobiety. To są raki, które są wyczuwalne, dają przerzuty do węzłów chłonnych, do dołu pachowego. W niektórych sytuacjach ta choroba rozprzestrzenia się jeszcze bardziej.
- W tych scenariuszach jesteśmy prawie pewni, że oprócz guza, który jest w piersi czy przerzutów w węzłach, które zostaną usunięte leczeniem chirurgicznym, choroba rozeszła się po ciele. To jest tzw. mikrorozsiew
– mówi prof. Michał Jastrząb.
- Patrząc na guz nowotworowy, oceniając jego parametry histopatologiczne, staramy się ocenić, jakie jest ryzyko, że doszło do mikrorozsiewu, że choroba jest na tyle zaawansowana w ciele, że wymaga większego leczenia niż standardowe. Wtedy mówimy o wysokim ryzyku nawrotu.
Za kobietą, która ma chorobę hormonowrażliwą to wysokie ryzyko nawrotu ciągnie się nie dwa lata, nie pięć lat, a dziesięć, piętnaście, a może i dwadzieścia. – Dziś terapię antyhormonalną zalecamy bardzo wielu pacjentkom z zajętymi węzłami chłonnymi na dziesięć lat i wcale nie jesteśmy jeszcze przekonani, że to jest postępowanie wystarczające. Wysokie ryzyko nawrotu mówi, że ładunek choroby jest na tyle duży, że wymaga intensywnego postępowania – dodaje specjalista.
Czytaj też:
Nowotwory kobiece pod lupą. Eksperci: Można dziś leczyć skuteczniej
Zastępują agresywną chemioterapię
W terapii wczesnego HR+/HER2- raka piersi, w ograniczaniu ryzyka nawrotu choroby ważną rolę pełnią cykliby. To leki, które w postaci tabletki zastępują agresywną chemioterapię dożylną. – Jesteśmy w stanie – za pomocą leku w tabletce – zatrzymać proliferację komórek nowotworowych. Dziś dodajemy te leki jako terapię uzupełniającą u kobiet, które wcześniej w większości musiały otrzymać chemioterapię. Chemioterapia dożylna jest leczeniem krótkim. Ale trzy- czy pięciomiesięczne zastosowanie leków dożylnych nie jest w stanie wyczyścić ciała z tych mikro rozsianych komórek nowotworowych w niektórych sytuacjach – mówi kierownik Centrum Diagnostyki i Leczenia Chorób Piersi Narodowego Instytutu Onkologii w Gliwicach.
W terapii choroby przerzutowej raka piersi z dużym powodzeniem stosowane są cykliby. – Dzisiaj jesteśmy w stanie za pomocą cyklibów utrzymywać chorobę przez wiele lat w dobrej kontroli. Stosujemy je uzupełniająco – dodajemy do chemioterapii jako metodę zabezpieczenia przed nawrotem nowotworów, zwłaszcza u chorych wysokiego ryzyka – wyjaśnia prof. Michał Jarząb.
Czekają na to pacjentki i lekarze
Ogłoszona w kwietniu lista leków refundowanych umożliwiła objęcie pacjentek z wczesnym HR+/HER2- leczeniem jednym z cyklibów. Abemacyklib stał się lekiem refundowanym, dostępnym.
- Ucieszyliśmy się, bo to była wielka, niezabezpieczona dziura, wcześniej nie moglibyśmy stosować żadnych cyklibów
– podkreśla profesor.
Abemacyklib jest lekiem stosowanym u kobiet z najwyższym ryzykiem nawrotu, z bardzo dużym guzem, bardzo wysoką agresywnością raka albo dużą liczbą zajętych węzłów chłonnych. – Pozostaje spora grupa pacjentek, u których choroba, mimo że agresywna, nie jest aż tak zaawansowana. Bardziej o tej agresywności decyduje biologia raka, a nie liczba zajętych węzłów czy średnica guza. Rybocyklib jest lekiem przebadanym w bardzo dużym badaniu klinicznym NATALEE. Wiemy, że skuteczny jest również u chorych z mniejszą chorobą, ale o cechach biologicznych dużego ryzyka. Jest lekiem dobrze tolerowanym. My, onkolodzy, chcielibyśmy mieć wybór – dla części pacjentek adekwatnym leczeniem jest abemacyklib, dla części pacjentek leczeniem jest rybocyklib – mówi prof. Michał Jarząb. Abemacyklib stosowany jest obecnie w relatywnie ograniczonej populacji kobiet. Wiele pacjentek bez leczenia uzupełniającego pozostanie z ryzykiem nawrotu choroby. To leczenie jest zarejestrowane, dostępne dla kobiet już w wielu krajach.
- Mamy nadzieję, że i w Polsce w niedługim czasie stanie się opcją terapeutyczną w programie B9, czyli programie leczenia raka piersi
– dodaje profesor.
Czytaj też:
Wiceminister Kos: Nie zabraknie pieniędzy na nowe terapie w onkologii
