Katarzyna Pinkosz, Wprost, NewsMed: Nakłady na ochronę zdrowia w Polsce są wciąż jednymi z najniższych w UE. W ostatnim czasie mocno jednak wzrosły, ale na razie nie przełożyło się to jednak ani na skrócenie kolejek do specjalistów, ani na ostateczny efekt, czyli na wydłużenie życia w Polsce. Nadal Polacy żyją krócej niż europejska średnia. To dlatego, że wydatki na ochronę zdrowia w Polsce są zbyt niskie, czy dlatego, że Polacy nie dbają o własne zdrowie?
Jakub Szulc, zastępca prezesa NFZ: Czy wydatki na tzw. medycynę naprawczą są podstawowym kryterium mającym wpływ na długość życia? Wydaje mi się, że nie. Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy dbać o to, by na ochronę zdrowia wydawać więcej pieniędzy. Oczywiście, można wykazać korelację pomiędzy wydatkami na zdrowie i długością życia, trzeba jednak być dość ostrożnym w prostym wykorzystywaniu statystyki. Jeśli patrzymy na UE, to najdłużej żyją Hiszpanie, a nie jest to państwo, które wydaje najwięcej na zdrowie z UE. Hiszpanie mają za to zdecydowanie najzdrowszą dietę.
Chcielibyśmy jednak widzieć efekt wydawanych pieniędzy w postaci lepszego zdrowia i dłuższego życia…
Mamy wiele opracowań naukowych, które wskazują na to, że medycyna naprawcza odpowiada za niewielki odsetek naszego zdrowia. Podstawowe parametry, które mają na to wpływ, to sposób życia, dieta, którą stosujemy i używki, których nie stosujemy, czyli przede wszystkim tytoń i alkohol.
Nie wynika z tego, że nie powinniśmy zwiększać środków na ochronę zdrowia. Powinniśmy.
Na tle UE wydajemy mało na ochronę zdrowia, zarówno, jeśli weźmiemy pod uwagę środki publiczne, jak łącznie środki publiczne i prywatne. Przekłada się to m.in. na gorszą dostępność do świadczeń medycznych. A z drugiej strony pieniądze, którymi dysponujemy, musimy wydawać jak najbardziej racjonalnie.
Składka zdrowotna powinna być wyższa?
Składka zdrowotna w Polsce jest niska (9 proc. w przypadku osób pracujących na umowę o pracę). To znacznie mniej niż np. w Czechach, gdzie ta składka dla osób zatrudnionych na umowę o pracę wynosi 13 proc. wynagrodzenia. Jednak nie jest rolą NFZ, by mówić, z jakiego źródła powinny pochodzić finanse na zdrowie. W latach 1997-98 została podjęta decyzja, że ochrona zdrowia w Polsce będzie finansowana z odrębnej składki zdrowotnej. Jednak dziś już ok. 15 proc. środków w planie finansowym NFZ nie pochodzi ze składki zdrowotnej, tylko z różnego rodzaju dotacji. Przy tego rodzaju konstrukcji wydatków, jaką dziś ma NFZ, a która jest uwarunkowana kształtem przepisów, będzie się zwiększał odsetek pozaskładkowych środków wydawanych na ochronę zdrowia.
Z perspektywy NFZ mniejsze znaczenie ma to, czy pieniądze, którymi dysponujemy, pochodzą ze składki czy z budżetu państwa. Większe znaczenie ma to, żeby zapewniły możliwość finansowania potrzebnych pacjentom świadczeń.
Podczas debaty na temat finansowania ochrony zdrowia, która odbyła się kilka dni temu podczas Forum Organizacji Pacjentów, Wojciech Wiśniewski z Federacji Przedsiębiorców Polskich wysunął tezę, że NFZ w 2025 roku nie będzie w stanie sfinansować tylu procedur, za które zapłacił w 2024 roku. To prawda? Pacjenci, słysząc takie słowa, mają poważne obawy, czy dostaną leczenie…
NFZ ma podpisane umowy i aneksy z placówkami medycznymi i bieżąca działalność NFZ nie jest w żaden sposób zagrożona. Płacimy nie tylko środki do wysokości umów, mamy też tzw. nadwykonania, świadczenia nielimitowane, których liczby nie jesteśmy w stanie dziś określić. Nie jesteśmy w stanie więc określić, w jakiej kwocie te wydatki w danym roku się zamkną.
Nie mam jednak wątpliwości, że NFZ realizuje i będzie realizował wszystkie zobowiązania, do których jest zobligowany.
Budżet NFZ jest coraz wyższy, wydajemy coraz więcej, ale zdrowia od tego Polakom nie przybywa. Jak zmienić sposób opieki nad pacjentem, by efekty były bardziej widoczne?
Jeśli spojrzymy na wydatki w ujęciu nominalnym, to one wzrosły bardzo dynamicznie przez ostatnie lata. Plan finansowy NFZ jest dwukrotnie wyższy niż 6 lat temu. Tylko że w tym czasie mieliśmy dwa lata z bardzo wysoką inflacją, która wpłynęła na koszt procedur medycznych. Poza tym ważne jest to, żeby podejmując decyzje dotyczące ochrony zdrowia w Polsce pilnować skutków finansowych. NFZ obecnie finansuje świadczenia, które wcześniej były finansowane z budżetu państwa, budżetu Ministra Zdrowia, jak choćby programy polityki zdrowotnej, w tym leczenie hemofilii, leczenie antyretrowirusowe, ratownictwo medyczne.
Mamy również niewątpliwie sukces systemowy, polegający na tym, że w końcu wynagrodzenia w ochronie zdrowia są naprawdę godne. A z drugiej strony nie pomyślano o zabezpieczeniu na nie pieniędzy. Dziś są one również finansowane ze składki zdrowotnej. Czyli z jednej strony mamy bardzo duże wzrosty nominalne w planie finansowym NFZ, a z drugiej strony – bardzo istotny wzrost obciążeń, które co roku ponosi NFZ.
Na wzroście finansowania ochrony zdrowia czy dwukrotnym wzroście finansów NFZ bezpośrednio jak na razie niewiele skorzystali pacjenci. Co trzeba zmienić, żeby wreszcie pacjent coś na tym zyskał?
Musimy mocno pilnować racjonalnego wydawania pieniędzy. Planujemy już wkrótce zmiany, przygotowane wspólnie z Ministerstwem Zdrowia, polegające na tym, żeby przychodnie ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (AOS) przyjmowały większą liczbą pacjentów pierwszorazowych.
Mamy paradoksalną sytuację, że od ponad 3 lat świadczenia w AOS są finansowane przez NFZ bez limitów, a tymczasem kolejki do specjalisty wcale się nie skracają. Wręcz przeciwnie – nawet lekko się wydłużyły. Gdy spojrzymy na liczbę pacjentów, którzy przychodzą do specjalisty po raz pierwszy, to ona nieco wzrosła, jednak rośnie też liczba osób, które czekają w kolejce. Chcielibyśmy to zmienić. Zwłaszcza że jeszcze kilka lat temu ze świecą można było szukać lekarza, który chciałby pracować w AOS „na NFZ”, a dziś zdecydowana większość specjalistów chce pracować w ramach kontraktu z NFZ.
Pacjenci powinni jednak z AOS wracać pod opiekę POZ?
Obecnie mamy w POZ opiekę koordynowaną w pięciu wybranych zakresach świadczeń, a z drugiej strony mamy leczenie w ramach AOS. Według mnie, teraz trzeba pracować nad wprowadzeniem takich mechanizmów, by pacjent trafiał do specjalistów z rozpoznaniami, które nie mogą być leczone w opiece koordynowanej w POZ. Bo mam wrażenie, że obecnie funkcjonujemy w dwóch systemach, które niespecjalnie są ze sobą powiązane.
Z jednej strony mamy opiekę koordynowaną w POZ, a z drugiej leczenie specjalistyczne w AOS. Lekarz, który prowadzi pacjenta w POZ, leczy często pacjentów z tymi samymi rozpoznaniami jak specjalista w AOS! Tymczasem do specjalisty powinni trafiać ci pacjenci, których nie jest w stanie leczyć lekarz POZ. Chcemy ten system zmienić.
Jakub Szulc, zastępca prezesa NFZ, jest ekspertem od zarządzania w ochronie zdrowia i transformacji systemów ochrony zdrowia, ekonomistą. Ukończył Uniwersytet Ekonomiczny w Poznaniu. Wykładał w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, Centrum Medycznym Kształcenia Podyplomowego oraz Akademii im. Leona Koźmińskiego. W latach 2008-2012 był sekretarzem stanu w Ministerstwie Zdrowia, gdzie nadzorował m.in. Narodowy Fundusz Zdrowia. Jest współautorem kluczowych rozwiązań systemowych w ochronie zdrowia, m.in. ustawy o działalności leczniczej, ustawy refundacyjnej, ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. Wdrażał koszyk świadczeń gwarantowanych i zmiany w algorytmie podziału środków z NFZ. Od 2005 do 2014 roku był posłem na Sejm RP V, VI i VII kadencji. W tym czasie pracował w sejmowych komisjach zdrowia i finansów publicznych. W latach 2012-2014 był wiceprzewodniczącym Komisji Finansów Publicznych.
Czytaj też:
Centralna e-rejestracja. Ministerstwo informuje o nowej usłudze