Ok. 100 tysięcy osób w Polsce choruje na nieswoiste choroby zapalne jelit: chorobę Leśniowskiego-Crohna, wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Bardzo często są to osoby młode, na starcie życia, a choroby bardzo dokuczliwe, wstydliwe. Czy dziś mają szansę na optymalne leczenie?
Prof. Jarosław Reguła: Pacjenci z nieswoistymi chorobami zapalnymi jelit to zwykle młodzi ludzie, w pełni sił, którzy rozpoczynają życie zawodowe i socjalne. Niestety, ich choroba jest wstydliwa, kłopotliwa, dotyczy wypróżniania, regionu krocza. Jakość życia ulega znacznemu pogorszeniu. To są choroby na całe życie, według obecnej wiedzy nie ma możliwości ich wyleczenia.
W ostatnich latach wydarzyło się tu wiele dobrego: po pierwsze zostały wprowadzone nowe cząsteczki biologiczne, o nowych mechanizmach działania. Ponadto, innowacyjne metody leczenia dostępne w ramach programów lekowych można stosować bez ograniczeń czasowych, co było ogromnym sukcesem. Do grudnia 2021 przepisy były takie, że pacjenci leczeni biologicznie musieli po 1-2 latach przerywać leczenie biologiczne, nawet jeśli dobrze się czuli.
Trzeba było odczekać do nawrotu choroby, by móc podać ponownie leczenie biologiczne: konsekwencją często była gorsza skuteczność leczenia, ryzyko powikłań, konieczności wykonania operacji. Ten problem został rozwiązany: możemy stosować nowoczesne leki tak długo, jak pacjent na takie leczenie odpowiada. Bardzo się z tego cieszymy.
Problemem jest jednak to, że nie wszyscy pacjenci, którzy powinni być leczeni biologicznie, są w ten sposób leczeni.
Czytaj też:
Debata Wprost: Wyzwania w profilaktyce i leczeniu osób młodych na 2023
Dlaczego tak mało pacjentów jest leczonych biologicznie?
W łagodniejszych przypadkach chorób zapalnych jelit wystarczy stosowanie prostych leków, jednak w przypadkach cięższych, konieczny jest dostęp do innowacyjnego leczenia biologicznego. W Polsce takie leczenie jest dostępne, jednak otrzymuje je tylko ok. 8 proc. pacjentów z chorobą Leśniowskiego-Crohna i ok. 2 proc. pacjentów z wrzodziejącym zapaleniem jelita grubego. W innych krajach europejskich te odsetki są znacznie wyższe: w przypadku choroby Leśniowskiego-Crohna to ponad 20 procent, w przypadku WZJG – ok. 10 proc. Takie są potrzeby medyczne.
Jak wielu pacjentów w Polsce potrzebowałoby leczenia biologicznego?
W Polsce również prawdopodobnie taki procent pacjentów potrzebuje leczenia biologicznego, jak w krajach zachodnich, nie jest to jednak realizowane. Dzieje się tak z kilku powodów. Przede wszystkim kryteria, które pacjent musi spełnić, aby można go było wprowadzić do programu lekowego, są bardziej ostre.
To znaczy: trzeba być „bardziej chorym”, by otrzymać leczenie biologiczne. Są także inne uwarunkowania, administracyjne, które powodują, że odsetek pacjentów leczonych biologicznie innowacyjnymi lekami jest u nas mniejszy niż w krajach zachodnich. Chcielibyśmy, by te ostre kryteria zostały złagodzone.
Kolejna sprawa to nowe leki, które się pojawiają. Mają one inny punkt uchwytu, a to oznacza, że mogą okazać się skuteczne u tych pacjentów, którzy przestali odpowiadać na wcześniejsze leczenie. Ważną sprawą jest też to, że te nowe leki są wygodniejsze w stosowaniu dla pacjentów. Zamiast we wlewach dożylnych, są to leki w tabletkach. A to oznacza, że pacjent nie musi przyjeżdżać do szpitala na podanie leku, tylko może przyjąć go w domu i normalnie funkcjonować. Oszczędza to jego czas, ale jest to też oszczędność dla systemu ochrony zdrowia. Jeden tego typu lek już znajduje się w programie lekowym, jednak na wprowadzenie do programu czekają trzy kolejne cząsteczki. Mamy nadzieję, że będą wprowadzone, co zwiększy możliwość leczenia pacjentów z chorobami zapalnymi jelit.
Czytaj też:
Ekspert: Komórki macierzyste pomocne w leczeniu przetok okołoodbytniczych