Polsce potrzebne są plany na wypadek kryzysu

Polsce potrzebne są plany na wypadek kryzysu

Dodano: 
Od lewej: Krzysztof Kopeć, Michał Byliniak
Od lewej: Krzysztof Kopeć, Michał Byliniak Źródło: NewsMed
Mamy doświadczenia z pandemii i z wojny. Wiemy, jak niestabilna jest sytuacja na Tajwanie i na Pacyfiku. Powinniśmy więc mieć plan na wszystkie ewentualności – twierdzą Michał Byliniak i Krzysztof Kopeć.

Beata Igielska, NewsMed: Patrząc na system ochrony zdrowia z perspektywy przemysłu farmaceutycznego, mamy teraz dobre posunięcia, jak lista polskich leków i lista leków krytycznych.

Krzysztof Kopeć* (K. K.): Zgadza się. Ponadto jako producenci leków prowadzimy konstruktywny dialog z Ministerstwem Zdrowia, rozmawiamy, a nie tylko wymieniamy korespondencję, jak bywało wcześniej. Podejmujemy dialog, bo wszystkim nam zależy na poprawie dostępu do farmakoterapii i gwarancji dostaw leków, nawet w sytuacjach kryzysowych.

Uważam, że teraz powinna powstać strategia rozwoju tej branży, zwłaszcza że pojawia się możliwość jej wsparcia z poziomu europejskiego i krajowego.

Dobrze byłoby powołać koordynatora, który spinałby pracę ministerstw: zdrowia, rozwoju, nauki i szkolnictwa wyższego. Od decyzji tych resortów zależy bowiem, czy firma farmaceutyczna zainwestuje w Polsce, uruchomi nowe linie produkcyjne, zacznie wytwarzać kolejne farmaceutyki lub zajmie się przywracaniem produkcji składników leków.

Konieczne jest też ustalenie planu, co chcemy mieć w Polsce za dwa, trzy i pięć lat. Ktoś z poziomu KPRM musi to koordynować. Mówiliśmy o tym od dawna, ale teraz jest dobra atmosfera, zarówno w UE, jak i w Polsce.

Jak panowie oceniacie powstałą w końcu, po wielu miesiącach, listę leków krytycznych obejmującą 238 pozycji?

Michał Byliniak* (M.B.): Trudno jest podważać potrzebę stworzenia listy leków krytycznych – dzieje się tak na poziomie unijnym i większość państw podjęła się wysiłku stworzenia list dostosowanych do lokalnych potrzeb. Natomiast tym, czego brakuje, są jasne kryteria włączania leków. Wyobrażam sobie tę listę jako dokument, który żyje, czyli jeśli firma stwierdza, że jej lek spełnia wskazane kryteria, jest krytyczny, może wnioskować o jego włączenie do listy.

Uważam, że ministerstwo powinno jasno określić, jakie kryteria pozwalają uznać dany lek za krytyczny. To nie powinna być subiektywna ocena, lecz skodyfikowana tak, by zasady były jasne dla firm farmaceutycznych.

Dziś bowiem rozmawiamy tylko o tym, że jest lista. Firmy zaś zadają sobie pytania: moje leki są na tej liście i co się z tym wiąże, jakie są rozwiązania; mamy coś robić, czy nic nie robić, mamy się spodziewać zachęt, czy raczej będą dla nas z tego tytułu wynikały jedynie obowiązki? Dlatego tak istotne jest zarysowanie planu, żebyśmy wiedzieli, po co ta lista powstaje, żeby stało się jasne, co dalej, dlaczego konkretne leki się na niej znajdują.

K. K. Najważniejsze, że lista powstała. Znalazły się tam leki, bez których w bardzo krótkim czasie znaczna część społeczeństwa może stracić zdrowie lub życie. Teraz ważne jest to, co z tą listą zrobimy. Część z wpisanych tam leków na pewno można produkować w Polsce, niektóre już wytwarzamy, wiele importujemy. Trzeba więc przygotować plan, jak spowodować, żebyśmy mieli zagwarantowany dostęp do tych leków, nawet w sytuacjach kryzysowych. Fabryki tych już wytwarzanych w Polsce należy wspierać, a w przypadku leków importowanych musimy pomyśleć o relokacji ich produkcji. Natomiast jeśli chodzi o leki, których nie będziemy mogli w naszym kraju wytwarzać, rozwiązaniem może być większe gromadzenie ich zapasów. Dlatego muszą powstać celowane instrumenty. Ważne, żeby te zachęty były wypracowane podczas rozmów producentów leków z resortem zdrowia. Bo ktoś, kto nigdy nie prowadził tego biznesu, nie zna zawiłości związanych z produkcją farmaceutyczną.

Krzysztof Kopeć, Michał Byliniak

Obydwaj panowie, choćby w tej rozmowie, twierdzicie, że konkurencyjność sprowadza się do zachęt.

M. B. O tym, że konkurencyjność jest istotna, mówią raport o konkurencyjności unijnej gospodarki Mario Draghiego jak i raport Enrico Letta „Więcej niż rynek”. Istotą wyzwania, przed jakim stoi Europa, jest znalezienie sposobu zachęcenia przemysłu do lokowania swoich inwestycji na starym kontynencie. Oczywiście, te zachęty mogą być, a nawet powinny być bardzo różne tak, aby wychodzić naprzeciwko potrzebom inwestorów, a te w zależności od specyfiki firmy mogą być bardzo różne.

Z obydwu raportów wynika, jak bardzo Europa dostaje zadyszki.

K. K. Oczywiście, dlatego branże strategiczne dla bezpieczeństwa Europy wymagają wsparcia.

Potrzebny jest pewien interwencjonizm gospodarczy. Produkcja leków w Azji jest tańsza, ale nie gwarantuje Europejczykom bezpieczeństwa lekowego.

Obydwaj panowie uważacie, że musi być więcej międzynarodowych firm.

K. K. Ważne jest, aby w Polsce były produkowane leki, bo to gwarancja ich dostępności, nawet w sytuacjach nadzwyczajnych. Niezakłócony dostęp do leków jest konieczny do funkcjonowania i obrony państwa. Pewność ich dostaw decyduje o odporności kraju na całe spectrum zagrożeń, jak ataki terrorystyczne, hybrydowe czy agresję zbrojną.

M. B. Istotne jest, czy lek trafia do pacjenta w chwili, gdy ten go potrzebuje. Oczywiście, nie można pomijać ryzyk geopolitycznych dotyczących źródeł substancji czynnych i też źródeł substancji do produkcji substancji czynnych. Druga sprawa, to wojna w Ukrainie. Ze strony firm innowacyjnych część z tych ryzyk jest już obecnie zmitygowana zlokalizowaniem produkcji substancji czynnych poza Azją oraz zbudowaniem stosunkowo krótkich i efektywnych łańcuchów dystrybucji.

K. K. A przecież Polska może stać się istotnym punktem na mapie UE gwarantującym bezpieczeństwo lekowe Europejczykom. Możemy zaopatrywać mniejsze kraje sąsiadujące, zwłaszcza Litwę, Łotwę i Estonię.

Czyli nie chcecie już produkcji substancji czynnych – API – tylko w Azji?

K. K. Europa od lat mówi o odbudowie produkcji API będących podstawowym składnikiem leku. Jednak brak możliwości skutecznego konkurowania na warunkach czysto rynkowych z nisko-kosztowymi producentami z Azji nie zachęca do takich inwestycji. Do tego dochodzi skomplikowany proces uruchamiania tej produkcji przy znacznym ryzyku braku opłacalności na etapie sprzedaży oraz przy licznych barierach regulacyjnych, związanych m.in. z wymogami środowiskowymi, w zakresie gospodarki odpadami czy ściekami oraz brak odpowiednich instrumentów wsparcia bezzwrotnego.

Jednak konieczna jest dywersyfikacja dostaw substancji czynnych. Więcej z nich powinno powstawać w UE. Wszystkich, oczywiście, produkować w Europie się nie da. Ale chodzi o to, aby w momencie kryzysu w Azji, Europa miała dostęp do leków.

M. B. Pamiętajmy też, że część półproduktów do produkcji API jest toksyczna, a ich produkcję trudno jest określić mianem czystej. Na pewno lokowanie takiej produkcji będzie budziło wiele kontrowersji.

Dlatego tak bardzo istotny jest plan działania, jasne mapowanie i komunikowanie potrzeb i oczekiwań. Wiadomo przecież, że każda część branży farmaceutycznej ma swoje potrzeby i jako jej przedstawiciele zawsze będziemy je komunikować. Oczekujemy więc, że również państwo polskie będzie nam jasno komunikować swoje potrzeby. Oczekujemy jasnej deklaracji, co potrzebne jest dzisiaj, a co będzie leżało w sferze oczekiwań za pięć lat.

Wracamy zatem do punktu wyjścia: potrzebna jest strategia.

K. K. Oczywiście. Bo mamy już doświadczenia z pandemii i z wojny. Wiemy, jak niestabilna jest sytuacja na Tajwanie i na Pacyfiku. Powinniśmy więc mieć plan na wszystkie ewentualności.

Pamiętam, jak w pandemii musiałem interweniować, aby TIRy z lekami nie stały w kolejkach na zamkniętych granicach. Kierowcy dzwonili do nas, ja dzwoniłem do ministerstw, żeby transport dotarł. A przecież leki po kilku dniach przechowywania w samochodach i awarii chłodzenia mogłyby nie nadawać się już do użycia. Nie może być tak, żeby w kryzysowej sytuacji telefonicznie organizować transport lekowy. Potrzebny jest plan i cały system zabezpieczenia.

M. B. Raz na jakiś czas trzeba takie plany przetestować, zrobić stres test. Polsce naprawdę potrzebne są plany na wypadek kryzysu. Firmy farmaceutyczne są elementem większej układanki. Jeśli nie zostaną poinformowane, jakie są procedury, co jest przewidziane, z kim należy się kontaktować, kto jest odpowiedzialny, to w sytuacji kryzysowej nieskoordynowane działania będą generowały chaos.

K. K. Dlatego też potrzebne są też przepisy gwarantujące w sytuacjach kryzysowych dostawy energii do fabryk leków w Polsce. Pracownicy tych fabryk powinni być wyłączeni z poboru do wojska, aby produkcja była kontynuowana. Nie może być tak, że wyszkolony pracownik fabryki leków jest zabierany, bo nie da się go zastąpić kimkolwiek.

M. B. Ważne jest, żeby wszelkie pomysły dotyczące obszaru zapewnienia dostępności do leków konsultować z branżą farmaceutyczną. Ma ona swoje procedury i jest dobrze przygotowana do szybkiej reakcji. Musimy tylko wiedzieć, na co mamy się przygotowywać i czego się od nas oczekuje.

*Michał Byliniak, dyrektor Infarmy, Związku Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych.

* Krzysztof Kopeć, prezes Krajowych Producentów Leków.

Czytaj też:
Jest Prometeusz, ale to jeszcze za mało, by zapewnić Polsce bezpieczeństwo lekowe