Katarzyna Pinkosz, NewsMed: Spędzamy czas przy komputerze, mamy na co dzień małą aktywność fizyczną, a potem jedziemy na kilka dni na narty… Czy prowadząc taki tryb życia, jesteśmy skazani na problemy ortopedyczne? Prawie 90 proc. dorosłych Polaków skarży się na bóle kręgosłupa.
Dr Konrad Slynarski: Siedzący tryb życia sprzyja ograniczeniu ogólnej sprawności fizycznej, chorobom układu krążenia, otyłości, rozwojowi chorób metabolicznych, jak cukrzyca. To wszystko wpływa na sprawność naszego narządu ruchu i przyczynia się do tego, że wcześniej pojawiają się zmiany zwyrodnieniowe.
Ma Pan coraz młodszych pacjentów? Chorujemy na zwyrodnienia kręgosłupa, kolana, biodra w coraz młodszym wieku?
Kiedyś choroba zwyrodnieniowa była chorobą osób w 6-7. dekadzie życia. Dziś chorobę zwyrodnieniową mają 30-40-latki. To bardzo poważy problem. Po pierwsze, te choroby ograniczają sprawność fizyczną młodych osób. A po drugie – jako lekarze nie mamy dobrze wypracowanych metod leczenia zmian zwyrodnieniowych u młodych osób.
Choroby zwyrodnieniowe powinno leczyć się inaczej u osoby w młodszym wieku?
Tak; starszej osobie zwykle proponowaliśmy endoprotezę.
W przypadku młodych osób musimy liczyć się ze znacznie gorszymi wynikami takich operacji oraz z tym, że jeśli wstawimy endoprotezę u młodego pacjenta, to jej trwałość będzie krótsza niż oczekiwany czas życia takiej osoby i po pewnym czasie trzeba jej będzie wstawić drugą, a może nawet trzecią.
Co robić, by nie mieć zwyrodnień kolan, endoprotezy biodra w wieku 40 lat czy problemu ze stawem skokowym?
To choroby cywilizacyjne, wiążą się z tym wszystkim, co niesie cywilizacja, czyli z brakiem ruchu, mniejszą aktywnością, ale też większą liczbą urazów. Jest coraz więcej uszkodzeń narządu ruchu, które pojawiają się w młodym wieku.
Z jednej strony wiele osób jest mało aktywnych, a z drugiej są osoby, które mają większe ryzyko urazów, ponieważ uprawiają bardzo agresywne sporty. Powstaje wiele uszkodzeń na skutek nadużywania narządu ruchu, uprawiania sportów, które nie rozkładają obciążeń równomiernie na całe ciało, tylko koncentrują się na jednym lub dwóch stawach. Powoduje to większe ryzyko doprowadzenia do uszkodzeń.
Chorujemy wcześniej na choroby zwyrodnieniowe – i nie ma metod leczenia, które mogą być dobre dla osób młodszych?
Największym problemem jest to, że nie potrafimy wyleczyć choroby zwyrodnieniowej stawów. To choroba nieodwracalna. To znaczy: zaczynamy coraz lepiej rozumieć mechanizmy, które doprowadzają do powstania tej choroby, natomiast nie wypracowaliśmy metod skutecznego wyleczenia pacjenta.
Potrafimy jedynie zmniejszać/ łagodzić objawy choroby. Ale nie potrafimy cofnąć zmian jakie powstają w czasie choroby zwyrodnieniowej.
Zwykle pacjent ma po prostu proponowaną wymianę stawu na sztuczny, ale nowy…. To źle?
Wymiana stawu – to jest tak, jakbyśmy poszli do dentysty, który powiedziałby: „Nie potrafię wyleczyć pani zęba, ale mogę go wyrwać i wstawić nowy”.
Na tym polega wymiana stawów: usuwamy zniszczony staw. Możemy go usunąć, ale nie jesteśmy w stanie go naprawić.
Nie możemy też uchronić pacjenta przed chorobą zwyrodnieniową. Gdy widzimy 40-latka ze zwyrodnieniem stawów, to wiemy, że prawdopodobnie nie jesteśmy go w stanie uchronić przed ostatecznym zabiegiem, który będzie polegał na wymianie kolana. Jedyne, co możemy zrobić, to opóźnić progresję zmian, czyli spowodować, że choroba będzie przebiegała wolniej.
Widząc w gabinecie pacjenta z urazem kolana, skręceniem stawu, zerwaniem więzadła krzyżowego, wiemy, że ma znacznie większe ryzyko rozwoju zwyrodnienia w tym stawie niż osoba, która nie miała urazu. Wiemy, że jest to osoba, która rozwinie w przyszłości chorobę zwyrodnieniową kolana, ponieważ uraz często uruchamia fatalny mechanizm ciągu zdarzeń na poziomie komórkowym, który w konsekwencji doprowadzi do zniszczenia stawu.
Czy można zrobić, by opóźnić postęp choroby zwyrodnieniowej? Wiele osób wspomaga się suplementami, np. kolagenem. Czy to ma sens?
Są dane pokazujące, że na przykład witamina C ma wpływ na produkcję kolagenu, stymuluje regenerację tkanek. Co do innych suplementów, to dane nie są spójne. Są publikacje dotyczące glukozaminy, które pokazują jej skuteczność w leczeniu choroby zwyrodnieniowej stawów, jednak nie są one mocno przekonujące. Towarzystwa ortopedyczne generalnie ich nie rekomendują.
Ale są też nowe metody: już nie takie nowe, ale rzadko w Polsce stosowane, jak choćby podawanie osocza.
To prawda; pojawiają się metody oparte na czynnikach biologicznych, jak osocze bogatopłytkowe. Gdy dochodzi do przecięcia skóry, zerwania mięśnia, uszkodzenia naczynia krwionośnego, do tego miejsca docierają płytki krwi i zaczynają wydzielać substancje stymulujące procesy regeneracyjne. Stymulują też inne komórki do namnażania się, mają działania przeciwzapalne. Płytki to rodzaj naszych pierwszych wojsk, które służą do obrony i naprawy uszkodzeń.
Metoda leczenia polega na tym, że pacjentowi pobieramy krew, a następnie odwirowujemy osocze, dzięki czemu koncentrujemy płytki krwi. Później podajemy je do uszkodzonego stawu czy też stawu objętego chorobą zwyrodnieniową. Ich działanie zmniejsza ból, poprawia parametry zapalne, zmniejsza obrzęk.
Jakie są skutki takiego działania?
Stosowanie osocza bogatopłytkowego zmienia przebieg choroby zwyrodnieniowej; odwleka stosowanie zabiegów operacyjnych. Jest to metoda znana od wielu lat, jednak około 3 lata temu, kiedy został opublikowany konsensus Europejskiego Towarzystwa Ortopedycznego ESSKA, uzyskaliśmy jednoznaczne rekomendacje dotyczące jego stosowania. Wydało ono opinię, że powinna to być metoda leczenia pierwszego rzutu w leczeniu choroby zwyrodnieniowej.
Zmieniamy dzięki temu przebieg choroby zwyrodnieniowej: pacjenci mają dużo później wykonywane zabiegi wymiany stawu. To bardzo ważne, ponieważ w wielu przypadkach protezy za pewien czas trzeba wymieniać. A zabiegi wymiany protezy są jeszcze trudniejsze i mają gorsze wyniki.
Dzięki metodom biologicznym staramy się odwlec w czasie, opóźnić włączanie metod chirurgicznych.
To jedyna metoda leczenia biologicznego?
Oprócz osocza w ubiegłym roku konsensus Europejskiego Towarzystwa Ortopedycznego ESSKA uznał za rekomendowane w leczeniu choroby zwyrodnieniowej stosowanie tzw. komórek macierzystych.
Mówię „tak zwanych”, ponieważ w latach 90. o tych komórkach mówiono „mezynchemalne komórki macierzyste”, a dzisiaj zmieniły się poglądy na ich temat i w związku z tym ich nazewnictwo. To komórki, które same nie różnicują się np. w komórkę kości, chrząstki, tylko są takimi „zarządcami” – mówią innym komórkom, co mają robić. Są jakby naszą apteką, która wydziela czynniki, prowadzące do regeneracji. Te komórki są obecne na naczyniach włosowatych, w każdej tkance: w mięśniu sercowym, w wątrobie, skórze, tkance tłuszczowej – jesteśmy w stanie je pobrać, a potem podać do np. uszkodzonego stawu.
Jakie są efekty takiego leczenia?
Cykl leczenia osoczem (3-5 podań) pozwala na uzyskanie poprawy mniej więcej na rok. Przeszczep tzw. komórek macierzystych – na 2-3 lata. Jedną i drugą metodę można powtarzać. To dwie najważniejsze metody leczenia choroby zwyrodnieniowej stawów, leczenia niechirurgicznego.
Obie te metody są w Polsce rzadko stosowane?
Problem polega na tym, że mimo iż te metody są uznane przez środowisko ortopedyczne, to w wielu krajach, także w Polsce nie są nadal powszechnie stosowane. Wielu lekarzy ma opór, by do tych metod się przekonać, pomimo iż dane w literaturze są miażdżące. To uznane, a co najważniejsze – skuteczne metoda leczenia.
Oczywiście, to nie są metody, które wyleczą osoby mające bardzo zniszczone stawy. Te metody mają bardzo dobrze udokumentowane działanie przeciwbólowe, przeciwzapalne, łagodzące objawy choroby. Jednak są też dane pokazujące, że obie te metody zmieniają przebieg choroby zwyrodnieniowej kolana i innych stawów, spowalniają chorobę zwyrodnieniową, wydłużają czas, kiedy pacjent może normalnie funkcjonować, bez konieczności wykonywania operacji. Pojawiają się także coraz częściej dane, że zarówno osocze, jak komórki macierzyste mogą również wpływać na odbudowę tkanek. Stosuję zastrzyki z komórek macierzystych od kilkunastu lat, widzimy bardzo dobry efekt przeciwbólowy, który zmniejsza objawy, poprawia jakość życia pacjentów. Ten sposób leczenia poprawia funkcje stawów, zmniejsza ból, nie jest toksyczny, nie ma działań niepożądanych – bo podajemy nasze własne komórki.
Zajmuje się Pan też wszczepianiem chondrocytów, czyli komórek tkanki chrzęstnej. W jakim przypadku takie operacje się stosuje?
Metody leczenia, o których mówiłem, dotyczyły leczenia choroby zwyrodnieniowej. Natomiast u pacjentów, u których doszło do uszkodzenia chrząstki, np. z powodu przeciążeń związanych z aktywnościami sportowymi czy problemów wrodzonych, które dotyczą chrząstki, możemy stosować przyczepy chondrocytów. To jedyne komórki, które występują w chrząstce.
To dziś najskuteczniejsza metoda leczenia takich uszkodzeń. Polega na tym, że z chrząstki, która znajduje się w kolanie, pobieramy niewielki fragment. Izolujemy z niego komórki i namnażamy. Dzięki temu możemy z niewielkiego fragmentu chrząstki odbudować sporą uszkodzoną powierzchnię stawu. Wszczepiamy potem chondrocyty w miejscu uszkodzenia. Jest to jedyna metoda, która pozwala na odbudowanie tkanki, która jest niemal taka sama jak oryginalna tkanka chrzęstna. Chrząstka, która pokrywa stawy, jest odporna na ścieranie, co jest związane z obecnością tzw. kolagenu typu drugiego. Wszczepienie chondrocytów pozwala na odbudowanie chrząstki, która ma w sobie kolagen typu drugiego – stąd wysoka skuteczność.
Ponad 15 lat temu naukowcy z Uniwersytetu w Holandii opatentowali nowy sposób izolowania komórek. Wspólnie rozwinęliśmy tę metodę, ja również nieco ją zmodyfikowałem i stosuję ją już standardowo od kilkunastu lat. Nie musimy wysyłać komórek do laboratorium w celu namnażania, dziś laboratorium „pracuje” na sali operacyjnej. Przekazuję biologom fragment chrząstki, który pobieram z kolana, a oni w ciągu godziny są w stanie je wyizolować i namnożyć. Wszczepiamy je z powrotem do kolana.
Dr n. med. Konrad Slynarski, specjalista ortopedii i traumatologii narządu ruchu. Jako pierwszy w Polsce wykonał przeszczep chondrocytów w miejsce uszkodzonej chrząstki, a także operację wszczepienia implantu „sztucznej” chrząstki z biomateriału. Jest współtwórcą i prezesem Polskiego Towarzystwa Artroskopowego.
Czytaj też:
Przełom: polscy naukowcy tworzą materiały, które odbudują kość. Potrzebna kropka nad „i”