80-letni pacjent, dla którego angiografia to już prawie chleb powszedni, ma problemy z sercem od 10 lat. – Mam 3 stenty, teraz chyba będzie czwarty – mówi przed zabiegiem. Mężczyzna miesiąc wcześniej zaczął odczuwać silny ból – Początkowo myślałem, że to żołądek. Zrobiłem gastroskopię, ale to nie było to. Okazało się, że znowu serce. Słaby też bardzo byłem. Z sercem nie ma żartów – opowiada.
Ośrodek Interwencji Sercowo-Naczyniowych w szpitalu wojskowym dopiero co został uruchomiony. W drugim dniu planowych zabiegów okazało się, że trzeba także na cito ratować pacjenta z zawałem, który został przyjęty na SOR. – Udało się mu pomóc. I właśnie o to chodzi. O szybką diagnozę i szybką reakcję z korzyścią dla pacjenta – podkreśla dr Zajdel. – Szpital wojskowy dysponuje jednym z największych SOR-ów w centrum Krakowa od momentu, kiedy Szpital Uniwersytecki przeniósł swoją lokalizację na południe Krakowa. Praktycznie codziennie lądują tutaj pacjenci z ostrymi stanami, którzy wymagają wczesnej interwencji, w tym wieńcowej. Stąd ta lokalizacja jest kluczowa – pozwala na skrócenie czasu oczekiwania na wdrożenie faktycznej, szybkiej i adekwatnej pomocy.
Niewydolność serca to już epidemia
Choroby sercowo-naczyniowe stanowią coraz większy problem zdrowotny, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Nad Wisłą umiera jednak na nie dwa razy więcej osób niż w innych krajach UE. Polska jest krajem o wysokim ryzyku sercowo-naczyniowym.
– Możemy już mówić o epidemii niewydolności serca – mówi prof. Bartłomiej Guzik, kardiolog, dyrektor 5. Wojskowego Szpitala Klinicznego w Krakowie. – Choroby sercowo-naczyniowe są dziś nadal główną przyczyną zgonów w Polsce i Europie. W Polsce są odpowiedzialne za niemal 35 proc. wszystkich zgonów! Przyczyn jest kilka: zła dieta, brak aktywności fizycznej, nadwaga i otyłość, nadmierne spożycie alkoholu.
Stąd potrzeba tworzenia ośrodków interwencji sercowo-naczyniowych, które szybko i skutecznie pozwalają diagnozować i leczyć np. zawał. – Każdego roku mamy w Polsce blisko 100 tysięcy pacjentów z zawałem – mówi dr n. med. Wojciech Zajdel, kardiolog, kierownik Ośródka Interwencji Sercowo-Naczyniowych w 5. Szpitalu Wojskowym w Krakowie. – Nawet kilkanaście procent z nich umiera w ciągu pierwszego roku od przebycia ostrego zespołu wieńcowego, czyli właśnie zawału.
Potrzebna jest szybka i skuteczna reakcja. W szpitalu wojskowym na takie działanie pozwala obecnie – jeden z najnowocześniejszych w Polsce – angiograf. Umożliwia nie tylko obrazowanie trójwymiarowe struktur naczyniowych, ale również wykorzystanie informacji z innych badań i połączenie ich z wyświetlanym obrazem, co daje lekarzom pełną informację na temat pacjenta i pozwala na wykonanie nawet najbardziej skomplikowanych zabiegów, a także na błyskawiczne leczenie pacjentów ze świeżym zawałem serca, implantacje rozruszników serca oraz korektę wad strukturalnych serca.Czytaj też:
„Mówimy wprost: albo noga, albo papierosy”
Zespół medyczny także pod kontrolą
Angiografia to radiologiczna technika obrazowania. Naczynia krwionośne nie są widoczne podczas klasycznego badania rentgenowskiego. Aby były widoczne, w czasie badania są wypełniane kontrastem, co pozwala wykryć wszelkie nieprawidłowości na przebiegu naczyń. Zespół pracujący na co dzień przy angiografii musi się chronić przed powtarzaną kilka razy dziennie dawką promieniowania. Stąd indywidualne dozymetry, które mierzą poziom ewentualnej dawki pod fartuchami ochronnymi. Wyniki dozymetrów co kwartał są wysyłane do Państwowej Agencji Atomistyki, która sprawdza, czy wszystko jest w porządku – tłumaczy Małgorzata Wójcik, elektroradiolog. W diagnostyce, na bloku operacyjnym, gdzie m. in. pracuje angiograf i w medycynie nuklearnej nad bezpieczeństwem czuwa także inspektor ochrony radiologicznej.
Czytaj też:
Niebezpieczne związki: cukier, serce, metabolizm. Eksperci: Leczmy jak najwcześniej