Kulejąca profilaktyka. W Danii bada się 70 proc. kobiet, w Polsce: wielka niewiadoma

Kulejąca profilaktyka. W Danii bada się 70 proc. kobiet, w Polsce: wielka niewiadoma

Dodano: 
Mammografia
Mammografia 
Wyniki leczenia raka w Polsce są gorsze niż w krajach Europy Zachodniej. I to głównie nie z powodu braku możliwości nowoczesnego leczenia, tylko za późnego wykrywania nowotworów. Są plany, żeby to zmienić. Pytanie, czy znów nie skończy się na planach.

Statystyki pokazują, że coraz więcej osób w Polsce będzie chorować na raka: to kwestia zmian cywilizacyjnych i tego, że żyjemy coraz dłużej. Dziś jednak rak to nie wyrok, szczególnie jeśli jest wcześnie wykryty, zdiagnozowany i odpowiednio leczony. Dostęp do nowoczesnych leków jest coraz większy, jednak póki co słabo przekłada się to na wyniki leczenia.

Powodów jest wiele, jednak główne to słaba organizacja leczenia i za późne wykrywanie nowotworów, bo profilaktyka w Polsce kuleje, a tak naprawdę nikt nad nią nie panuje.

70 proc. w Anglii, Szwecji, w Polsce – wielka niewiadoma

W Danii, Anglii, Szwecji, Finlandii, ale też Czechach, zgłaszalność na badania w kierunku raka szyjki macicy wynosi ok. 70 proc. W Polsce – 12 proc., a w najbardziej efektywnym programie przesiewowym profilaktycznym, czyli mammografii – 32 proc. To o wiele za mało, niż rekomenduje WHO, by tego typu skriningi były opłacalne i przyczyniały się do widocznych efektów populacyjnych, jeśli chodzi o wcześniejsze wykrywanie tych nowotworów. Zgłaszalność powinna wynosić ok. 70 proc.

Tyle że w Polsce nikt nie wie, ile kobiet naprawdę bierze udział w profilaktyce, bo dane są rozproszone. Podawane są tylko dane z programów przesiewowych. Nie ma danych pokazujących, ile kobiet bada się w gabinetach ginekologicznych nie w ramach profilaktyki, tylko z zaleceń medycznych. Nie ma też danych z przychodni prywatnych.

W rezultacie jest grupa kobiet, które cytologię czy mammografię wykonują regularnie, ale też grupa takich, które wykonują ją zbyt często. I niemała grupa, która na badaniach nie była od 20 i więcej lat.

Czy kobiety w Polsce są tak nieświadome, że trzeba się badać? Niekoniecznie. Są rejony, gdzie z badań korzysta 50 proc., a nawet 70 proc. pań. – Mamy pod opieką w naszych poradniach ok. 120 tys. pacjentek. Tam, gdzie opieka trwa ponad 5 lat, powyżej 70-75 proc. kobiet zgłasza się na badania profilaktyczne przesiewowe – mówił na odbywającej się w ubiegłym tygodniu konferencji „Pacjent w Centrum Uwagi” dr Artur Prusaczyk, wiceprezes zarządu Centrum Medyczno-Diagnostycznego, która zarządza siecią placówek POZ. Na drugim biegunie są w Polsce gminy, w których na badania profilaktyczne zgłasza się 3-4 proc. kobiet.

Zaproszenia, SMS-y, e-rejestracja i nowy program profilaktyczny

Czu sukces sieci placówek da się przełożyć na całą Polskę? To możliwe, ale pod warunkiem, że zaangażują się w to lekarze i placówki POZ, a za zaangażowaniem pójdą zmiany systemowe i finanse.

Eksperci podnoszą, że załamanie zgłaszalności do programów profilaktycznych przyszło wraz z końcem wysyłania papierowych zaproszeń na badania. Po 2016 roku wycofano się z wysyłania papierowych zaproszeń: po kontroli NIK, która wykazała, że tylko kilka procent osób zgłasza się na badania profilaktyczne, w efekcie otrzymania zaproszenia. Uznano, że papierowe zaproszenia są drogie, nieopłacalne, tłumaczono się też przepisami RODO. Tyle, że papierowych zaproszeń niczym nie zastąpiono. Kobiety zgłaszają się na profilaktykę, jeśli same o tym pamiętają lub przypomni im o tym ginekolog.

Od kilku lat podnoszone jest hasło, że badania profilaktyczne powinny zostać włączone do badań medycyny pracy. Poza deklaracjami kolejnych ekip ministerialnych nie poszły za tym jednak żadne działania.

Od kilku lat mowa jest też o wysyłaniu zaproszeń drogą SMS, a ostatnio także o tworzeniu personalizowanych informacji na temat profilaktyki i informowanie na ten temat poprzez IKP i aplikację MojeIKP.

Już niedługo program badań cytologicznych wykrywających zmiany w kierunku raka szyjki macicy zostanie zastąpiony bardziej czułymi metodami: badaniem HPV DNA i płynną biopsją. Czy jednak bardziej nowoczesny program spowoduje większą zgłaszalność? Szansą na zmiany jest e-rejestracja i nowy program profilaktyczny Moje Zdrowie, którego wejście jest zapowiadane od maja tego roku, który ma zastąpić program Profilaktyka 40 Plus. Od poprzedniego programu różnić ma się przede wszystkim tym, że realizujące je placówki dostaną finansowanie nie po wykonaniu badań, lecz po wizycie podsumowującej badania.

– Program Moje Zdrowie będzie mógł być realizowany przez wszystkie POZ w Polsce. każdy pacjent będzie miał prawo zrealizować w POZ badania, po których będzie musiała odbyć się wizyta podsumowująca. Dopiero po jej odbyciu i ułożeniu planu zdrowotnego, POZ otrzyma wynagrodzenie za udział pacjenta w programie. Kluczowe będzie więc nie samo wykonanie badania, ale także wizyta podsumowująca, której jednym z elementów będzie ustalenie i omówienie z pacjentem indywidualnego planu zdrowotnego oraz wskazanie interwencji profilaktycznych – mówił podczas konferencji dyrektor Departamentu Lecznictwa Ministerstwa Zdrowia Maciej Karaszewski.

Realizacja profilaktyki ma więc w większym stopniu spaść na lekarzy POZ. To dobrze, bo mają największy kontakt z pacjentem. Pytanie, czy wystarczy im czasu, by faktycznie zachęcać do badań, omawiać ich wyniki i przygotowywać indywidualne programy profilaktyki i czy pójdą za tym systemowe rozwiązania, jak wysyłanie zaproszeń poprzez SMS-y i personalizowane przypominanie o badaniach profilaktycznych. Inaczej pozostanie tak jak jest: będą się badać te osoby, które i tak się badają, a pozostałe zostaną w domu. Tyle, że za późne wykrycie raka płacą swoim zdrowiem, a my wszyscy – znacznie wyższymi kosztami leczenia. Bo rak późno diagnozowany jest trudniejszy i droższy w leczeniu.

Czytaj też:
Jaki jest aktualny stan profilaktyki onkologicznej w Polsce? Nowy raport inicjatywy All.Can Polska wskazuje na braki i rekomenduje zmiany