Cukrzyca, kiła i pożar. Jak umierali polscy królowie?

Cukrzyca, kiła i pożar. Jak umierali polscy królowie?

Dodano: 
Jan III Sobieski
Jan III Sobieski Źródło: Wikimedia Commons / domena publiczna
Polscy królowie raczej nie umierali z przyczyn naturalnych. Powodem śmierci bywały zarówno poważne schorzenia, jak i drobne infekcje, dochodziło też do tragicznych wypadków.

Poziom medycyny, dostępne lekarstwa czy świadomość dotycząca zdrowia kilka wieków temu były na znacznie innym poziomie niż teraz. Dlatego nie tylko zwykli ludzie, ale także królowie umierali z powodu schorzeń, z którymi obecnie można sobie poradzić lub chociaż odpowiednio wcześnie zdiagnozować.

Oto kilka przykładów, jak wyglądał kres życia polskich monarchów.

Taki ostrożny, a zabiło go przeziębienie

Władysław Jagiełło, założyciel dynastii Jagiellonów, był najdłużej panującym polskim królem. A także jednym z najdłużej żyjących, jeżeli przyjmiemy 1352 jako rok jego urodzin. To by mu dało 82 lata, choć inne źródła mówią o narodzinach mających miejsce 10 lat później.

Był wyjątkowym, nie tylko władcą, ale po prostu człowiekiem, jak na ówcześnie panujące obyczaje. Stronił od alkoholu, wyjątkowo dbał o czystość i higienę, nie pozwalał dotykać siebie ani swoich przedmiotów. Na wieść o panującej zarazie, przemieszczał się na długo w bezpieczniejsze regiony.

Omijały do schorzenia, dość powszechne w przypadku polskich władców, jak kiła czy dna moczanowa (podagra), a przebyte malaria czy zapalenie płuc nie poczyniły szczególnych szkód w jego organizmie. Przeżył nawet uderzenie pioruna, który trafił w królewski orszak.

Wykończyło go „banalne” przeziębienie. W kwietniu 1434 r., będąc w podróży, zatrzymał się w pobliżu Medyki i – jak donoszą ówczesne zapisy – w czasie mroźnej nocy postanowił posłuchać śpiewu ptaków. Przeziębił się, w efekcie pojawiła się gorączka, której nie udało się zwalczyć przez kilkanaście dni. Jagiełło zmarł 1 czerwca.

Alkohol szkodzi zdrowiu

Stefan Batory zmarł w wieku 53 lat. Przez lata cieszył się dobrym zdrowiem, a przynajmniej chciał za takiego uchodzić. Ominęła go podagra, która była przyczyną śmierci jego ojca i braci, z chorób przewlekłych doświadczał jedynie miażdżycy. Król natomiast przez kilkanaście lat cierpiał z powodu owrzodzenia nogi. Miało się pojawić w wyniku pogryzienia przez psa, choć niektórzy historycy piszą, że był to objaw syfilisu (kiły).

Rana na nodze i różna pomysły medyków na leczenie skutkowały atakami katalepsji, a także zaburzeniami mowy, co obecna medycyna nazywa afazją. Król nauczył się żyć z tą dolegliwością i raczej nie ona zaprowadziła go do grobu.

Śmierć Batorego była poprzedzona gwałtownym pogorszeniem się stanu zdrowia. Na początku grudnia 1686 r. zaczęły pojawiać się duszności, gorączka i utrata przytomności. Dochodziły też problemy z apetytem, zaburzenia tętna i drgawki. Król zmarł 12 grudnia. Pojawiły się plotki, że król mógł zostać otruty.

Współcześnie przeprowadzone badania wykazały, że do śmierci Batorego przyczyniła się poważna niewydolność nerek, będąca prawdopodobnie skutkiem obciążenia genetycznego, a także regularnego picia wina.

Czytaj też:
Alkohol w saszetkach. Dr Woronowicz: Kto do tego dopuścił?

Pokonał Turków, jego pokonała kiła

Jan III Sobieski uważany jest za jednego z najbardziej wyrazistych polskich władców. Wysoki, dobrze zbudowany (do pewnego momentu), charyzmatyczny władca, skuteczny wódz, zwycięzca ważnych bitew pod Chocimiem i Wiedniem. Z drugiej strony był jednym z najbardziej schorowanych polskich królów.

Lista jego schorzeń jest imponująca. Wspominano o kamicy nerkowej, niewydolności oddechowej, dnie moczanowej, nadciśnieniu, problemami ze stawami i zatokami, reumatyzmie, z czasem też o postępującej otyłości. Sobieskiemu regularnie doskwierały też bóle zębów i dyzenteria.

Jednak największe problemy sprawiała mu kiła. Zaraził się od żony Marii Kazimiery i cierpiał przez wiele lat. Chorobę leczono wtedy rtęcią, terapia ta dodatkowo powodowała niewydolność nerek i niewydolność krążenia.

Gdy Sobieski zmarł w wieku 67 lat, wydawało się, że to właśnie kiła jest przyczyną śmierci, ewetualnie zatrucie rtęcią. Tymczasem sekcja zwłok wspomina o przerośniętej komorze serca, pojawiały się też sugestie mówiące o udarze mózgu. Zdaniem wielu historyków schorzenia, które mogły doprowadzić do zgonu, wynikały jednak z powikłań kiły, która w dłuższym okresie czasu wpływa niszcząco na układ nerwowy i sercowo-naczyniowy.

Mocny, ale za słaby na cukrzycę

August był mocny nie tylko w sensie fizycznym. Miał też niewyczerpane moce do – ogólnie mówiąc – imprezowania. Lubił wypić, dobrze zjeść, a liczba kochanek i dzieci ponoć była trzycyfrowa. Choć ominęły go poważne choroby będące rozwiązłego trybu życia, to jednak nie uniknął problemów pokarmowych i choroby skóry.

Jednak hulaszczy tryb życia przyczynił się do postępów choroby, która rozwijała się od dawna, ale jej początkowe sygnały trudno rozpoznać nawet dzisiaj, a co dopiero w XVIII wieku. Mowa o cukrzycy. Pierwszymi objawami były napady senności i częste osłabienie, co sprawiało, że król tracił nawet ochotę na alkohol.

Kilka lat później doszło do jednego z najpoważniejszych powikłań nieleczonej cukrzycy – stopy cukrzycowej. Z powodu zgorzeli amputowano palec lewej stopy Augusta. Przez kilka lat król utykał na chorą nogę, poruszał się także na specjalnym wózku, a stopę chronił w specjalnym obuwiu.

W 1733 r. 63-letni August zawadził chorą stopą o framugę. Krwi nie udało się zatamować, z czasem pojawiła się gorączka, a rana wyglądała coraz gorzej. Stopa cukrzycowa przyczyniła się do rozwoju gangreny, która stała się przyczyną śmieci władcy,

Namiętny palacz, ale to nie palenie go zgubiło

Stanisław Leszczyński był najdłużej żyjącym polskim władcą. Zasiadał na tronie dwa razy, aczkolwiek w momencie śmierci nie był już królem Polski od 30 lat. Był nałogowym palaczem, podobno każdego dnia potrafił wypalić kilkadziesiąt fajek. I ten nałóg doprowadził go do makabrycznej śmierci.

Stałym porannym rytuałem Leszczyńskiego było zasiadanie przy kominku, aby spokojnie wypalić fajkę. Tak też zrobił 5 lutego 1766 roku. W trakcie tego rytuału zapadł w drzemkę. W tym czasie – nie wiadomo dokładnie czy z kominka czy z fajki – kilka iskier spadło na jego jedwabny szlafrok, który szybko zajął się ogniem. Zanim zdołano ugasić pożar, były król Polski doznał poważnych poparzeń II i III trzeciego stopnia. Cierpiał potwornie przez kilkanaście dni, medycy nie zdołali mu pomóc. Zmarł 23 lutego. Przyczyną była sepsa spowodowana poparzeniami.

Czytaj też:
Palimy, za mało się ruszamy, wierzymy w mity medyczne. Prof. Jankowski: Potrzebne są zmiany w stylu życia

Jak na standardy polskich władców Stanisław Leszczyński nie tylko żył wyjątkowo długo, ale przez długi czas cieszył się też dobrym zdrowiem. To zasługa m.in. szwedzkiego lekarza Castena Rönnowa, który opiekował się Leszczyńskim przez kilka dekad. Wśród schorzeń, jakie doskwierały królowi, zapisy historyczne wspominają o hemoroidach, niestrawności żołądka, pod koniec życia pojawiła się otyłość, żylaki, problemy ze wzrokiem i nerkami, część źródeł wspomina też o cukrzycy

Udar zabił niejednego króla

Udar (lub wylew) mógł się przyczynić do śmierci nie tylko Jana III Sobieskiego. Z tego powodu zmarli także Władysław Łokietek, Zygmunt III Waza (chorował na podagrę, miażdżycę, miał problemy z nerkami), Jan II Kazimierz Waza (po tym jak się dowiedział, że Rosjanie zdobyli Kamieniec Podolski), August III Sas i Stanisław August Poniatowski („nasz pan umarł po prostu na apopleksyję nerwową”).

Źródło: NewsMed