Rośnie liczba samobójstw. „Młodzież ma niskie poczucie wartości i mało umiejętności radzenia sobie z kryzysami”

Rośnie liczba samobójstw. „Młodzież ma niskie poczucie wartości i mało umiejętności radzenia sobie z kryzysami”

Dodano: 
Coraz więcej dzieci ma depresję
Coraz więcej dzieci ma depresję Źródło: Shutterstock
COVID-19, wojna w Ukrainie, kryzys ekonomiczny: wszystko to ma wpływ na kondycję psychiczną dzieci i młodzieży, największe znaczenie mają jednak relacje rodzinne. Gdy pracujemy z nastolatkiem po próbie samobójczej, to okazuje się, że on zamiast nowego telefonu chciałby spędzić czas z rodzicami np. na wycieczce rowerowej – mówi dr Aleksandra Lewandowska, psychiatra dzieci i młodzieży.

Katarzyna Pinkosz, „Wprost”: W 2022 r. policja odnotowała ponad 2 tys. zamachów samobójczych wśród dzieci i młodzieży do 18. roku życia: to o ponad 500 więcej niż w 2021 r. Co się dzieje z dziećmi i młodzieżą?

Dr Aleksandra Lewandowska, krajowy konsultant psychiatrii dzieci i młodzieży: Problem narasta; psychiatrzy zajmujący się dorosłymi podkreślają, że dorośli również są w gorszej kondycji psychicznej, co niewątpliwie przekłada się na funkcjonowanie dzieci i nastolatków. Jako psychiatrzy dziecięco-młodzieżowi obserwujemy, że odporność psychiczna na różne sytuacje jest mniejsza. Młodzież gorzej niż kiedyś radzi sobie z adaptacją do zmieniających się warunków, z odpowiedzią na wyzwania, które niesie rzeczywistość. A w ostatnim czasie co chwila stajemy przed wyzwaniami – , konflikt zbrojny, kryzys gospodarczy, który w wielu rodzinach odbija się także na sytuacji materialnej.

Wydawałoby się, że są to jednak problemy dorosłych. A najmłodsze dzieci próbujące popełnić samobójstwo mają po 7-8 lat…

To są problemy dorosłych, jeśli jednak mama lub ojciec traci pracę, płynność finansowa w rodzinie zaczyna być niedostateczna, to przekłada się to na kondycję psychiczną zarówno dorosłych, jak dzieci. Cierpi jakość relacji. Kolejna rzecz to rozwój technologii, który również niesie zagrożenia, bo bardzo często kontakt między młodymi ludźmi przenosi się do social mediów, do świata wirtualnego. Cierpią na tym relacje „w realu”.

Gdy pracujemy z rodziną nastolatka po próbie samobójczej, to okazuje się, że on najbardziej potrzebuje relacji z bliskimi. Rodzic ma nieraz wyobrażenie, że usłyszy od swojego dziecka, że ono chce coś dostać, np. nowy telefon. Tak nie jest. Dziecko mówi, że chciałoby pograć z tatą w piłkę, spędzić czas z rodzicami na wycieczce rowerowej. To rzeczy oczywiste, które w tej chwili stają się tak cenną wartością jak złoto.

To smutne, jednak droga od braku wycieczki rowerowej z rodzicem do próby samobójczej wydaje się daleka.

W pewnym sensie jest to długa droga, ale problemy nie pojawiają się z dnia na dzień. Narastają tygodniami, miesiącami; nieraz pierwsze problemy były widoczne nawet 2-3 lata wcześniej.

Można powiedzieć, że różne powody i czynniki spowodowały, że rodzic lub np. nauczyciel w szkole nie zauważył zmiany samopoczucia czy zachowania dziecka. To są sytuacje, które narastają. A do tego dochodzi fakt, że drażliwość nastolatka jest znacznie większa.

Jest on w tym okresie często skupiony na sobie i wrażliwszy na przekazywane mu treści o nim samym – to jest charakterystyczne dla okresu adolescencji. Komunikaty płynące z otoczenia, zwłaszcza od rówieśników, które dla osoby dorosłej wydają się neutralne, dla nastolatka są bardzo dotkliwe, w inny sposób przyjmowanie i przeżywane. Do tego dochodzi chwiejność emocjonalna, też charakterystyczna dla okresu dorastania, większa skłonność do reakcji gwałtownych czy impulsywnych. I te czynniki również mają związek z próbami samobójczymi.

Czytaj też:
Krajowy konsultant ds. psychiatrii: Stan psychiki dzieci jest alarmujący

Podstawą są jednak relacje w rodzinie…

Ryzyko jest znacznie większe w środowiskach rodzinnych, w których nie ma dbałości o relacje, brakuje uważności, występują zachowania przemocowe wobec dziecka lub jest ono ich świadkiem, bądź w rodzinie jest obecne uzależnienie.

A szkoła?

Niestety, narasta też przemoc rówieśnicza, a jej granica wieku przesuwa się. Nawet w klasach 1-3 pojawiają się zachowania przemocowe.

Jak to możliwe?

Często już tak małe dzieci mają dostęp do filmów i gier przeładowanych przemocą i agresją, są świadkami zachowań przemocowych w najbliższym środowisku. Obserwują zachowania dorosłych.

W kontekście szkół istotne jest to, że nie dbamy w procesie edukacji o to, żeby dzieci były uczone dbałości o samego siebie i o drugiego człowieka. Bardzo tego brakuje w edukacji i profilaktyce.

Gdy rozmawia pani z dzieckiem, nastolatkiem po próbie samobójczej: czy on mówi, dlaczego nie chce już żyć?

Przyczyn jest wiele; to np. nierozpoznana i nieleczona depresja, kiedy cierpienie jest tak dotkliwe i tak trudne do zniesienia, że nastolatek podejmuje taką decyzję. Niekiedy powodem jest przemoc rówieśnicza, przemoc w rodzinie, brak wsparcia, zawód miłosny.

Inna sprawa, że młodzież ma dziś bardzo mało umiejętności radzenia sobie z wyzwaniami, kryzysami i często niskie poczucie własnej wartości i samoocenę. Gdy rozmawiamy z młodymi osobami, które już wychodzą z kryzysu, to często słyszymy od nich: „Nikt mnie wcześniej nie słuchał”.

Dlatego tak często i bardzo głośno apeluję do dorosłych, aby zaczęli słuchać dzieci, nastolatków. Taka komunikacja nie zawsze jest łatwa. Bardzo często nastolatkowie „mówią” do nas poprzez swoje zachowanie, bądź objawy. Na pewno powodem do niepokoju jest pojawienie się zachowań trudnych, niepożądanych, ale też apatii, drażliwości, płaczliwości. Uczmy się słuchać dzieci, bądźmy bardziej otwarci na to, co próbują nam zakomunikować. Jednak taka umiejętność i dbałość o relacje powinna zaczynać się już na etapie świadomości bycia rodzicem. Jeżeli nie zadbamy o to w okresie wczesnego dzieciństwa, to nie oczekujmy, że będziemy mieć dobre relacje z nastolatkiem. To już trochę za późno.

Czytaj też:
Psychika Polaków w dobie kryzysów. Prof. Heitzman: „Najważniejsze jest tworzenie więzi”

Trudne zachowania nastolatka często są tłumaczone okresem buntu. Przychodzi do domu, zamyka się w pokoju. Może po prostu chce być sam?

Ważne jest to, żeby już na etapie przedszkola uczyć dziecko uważności na siebie, na innych, rozpoznawania emocji, czyli bycia w kontakcie i w prawdzie ze sobą, bo to rozwija również wrażliwość na drugą osobę.

Dorośli często chcą komunikować się z nastolatkiem, ale nie potrafią. Popełniają błędy z niewiedzy i braku umiejętności. Zwykle zadawane pytania jak: „Co słychać?”, „Co się stało?”, „Jak w szkole?” zamykają im samym drogę porozumienia z nastolatkiem, bo on nie lubi w taki sposób rozmawiać.

To jak pytać?

Pomagają pytania otwarte i gotowość na pokazanie „kawałka siebie”. Lepiej powiedzieć: „Widzę, że coś się dzieje i martwię się”, „Zadaję te pytania, bo niepokoję się o Ciebie”, albo: „Wiem, że możesz być zdziwiony, ale w Twoim wieku miałem podobne problemy”. Dorośli mają z tym kłopot, uważają, że nie mogą pokazać swojej słabości przy dziecku, że muszą być silni. Możliwość dotarcia do nastolatka to właśnie bycie z nim w prawdzie. Bycie z dzieckiem w ciszy czy wspólne pozłoszczenie się, popłakanie czy umiejętność dzielenia radości. Pokazanie siebie, swoich emocji, daje większą możliwość otwarcia się naszemu dziecku na dialog z nami.

Jeśli jednak mamy poczucie, że dziecko z każdym dniem funkcjonuje gorzej, to nie bójmy się poprosić o pomoc specjalistę. Niestety, często obserwujemy, że rodzice z dziećmi zgłaszają się zbyt późno do psychologa czy psychiatry.

Za ten problem ze zwiększającą się liczbą samobójstw oskarża się często zły stan psychiatrii dzieci i młodzieży. To jedna z przyczyn?

To prawda, że są problemy z kadrą, jest mało psychiatrów. Jednak gdy porównamy, na jakim etapie byliśmy kilka lat temu, a gdzie jesteśmy teraz, to widać, ile udało się zmienić. Dziś mamy ponad 350 ośrodków opieki środowiskowej, a jeszcze kilka lat temu psychiatria środowiskowa u dzieci i młodzieży w ogóle nie istniała.

Ponosimy konsekwencje zaniedbań, które miały miejsce przez kilka dziesięcioleci.

Kilkanaście lat temu prof. Tomasz Wolańczyk wystosował apel całego środowiska psychiatrów dzieci i młodzieży, który pokazywał, w jakim stanie jest psychiatria dziecięco-młodzieżowa, jaka jest kondycja dzieci i młodzieży. Czas pandemii przyniósł nowe wyzwania, liczba nastoletnich pacjentów wzrosła o 63% w sektorze publicznym. Gdyby nie było ośrodków opieki środowiskowej, to byłaby wielka katastrofa. Teraz gdy powstaje nowy ośrodek czy poradnia zdrowia psychicznego, oddział dzienny, czy oddział stacjonarny to praktycznie z dnia na dzień zapełniają się grafiki specjalistów lub miejsca w oddziale. Potrzeby są ogromne.

A nam, jako społeczeństwu, powinno zależeć na tym, aby nastoletnich pacjentów było jak najmniej. Problem polega na tym, że jeżeli nie skoncentrujemy się na działaniach, które mają zapobiegać pojawianiu się depresji czy innych zaburzeń psychicznych, to niewiele pomoże pojawianie się kolejnego ośrodka czy kolejnego psychiatry.

Co możemy zrobić?

Doskonale wiemy, że większość zaburzeń u dzieci i młodzieży ma związek z czynnikami środowiskowymi, czyli z tym, co się dzieje w rodzinach, szkołach, w społeczeństwie. Tu jest bardzo wiele do zrobienia. Nic nie zmieni utworzenie kolejnego ośrodka, bez poradzenia sobie z przyczyną lawinowo rosnącej liczby dzieci i nastolatków z różnego rodzaju diagnozami zaburzeń psychicznych. Dlatego jako środowisko apelujemy, aby zadbać o obszar profilaktyki, bo jeżeli o to nie zadbamy, to nic się nie gruntownie nie zmieni.

Rozwiązanie to nie tylko zmiany w obszarze ochrony zdrowia, ale także i w edukacji. Zadbajmy jako społeczeństwo, my, dorośli z pełną odpowiedzialnością, żeby pomoc dla naszych najmłodszych pojawiała w odpowiednim czasie.

Czytaj też:
Przeżyła kryzys psychiczny, dziś apeluje: „W Marszu Żółtej Wstążki powinni iść wszyscy Polacy”
Czytaj też:
Jak zapobiec próbie samobójczej. Sygnały ostrzegawcze, jakie wysyła dziecko

Cały wywiad dostępny jest w najnowszym wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.