Katarzyna Pinkosz: Panel Ariadna na zlecenie „Wprost” przeprowadził sondaż dotyczący zaufania Polaków do lekarzy. Tylko 20 proc. osób oceniło je jako wysokie i bardzo wysokie, 60 proc. jako średnie, a 19 proc.: niskie lub bardzo niskie. Wcześniejsze badania, przeprowadzane przed i w czasie pandemii, również pokazywały, że mniej ufamy lekarzom niż mieszkańcy Europy Zachodniej. Nie mamy zaufania do nauki?
Prof. Tomasz Sobierajski: Wyniki badań dotyczących zaufania do lekarzy nieco się różnią, w zależności od metodologii i zadanych pytań, jednak zawód lekarza/lekarki i tak znajduje się w pierwszej piątce zawodów, które darzymy w Polsce największym zaufaniem. Jest ono jednak mniejsze niż w krajach zachodnich. Widzę jeszcze jedną ważną różnicę: w krajach zachodnich wśród zawodów opieki medycznej – jak pielęgniarka, ratownik medyczny, lekarz – na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o zaufanie, jest lekarz, a za nim pielęgniarka, ratownik medyczny.
W Polsce na pierwszym miejscu zwykle jest ratownik medyczny, potem pielęgniarka, a dopiero później lekarz. Różnica punktowa między pielęgniarką i lekarzem jest dość wyraźna.
To zaskakujące: większym zaufaniem darzymy jako społeczeństwo ratowników medycznych i pielęgniarki niż lekarzy?
Może to być kwestia przekazów medialnych i obrazu kulturowego. Pielęgniarka, ratownik medyczny są przedstawiani jako osoby, które służą pacjentom; lekarz zaś jako osoba, która jest gdzieś „wyżej”, „ponad pacjentem”. Pielęgniarki i ratowników medycznych często chwali się w mediach, mówiąc, że wykonują z poświęceniem swój zawód. Z kolei lekarz najczęściej pojawia się w kontekście popełnienia błędu medycznego albo wysokich zarobków. W głowie odbiorcy pozostaje obraz: pielęgniarka to ktoś, kto jest dobry, nie popełnia błędów, natomiast lekarz może popełniać błędy, dlatego trzeba mieć do niego ograniczone zaufanie. W krajach zachodnich jest inaczej: tam lekarz jest przedstawiany jako osoba mająca bardzo dużą wiedzę, której można niemal bezgranicznie zaufać.
Jest to więc „wina mediów” i opisywania głównie błędów medycznych, czy też tego, że wciąż w relacjach pacjent-lekarz brakuje relacji partnerskich?
Nie patrzmy na to w kategorii winy, tylko pewnego systemu kulturowego. W mediach lepiej „sprzedają się” sytuacje negatywne, one przyciągają odbiorców.
Dużo więcej zainteresowania wzbudzi historia lekarza, który popełnił błąd medyczny, a pacjent zmarł, niż lekarza, który 12 godzin stał przy stole operacyjnym, ratując czyjeś życie. Na pewno zbyt mało mówi się o tym, jak trudny i odpowiedzialny jest to zawód. Często mówi się o zarobkach lekarzy, a nie widzi się tych, którzy wcale nie zarabiają dużo. Widzimy lekarzy, którzy świetnie sobie radzą, a nie tych, którzy mają problemy z odnalezieniem się w naszym systemie ochrony zdrowia.
Od bardzo dawna system nie wspiera lekarzy w budowaniu większego poziomu zaufania pacjentów. Lekarze mają dla nich bardzo mało czasu; kilka, kilkanaście minut; inaczej niż w wielu krajach. Ale nawet w ciągu krótkiego czasu można zbudować zaufanie, gdyby lekarze potrafili to robić, byli tego uczeni w czasie studiów, a później pracy zawodowej.
Obecnie lekarze mają do czynienia z pięcioma zupełnie innymi pokoleniami pacjentów, którzy mają różne wyobrażenia o świecie i różne oczekiwania. Lekarze powinni umieć w inny sposób rozmawiać z osobą młodą, inaczej ze starszą, inaczej z chorym, który jest w bardzo trudnej sytuacji, a inaczej z pacjentem nadmiernie roszczeniowym.
Czas, jaki przeznacza się na uczelniach medycznych na naukę komunikacji z pacjentem, jest zdecydowanie niewystarczający.
Na takim braku zaufania najbardziej tracą pacjenci: np. odmawiają przyjmowania statyn, ponieważ uważają, że bardziej im szkodzą niż wysoki cholesterol. Albo rezygnują z pomocy lekarzy i szukają wsparcia u inżyniera Zięby. Znam historie, gdy pacjenci rezygnowali z przyjmowania insuliny, przechodzili na różnego rodzaju diety i suplementy, bo uwierzyli, że to jest lepsze od „szkodliwych leków”. Kończyło się to amputacją nogi z powodu zespołu stopy cukrzycowej…
Tracimy wszyscy, choć oczywiście najbardziej osoby chore. Różnego rodzaju „szarlatani” – bo tak ich nazwę – mają więcej czasu i dzięki temu mogą budować zaufanie. Jednak po takich pseudoterapiach pacjenci – jeśli mieli przy tym wszystkim szczęście – wracają do systemu opieki zdrowia, w dużo gorszym stanie. A czasem umierają, co jest największą stratą dla wszystkich. Na tym braku zaufania tracą też lekarze, gdyż często mają poczucie frustracji, wypalenia zawodowego, co powoduje gorszą pracę albo wręcz odchodzenie od zawodu, w tym także bardzo dobrych specjalistów.
Ten brak zaufania widać było w trakcie pandemii: wiele osób nie wierzyło, gdy lekarze namawiali do szczepień. Jednak i od lekarzy szedł niejednorodny przekaz. To też przyczyniło się do spadku zaufania?
To, co wydarzyło się w pandemii, jest skutkiem, a nie przyczyną. Zobaczyliśmy, jak wysoki jest w społeczeństwie poziom braku zaufania do lekarzy i nauki.
A jeśli chodzi o przekaz ze strony środowiska medycznego, to był on jednak jednorodny. Oczywiście, zawsze, w każdej grupie zawodowej, znajdą się osoby, które będą mówić coś wbrew wiedzy naukowej, bo np. będą chciały błysnąć w mediach, zyskać rozgłos. Albo po prostu są niedouczone.
Jak to zaufanie do lekarzy i nauki odbudować?
Na pewno musi to być wspólna praca wielu grup. Środowisko lekarskie skupione wokół Naczelnej Izby Lekarskiej zaczyna rzetelnie pracować nad odbudowywaniem prestiżu zawodu lekarza. Ja sam z przyjemnością wspieram ich w tych działaniach. Na pewno bardzo potrzebna jest też współpraca z mediami.
Brak zaufania najczęściej wynika z doświadczeń pacjentów. Jeśli lekarze nie są nauczeni komunikacji z pacjentami, to bardzo trudno im to zaufanie budować. Lekarze wiedzą, jak leczyć, ale nie wiedzą, jak komunikować się z pacjentem. A badania, w których uczestniczyłem, pokazują, że nie ma możliwości skutecznego leczenia bez zaufania pacjenta do lekarza, ale też zaufania lekarza do pacjenta.
Warto zwrócić uwagę także na to, że jako społeczeństwo mamy dość niskie zaufanie do instytucji publicznych – na co zresztą te instytucje zapracowały sobie przez wiele lat.
Międzynarodowy projekt badawczy, w którym brałem udział w ubiegłym roku, wskazał na bardzo dużą różnicę pomiędzy krajami byłego bloku wschodniego a krajami zachodnimi pod kątem zaufania społeczeństw do nauki i medycyny. Ciągle widać żelazną kurtynę: gdy przekraczamy granicę bloku wschodniego w kierunku zachodnim, obserwujemy wyraźny wzrost zaufania do lekarzy i nauki.
Oczywiście, możemy pocieszać się tym, że w Bułgarii czy Rumunii jest gorzej, ale czy to faktycznie pocieszenie?
„Lekiem” jest więc dobra komunikacja lekarz-pacjent i więcej czasu dla pacjenta?
Idea, że lekarz powinien mieć więcej czasu dla pacjenta, niestety nie jest możliwa do zrealizowania w obecnym systemie – nawet w placówkach niepublicznych czas kontaktu jest skracany. Jednak jako specjalista od komunikacji medycznej wiem, że nawet w bardzo krótkim czasie można zbudować zaufanie. Trzeba wspierać lekarki i lekarzy, uczyć, jak nawiązać dobrą relację z pacjentami w tak ograniczonym czasie. Skupmy się na tym, co możemy zrobić w ramach tych ograniczeń, które mamy, zamiast narzekać, że nic nie możemy zrobić.
Piłka po stronie lekarzy?
Nie tylko, także po stronie systemu ochrony zdrowia: lekarzy trzeba wyposażyć w umiejętność komunikacji w procesie kształcenia medycznego, a potem dokształcać w tym temacie w trakcie pracy. Lekarze mają wiele możliwości kształcenia się, jeśli chodzi o wiedzę medyczną, co jest konieczne, bo medycyna bardzo szybko się rozwija. Najwyższy czas, by zacząć dbać o tę „drugą nogę”, czyli komunikację z pacjentem i powoli odbudowywać zaufanie w równie dynamicznie zmieniającym się społeczeństwie.
Prof. Tomasz Sobierajski – socjolog, trener komunikacji interpersonalnej i medycznej, kierownik Ośrodka Badań Socjomedycznych Uniwersytetu Warszawskiego.
Sondaż Wprost: Czy Polacy ufają lekarzom?
Sondaż, przeprowadzony na zlecenie „Wprost”*, pokazał, że zaufanie Polaków do lekarzy jest średnie (tak opisało je 60 proc. badanych), a co piąty ankietowany ocenił je jako niskie lub bardzo niskie. Tylko 1 proc. swój poziom ufności wobec medyków określa jako bardzo wysoki.
Z kolei ponad połowa badanych przyznaje, że rzadko lub bardzo rzadko konsultuje diagnozę lekarską z innym lekarzem, a 17 proc. nie robi tego nigdy. Co piąty ankietowany często sprawdza postawioną diagnozę, a tylko 3 proc. deklaruje, że robi to bardzo często.
36 proc. badanych przyznało, że przy umawianiu wizyt lekarskich przynajmniej raz uruchomiło „znajomości”, za to ponad połowa ankietowanych – dokładnie 57 proc. – w ciągu ostatnich 12 miesięcy skorzystała z prywatnej opieki medycznej.
*Badanie przeprowadzone zostało w panelu Ariadna na ogólnopolskiej próbie liczącej N=1070 osób (metodą CAWI).
Czytaj też:
Burza wokół projektu ustawy o niektórych zawodach medycznych. Środowisko podzieloneCzytaj też:
44-latek zmarł chwilę po wyjściu ze szpitala. Sprawę zbada prokuraturaCzytaj też:
Burza po publikacji o mężu Witek. Niedzielski staje w obronie marszałek
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.