Beata Igielska, NewsMed: Czy nie można by pozyskiwać dla potrzeb wojskowej ochrony zdrowia lekarzy cywilnych?
Gen. prof. Grzegorz Gielerak: System wynagradzania lekarzy wojskowych od lat znajduje się w głębokim kryzysie strukturalnym. Najbardziej wymownym przykładem tej systemowej dysfunkcji jest fakt, że lekarz wojskowy ze specjalizacją otrzymuje wynagrodzenie o 8 procent niższe od minimalnej stawki gwarantowanej ustawą o sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia pracowników zatrudnionych w podmiotach leczniczych. Jeżeli uwzględnimy dodatkowo ograniczenia wynikające z zasad finansowania pozostałych form aktywności zawodowej, których również nie brakuje, wyłania się ponury obraz finansowego impasu, wynikającego nie tyle z niedoboru środków, ile z braku odpowiedniej wrażliwości decydentów w dziedzinie, która powinna inspirować do zaangażowania w służbę, zamiast zniechęcać do jej podejmowania. Dlatego od wielu lat zwracam uwagę, że tego rodzaju sytuacja stanowi poważne zagrożenie dla sprawności i efektywności wojskowej służby zdrowia, głównie poprzez jej demotywujący podprogowy komunikat: „Twoje wynagrodzenie odzwierciedla wartość, jaką przypisujemy Twojej pracy”.
Rozsądnym krokiem jest zatem niezwłoczne ustalenie klarownej i logicznej relacji pomiędzy zaangażowaniem a rozwojem kwalifikacji zawodowych wymaganych przez armię oraz poziomem wynagrodzenia.
Takie podejście nie tylko optymalizuje efektywność zabezpieczenia medycznego Sił Zbrojnych, ale także tworzy transparentną ścieżkę rozwoju zawodowego, co jest kluczowe dla długoterminowej retencji wysoko wykwalifikowanych kadr medycznych.
Trochę słabo to wygląda, biorąc pod uwagę sytuację geopolityczną Polski. Tak samo pewnie jest z kontraktowaniem studentów medycyny do służby wojskowej?
Niestety tak, co dodatkowo wzmacnia przekaz, że definitywna zmiana tej sytuacji wymaga opracowania i wdrożenia kompleksowych rozwiązań: jasnej, logicznej i inspirującej ścieżki rozwoju zawodowego, która z jednej strony odpowiada aspiracjom kadry medycznej, a z drugiej – potrzebom armii XXI wieku.
Warto zauważyć, że w żadnym państwie członkowskim NATO wynagrodzenia lekarzy wojskowych nie są konkurencyjne w zestawieniu z ofertą rynku cywilnego. Jeśli dodatkowo uwzględnimy specyfikę służby wojskowej i związane z nią trudy, staje się oczywiste, że bez głębokiej zmiany obecnego stanu rzeczy trudno będzie pozyskać i utrzymać w służbie medyków, których potencjał, zdolności odpowiadają oczekiwaniom i potrzebom Sił Zbrojnych.
Ale przecież chętni wciąż się znajdują.
To prawda, niemniej jednak zbyt wielu z nich, zbyt szybko odchodzi ze służby. Skuteczna rekrutacja i retencja kadry medycznej w Siłach Zbrojnych wymaga pilnego wdrożenia długofalowej strategii rozwoju zawodowego, obejmującej perspektywę co najmniej 20-25 lat służby. Model ten powinien zapewniać systematyczny rozwój kompetencji poprzez dostęp do zaawansowanych technologii medycznych, pracę w unikalnej, konkurencyjnej rynkowo kulturze organizacyjnej wojskowych placówek leczniczych, współpracę międzynarodową w ramach struktur NATO oraz specjalistyczne szkolenia w strategicznych obszarach medycyny.
Szczególnie ważne jest stworzenie warunków umożliwiających lekarzom wojskowym akumulację unikalnego kapitału eksperckiego, który – po zakończeniu służby – pozwoli im efektywnie wykorzystywać zgromadzone doświadczenie i wiedzę przez kolejne co najmniej 25 lat aktywności zawodowej. Taki model wspierałby budowanie prestiżowej marki osobistej w środowisku medycznym, jednocześnie wzmacniając wizerunek wojskowej służby zdrowia.
W służbie wojskowej, podobnie jak w życiu cywilnym, każdy staje przed dylematem i pokusą: być czy mieć. W przypadku lekarzy wojskowych kluczowe jest zapewnienie im odpowiednich warunków do zawodowego rozwoju.
Dlatego priorytetem armii powinno być zagwarantowanie każdemu medykowi jasnej i atrakcyjnej ścieżki rozwoju zawodowego oraz odpowiedniej motywacji finansowej, która nie odbiega w rażący sposób od stawek rynkowych. Tylko wtedy proces rekrutacji przyniesie oczekiwane efekty jakościowe i ilościowe, z których obie strony umowy będą czerpać wymierne korzyści.
W kontekście tego, co pan powiedział, nie powinniśmy pytać, co zrobić, żeby kształcić lekarzy wojskowych, lecz co zrobić, aby zatrzymać wyszkolonych już specjalistów.
Kształcenie nowych kadr medycznych jest niewątpliwie istotne, jednak równie fundamentalne znaczenie ma stworzenie takich warunków, które sprawią, że personel będzie postrzegał służbę w armii m.in. jako długofalową inwestycję w swój rozwój zawodowy.
Zamiast tego od lat obserwujemy niepokojące zjawisko – kandydaci na lekarzy wojskowych chętnie podejmują studia, a następnie 5-8-letnie kształcenie specjalistyczne, po zakończeniu którego rezygnują z dalszego pełnienia służby. Dzieje się to dokładnie w momencie, gdy ich kompetencje stają się najbardziej wartościowe i oczekiwane z perspektywy interesów oraz potrzeb Sił Zbrojnych.
Choć opisany przebieg zdarzeń przynosi korzyści cywilnemu systemowi ochrony zdrowia, to jednak Siły Zbrojne, które powinny być głównym beneficjentem przeprowadzonej inwestycji szkoleniowej, nie osiągają obiektywnie rzecz biorąc większości zakładanych pierwotnie celów. Sytuacja ta pokazuje, że dotychczasowy sposób działania – zarządzania kapitałem ludzkim w wojsku, jest kompletnie nieskuteczny, nieefektywny i nieracjonalny, a uporczywe trwanie przy nim w oczekiwaniu innych rezultatów, wypełnia kryteria Einsteinowskiej definicji szaleństwa.
Paradoks, świetnie przygotowani lekarze wojskowi opuszczają służbę w momencie, gdy stają się wartością dla Sił Zbrojnych.
Najważniejszym celem wojskowej służby zdrowia jest zapewnienie możliwie najwyższego standardu opieki medycznej dla żołnierzy uczestniczących w operacjach wojskowych, ale także w codziennej służbie. Ta gwarancja bezpieczeństwa medycznego wymaga stworzenia kompleksowego systemu rozwoju zawodowego dla kadry medycznej, ze szczególnym uwzględnieniem ścieżki specjalizacyjnej. Kluczowym elementem tej transformacji jest w mojej ocenie integracja kształcenia przeddyplomowego i podyplomowego.
Opracowany w związku z tym model działania zakłada synergiczną współpracę uczelni cywilnych ze szpitalami wojskowymi, w których kadra medyczna będzie mogła rozwijać swoje kompetencje, korzystając z zaawansowanej infrastruktury oraz specjalistycznego zaplecza dydaktycznego. Jednocześnie cywilny system ochrony zdrowia zyska wsparcie w postaci procedur i technologii medycznych podwójnego zastosowania.
Amerykański model kształcenia podyplomowego lekarzy wojskowych stanowi tu interesujący i wartościowy punkt odniesienia. System ten, zorganizowany w pięciu ośrodkach dla poszczególnych rodzajów Sił Zbrojnych, opiera się na współpracy z wiodącymi szpitalami cywilnymi. Kluczowym kryterium wyboru tych placówek jest posiadanie centrum urazowego, wyróżniającego się odpowiednio wysoką liczbą przypadków urazów wielonarządowych, które obok ran postrzałowych dominują w profilu obrażeń pola walki.
Wdrożenie analogicznego rozwiązania w polskich warunkach wymaga zintegrowanego podejścia do fuzji potencjału wojskowej służby zdrowia z infrastrukturą dydaktyczno-naukową wydziałów medycznych uczelni wyższych. Znaczenie tej synergii nabiera szczególnej wagi w aktualnej sytuacji geopolitycznej. W obecnej fazie funkcjonowania systemu bezpieczeństwa państwa, charakteryzującej się występowaniem zjawisk kryzysowych o intensywności poniżej progu wojny, priorytetowym zadaniem wojskowej służby zdrowia jest przygotowanie cywilnego systemu ochrony zdrowia do działania w warunkach kryzysu, z uwzględnieniem scenariusza pełnoskalowego konfliktu zbrojnego. Realizacja tego zadania wymaga konsekwentnego i systematycznego rozwijania kompetencji operacyjnych oraz doskonalenia zdolności w zakresie zabezpieczenia medycznego, warunkujących adekwatną odpowiedź systemu ochrony zdrowia na wielowymiarowe zagrożenia o charakterze militarnym.
Cały czas zdziwiona jestem niskimi zarobkami lekarzy wojskowych i to jak się okazuje nie tylko w Polsce. Przecież musicie mieć niesamowite umiejętności, żeby w namiocie, na polu walki, poskładać rozszarpane ciało żołnierza.
Priorytetem taktycznym medycyny pola walki pozostaje stabilizacja poszkodowanego żołnierza oraz jego sprawna ewakuacja zgodnie z protokołem TCCC (Tactical Combat Casualty Care). Istotnym elementem tej doktryny jest implementacja zaawansowanych rozwiązań technologicznych, niedostępnych w cywilnym systemie ochrony zdrowia, które znacząco podnoszą efektywność zabezpieczenia medycznego w warunkach konfliktu wojennego.
Wojskowa służba zdrowia odgrywa kluczową rolę w procesie identyfikacji, ewaluacji i rozwoju tych technologii, widać jednak wyraźnie, że pełny sukces wymaga współdziałania i strategicznego partnerstwa z ośrodkami akademickimi – uniwersytetami medycznymi i politechnikami – dysponującymi unikatowymi, zaawansowanymi kompetencjami wiedzy i technologii oraz zapleczem badawczo-rozwojowym. Ta wielowymiarowa integracja potencjałów stanowi solidny fundament dla rozwoju nowoczesnych rozwiązań w obszarze zabezpieczenia medycznego działań wojskowych oraz bezpieczeństwa narodowego. Co istotne, implementacja tego rodzaju rozwiązań może następować niemal w czasie rzeczywistym, i to bez generowania dodatkowych obciążeń finansowych, co w kontekście presji kosztów i ograniczeń czasowych wynikających z sytuacji za naszą wschodnią granicą nabiera kluczowego znaczenia.
Dlatego też punktem odniesienia i celem rozwojowym WIM-PIB, uwzględniając oczywiście różnice wynikające ze skali działania oraz specyfiki zadań realizowanych przez Siły Zbrojne obu państw, jest Walter Reed National Military Medical Center (WRNMMC) – wiodący ośrodek medyczny amerykańskich Sił Zbrojnych. Centrum badawczo-szkoleniowe, będące jednocześnie szpitalem, realizujące zaawansowane działania w kluczowych obszarach medycyny wojskowej. Dostarczające wojskowemu personelowi medycznemu – w tym lekarzom, pielęgniarkom, medykom i innym specjalistom – niezbędne umiejętności i kompetencje, co bezpośrednio przekłada się na poziom gotowości operacyjnej całego systemu wojskowej służby zdrowia.
Jak dojść do tego poziomu?
Badanie historii Wojskowej Akademii Medycznej w Łodzi pozwala ustalić interesujący punkt odniesienia dla współczesnego planowania procesów kształcenia kadr wojskowej służby zdrowia. Ukazuje ono, że nawet w warunkach priorytetowego traktowania potrzeb Sił Zbrojnych przez państwo (w latach 60. i 70. XX wieku) osiągnięcie samodzielności dydaktycznej wymagało blisko dwóch dekad rozwoju instytucjonalnego.
W kontekście współczesnych uwarunkowań rynkowych próba replikacji tego modelu rozwojowego niesie ze sobą poważne zagrożenia systemowe. Największe ryzyko stanowi kanibalizacja kadrowa wojskowych podmiotów leczniczych, ze wszystkimi tego skutkami dla jakości i bezpieczeństwa oferowanych usług medycznych. Równie istotnym wyzwaniem jest perspektywa czasowa – szacowana na około dwie dekady – potrzebna do pełnej operacjonalizacji takiego projektu. Dodatkowo, obecna dynamika środowiska bezpieczeństwa międzynarodowego sprawia, że upływający czas działa na niekorzyść procesu transformacji wojskowej służby zdrowia. Oznacza to konieczność poszukiwania alternatywnych ścieżek rozwoju, które pozwolą na efektywne wykorzystanie istniejącego na rynku potencjału szkoleniowego, naukowo-badawczego i klinicznego, przy jednoczesnym wzmacnianiu, doskonaleniu zdolności operacyjnych systemu.
Dlatego sytuacja ta wymaga gruntownej przebudowy, a być może nawet porzucenia tradycyjnego resortowego modelu rozwoju instytucjonalnego i wypracowania nowych rozwiązań systemowych, które będą lepiej odpowiadać współczesnym wymogom operacyjnym oraz pozwolą na szybszą adaptację do zmieniających się warunków geopolitycznych.
W obecnym ekosystemie ochrony zdrowia, charakteryzującym się znaczącymi deficytami kadrowymi i rosnącą złożonością usług medycznych, kluczem do sukcesu jest synergia wyzwolona w drodze współpracy jednostek medycznych i uniwersyteckich. Analogicznie, skuteczność operacyjna na współczesnym teatrze działań wojennych wymaga umiejętnej integracji zaawansowanych, innowacyjnych rozwiązań technologicznych – od systemów sztucznej inteligencji po platformy bezzałogowe – z konwencjonalnymi zdolnościami i zasobami medycznymi. Ta wielowymiarowa konsolidacja kompetencji i technologii, zarówno w obszarze medycznym, jak i operacyjnym, stanowi fundament budowy nowoczesnych Sił Zbrojnych, które odpowiadają wyzwaniom XXI wieku.
Kształcenie medyczne lekarzy wojskowych ma swoją specyfikę.
Oczywiście, dlatego w celu optymalizacji efektywności krótkoterminowej, priorytetyzacji wymagają jednostki akademickie dysponujące kompetencjami o krytycznym znaczeniu z perspektywy potrzeb operacyjnych Sił Zbrojnych.
Czego potrzebuje od lekarzy wojskowych żołnierz w XXI wieku?
Pomocy medycznej szybkiej, mobilnej, w najwyższym standardzie kompetencji specjalistycznych, integrującej zaawansowane rozwiązania technologiczne i maksymalnie dostępnej – zarówno pod względem miejsca, jak i czasu.
* Grzegorz Gielerak, generał broni Wojska Polskiego, profesor nauk medycznych, od 2007 r. dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego – Państwowego Instytutu Badawczego w Warszawie.
Czytaj też:
Demografia, pandemia, powódź, wojna. Czy ochrona zdrowia jest przygotowana