Gen. Gielerak: Polska musi być przygotowana na potencjalny konflikt. Także medycznie

Gen. Gielerak: Polska musi być przygotowana na potencjalny konflikt. Także medycznie

Dodano: 
Gen. prof. Grzegorz Gielerak
Gen. prof. Grzegorz Gielerak Źródło: Archiwum prywatne
Minister zdrowia oraz obrony narodowej powinni wyznaczyć miejsca udzielania pomocy medycznej i zintegrować je w system bezpieczeństwa medycznego państwa. To niezbędne, by zapobiec sytuacji, w której kolejny raz w historii moglibyśmy ponieść nieproporcjonalnie wysokie koszty ludzkie i materialne z powodu braku odpowiedniego przygotowania – mówi gen. prof. Grzegorz Gielerak, dyrektor WIM-PIB.

Katarzyna Pinkosz, Wprost, NewsMed: Od ponad 2 lat trwa wojna w Ukrainie, i nie ma w Polsce chyba osoby, która nie zadaje sobie pytania: czy dziś możemy czuć się bezpieczni? Jak to wygląda pod kątem bezpieczeństwa medycznego?

Gen. prof. Grzegorz Gielerak: W tym kontekście istotne są dwa zagadnienia. Pierwszym jest bezpieczeństwo lekowe. Pandemia pokazała, jak poważne problemy mogą dotknąć Europę, w tym Polskę, w związku z uzależnieniem od substancji czynnych i leków dostarczanych z Chin, stosowanych w leczeniu chorób cywilizacyjnych, jak nadciśnienie tętnicze, choroba wieńcowa czy cukrzyca.

Polska, jako jedno z większych i silniejszych gospodarczo państw Europy Środkowej, powinna dążyć do odbudowy zdolności produkcyjnych przemysłu farmaceutycznego. Produkcja leków i substancji czynnych w Chinach i Indiach jest tańsza, jednak potencjalne przerwanie łańcuchów dostaw może prowadzić do poważnych zagrożeń dla bezpieczeństwa zdrowotnego kraju, które znacznie przewyższają krótkoterminowe oszczędności wynikające z globalizacji. Obserwowaliśmy to podczas pandemii, a może się to zdarzyć przy każdym innym kryzysie, w tym również w przypadku konfliktu zbrojnego.

Pandemia wyraźnie pokazała, że samo magazynowanie środków to za mało; ważniejsza jest umiejętność zarządzania posiadanymi zasobami oraz utrzymanie sprawności gospodarki.

Bezpieczeństwo lekowe to ważna kwestia, pojawiają się nawet zdania, że jest ono równie ważne jak militarne. A druga kwestia?

Od momentu rozpoczęcia konfliktu zbrojnego na Ukrainie powinniśmy przyspieszyć działania mające na celu zbudowanie systemu bezpieczeństwa medycznego państwa. W sytuacji kryzysu lub konfliktu militarnego za bezpieczeństwo medyczne odpowiada cały system ochrony zdrowia. Wiele osób jest zaskoczonych informacją, że w czasie konfliktu zbrojnego to nie wojskowa służba zdrowia przejmie odpowiedzialność za zabezpieczenie medyczne wojska i społeczeństwa.

Przykład Ukrainy dobitnie pokazuje, że jest to wysiłek całego państwa, w tym systemu ochrony zdrowia; aby był on skuteczny, musi być właściwie przygotowany.

Jak to przygotowanie systemu ochrony zdrowia na potencjalne zagrożenie powinno wyglądać?

Przede wszystkim należy określić potrzeby, które powinny być adekwatne do zagrożeń. Musimy je definiować, biorąc pod uwagę prognozę dotyczącą charakteru oraz intensywności działań militarnych, z jakimi możemy mieć do czynienia w poszczególnych częściach kraju. Potrzeby medyczne będą różne w miejscach działania pododdziałów zmechanizowanych i pancernych, a inne tam, gdzie operuje lekka piechota. Wraz z tym trzeba doprecyzować wymagania w zakresie sił i środków, które powinny być wydzielone przez system ochrony zdrowia. Kluczowym elementem jest zdefiniowanie oczekiwań z punktu widzenia organizacji systemu obrony, kryjących się w terminie „system bezpieczeństwa medycznego”.

Jeśli planujemy organizację trzech rubieży obrony kraju, licząc od granicy wschodniej, to w odpowiedniej odległości od nich powinny być wyznaczone specjalistyczne podmioty lecznicze z przypisanymi im zadaniami. Muszą one być przystosowane do skali i rodzaju spodziewanych strat sanitarnych, co obejmuje m.in. ścisłą współpracę, zapewniającą zabezpieczenie medyczne zarówno wojsk operacyjnych, jak ludności cywilnej.

Kluczowe jest również odpowiednie przeszkolenie personelu medycznego. W tym zakresie mamy poważne braki, ponieważ do tej pory nie wprowadzono obligatoryjnych zajęć, szkoleń z udzielania pomocy medycznej na polu walki – na żadnym etapie kształcenia przed- ani podyplomowego (wyjątkiem są nieliczne specjalizacje lekarskie).

Czytaj też:
Prof. Mariusz Bidziński: sieć onkologiczna może zmienić wyniki leczenia

Druga kwestia to wyposażenie podmiotów leczniczych w specjalistyczny sprzęt i materiały medyczne, dostosowane do leczenia obrażeń charakterystycznych dla pola walki. Ważne jest także zgranie tych działań poprzez regularne ćwiczenia z udziałem wybranych mobilnych oraz stacjonarnych komponentów wojskowego i cywilnego sektora systemu ochrony zdrowia.

Powinniśmy to zrobić już dziś, nie czekając na eskalację konfliktu?

Mówmy dziś o programie „Tarcza Wschód”. Kluczowe w nim jest uwzględnienie aspektów medycznych. Musimy być gotowi do udzielania wsparcia poszkodowanym już w pierwszych godzinach po zaistnieniu sytuacji kryzysowej. Wymaga to organizacji specjalistycznych jednostek medycznych oraz zespołów ratunkowych, a także zgromadzenia odpowiednich ilości i rodzajów materiałów medycznych mających zastosowanie w warunkach konfliktu zbrojnego. Niezbędne jest też opracowanie i wdrożenie procedur umożliwiających właściwe reagowanie na tego typu sytuacje. Powinniśmy stworzyć i przygotować sieć podmiotów medycznych, począwszy od naszej granicy wschodniej, która będzie stanowić kompleksowy system zabezpieczenia medycznego, zapewniający efektywne reagowanie na ewentualne zagrożenia.

Kolejna kwestia, o której na szczęście zaczęliśmy ostatnio poważnie i odpowiedzialnie rozmawiać: niektóre szpitale – w tym wojskowe i MSWiA – powinny dysponować zapleczem w postaci chronionych miejsc udzielania pomocy medycznej.

To znaczy: szpitale powinny mieć schrony?

Wymaga to zmian w prawie budowlanym, ale każdy nowo zbudowany szpital powinien obligatoryjnie posiadać pomieszczenia w części podziemnej, które umożliwiałyby udzielanie pomocy medycznej. Powinny być chronione żelbetowymi stropami odpornymi na uderzenia pionowe.

Aby zapewnić bezpieczeństwo medyczne w warunkach konfliktu militarnego, konieczne jest nie tylko budowanie nowej infrastruktury, ale także adaptacja istniejących obiektów, które mogą służyć jako schrony medyczne, takich jak np. podziemne parkingi. W Izraelu większość szpitali opiera swoje bezpieczeństwo na zaadaptowanej infrastrukturze. Takie podejście powinniśmy zastosować również w Polsce.

Przykład Ukrainy, gdzie Rosjanie całkowicie zniszczyli już ponad 200 szpitali, pokazuje, że jeśli chcemy utrzymać zdolność udzielania pomocy medycznej w warunkach konfliktu zbrojnego, to musimy dysponować odpowiednio przygotowaną i chronioną infrastrukturą.

Najważniejsze są ludzie, sprzęt, materiały oraz infrastruktura, ale kluczowym zadaniem na dziś jest opracowanie solidnego programu działań. Minister Zdrowia oraz Minister Obrony Narodowej powinni, opierając się na planach obrony, precyzyjnie wyznaczyć miejsca udzielania pomocy medycznej i zintegrować je w funkcjonalny system bezpieczeństwa medycznego państwa. Tylko w ten sposób możliwe będzie stworzenie spójnej i efektywnej sieci punktów pomocy medycznej, która zapewni odpowiednie wsparcie w sytuacjach kryzysowych, zarówno dla ludności cywilnej, jak i sił zbrojnych.

W sytuacji, z jaką codziennie zmaga się nasz system ochrony zdrowia; problemami onkologii, kardiologii, niedoinwestowania, kolejek do specjalistów: czy stać nas, by tworzyć system na potencjalny konflikt, do którego – na co każdy ma nadzieję – może nie dojdzie?

Nie mówię o budowie systemu obejmującego cały kraj i wszystkie jego elementy. Sugeruję, że w pierwszej kolejności powinniśmy skupić się na regionach, które mogą zostać wciągnięte w kryzys. Zdecydowana większość współczesnych konfliktów ma charakter niekinetyczny.

To, co obecnie dzieje się na naszej wschodniej granicy, wyraźnie pokazuje, że mamy do czynienia z nowoczesnym konfliktem zbrojnym w jego początkowej, niekinetycznej fazie. Pytanie brzmi, czy kryzys ten zakończy się na tym etapie, czy przejdzie w kolejną, tym razem dynamiczną fazę?

Niezależnie od tego, czy zagrożenie bezpieczeństwa państwa przybierze formę konfliktu militarnego, czy np. kryzysu pandemicznego, system ochrony zdrowia musi być na każdą z tych okoliczności odpowiednio przygotowany. Istotne jest, aby dostosować narzędzia reagowania oraz sposób i zakres odpowiedzi do specyfiki danej sytuacji. Najważniejsze jednak, abyśmy byli tego w pełni świadomi, posiadali w gotowości odpowiednie kompetencje i zaplecze.

Pandemia wyraźnie pokazała, że państwo musi dysponować zdolnościami reagowania na różnorodne zdarzenia kryzysowe, co wymaga dobrze opracowanych planów, procedur oraz efektywnego współdziałania różnych podmiotów, struktur państwa. Czy to wiąże się z dużymi kosztami? Niekoniecznie. Kluczowe znaczenie ma przede wszystkim posiadanie wykwalifikowanej kadry medycznej oraz zgromadzenie odpowiednich zasobów materiałowych i sprzętowych w starannie wybranych, odpowiednio przygotowanych lokalizacjach. Mimo że większość tych zasobów mamy dziś w bazach i składnicach, to w wielu przypadkach nie znajdują się one w miejscach, gdzie mogłyby być znacznie skuteczniej i efektywniej wykorzystane w przypadku wystąpienia sytuacji kryzysowej.

Czytaj też:
Jak leczyć choroby rzadkie? „Jako cywilizowany kraj mamy zobowiązania”

To nie jest kwestia wielkich nakładów, zwłaszcza w zestawieniu z programem „Tarcza Wschód”. Mówimy o organizacji i przystosowaniu systemu ochrony zdrowia oraz zdolności do reagowania na różnego rodzaju zdarzenia kryzysowe.

Polska musi być na potencjalny konflikt przygotowana?

Zdecydowanie tak. Wynika to nie tyle z mojego pesymizmu, czy chęci wzbudzenia emocji, ile z głębokiego przekonania, świadomości szans oraz zagrożeń związanych z położeniem geograficznym Polski i aktualnej sytuacji geopolitycznej. Jako państwo usytuowane na jedynym szlaku łączącym Azję z Europą, zawsze byliśmy i będziemy narażeni na ryzyko pojawienia się sporów lub konfliktów interesów, które mogą eskalować. Jeśli chcemy utrzymać to strategiczne położenie na mapie świata, musimy jako państwo i naród być tego świadomi i dobrze przygotowani.

Mam wrażenie, że tego rodzaju świadomość społeczna jest już dobrze rozwinięta, chociaż wiele osób wciąż unika otwartej dyskusji na ten temat ze względu na złożoność sytuacji, która może budzić niepewność i obawy. Jestem jednak przekonany, że dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu doświadczeń innych krajów, zwłaszcza Ukrainy, możemy stworzyć system o wysokiej skuteczności przy minimalnych nakładach i kosztach.

Takie podejście i działania są niezbędne, aby zapobiec sytuacji, w której jako państwo i społeczeństwo po raz kolejny w historii moglibyśmy ponieść nieproporcjonalnie wysokie koszty ludzkie i materialne z powodu braku odpowiedniego przygotowania.

Pandemia pokazała, że do kryzysów, które mogą się wydarzyć, trzeba przygotowywać się wcześniej, a nie reagować dopiero, gdy się wydarzą?

Brak odpowiedniego przygotowania prowadzi nie tylko do znacznie wyższych kosztów, ale przede wszystkim do większej liczby niepotrzebnych ofiar. Pokazała to pandemia, uwidoczniona w liczbie tzw. nadmiarowych zgonów.

Powinniśmy wyciągnąć z tego jak najdalej idące wnioski. Jeśli chodzi o zdolność systemu medycznego do reagowania na sytuacje kryzysowe, to skutki sanitarne większości kryzysów są do siebie podobne. Jak trafnie zauważył Clausewitz ponad 200 lat temu, przygotowanie do wojny opiera się na trzech kluczowych elementach. Pierwszym z nich jest państwo i jego strategia obrony. Drugim: armia i jej zdolności, co można też rozszerzyć na system bezpieczeństwa medycznego państwa. Trzecim: wola działania i walki.

Aby zapewnić bezpieczeństwo jako naród i państwo, musimy spełnić każdy z tych warunków. Cytowany pruski teoretyk wojny zauważył również: „Wojna jest próbą sił moralnych i fizycznych za pośrednictwem tych ostatnich”. Sukces w starciu militarnym zależy nie tylko od zdolności ofensywnych armii, ale także od wysokich umiejętności ochrony i obrony ludzi.


Gen. broni prof. dr hab. Grzegorz Gielerak, kardiolog, dyrektor Wojskowego Instytutu Medycznego – PIB w Warszawie