Sztuczna inteligencja w medycynie – pomoc czy zagrożenie? Eksperci nie mają wątpliwości

Sztuczna inteligencja w medycynie – pomoc czy zagrożenie? Eksperci nie mają wątpliwości

Dodano: 
Sztuczna medycyna wspiera, ale nie zastąpi lekarzy
Sztuczna medycyna wspiera, ale nie zastąpi lekarzy Źródło: freepik
Sztuczna inteligencja analizuje szybciej niż człowiek, wspiera diagnostykę, skraca kolejki i pomaga pacjentom – ale nie zastąpi lekarzy. Taki wniosek płynie z konferencji MedTech 2025, zorganizowanej w Szpitalu Wojskowym w Krakowie. Eksperci podkreślają: AI to potężne narzędzie, ale decyzje medyczne wciąż muszą podejmować ludzie. Medycyna to nie algorytm – to także intuicja, empatia i odpowiedzialność.
- Na pewno mocno zmienią funkcjonowanie medycyny

– mówi prof. Bartłomiej Guzik, dyr. 5 Wojskowego w Krakowie.

– Sztuczna inteligencja przyspieszy proces diagnostyczny, może też skrócić czas oczekiwania na wizytę. Nie sądzę jednak, by szybko wysłała mnie na emeryturę. Tak jak każdy rewolucyjny wynalazek może przynieść sporo dobrego, ale także i złego. Podstawą korzystania ze sztucznej inteligencji muszą być umiejętności – to człowiek ma korzystać z AI i jej umiejętności a nie odwrotnie – i uczciwość, zarówno zawodowa jak i ludzka. Byłem niedawno na konferencji dotyczącej zastosowania AI w medycynie pola walki. Mały chatbot, który miałby przy sobie żołnierz, mógłby w czasie rzeczywistym podpowiadać mu, jak postąpić w przypadku zranienia. Taki asystent, który by mówił: załóż opatrunek uciskowy trochę wyżej. Te podpowiedzi mogą się być na miarę przetrwania, zanim dotrze profesjonalna pomoc.

Uczestnicy pierwszej konferencji MedTech 2025, którzy zjechali do Krakowa z całej Polski, i którzy w swojej pracy już wykorzystują nowoczesne technologie, są raczej sceptyczni. Chociaż sztuczna inteligencja szybko się uczy, analizuje i gromadzi dane, a także generuje raporty dużo szybciej niż człowiek to jednak – jak podkreśla Andrzej Kisielewicz, profesor nauk matematycznych, pracownik naukowo-dydaktyczny na Wydziale Matematyki Politechniki Wrocławskiej – to wciąż tylko algorytmy, które potrafią rozwiązywać zadania danego typu.

– Nie ma systemu, który potrafiłby odwzorować ludzki umysł i w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat taki nie powstanie. Mówienie o sztucznym umyśle to bajki robotów

– twierdzi zdecydowanie profesor.

Czytaj też:
„Mówimy wprost: albo noga, albo papierosy”

Szybciej, skuteczniej, dla większej liczby pacjentów

Lepsza moc obliczeniowa i szybsze analizowanie danych to dla pacjenta krótszy czas oczekiwania na adekwatne leczenie. Diagnostycy już chętnie korzystają z rosnących możliwości, jakie dają współczesne technologie. Analiza obrazowa, którą dziś sztuczna inteligencja robi w kilkanaście sekund, kiedyś trwała kilkadziesiąt minut.

- Jakość obrazu, jakie oferują koleje modele coraz to nowocześniejszych wersji tomografów, to dopiero rewolucja

– mówi dr n. med. Tomasz Puto, kierownik Klinicznego Ośrodka Diagnostyki Obrazowej, konsultant wojewódzki w dziedzinie radiologii i diagnostyki obrazowej, współorganizator konferencji.

- Pamiętam zdjęcia rentgenowskie z lat 80-tych, 90-tych. To jest przepaść. I nie chodzi tylko o kolor. Chodzi o to, że w powiększeniu, z niezwykłą dokładnością widzę, co się dzieje nieomal w każdym naczyniu. Sztuczna inteligencja ma mi pomóc szybko przeanalizować wygenerowane w czasie badania obrazy i wstępnie zdefiniować obszary, na których powinienem się skupić.

Ostateczną diagnozę musi jednak postawić sam. To także kwestia odpowiedzialności za decyzję.

– Przepisy w Polsce nie zezwalają na to, by to sztuczna inteligencja stawiała diagnozę – podkreśla dr n. med. Tomasz Puto. – Za każdą decyzją o procesie leczenia musi stać człowiek. Oczywiście, pomaga mu cała technologia, wiedza, aparaty RTG, TK, USG, MR, zakłady analityki... Ostateczne wnioski musi jednak wyciągnąć on sam lub cały zespół. Dlatego nie boję się, że sztuczna inteligencja zabierze mi pracę. Boję się natomiast, że w pewnym momencie możemy jej za bardzo zawierzyć, stracić czujność i wtedy przepuścić pewne błędy. Człowiek i jego choroby nie są systemem zero-jedynkowym. Poza tym medycyna to jest sztuka. Poza algorytmem i wiedzą liczą się emocje, intuicja i to coś, czego maszyny, nawet najzdolniejsze, nie będą miały – umiejętność współodczuwania.

Czytaj też:
„Ważyłam już 160 kilogramów. Znajomi nie wiedzieli, jaką podjęłam decyzję”

e-zdrowie w natarciu

Rozwoju technologii i sztucznej inteligencji nie da się już zatrzymać. Zresztą nie ma takiej potrzeby. Cyfrowe wyroby medyczne w Polsce szybko zdobywają zaufanie pacjentów. W raporcie „Cyfrowe wyroby medyczne" przygotowanym przez Instytut Innowacji i Odpowiedzialnego Rozwoju we współpracy z Ogólnopolską Izbą Gospodarczą Wyrobów Medycznych POLMED w maju ubiegło roku czytamy, że z Internetowego Konta Pacjenta (IKP) czyli bezpłatnej aplikacji Ministerstwa Zdrowia, korzysta już 17 milionów osób. Jego autorzy podkreślają także, że Polska jest na trzecim miejscu w OECD pod względem odsetka dorosłych korzystających ze zdalnych konsultacji medycznych. Dla wielu osób to najbardziej komfortowe i dostępne rozwiązanie np. w sytuacji kontynuowania leczenia lub gdy kończą się np. leki zażywane na stałe. To także alternatywa dla tych, którzy obawiają się odległych terminów lub trudności w dostępie do lekarza stacjonarnie.

Technologie informacyjno-komunikacyjne coraz lepiej wspierają i ulepszają opiekę zdrowotną w każdym z jej wymiarów: od profilaktyki i diagnostyki po leczenie i monitorowanie schorzeń oraz zarządzanie nimi. UE intensywnie wspiera współpracę w dziedzinie e-zdrowia za pomocą platform, które promują koordynację, interoperacyjność i normy jakości oraz jednolite podejście do e-zdrowia w całej Europie, budując sieć e-zdrowia. Komisja Europejska zwraca jednak uwagę, że obecnie w UE brakuje kompleksowych metod zarządzania danymi dotyczącymi zdrowia. Dane są gromadzone i przechowywane przez świadczeniodawców i instytucje opieki zdrowotnej w różnych formatach, co utrudnia osobom fizycznym i specjalistom dostęp do tych danych i dzielenie się nimi. Wyzwaniem jest zatem nie tylko rozwój technologii, ale także – lub przede wszystkim – przepisów prawnych regulujących np. dostęp naukowców prowadzących badania kliniczne na całym świecie do zanonimizowanych danych pacjentów. Stąd potrzeba stworzenie prawdziwie jednolitego rynku systemów elektronicznej dokumentacji medycznej.

Czytaj też:
Lekarze jak w filmie science fiction. „Mam cztery ręce”

Współpraca naukowa i dydaktyczna

Kolejna konferencja MedTech planowana już na jesień. – Tworzymy przestrzeń do jak najszerszej współpracy naukowej i dydaktycznej – mówi Robert Banyś, fizyk medyczny z Klinicznego Ośrodka Diagnostyki Obrazowej 5. Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką SP ZOZ w Krakowie. – Dlatego zaprosiliśmy do Krakowa lekarzy, badaczy i naukowców z całej Polski. Nowoczesne technologie bardzo szybko zmieniają medycynę, a my mamy się czym chwalić.

Źródło: Szpital Wojskowy w Krakowie