W 5. Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Krakowie powstało Regionalne Centrum Pozaustrojowych Technik Wspomagania Oddychania – ECMO. Dzięki współpracy szpitala wojskowego, Szpitala Uniwersyteckiego i Pogotowia Ratunkowego w Krakowie ruszył nowatorski w skali kraju system leczenia pozaszpitalnego nagłego zatrzymania krążenia (NZK) z wykorzystaniem technologii ECPR (extracorporeal cardiopulmonary resuscitation). Pozaustrojowa resuscytacja krążeniowo-oddechowa to zaawansowana technika ratowania życia, która pozwala na doskonalenie systemu ratownictwa w Krakowie. Unikalny charakter krakowskiego modelu polega na tym, że jako pierwszy w Polsce obejmuje swoim zasięgiem całe miasto.
– Rzeczywiście, jesteśmy pierwsi w Polsce – przyznaje dr n. med. Jacek Górka. – W Europie takie systemy funkcjonują od lat. Dlatego wzorowaliśmy się na największych ośrodkach w Paryżu, Barcelonie czy Pradze, które od dawna stosują je z powodzeniem.
Lepsze efekty leczenia
ECPR to terapia wykorzystywana w przypadku pacjentów z tzw. opornym zatrzymaniem krążenia. Jest ostatnią deską ratunku dla chorych, u których konwencjonalnymi metodami resuscytacji krążeniowo-oddechowej nie udaje się przywrócić krążenia. Wymaga wiedzy i doświadczenia. W opiekę nad chorym angażuje się cały zespół Oddziału Intensywnej Terapii. Leczenie nie sprowadza się tylko do podłączenia chorego do ECMO. Trzeba go cały czas monitorować, dostosowywać terapię do aktualnego stanu i reagować na bieżąco na ewentualne problemy.
Do tej pory z terapii ECMO skorzystało 15 pacjentów. Efekty leczenia są zdecydowanie lepsze niż standardowe. – Coraz więcej dowodów naukowych pokazuje, że to skuteczna metoda, która pozwala podnieść przeżywalność w przypadku pozaszpitalnego zatrzymania krążenia – wyjaśnia dr Jacek Górka. – Na razie wiemy, że przeżywalność w takich przypadkach jest bardzo niska, poniżej 10 proc. W Polsce jeszcze mniej – prawdopodobnie około 5 proc. Stosując resuscytację krążeniowo-oddechową wspomaganą systemem ECMO, jesteśmy w stanie ją podnieść kilkukrotnie. Jeżeli oczywiście zadziałają wszystkie tzw. łańcuchy przeżycia, czyli jeżeli pacjent będzie resuscytowany na miejscu zdarzenia, jeżeli zostanie wykonana defibrylacja u tych chorych, u których powinna być wykonana, jeżeli pacjent zostanie szybko przetransportowany do ośrodka ECMO i nie będzie miał czynników, które nie pozwolą zakwalifikować go do terapii ECMO, możemy tę przeżywalność podnieść do 20-25, a nawet 30 proc.
Czytaj też:
„Mówimy wprost: albo noga, albo papierosy”
Skuteczna, ale bardzo inwazyjna terapia
– To bardzo inwazyjna terapia, obciążająca organizm. Zastępujemy płuca, co oznacza, że musimy przepompować znaczne ilości krwi, by ją natlenić i wyeliminować dwutlenek węgla – tłumaczy. – Dlatego wiek jest dosyć istotnym elementem, który pozwala lub nie, na skuteczne zastosowanie ECMO. Zazwyczaj, zgodnie z wszelkimi kryteriami kwalifikujemy do tej terapii pacjentów do 65 -70 roku życia.
ECMO może być również skuteczną metodą ratunkową w przypadku ciężkiej postaci zespołu ostrej niewydolności oddechowej (Acute Respiratory Distress Syndrome – ARDS). Taka niewydolność została zdiagnozowana ostatnio u 73-letniego pacjenta z Proszowic. Lekarz dyżurny ze szpitala w Proszowicach zadzwonił do szpitala wojskowego w Krakowie. – Pacjent, 73 lata, z ciężką niewydolnością oddechową o typie ARDS, obustronne zapalenie płuc, saturacja na poziomie 70 proc. My już nie możemy zrobić nic więcej. Przyjedziecie?
Z wywiadu wynikało, że mężczyzna przed zapaleniem płuc był w bardzo dobrej kondycji, nieobciążony przewlekłymi chorobami. Jego stan nie pozwalał już jednak na transport do Krakowa. Po analizie wyników zapadła decyzja o wyjeździe karetki. Po trzydziestu kilku minutach zespół z Krakowa rozpoczął na miejscu kaniulację. Do żył centralnych pacjenta wprowadzono kaniule – przez nie do oxygenatora płynęła krew, która została natleniona. Stan chorego ustabilizował się na tyle, że można było go przewieźć do Krakowa.
Uratowali mu życie
– Ta decyzja uratowała mu życie – podkreśla lek. Maciej Mikiewicz, anestezjolog. – Lekarz dyżurujący w Proszowicach dobrze wiedział, co robi, prosząc nas o pomoc. Pacjent nie reagował na leczenie. (…) Był w ciężkiej hipoksji. W każdej komórce brakowało tlenu. Miał saturację rzędu 70 proc., a norma wynosi 94-88 proc. Nic nie pomagało, lekarze nie mogli go ustabilizować. Bez wsparcia pozaustrojowego w formie terapii ECMO w przeciągu kilku godzin po prostu by zmarł.
Zespół z Krakowa przyjechał dosłownie w ostatniej chwili. – To było duże wyzwanie – mówi dr Jacek Górka – chociaż nie robiliśmy tego po raz pierwszy. Jeździmy jednak do pacjentów, którzy są tak naprawdę na granicy życia i śmierci. Dlatego stres jest zawsze – czy zdążymy? Zdążyli.
73-latek dobrze zareagował na terapię. Po niecałym tygodniu w Krakowie wrócił do szpitala w Proszowicach. Dziś jest już w domu. – Przykład z Proszowic pokazuje, jak możemy funkcjonować – tłumaczy Jacek Górka. – Chodzi nam o zbudowanie systemu, który tak właśnie by działał. Informacja, kwalifikacja, szybkie dotarcie do pacjenta czy to karetką, czy, we współpracy z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym śmigłowcem, podpięcie do ECMO i transport do szpitala.
Czytaj też:
Lekarze jak w filmie science fiction. „Mam cztery ręce”Czytaj też:
„Ważyłam już 160 kilogramów. Znajomi nie wiedzieli, jaką podjęłam decyzję”