Wiceprzewodniczący PR OZZL: Zostają nam 3–4 minuty na pacjenta

Wiceprzewodniczący PR OZZL: Zostają nam 3–4 minuty na pacjenta

Dodano: 
„Biurokracja ciągnie cały system na dno”
„Biurokracja ciągnie cały system na dno” Źródło: Archiwum prywatne
– Jesteśmy przerażeni obecną sytuacją. Lekarzowi zostają dziś realnie 3–4 minuty na pacjenta – mówi Władysław Krajewski, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów OZZL. W rozmowie dla portalu NewsMed zwraca uwagę na trzy ważne kwestie: bezpieczeństwo medyków, jakość kształcenia oraz docenianie wysoko wyspecjalizowanej kadry medycznej w publicznym sektorze.

– Wbrew pozorom wielu lekarzom zależy na komforcie życia, na życiu z rodziną, a nie – gonitwie za pieniędzmi – mówi Władysław Krajewski, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Zwraca uwagę na trzy ważne kwestie: bezpieczeństwo medyków, jakość kształcenia oraz docenianie wysoko wyspecjalizowanej kadry medycznej w publicznym sektorze. Mówi też o błędnym kole odpływu specjalistów do sektora prywatnego i dramatycznym niedofinansowaniu publicznego systemu ochrony zdrowia. W tle m. in. biurokracja i coraz trudniejsze warunki szkolenia.

Anna Kopras-Fijołek, NewsMed, Wprost: Podczas konferencji Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy „Perspektywa lekarzy na sytuację w ochronie zdrowia. Co dalej?" reprezentował pan Porozumienie Rezydentów OZZL. Przedstawił pan perspektywę młodych lekarzy na problemy, z którymi boryka się służba zdrowia. Które są najważniejsze, najpilniejsze do rozwiązania?

Władysław Krajewski: Konferencja była wyrazem protestu, ale też wyrazem smutku związanego z problemami, które dotyczą nie tylko naszego środowiska, ale również naszych pacjentów i całego systemu. Kluczowe problemy, z którymi boryka się system opieki zdrowotnej, są trzy: bezpieczeństwo lekarzy, brak doceniania przez państwo lekarzy pracujących w publicznym systemie ochrony zdrowia oraz wszechobecna biurokracja. Właśnie te problemy zniechęcają personel medyczny do pracy w publicznym sektorze, w międzyczasie wypychając personel do pracy w prywatnym sektorze ochrony zdrowia. Pierwszy z brzegu chyba przykład, jeżeli mówimy o lekarzach – rezydent drugiego roku specjalizacji deficytowej z bonem patriotycznym zarabia o kilkaset złotych więcej od specjalisty, który go kształci. Przecież to jest absurd, do tego zniechęcający przyszłych specjalistów albo chętnych do podjęcia się takiej specjalizacji.

Oczywiście, padają głosy, że ten lekarz, ten specjalista będzie mógł sobie dorobić w drugiej pracy, na drugim etacie czy w systemie prywatnym, tylko właśnie wszystkim nam, jako społeczeństwu, jako pacjentom, nie chodzi – w kwestii wynagrodzeń – o to, żeby lekarze pracowali w systemie prywatnym. Nie powinniśmy odsyłać lekarzy do pracy w sektorze prywatnym i zmniejszać tym samym dostęp pacjentów do specjalistów w publicznej ochronie zdrowia. To jest swego rodzaju pętla, która będzie powodowała, że będziemy mieli tych specjalistów jeszcze mniej. Żeby bowiem wykształcić rezydenta, potrzeba przede wszystkim specjalisty w publicznym systemie ochrony zdrowia – jeżeli on odejdzie do systemu prywatnego, pozbywamy się tak naprawdę trzech miejsc szkoleniowych, w określonych przypadkach – czterech. To bezpośrednio przykłada się na to, że mamy trzech, czterech potencjalnych specjalistów mniej, co w konsekwencji sprawia, że kolejki będą dłuższe, jakość usług będzie taka, a nie inna, pacjent będzie miał gorszy dostęp do specjalisty.

Czytaj też:
„Nie możemy przerażeni przychodzić do pracy. Nie możemy bać się, że spotka nas przemoc”

Zwracacie uwagę na to, jak ważne jest zapewnienie lekarzom bezpieczeństwa.

Mówimy o tym jasno: bezpieczeństwo lekarza to również bezpieczeństwo pacjenta. Dlatego po raz kolejny podczas jednego ze spotkań w resorcie zdrowia przypomnieliśmy postulaty całego środowiska medycznego niezależnie czy publicznego, czy prywatnego: realna i skuteczna ochrona prawna personelu medycznego, mechanizmy podnoszące bezpieczeństwo personelu medycznego z udziałem policji czy Straży Miejskiej oraz ochrona danych personelu medycznego.

Kolejna podnoszona przez Was kwestia to docenianie lekarza w publicznym systemie ochrony zdrowia...

Postulujemy o trzy średnie krajowe dla lekarza specjalisty. To projekt, na który pani minister Izabela Leszczyna wyraziła aprobatę na samym początku swojej pracy w resorcie. Wbrew pozorom te trzy średnie krajowe, które są postulowane, to nie jest jakaś zmyślona liczba. Gdyż po przeliczeniu całej pensji rocznej z uwzględnieniem podatków wychodzi nam tak naprawdę około 94 złotych na rękę za godzinę pracy.

System publiczny, na którym najbardziej nam, jako społeczeństwu, powinno zależeć, jest niedofinansowany. I, niestety, coraz to kolejne zmiany polityczne prowadzą do tego, że coraz więcej personelu medycznego będzie przechodzić do systemu prywatnego, co zatacza błędne koło. Wielu moich kolegów zwraca uwagę, że jeżeli by taki pomysł został zaakceptowany ustawodawczo, zgodziliby się pracować w szpitalu przede wszystkim na umowie etatowej, za trzy średnie krajowe. Wbrew pozorom wielu lekarzom zależy jednak na komforcie życia, na życiu z rodziną, a nie – tak jak czasami podawane jest w mediach – gonitwie za pieniędzmi.

Czytaj też:
Wzruszające wsparcie podczas marszu milczenia. Wymowny przekaz medyków do rządzących

Irytuje was również biurokracja...

Biurokracja jest kamieniem, który ciągnie cały system na dno. Powoduje, że zwiększamy koszty wszystkich czynności administracyjnych. Pacjent, który chce się dostać do lekarza i porozmawiać z nim rzeczowo o własnym problemie zdrowotnym, niestety, nie ma takiej możliwości, ponieważ my – podczas 15-minutowej wizyty w poradni – musimy przede wszystkim uzupełnić papiery i przy tym jeszcze zbadać pacjenta. Z tego całego czasu zostają nam realne 3-4 minuty na pacjenta. Gdyby nie biurokracja, kontakt z pacjentem, jakość opieki, jakość świadczonych usług na pewno byłyby lepsze.

Ktokolwiek nie usiądzie do tego problemu, tylko pogarsza tę sytuację. Tak mamy w przypadku ustawy o jakości w opiece zdrowotnej i bezpieczeństwie pacjenta. Tych papierów zrobiło się więcej, choć ustawa w domyśle miała poprawić jakość i zmniejszyć biurokrację.

Jak te wszystkie problemy komentują lekarze rezydenci?

Jesteśmy przerażeni obecną sytuacją. Niepewnością związaną z naszym szkoleniem się. Jeżeli na przykład na oddziale jest 3 specjalistów, którzy gwarantują od 9 do 12 miejsc szkoleniowych, to jeżeli jeden będzie zmuszony odejść z systemu publicznego, automatycznie mamy 3 miejsca mniej. Ponadto nie mamy kierownika specjalizacji, z którym wielu z nas jest po prostu związanych nie tylko przez atmosferę pracy. To jest świetna relacja mistrz – uczeń.

Obecnie lekarze są zagubieni, nie mają tej pewności, czy nie będą musieli szukać innego ośrodka ze względu na odejście specjalistów. I ze względu właśnie na taką politykę w publicznym systemie ochrony zdrowia, ośrodek publiczny, który potrzebuje specjalistów, nie będzie ich miał. Z kolei młodzi lekarze coraz częściej będą musieli przeprowadzać się z mniejszych miejscowości do większych miast w poszukiwaniu miejsc specjalizacyjnych.

Czytaj też:
Czarny marsz milczenia przeszedł ulicami Warszawy. „Idziemy w milczeniu, ale nasze postulaty są głośne”

Jaka jest szansa, żeby te postulaty zostały spełnione? Czy i kiedy? Jak pan uważa?

Brakuje cały czas woli politycznej. Prowadząc rozmowy z resortem, jako Porozumienie Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, słyszymy tezy, kiedy może to być spełnione. Cały czas oczekujemy na realizację tych postulatów, które zresztą zostały przekazane do resortu. Resort zgodził się na ich realizację, przyznając, że te postulaty są słuszne.

Nie tak dawno mieliśmy spotkanie w Ministerstwie Zdrowia. Rozmawialiśmy m. in. o bezpieczeństwie pracy lekarzy. Usłyszeliśmy kilka pomysłów ze strony ministerstwa. I cały czas czekamy na ich realizację. Nie możemy ze szpitala robić fortecy albo twierdzy, ale personel medyczny i pacjenci muszą czuć się bezpiecznie. Pacjenci przychodzą do miejsca, w którym mają się leczyć, a nie obawiać się, czy nie dojdzie znowu do jakiegoś incydentu, zagrażającego bezpośrednio im lub personelowi. Ministerstwo zapewniło nas, że prowadzi rozmowy m. in. z Komendantem Głównym Policji. Zapowiadane są działania, zmiany powinny nastąpić jak najszybciej. Na razie nie jesteśmy w stanie powiedzieć, kiedy politycy podejmą jakieś konkretne decyzje. My czekamy z ostrożnym optymizmem na efekty, które – miejmy nadzieję – nastąpią jak najszybciej.

Władysław Krajewski – lekarz rezydent, specjalizuje się w ortopedii i traumatologii narządu ruchu w szpitalu w Kościerzynie, woj. Pomorskie. Pełni funkcję wiceprzewodniczącego Porozumienia Rezydentów OZZL, jest członkiem Komisji Młodych Lekarzy w Okręgowej Izbie Lekarskiej w Gdańsku oraz członkiem Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy Regionu Pomorskiego.

Czytaj też:
Będzie marsz milczenia po zabójstwie lekarza. „Komentarze są przerażające”.