Katarzyna Pinkosz, NewsMed, Wprost: Zachęcamy do mammografii, staramy się jak najszybciej wykryć nowotwór. Nie zawsze jednak wcześnie wykryty rak piersi oznacza wyleczenie?
Dr Joanna Kufel-Grabowska, Klinika Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego: W każdym nowotworze, także w raku piersi, bardzo ważne jest, by został on wykryty we wczesnym stadium. Jednak wczesny rak piersi wciąż nie zawsze oznacza wyleczenie, mimo że wyniki leczenia są coraz lepsze. Wszystko zależy od tego, na jakim etapie zostanie rozpoznany. Zawsze zależy nam na tym, żeby był to mały nowotwór, zdiagnozowany na wczesnym etapie, ponieważ im mniej raka, tym lepsze rokowanie i tym mniej intensywne leczenie. Dlatego tak apelujemy o samobadanie piersi i wykonywanie mammografii. Mammografia to podstawa; dzięki niej możemy wykrywać nowotwory, których kobieta nie wykryje dzięki samobadaniu piersi.
W niektórych sytuacjach są jednak pewne trudności diagnostyczne lub sam nowotwór ma tak podstępny przebieg, że niestety nie udaje nam się rozpoznać go na bardzo wczesnym etapie. Zdarza się, że zostaje wykryty w stadium miejscowo zaawansowanym: konieczne jest wtedy bardziej intensywne leczenie, które zminimalizuje ryzyko nawrotu.
U których kobiet to ryzyko nawrotu jest większe? Czy pacjentka wie o takim ryzyku?
Tak, zawsze rozmawiamy z pacjentkami, zarówno na temat leczenia, jak rokowania, gdyż rokowanie jest bezpośrednio związane z rozpoznaniem, sposobem proponowanego leczenia, jego czasem trwania i intensywnością.
Na pewno ryzykiem wznowy choroby zagrożone są pacjentki z przerzutami do lokoregionalnych węzłów chłonnych, z dużymi nowotworami, z owrzodzeniem. Wszystkie pacjentki, które mają zaawansowanie miejscowe mają większe ryzyko nawrotu – szczególnie dotyczy to chorych z przerzutami do węzłów chłonnych.
Z pacjentkami na ten temat się rozmawia?
Staramy się być uczciwi w stosunku do pacjentek; nie można „zagłaskiwać” rzeczywistości, mówiąc, że „będzie dobrze”. Z drugiej strony nie ma też sensu straszenie, bo przecież pacjentki rokują dobrze. Nie ma sensu mówić: „Ma Pani raka, proszę bać się do końca życia, bo choroba może wrócić”. Trzeba po prostu normalnie rozmawiać.
Najczęściej występującym typem raka piersi jest hormonozależny rak piersi. Czy to prawda, że w tym przypadku choroba może nawrócić nawet po wielu latach?
Zdarzają się takie sytuacje. Rzeczywiście, to jest najczęstszy typ raka piersi, najlepiej rokujący. Ale z drugiej strony ryzyko nawrotu choroby utrzymuje się w zasadzie do końca życia. Zwykle obawiamy się agresywnych postaci raka piersi – np. raka potrójnie ujemnego, ale tam ryzyko nawrotu jest największe w pierwszych 2-3 latach. Potem jednak ryzyko nawrotu bardzo mocno spada, nawet poniżej ryzyka w przypadku raka hormonozależnego.
Miałam jednak pacjentki, które wracały do nas z wznową nowotworu nawet po 15 latach od leczenia. Tak może się zdarzyć.
Trzeba jednak starać się żyć normalnie – choć ze świadomością, że nowotwór może powrócić?
Trzeba żyć normalnie, bo najgorsze, co można zrobić, to „czekać na raka”. Jednak oczywiście: kobiety muszą być pod kontrolą. Są do nas regularnie zapraszane; po 5 latach od zakończenia leczenia – raz w roku. Cały czas sprawujemy nad nimi pieczę, w poradni onkologicznej jesteśmy czujni. Gdyby działo się coś niepokojącego, to możemy szybko wyłapać nawrót choroby, dzięki regularnemu badaniom mammograficznym wykonywanym raz w roku. Kobiety są pod naszą opieką; możemy szybko zareagować.
Gdy kobieta dowiaduje się, że jest leczenie, które minimalizuje ryzyko nawrotu, chciałaby je zastosować. Czy dziś jest ono dostępne w Polsce? Jak powinno wyglądać?
Leczenie wczesnego raka piersi to oczywiście przede wszystkim leczenie chirurgiczne; dziś jednak jest ono coraz mniej obciążające, dochodzi do jego deeskalacji. Stosujemy też leczenie systemowe. W tym przypadku mamy sporo leków, którymi dysponujemy – poza tradycyjną chemioterapią. W raku hormonozależnym stosuje się hormonoterapię, a dla chorych z przerzutami do węzłów chłonnych od kwietnia mamy refundację abemacyklibu – pierwszego z cyklibów.
Na pewno zależałoby nam, żeby do naszego armamentarium leków uzupełniających wszedł drugi lek – rybocyklib. Działa on bardzo podobnie jak abemacyklib, jednak więcej pacjentek mogłoby skorzystać z takiego leczenia. Chodzi o chore z mniej zaawansowaną chorobą, po operacji chirurgicznej. Dziś dysponujemy już dobrymi lekami, które zapobiegają nawrotowi choroby. W zasadzie jedynym, którego nam brakuje w leczeniu uzupełniającym, jest rybocyklib.
Jak działają cykliby? Jaką rolę odgrywają w leczeniu wczesnego raka piersi?
To są inhibitory cyklu komórkowego; ich rolą jest wspomaganie standardowego leczenia, czyli hormonoterapii. Zmniejszają ryzyko nawrotu, zatrzymują cykl komórkowy komórek szybko dzielących się, którymi są komórki nowotworowe.
Pacjentki muszą też przez cały czas stosować terapię hormonalną? Cykliby są do niej dodawane?
Tak, hormonoterapia jest stosowana przez 5 do 10 lat, szczególnie w przypadku zajęcia węzłów chłonnych; oczywiście w tym czasie zdarzają się modyfikacje terapii, ponieważ tolerancja leczenie jest bardzo różna. Działanie hormonoterapii polega na blokowaniu hormonów płciowych, dlatego skutkiem ubocznym mogą być objawy nasilonej menopauzy, dolegliwości kostno-stawowe. W niektórych sytuacjach musimy zamieniać leki, żeby zadbać o jakość życia chorych.
Jakie są różnice między cyklibami, o których wiemy, że skutecznie obniżają ryzyko nawrotu?
Na pewno różnią się profilem działań niepożądanych – abemacyklib na początku leczenia często powoduje biegunki. Rybocyklib w zasadzie jest lekiem dobrze tolerowanym, choć w pewnych sytuacjach może powodować wzrost poziomu transaminaz. Generalnie jednak jest to leczenie bardzo dobrze tolerowane. Abemacyklib jest podawany przez dwa lata, rybocyklib – przez trzy lata leczenia uzupełniającego.
Czytaj też:
Prof. Michał Jarząb: Możemy zmniejszyć ryzyko nawrotu raka piersi
Wciąż są pacjentki, które nie kwalifikują się do przyjmowania abemacyklibu, a będą mogły dostać rybocyklib?
Tak; w przypadku rybocyklibu lek będą mogły stosować także chore w stadium mniej zaawansowanym, bez przerzutów do węzłów chłonnych, ale z dodatkowymi czynnikami ryzyka, jak również chore z przerzutami od jednego do trzech węzłow chłonnych. Abemacyklib można zastosować tylko u chorych z przerzutami do co najmniej 4 węzłów chłonnych lub od 1 do 3 węzłów chłonnych, ale z nowotworem powyżej 5 cm lub nowotworem, który określamy jako G3 (nowotwory G3 to nowotwory o słabym stopniu zróżnicowania, co oznacza, że ich komórki są mniej podobne do zdrowych komórek tkanki, z której wywodzą się. Są one uważane za bardziej złośliwe, a ich rokowania są gorsze niż w przypadku nowotworów G1 i G2 – przyp. red.). Dlatego na pewno szersza grupa pacjentek będzie mogła być objęta leczeniem rybocyklibem. Zwiększamy w ten sposób szansę, że choroba u nich nie wróci.
Wiemy, że dodanie cyklibów zmniejsza ryzyko nawrotu choroby, co jest bardzo ważne dla pacjentek. To będzie dopełnienie możliwości, co można zrobić, by wczesny rak piersi nie powrócił. Nawet, jeśli taka pacjentka wyjedzie za granicę, to nic więcej nie będzie miała tam zaproponowane. Mamy pod opieką takie pacjentki, które mogłyby skorzystać na takim leczeniu, a dziś niestety nie jest to możliwe, dlatego czekamy na nową opcję.
Dr n. med. Joanna Kufel-Grabowska jest specjalistką onkologii klinicznej, przewodnicząca Sekcji Płodności w Chorobie Nowotworowej (Oncofertility) Polskiego Towarzystwa Onkologicznego, pracuje w Katedrze i Klinice Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Czytaj też:
Nowotwory kobiece pod lupą. Eksperci: Można dziś leczyć skuteczniej