Mimo coraz bardziej efektywnego leczenia raka piersi, zdarza się, że choroba wraca, i to w postaci zaawansowanej. Bywa też, że jest rozpoznana już w stadium zaawansowanym. Jak wygląda leczenie w przypadku najczęstszego, hormonowrażliwego, HER2-ujemnego raka piersi w zaawansowanym stadium?
Pierwszą linią leczenia pacjentek, chorujących na hormonowrażliwego, HER2-ujemnego raka piersi, jest hormonoterapia w połączeniu z cyklibami (inhibitorami CDK 4/6). Na ogół jest to leczenie bardzo skuteczne, które utrzymuje rozsianą chorobę pod kontrolą przez wiele miesięcy, a nawet przez wiele lat. Istotne jest też to, że jest to leczenie mało toksyczne, większość pacjentek dobrze je toleruje.
Takie leczenie jest w Polsce refundowane?
Tak, w programie lekowym mamy do wyboru trzy cykliby, w połączeniu z lekami hormonalnymi.
Co wtedy, gdy takie leczenie przestaje działać?
Niestety, u pacjentek z czasem dochodzi do progresji choroby, przestaje ona być hormonozależna, to znaczy słabo reaguje na kolejne linie leczenia hormonalnego. W takim przypadku mamy dziś do dyspozycji właściwie tylko chemioterapię: doustną albo dożylną, jednak odpowiedź na typową chemioterapię jest na ogół dosyć krótkotrwała.
Oczywiście, stosujemy wiele linii chemioterapii, jednak tak naprawdę są one w stanie powstrzymać chorobę nowotworową na kilka, kilkanaście tygodni. Na ogół nie uzyskuje się dłuższego efektu leczenia.
W przypadku dużej grupy tych pacjentek, które cechują się tzw. chorobą HER2 low, czyli mają ekspresję receptora HER2, ale niewielką (na jeden albo dwa „plusy”), chcielibyśmy móc zastosować lek o innym mechanizmie działania – trastuzumab derukstekan.
To tzw. koń trojański, czyli połączenie leku celowanego, jakim jest trastuzumab (dzięki któremu lek wiąże się z receptorem HER-2) z cytostatykiem (derukstekanem). To połączenie okazało się bardzo skuteczne w przypadku pacjentek z zaawansowanym rakiem HER2 low, niezależnie od tego, czy receptory estrogenowe są dodatnie czy ujemne. Dotyczy to również pewnej grupy chorych na raki piersi trójujemne.
Ta grupa pacjentek bardzo zyskałaby na podawaniu trastuzumabu derukstekanu. Taki rodzaj leczenia daje znaczną przewagę nad typową, klasyczną chemioterapią.
Problemem jest to, że na dziś w tej grupie pacjentek trastuzumab derukstekan jest w Polsce nierefundowany. Bardzo nad tym bolejemy, ponieważ faktycznie czasy przeżycia, czasy do progresji choroby u pacjentek z rozsianym rakiem HER2 low bardzo istotnie różnią się, jeśli pacjentka dostaje trastuzumab derukstekan – w stosunku do klasycznej chemioterapii. Jest to lek, który może dużo zmienić w losach chorych na hormonozależnego, HER2-ujemnego HER2-low raka piersi.
Obecnie takie leczenie może Pani zastosować u swoich pacjentek, ale tylko w trybie Ratunkowego Dostępu do Technologii Lekowych (RDTL). Dlaczego to nie jest optymalna droga?
Ta procedura jest oczywiście przez lekarzy wykorzystywana, dobrze że w ogóle istnieje, jednak procedura RDTL ma swoje ograniczenia. Podstawowym problemem jest to, że zgodnie z definicją RDTL, możemy zwrócić się o lek w ramach tej procedury wtedy, gdy pacjentka wykorzysta inne opcje leczenia, czyli w tym przypadku – gdy otrzymała właściwie wszystkie możliwe chemioterapie, jakimi dysponujemy. To pacjentka mocno przeleczona, bardzo zmęczona; chemioterapie powodują przecież określone skutki uboczne.
Poza tym odpowiedź na trastuzumab derukstekan, gdy podajemy go zaraz po progresji choroby (po zastosowaniu hormonoterapii w połączeniu z cyklibami) jest o wiele lepsza niż wówczas, gdy podajemy go jako np. siódmą czy ósmą linię leczenia. Pomijam możliwe toksyczności wcześniejszego leczenia, jednak zasadniczo efekt terapeutyczny jest również znacznie gorszy.
Gdy pojawia się pierwsza progresja po leczeniu cyklibami: są to pacjentki w dobrym stanie?
Tak, mają w miarę dobre wyniki, dlatego mają też o wiele lepsze szanse odpowiedzi na leczenie niż pacjentka w ósmej linii leczenia.
„Koń trojański” – takiego użyła Pani określenia: to oznacza, że lek działa dopiero w komórce nowotworowej i działa tylko na tę komórkę, co oznacza większą skuteczność, ale też mniej ogólnych działań niepożądanych?
Tak; trastuzumab wiąże się z receptorem HER-2 na komórce nowotworowej; a chemioterapia (derukstekan) jest dostarczana bezpośrednio do komórki nowotworowej. Cytostatyk jest dostarczany bezpośrednio do miejsca, gdzie powinien zadziałać.
Duża grupa pacjentek mogłaby skorzystać dzięki takiemu leczeniu?
Obecnie ten lek jest w Polsce refundowany w leczeniu chorych na HER2 dodatniego raka piersi. Ta grupa chorych jest wielokrotnie mniejsza (generalnie rak HER2 dodatni występuje u ok. 20-25 proc. chorych na rozsianego raka piersi). Grupa pacjentek, u których można stwierdzić raka HER2 low to ok. 60 proc. chorych na rozsianego raka piersi.
Oczywiście, takie leczenie (w znaczeniu samego leku) jest droższe niż stosowanie chemioterapii, jednak z drugiej strony daje znacznie mniej powikłań, powoduje rzadziej konieczność hospitalizacji, dlatego wydaje mi się, że jeśli policzyć wszystkie tego typy koszty, to okazałoby się, że jest to procedura opłacalna. Pomijając oczywistą i najważniejszą kwestię, jaką jest kwestia wydłużenia życia. Efekty leczenia są znacznie lepsze.
Czytaj też:
Nowotwory kobiece pod lupą. Eksperci: Można dziś leczyć skuteczniej